Pomysł na przeciwdziałanie spadkowi populacji

Problem spadku dzietności polskich rodzin nie jest nowy. Rozpoczął się jeszcze w początkach lat 90. ubiegłego stulecia, kiedy następowały przemiany ustrojowe, w tym również wzrost bezrobocia i niepewności o przyszłość ekonomiczną rodzin. Ucieczką od rzeczywistości był spadek dzietności, jako że potomstwo jest inwestycją kosztowną. Ten stan utrzymuje się od wielu lat i nie widać zmiany tej tendencji, a jest zauważalna odwrotna, tzn trwała niechęć do posiadania potomstwa, jako czynnika obciążającego finanse rodziny.

Sytuacja ta może niekorzystnie odbić się w przyszłości, gdyż system emerytalny w Polsce oparty jest na solidaryzmie społecznym, polegającym na wpłacaniu przez dzieci składek na fundusz emerytalny, wypłacanych rodzicom. Sytuacja taka jest nienormalna, gdyż ubezpieczenie powinno być indywidualne i płatnik powinien otrzymać w przyszłości emeryturę, stosownie do wysokości odprowadzanych składek. Jednakże przeinwestowanie w czasach PRL pieniędzy pochodzących ze składek rodziców i nie wskazanie źródła zwrotu sprawiły, że środków na emerytury rodziców nie ma, jeśli nie zabezpieczą ich dzieci. A tych liczba spada.

Problem wysokości składki emerytalnej, oraz podatku dochodowego, jak również podatków od konsumpcji (VAT) sprawia, że pula pieniędzy dostępna przez rodzinę nie jest wysoka i wynosi dziś nie więcej niż 31% wypracowanych środków (ZUS – 33%, dochodowy – 18%, VAT – rzeczywisty poziom – 18%). Posiadanie dzieci – jedynej radości rodziców jest w tym momencie nieopłacalne ekonomicznie, bo czas ich dojrzewania – 18 lat sprawia, że przez 18 lat, będą one dodatkowym obciążeniem budżetu rodzinnego. Dodatkowo środki służące wychowaniu potomstwa obłożone są 23% VATem, a środki zapobiegawcze posiadaniu potomstwa (prezerwatywy) tylko 8%, z czego widać, że to Państwo nie chce, aby rodziny posiadały dzieci.

Jednakowoż główną przyczyną, dla której już teraz trzeba się zastanowić nad przyszłością Państwa i jego populacji jest fakt, że w przyszłości, przy małej dzietności dzisiejszych rodzin bez uzdrowienia systemu emerytalnego, a na to się nie zanosi, nie wystarczy środków na pokrycie zapotrzebowania emerytalnego. Już obecnie jest ono pokrywane w znacznej mierze z budżetu Państwa, gdyż system poboru i redystrybucji składek jest zupełnie niewydolny. Tak naprawdę ZUS jest bankrutem i istnieje tylko, i wyłącznie ze względu na zobowiązanie państwa wobec emerytów, które jest odnawiane wraz z każdym zatrudnionym, który od nowa powoduje obowiązek płacenia składek na rzecz tej instytucji. Bez podniesienia wieku emerytalnego wydolność obecnego systemu emerytalnego stoi przed znakiem zapytania. Nie można sobie bowiem wyobrazić, aby za kilkanaście lat wydatki Państwa w głównej mierze były przeznaczone na zabezpieczenie emerytalne

Reforma emerytalna podjęta w 1998 r. niewiele się różni od systemu obecnego. Płatnicy nadal mają obowiązek płacić na niewydolny system, tylko mizerna część ich składek została przekazana na indywidualne konta emerytalne, które obecnie zostały zniszczone w obliczu katastrofy finansowej Państwa.

Zabezpieczenie emerytalne, które Państwo podejmuje jako swój obowiązek wobec obywateli, aby miało się spełnić musi być poparte wzrostem populacji, tak aby za kilka lat nie doprowadzić do kuriozalnej sytuacji, gdzie beneficjantów systemu emerytalnego będzie więcej niż płatników. W tym celu Państwo powinno zawrzeć kontrakt z płatnikami w celu stymulowania reprodukcji. Aby tak się stało rodzina powinna mieć zapewnione większe środki na rozwój.

I elementem – filarem – powinna być możliwość rodzinnego rozliczenia podatkowego, gdzie dzieci wpisane byłyby do deklaracji podatkowej na równi z rodzicami jako konsumenci dochodu wytwarzanego przez rodziców, obniżając tym samym poziom dochodu osiągniętego przez rodziców, a więc i skalę zapłaconego podatku dochodowego.

