Do sądu? Tylko boso!


Zygmunt Miernik w Sądzie w Katowicach 19 czerwca. Fot. Mateusz Marek (Nasz Dziennik)

„Państwo polskie” zdało egzamin. Znowu. Tym razem broni się przed tortami

19 czerwca b.r. w Sądzie Okręgowym w Katowicach - w składzie: pani sędzia Anna Musiał (przewodnicząca i referent), pani sędzia Edyta Kowalik i pan sędzia Tomasz Salachna – rozpoczął się proces VI Kz 169/12 m. in. Adama Słomki (KPN-OP) i Zygmunta Miernika (NSZZ „Solidarność”), od niedawna podejrzanego o aranżowanie sędziom spotkań III stopnia z osiągnięciami cukiernictwa polskiego. Na swą nową rozprawę w Katowicach Zygmunt Miernik przybył z tortem. Wyjaśnił, że jako cukrzyk potrzebuje słodyczy. Zapewnił też, że jego tort jest świeży, smaczny a przede wszystkim jadalny - w odróżnieniu od karykatury mrówkojada, z jakim wystąpił Bronisław Komorowski 3 maja. Podał, że po sprawiedliwym rozstrzygnięciu sprawy, tortem zamierza uraczyć sędziów. Wyjaśnienia Miernika wywołały u zebranych pragnienie niezwłocznej degustacji, jednak ostatecznie wstrzymali się się od niej pro publico bono w imię celów wyższych.

Wkrótce okazało się, że licznie zgromadzeni policjanci zamierzają dać stosowny odpór i uniemożliwić wszelki kontakt sędziów z tortem, a zaleceń dietetycznych zakazujących łakoci bronić niczym Stalingradu. Gieroje nie potrafili jednak podać, kto konkretnie a imiennie podjął decyzję o przystąpieniu do obrony przeciwtortowej. Rozpoczęły się spieszne poszukiwania autora decyzji dietetycznej, względnie choć ustalenia jego tożsamości. Poszkiwania te proste nie były; autor bowiem tej wiekopomnej decyzji nie raczył się ujawnić, niewątpliwie z wrodzonej skromności, a nie w obawie o śmieszność. W wynikłym zamieszaniu Zygmunt Miernik spokojnie minął pierwszą linię obrony przeciwtortowej – i po prostu wszedł do środka. A tort razem z nim. Na schodach rozległy się rozpaczliwe okrzyki gierojów: „Wchodzi! Wchodzi z tortem! Panie Miernik!!!” Tort niestety nie pokonał drugiej linii obrony przed samą salą sądową i temże został aresztowany. Pochodzące od nieznanego do dziś decydenta zastrzeżenia dietetyczno-cukiernicze sprawiły, że rozprawę odroczono. Miernik skomentował to mówiąc, iż sąd się boi i „jest sądem kruchym moralnie”.

Tort został spożyty po rozprawie.

Był smaczny.

Gdy się zastanowić to włos się jeży na myśl o niebezpieczeństwach czyhających na nieszczęsnych sędziów. Albo – jak kto woli - bezmiarach ośmieszeń obrońców stalingradów. Nieszczęśnicy nastawili się na wyławianie i blokowanie tortów. A ciasteczka? Pomidorki? Jajeczka? Pomysłowość i humor Polaków są niewyczerpane. Gdy – i jeśli – sądy uporają się już z artykułami spożywczymi, to przyjdzie im zmierzyć się z zagadnieniem garderobianym. Prędzej czy później ktoś rzuci butem. Będziemy więc do sądów wpuszczani tylko w skarpetkach, realizując zresztą niegdysiejszą groźbę Wałęsy że będzie puszczał w skarpetkach. A co gdy w ruch pójdą i skarpetki? Zapewniam, że od tortów mniej są przyjemne. Nie zanosi się też, by policja zgadzała się wejście osobników, dysponujących skarpetkami zapasowymi… Jeśli więc w ruch pójdą skarpetki, to niestety świeże nie będą. O dalszych, jeszcze ciekawszych czy bardziej częściach garderoby już nie wspomnę.

Tonacja tego artykułu jest żartobliwa. Zastanawiam się, czy tonacja taka jak i sam protest tortowy są właściwe w sytuacji, gdy liczba poszkodowanych niesprawiedliwymi wyrokami sądów idzie w Polsce już w miliony (pobieżne szacunki mówią o 80% wyroków niesprawiedliwych). Ofiary tracą resztki dobytku, doprowadzane są do samobójstw, samopodpaleń. Idzie do przesilenia. Ale ten Titanik jeszcze trochę popływa, a orkiestra na nim grać będzie do końca. Z tą myślą przeglądam doniesienia mediów reżimowych o rozprawie z 19 czerwca. Próbki: „Adam Słomka i Zygmunt Miernik powstrzymani!” „Atak tortem w sądzie udaremniony!” Gdyby mimo wszystko przyjąć tonację absurdu reżimowych mediów, to wypadałoby pogratulować sukcesu ich państwu. Tort zatrzymany i aresztowany. Czyli – „państwo polskie” zdało egzamin! Znowu!

Zanim po kątach rozlegną się chichoty z aresztowania tortu, z tego nowego sukcesu, tego nowozdanego egzaminu państwa esbeków, warto przypomnieć pewien kazus z lat stanu wojennego. Działaczy Podziemia oskarżano wówczas o różne rzeczy. Wśród nich często o podrywanie sojuszu z tysiącletnim Związkiem Radzieckim i próbę obalenia przemocą ustroju PRL. Tę „przemoc” wypadało jakoś udowodnić; sądy PRL nie były bowiem tak bezdowodowe jak obecne. Funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa stawali więc na uszach by tylko zdobyć wymagane dowody „przemocy”. Pewnego razu, u bardzo młodego syna jednego z działaczy KPN odnaleźli i potem w sądzie jako dowód „przemocy” okazali… procę, w strzelaniu z której wprawiał się nasz młodzian. Esbeków poczucie humoru i dystansu do samych siebie jest podobne do tych prezentowanych dziś w mediach, ale my pękaliśmy ze śmiechu. Jak silny mógł być ustrój PRL, skoro sami jego pretorianie dawali do zrozumienia, że można go przemocą obalić z procy?

Jak silna i ile powagi (nie mówiąc o dostojeństwie, mocy duchowej) mieć może Trzecia Rzesza Pospolita, skoro jej pretorianie uciekają przed tortami? Pomidorkami? Skarpetkami?

Artykuł opublikowany w Gazecie Śląskiej nr 25 (108) z 21-27 czerwca
W każdy piątek Gazeta Śląska w Twoim kiosku!

Kontakt: tel. 511 060 559
ppraworzadnosc@gmail.com
https://sites.google.com/site/wolnyczyn
http://www.youtube.com/user/wolnyczyn
http://wolnyczyn.nowyekran.net
http://3obieg.pl/author/WolnyCzyn
http://mariuszcysewski.blogspot.com