Otóż kluczowe są trzy kwestie:
- Od kogo rząd japoński pożycza te pieniądze. Od własnego narodu, czy od zagranicznych funduszy inwestycyjnych?
- W jakiej walucie dokonuje tej pożyczki? W jenach, dolarach czy np. euro?
- I kolejna niezwykle ważna sprawa dla bezpieczeństwa finansowego kraju, to kwestia jego uprawnień. A więc czy rząd ma prawo do prowadzenia samodzielnej polityki finansowej i pieniężnej we własnym kraju?
I załóżmy, że nagle wierzyciele próbują sprzedać wszystkie posiadane przez siebie obligacje. Oczywiście, jeżeli bez trudności znajdują na nie kupca, to nie ma żadnego problemu. Wtedy ani nie spadają ceny tych obligacji, ani nie rosną stopy procentowe. A to jest możliwe w przypadku Japonii. Ponieważ obligacje emitowane są w japońskiej walucie, to zawsze może je zakupić japoński Bank Centralny. A skąd ten bank może zdobyć potrzebną kwotę pieniędzy? Ano stąd, że ostatecznie to on ma prawo drukowania tych pieniędzy. Oczywiście mówię o sytuacji ekstremalnej, awaryjnej, a nie o zaplanowanej strategii.
A czy Grecja może się podobnie chronić przed bankructwem? Otóż Grecja posługuje się wspólną walutą euro. W przypadku wzmożonego trendu sprzedaży greckich obligacji rządowych, bank grecki, w celu ich odkupienia musi przede wszystkim mieć te pieniądze. A ponieważ Centralny Bank Grecji nie posiada prawa drukowania tej waluty, to musi ją zdobyć z innych źródeł. Już wiemy jak chętne do pomocy są te źródła…
Czyli w sytuacji awaryjnej, gdy nagle posiadacze greckich obligacji rządowych chcieliby sprzedać posiadane papiery, to mogą nie znaleźć na nie kupca, bo bank grecki ma bardzo graniczone zasoby gotówki. Taka sytuacja powoduje oczywiście gwałtowny wzrost stóp procentowych, wzrost kosztów obsługi zadłużenia i destabilizację finansową kraju. Co więcej, jeśli chodzi o politykę pieniężną i fiskalną, to rząd Grecji nie ma zbyt wiele do powiedzenia, poza wykonywaniem instrukcji Niemiec i Europejskiego Banku Centralnego. Rząd Grecji faktycznie nie ma najbardziej podstawowych narzędzi, za pomocą których mógłby ratować swoich obywateli, nawet w przypadku katastroficznego wzrostu bezrobocia. Co właśnie obserwujemy w Europie…