II elementem powinna być rozumna polityka ZUSowska. Ponieważ dzietność jest podstawą powstawania płatników ZUS instytucja ta winna zwalniać z obowiązku płacenia składki emerytalnej ojca – głowy rodziny przez okres 3 lat po urodzeniu się dziecka. Powinno to jednak dotyczyć tylko ojców w związkach sformalizowanych. Środki pozyskane w ten sposób przez ojca byłyby spożytkowane na potrzeby rodziny. Obecnie istniejąca darowizna w postaci becikowego nosi wszelkie znamiona jałmużny udzielanej rodzinie, która na co dzień jest pozbawiana 69% dochodu na rzecz fiskusa i ZUS. To nędzny, nie powstrzymam się nazwać go po imieniu, ochłap, rzucony rodzinie, na odczepnego przez polityków, którzy w ten sposób kupują sobie chwilową koniunkturę polityczną.

Zwolnienie ojca rodziny od obowiązku ZUS załatwia kilka istotnych kwestii:

  • zwiększa dochód w rodzinie (przy pensji brutto ok. 4000 zł jest to ok. 500 zł)
  • podnosi pozycję społeczną ojca, jako tego, który przynosi do domu więcej pieniędzy.
  • ustala zależność miedzy okresem zwolnienia od płacenia ZUS, a liczbą dzieci buduje, w świadomości płatnika, przeświadczenie, że liczba dzieci = opieka na starość, bez względu na to, czy się będzie pod opieką ZUS, czy nie. Powraca się zatem, choć w sposób dosyć okrężny do prawidłowych zależności społecznych, że dzieci są ostoją rodziców, a nie państwowa opieka.
  • wraca do tradycyjnego systemu wartości rodzinnych, w której premiuje się stałość i wierność małżeńską.
  • ojciec po wypełnieniu swojej powinności powinien otrzymać emeryturę nie zmienioną co do wysokości, tzn od składki takiej, jaką by odprowadził, dzieci nie posiadając, jest to forma nagrody, którą Państwo winno wypłacić za trud reprodukcyjny i wychowawczy.

Nazywając rzecz po imieniu: Państwo zawiera kontrakt z rodziną na dostarczanie w przewidywalnym czasie dużej liczby nowych płatników ZUS, jest to forma obligacji zaciąganej przez rodzinę w powszechnym systemie ubezpieczeniowym.

Można tylko spekulować, dlaczego okresem zwolnienia ZUSowskiego ma być okres 3 letni, a nie krótszy lub dłuższy? Jeśli przyjmiemy, że reprodukcja prosta wynosi 2,2 dzieci na rodzinę (część osób rodzin nie założy) to, aby w krótkim czasie można było poprawić poziom populacji w Polsce, średnia powinna wynosić 3 a nawet 4 dzieci na rodzinę.

Jeśli założymy, że średnia wieku zakładania rodziny w Polsce wynosi ok. 19-25 lat, to kobieta w okresie bezpiecznym (między 19 a 35 rokiem życia) może mieć ok. 4-5 dzieci, w odstępach 3-letnich. W ciągu 15-18 lat można będzie zauważyć pozytywną tendencje wzrostu populacji i powrót do wskaźników ze schyłku lat 80 ub. wieku, kiedy liczba ludności w Polsce zbliżała się do 39 mln. Poza tym wzrost osobniczy małego dziecka stabilizuje się w wieku 2-3 lat (choroby, zachowania indywidualne, społeczne itp.)

Moja koncepcja jest cyniczna, ale inna koncepcja "Tusk-Rostowski" jest bardziej cyniczna: macie pracować ile się da, a potem sobie zdechnijcie.

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika joawa123

11-06-2013 [09:43] - joawa123 | Link:

Wszystko się zgadza i w ogóle nie widzę w tym pomyśle cynizmu! Jednak rozglądając się wokół jasno widzę, że zarówno rządzący jak i rządzeni nie zaakceptują podobnego kierunku działań. Rządzący - bo w ich interesie jest rozbijać rodziny a nie scalać. O przyszłość się nie martwią, bo nie muszą ( "po nas choćby potop" ) Rodzina to siła a jak wiadomo łatwiej rządzić słabym, zatomizowanym społeczeństwem.
Natomiast rządzeni są systematycznie ogłupiani przez usłużne media. Tradycyjne pojęcie rodziny jest w mediach ośmieszane. Lansuje się wszelkie "rodziny zastępcze" - by tak to w skrócie ująć.
Lewica - jako specyficzny rodzaj filozofii ( chyba powinnam filozofię ująć w nawias? ) zmierza ku temu, by dorośli czuli się jak dzieci i to niedorozwinięte. "Światli wodzowie" jak dobre przedszkolanki zapewnia im zdrowe wyżywienie( margaryna i genetycznie zmodyfikowane mięso i warzywa), proste rozrywki( kuba wojewódzki i top model), leżakowanie( po przepiciu) i opiekę, taką by w szale zabawy czegoś złego sobie nie zrobili( basen narodowy).
Temat rzeka - warto kontynuować. Pozdrawiam i dziękuję że założyłeś bloga :))