Adam Słomka: 20. rocznica zamordowania Dariusza Stolarskiego

17 października 1993 roku zapisze się jako dzień ważnego mordu politycznego III RP. Zagadkowy „seryjny samobójca” nie dopadł tylko Waleriana Pańko, Michała Falzmanna, Andrzeja Leppera, Ireneusza Sekułę czy byłego oficera wywiadu Sławomira Petelickiego.

We wspomnianym dniu został zabity szef płockiej struktury KPN Dariusz Stolarski, który zdobył dokumenty dotyczące ogromnego nielegalnego finansowania partii komunistycznej („demokratycznej już i europejskiej”) z Petrochemii Płockiej.

Dariusz Stolarski – dyrektor biura poselskiego Konfederacji - został znaleziony martwy na przystanku autobusowym w czasie, gdy był aktywnym i młodym (30-letnim) liderem środowisk antykomunistycznych regionu płockiego. Sekcja zwłok tego postawnego sportowca (olimpijczyka) wykazała podobno zatrzymanie akcji serca wraz z niewydolnością układu oddechowego. Typowa śmierć po spotkaniu z nieznanym sprawcą.

Tyle, że oficjalnie fetowanie nowej Polski rozpoczęto od 4 czerwca 1989 roku i jego zabójstwo przez mafię SB-ecką zostało „zamiecione pod dywan”. Nawet redakcja płockiej redakcji „Gazety Wyborczej” wspomina Darka jako osobę niezłomną, lidera niepodległościowej opozycji, którego śmierć jest owiana zagadkową ciszą. Zabójstwo Stolarskiego ma pewien wymiar wspólny ze sprawą mordu na Krzysztofie Olewniku. W obu przypadkach kierownictwo państwa ukrywa swoją bezradność w interesie spokoju postkomunistycznego środowiska. Wypada wspomnieć, że 17 października 1993 roku to początek ówczesnej „fety” powrotu rządów sprawdzonych towarzyszy z PRL. W takich niewygodnych sprawach „elity” postkomunistycznego wymiaru sprawiedliwości III RPRL „ogłuchły” i „oślepły”.

20 lat od mordu na Dariuszu Stolarskim zostało celowo zmarnowane. Media „mętnego nurtu” informują dziś głównie o „kościelnych” pedofilach zapominając o aktywnych pośród nas tysiącach bezkarnych zbrodniarzy z totalitarnym dziedzictwem.

Mentor represji Wojciech Jaruzelski w pełnym poczuciu bezkarności posuwa się dziś nawet do usprawiedliwienia nieobecności na sądowym badaniu stanu zdrowia swoim… złym samopoczuciem. Rację ma konstytucjonalista, sędzia Wiesław Johann uznając to za bezprawną obstrukcję. Ale nie ma się czym dziwić, skoro Prezydent B. Komorowski uczynił z tow. gen. Jaruzelskiego swojego oficjalnego doradcę do spraw wschodnich…

Tymczasem ponad 200 lat temu hetman wielki koronny Piotr Ożarowski pojmany i aresztowany dokładnie 9 maja 1794 roku został razem z 3 innymi osobami przekazany pod sądowy trybunał. W czasie procesu:

 
"Pytano go się, czyli on podpisał rozbiór kraju. Na to targowiczanin Ożarowski odpowiedział, że podpisał. Czyli on za to wziął pieniądze? Odpowiedział, że wziął i jeszcze bierze. Pytanie: czyli on wydał wojsku polskiemu ordynanse na łączenie się z Moskalami i na bicie Polaków? Przyznał, że to on wydał (...)".

Nic zatem dziwnego, że Ożarowski został jako zdrajca skazany na śmierć przez powieszenie. Sądzony zdrajca wyrok przyjął jako słuszny i podpisał go.

Karę wykonano bez zbędnej zwłoki.
 

