Przy użyciu kłamstwa można rządzić. Wielu tego instrumentu w mniejszym lub większym stopniu używa.
Ale nie da się rządzić, tak jak nie da się niczego stworzyć, nawet kajdanek i obozów koncentracyjnych, w oparciu o samo tylko kłamstwo.
Kłamstwo nie jest bytem samoistnym. Istnieje wyłącznie w relacji z prawdą, aby z nią walczyć, niszczyć lub ukrywać. Pozbawione prawdy, do której się odnosi, byłoby nie tylko czymś na kształt cienia bez obiektu, który go rzuca. W ogóle nie mogłoby istnieć, gdyż - w takiej czy innej proporcji, często ukryte - samo w sobie elementy prawdy zawiera.
Nie wiem, czy wielu z nas zauważa, co się teraz w Polsce dzieje. Do czego prowadzi nieprawdopodobny strach przed demaskacją kultywowanego od ponad trzech lat przez rządzących Polską, kłamstwa smoleńskiego.
Poza wszechobecnym bełkotem, w którym każdy, rzeczowy i wsparty naukowymi dowodami argument jest kwitowany rytmicznym tupaniem i narastającą kakofonią wyzwisk i wrzasków, prowadzi to także do próby wykreowania alternatywnej rzeczywistości, w której już nie tylko takie pseudonauki, jak ekonomia (chemia złodziejstwa) czy socjologia (kopalnia technik tresury społeczeństwa) mają być posłusznym narzędziem w rękach rządzących.
Nawet analizę matematyczno-fizyczną, choćby w zupełności zgodną z regułami nauki i standardami w takich analizach obowiązującymi, będzie można - przy pełnym wsparciu władz wyższych uczelni - nazwać brednią, a jej autorów wyzwać od kretynów, kłamców i pseudonaukowców.
Kreacjonizm laicki w pełnej okazałości. I dowolności.
Materia ma się zachowywać zgodnie z aktualnie obowiązującą wykładnią przebranego za prawdę kłamstwa. Drewno ma być równie pancerne, jak mózgi wierzących w to obywateli. Drzewa mają zgodnie z rozkazem maszerować na swoje miejsca. Każdego dnia inne. Samoloty pasażerskie mieścić się z akrobacjami w klatce kolibra. I tak dalej, i tym podobne.
I nie ma co się zastanawiać, czy wszyscy, od inicjujących tę hucpiarsko-obłąkaną nagonkę, po najzwyklejszych , powtarzających zlecone brednie roznosicieli śmieci, naprawdę woleliby mieć za nadzorującego kontrolę stanu technicznego samolotu, którym mają właśnie lecieć, prof. Biniendę lub nawet Rońdę, czy może niejakiego Laska z Millerem do spółki z generalicą Anodiną?
Jasne, że - broń Panie Boże - żadnego Laska i tym podobnych!
Tyle tylko, że to "wicie, rozumiecie" i "mnie to przecież nie dotyczy" już wkrótce przestanie działać. Spór nie o Smoleńsk, ale o rzeczy tak konkretne, jak wielki, rozwalony na kawałki, w ten czy inny sposób samolot, w którym zginęła blisko setka osób, nie skończy się bowiem nawet wtedy, gdy uda się zastraszyć wszystkich, odważnych, polskich naukowców lub - nie daj Boże - jakiś kolejny Cyba zabije Antoniego Macierewicza czy Jarosława Kaczyńskiego.
Bo to już nie jest spór o godność, honor czy inne pryncypia, które w zgnojonych ludziach można zadusić na lata, choć trzeba mieć w tym celu do dyspozycji jednak nieco inne instrumenty, niż te dostępne w III RP. To już jest, jeśli jeszcze tego najdroższe, rechoczące przygłupy nie zauważyliście, kłótnia o to, czy ten most się nie zawali, a podłoga tego wymarzonego mieszkania, nie runie pod nami cztery piętra w dół.
A ponieważ mosty buduje się w większości po to, żeby po nich bezpiecznie jeździć, a mieszkania, żeby w nich bezpiecznie mieszkać, to - jak myślicie - która z dwóch opcji w "sprawie Smoleńska" ma większe szanse na sukces? Ta, w której trzeba się w końcu dowiedzieć, czemu do tej katastrofy doszło, czy ta, w której ma wszystkim wystarczyć sterta kłamstw?
Czy powinniśmy, a przede wszystkim pracujący nad tym w spokoju naukowcy, w końcu wiedzieć, czemu jakiś most runął z ludźmi do rzeki, czy mają się oni, pod groźbą co najmniej wizerunkowego linczu, zadowolić hasłem, że zwaliła go do wody pancerna ryba? I pod takimi hasłami, tak zastraszeni, kolejne mosty projektować?
A może przecież być i tak, że owe światy równoległe, mimo niektórych teorii, wcale się, prędzej czy później, a na pewno w nieskończoności, nie zderzą.
Po prostu, tak jak miliony młodych i najbardziej aktywnych, w końcu Rozum z Polski wyemigruje, a zostanie Obłęd.
Po tym co się ostatnio wyprawia, zrobi tak wielu, mających tego typu możliwości naukowców z kręgu nauk technicznych. Młodych i starszych. Pozostaną, kultywujący egzegezy aktualnie obowiązujących Mędrców, lokaje w randze humanistów.
Może zresztą właśnie o to chodzi?
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 3037