Jak powinniśmy traktować zdrajców ?
Wojciech Jaruzelski w ujęciu historycznym nie ma nawet krzty honoru i przez 22 lata od pierwszych wolnych wyborów parlamentarnych w III RP nie wykrzesał z siebie tyle odwagi, co zdrajca z XVIII wieku! Zresztą „wymiarowi sprawiedliwości” III RP daleko nawet do chwilowych osiągnięć kolegów z Afryki – gdzie można było skazać dyktatora Egiptu przywiezionego na rozprawę w szpitalnym łóżku. Aż kłania się przysłowiowe „sto lat za murzynami” ośmieszające realia III RP.
 

Dariusz Stolarski patronem niezłomnych III RP
Warto przypomnieć, iż w PRL przez cały czas sięgano po mordowanie przeciwników politycznych od fizycznej likwidacji dziesiątków tysięcy żołnierzy podziemia antykomunistycznego, tysięcy mordów sądowych, masowego masakrowania z broni maszynowej protestujących w Poznaniu, Gdańsku, Elblągu, Katowicach aż po skrytobójcze zabójstwa naszych księży kapelanów Jerzego Popiełuszki, Stefana Niedzielaka, Stanisława Suchowolca. Pozostały nam „w spadku” bezkarne kadry tysięcy fachowców w służbach specjalnych, policji, agencjach ochroniarskich i całym „wymiarze sprawiedliwości”.

W totalitaryzmie groźny był rzeczywisty patriotyzm i odwaga. Teraz także wiedza i wola – jak w przypadku Stolarskiego – ujawnienia mocodawców „mafii paliwowej” w Płocku. Postkomuniści finansowani z Moskwy zarobili kolejne miliony, odbudowali wpływy i nie raz powrócili do władzy.

Taki sam schemat finansowania kampanii SLD A. Kwaśniewskiego ujawniliśmy po kilku latach w równie gigantycznej „aferze węglowej”.
 

Przypomnijmy Darka
W okresie od sierpnia 1980 do grudnia 1981 roku był jednym z najmłodszych działaczy płockiej opozycji “solidarnościowej”. Po ogłoszeniu stanu wojennego jako kilkunastoletni chłopak rzucił się w wir działalności podziemnej. Współtworzył Federację Młodzieży Walczącej i KPN. Był liderem Młodzieży Niepokornej.

Od sierpnia 1985 roku Dariusz Stolarski uczestniczył w tworzeniu MRK „S” Region Płock, Płockiej Rady “Solidarności”, Płockiego Klubu Politycznego. Utrzymywał stałą współpracę z podziemiem antykomunistycznym i całą demokratyczną opozycją spotykającą się przy parafii św. Stanisława Kostki w Płocku - Duszpasterstwie Akademickim „Petroklezja”. Organizował kolportaż prasy podziemnej, prowadził kontrwywiadowcze rozpracowanie funkcjonariuszy SB (ustalił ich adresy zamieszkania, prawdziwe nazwiska i fotografie!) oraz akcje ulotkowe, napisy na murach, itp.

Aresztowany za opozycyjną działalność w początkach 1986 roku po ciężkim śledztwie strasznie pobity trafił do „słynnego” wiezienia przy ul. Rakowieckiej w Warszawie wprost do szpitala. To był zupełnie osobny blok w areszcie o grubych murach i malutkich oknach. Wydzielony służył w latach stalinowskich do tajnych przesłuchań oraz do wykonywania wyroków śmierci. Upiorne miejsce.

 Darka osadzono w celi ze mną. Razem spędziliśmy tam ponad pół roku.

Zapamiętałem: szokująco rozległe siniaki zauważone pod prysznicem, było ich tak wiele, że jasnego ciała miał mniej niż fioletowego, słyszalną audycję radia „Solidarność” nadaną z głośników umieszczonych na dachu sąsiedniej kamienicy, wzruszenie na widok płonącej w wigilię w celi autentycznej świecy wykonanej przez nas z wosku zbieranego przez wiele miesięcy z brzegów sera. Wspólne przeżywanie smutek gdy w 1986 r. z „kołchoźnikowego” radia PRL powiadomiono z satysfakcją o katastrofie „imperialistycznego” promu kosmicznego Challenger.

W siarczystą zimę, gdy było ponad 20 stopni mrozu, kompletnie wysiadła stara instalacja ogrzewania szpitala więziennego. Strażnicy rozdali nam po siedem sztuk kocy (sztywnych od brudu) i zapowiedzieli, że dadzą rano jeszcze kolejne… Po dwóch dniach „leczenia mrozem” naprawili ogrzewanie tak, że uzyskali całe 14 stopni ciepła.

Pozostanie w mojej pamięci pogodnym i niezłomnym przyjacielem czasu próby naszego pokolenia.

Po zwolnieniu w ramach „amnestii” wszystkich więźniów politycznych w końcu 1986 r. Darek powrócił do działalności, teraz jako jawny lider w regionie. Zbudował prężną strukturę Konfederacji i FMW.

W sierpniu i wrześniu 1988 r. członkowie FMW zorganizowali wspólnie z Komisjami Zakładowymi NSZZ “Solidarność” wiece popierające akcje strajkowe robotników Wybrzeża i Śląska. Jako jeden z przedstawicieli płockiej Federacji czynnie uczestniczył w Ogólnopolskiej Konferencji Środowisk Młodzieżowych, która odbyła się w dniach 4-5 lutego 1989 roku w gmachu Politechniki Warszawskiej.

Redagował „Orlęta” - pismo Federacji Młodzieży Walczącej w Płocku. Prowadził szeroko zakrojoną działalność wydawniczą - wydając m.in. takie pisma młodzieżowe, jak: „Elektryk”, „Jagielloniak”, „Małachowiak”. Zajmował się również kolportażem niezależnych pism płockich i mazowieckich („Opinia”, „Gazeta Polska KPN”, „Solidarność Ziemi Płockiej”, „Solidarność Płocka”, „Biuletyn Informacyjny” MRK „S”, „Tygodnik Mazowsze”, „Wola”, „CDN – GWR”, „KOS”, „PWA” itp.) Był zawsze niezłomny w prowadzonej przez siebie walce. Ani więzienie, ani pobicie i wielokrotne zatrzymania, nie były w stanie zawrócić go z obranej drogi dojścia do niepodległości.

W 1990 roku zdecydował się na kierowanie płockim KPN. Aktywnie działając na rzecz odbudowy demokracji w post PRL-u, wypracował na trudnym terenie poparcie społeczne dające nam mandat wyborców. Po wyborach w 1991 roku został dyrektorem biura poselskiego Michała Tokarzewskiego z KPN-u. Startował także w wyborach samorządowych. Niestety „zabrakło” mu kilku głosów, by zostać radnym (głosy oddane na KPN powszechnie unieważniają stawiając krzyżyki na kartach w komisjach wyborczych funkcjonariusze PZPR i SB w ramach akcji „Urna” itp.) Aktywnie włączał się w życie społeczne, współpracując m.in. od 1980 roku z Bohdanem Urbankowskim współtworzył pion ds. Kultury w Konfederacji Polski Niepodległej (pracował w teatrze) - wytropił przestępcze układy WSI i b. PZPR w Petrochemii Płock.

Był dynamicznym, konsekwentnym i lojalnym społecznikiem. Nie można go było zatrzymać. Kipiał od pomysłów. Dał się zapamiętać jako człowiek bezkompromisowy w walce ze złem. Ideowy i prawy. Często się śmiał. Przez telefon zawsze mówił: „Chwila, chwila... panowie z SB dobrze się już nagrywa?”

Zamordowany przez „nieznanych sprawców” odszedł na wieczną wartę. Podzielił los poprzedników: Jacka Jeża z Kielc, Zbyszka Tokarczuka ze Stalowej Woli, Joasi Kempińskiej z Bytomia, żołnierzy AK, WIN, NSZ, księży kapelanów.

Winni jesteśmy im i Polsce NIEZŁOMNOŚĆ.
 

Adam Słomka Przewodniczący Konfederacji Polski Niepodległej – Niezłomni

 

YouTube: