Demokracja, jako idea nie jest możliwa do realizacji, a tym bardziej w krajach w których na „wolne wybory”, nie tylko w fazie końcowej, a nade wszystko w trakcie obróbki potencjalnego wyborcy, mają główny wpływ staro-nowe służby ze swoimi narzędziami w postaci nie tylko mediów, polityków, ludzi kultury i nauki, kulczykopodobnych oraz, co najgorsze, dużej części społeczeństwa.Towarzysze już się szykują do powrotu do władzy. I to niekoniecznie z odsłoniętą przyłbicą. Im wystarczy teraz w niej znaczący udział. A to jest pewne z powodu schodzącego monopolu PO, porażki nadchodzącej, zarówno PSL-u, Ruchu Podtarcia Ruskiego Zadu, jak i starych i nowych partii kanapowych i odłamowych. Co prawda stara gwardia ma największe udziały w mediach i gospodarce, ale im to mało. Zawsze lewactwo będzie dążyło do nawrócenia na swoją modłę większości. Taki jest interes Rosji. A wewnętrzny, pozornie inny niż zewnętrzny, ma jeden wspólny podmiot. Rozkład reszty świata. A wtedy ekspansja zakodowana w azjatyckich i ugrofińskich genach, jak zwykle rozwiąże na chwilę problemy wewnętrzne. By potem skonsumować, bez udziału mas, najlepsze frukta podbojów.
Nie ma jednej metody, ni recepty na walkę z zarazą, gdy ta występuje w wielu odmianach i przybiera najbardziej swojskie oblicza. To nie jest tylko problem nasz, to ogólnoświatowy kryzys. Praktycznie w każdym obszarze i sferze. To upadek istoty ludzkiej, człowieczeństwa. Jedno jest pewne, żadne poprawności, ni też źle pojęte nauki nie mogą nas odwieść od zdecydowanych kroków. Tak szalonych i nieprzewidywalnych, by najtęższe głowy analityków ich nie przewidziały w swoich scenariuszach. Ktoś powie, że zwariowałem. To świat zwariował, gdy brat przeciwko bratu powstaje, miast wspólnie dać odpór złu.
Ja wiem, że tak wygodnie, że oczy odwrócić jest łatwiej, niż się nad bliźnich losem się pochylić. Bo to rodzi zobowiązania. Jak raz zachowasz się, jak człowiek, to fama pójdzie. Raczej ze złymi konsekwencjami. Takie, to bowiem czasy, gdzie premiuje się brak współczulności. A punkty na kartę z bonusami przy odpowiedniej ilości wprowadzają nas w błogostan konsumpcji.
Cóż z tego jednak, gdy limity się kończą i zostaniemy rozliczeni i zwekslowani zarówno przez Boga, jak i Szatana. To nie są religijne dyrdymały, a prosta ekonomia. Świat był kiedy prosty i piękny. Być może człowiek niewiele rozumiał, ale o wiele więcej niż teraz widział. Potrafił czytać ślady na ziemi i nie miał mgły medialnej przed oczami. Stopień skomplikowania rzeczywistości i przekazu, nie tylko werbalnego, dawno już przekroczył granice ludzkiej percepcji. Że o zaniku podstawowych umiejętności i ograniczeniu umysłowym nie wspomnę. Choćby ze względu na mit o postępie. Najbardziej złudnej idei w służbie… Tam gdzie w oku bielmo rośnie, tam i inne zmysły porastają nim.
Czekajmy dalej na naszego Konia Trojańskiego, gdy praktycznie murów już nie ma, a fundamenty dzień w dzień są rozgrabiane i podmieniane na obce i nietrwałe. Módlmy się i oddawajmy pokłony nowym bogom, którzy pospołu ze swoimi mesjaszami, niczym akwizytorzy na pierwszym spotkaniu, hojną ręką rozdają „gadżetobietnice”. By na końcu ujrzeć robactwo żrące nasze trzewia. A wszystkie pozorne gratisy zaprowadziły nas do Karczmy Rzym. Tam już nie będzie wykrętów.
Być może nasze zaniechanie jest nie do odrobienia. Nie oznacza to jednak, iż mamy dalej trwać w tym najgorszym z grzechów. Pozostawić na pastwę losu naszych potomnych. Na łasce tych, którym ulegliśmy bez jednego strzału. Za to wgapieni w Fajerwerki Próżności, które pięknie rozbłyskują na fałszywym nieboskłonie. Tam gdzie nas zabrakło nie ma już Polski, ni Polaków. Tam gdzie jeszcze stoimy, grunt usuwa się nam spod nóg.
Nikt nie chce sobie nawet wyobrazić rozmiaru tragedii i klęski, jaka jest przed nami. To zrozumiałe, gdy rozmarzyliśmy się, że nam w obfitości darów gruszki na wierzbie, czy też na dowolnym drzewie wyrosną, albo inne owoce pożądania źle pojętej wolności. Nie wzięliśmy tylko pod rozwagę, że to nam do niczego niepotrzebne. A i gruszka, jak i wierzba nie winny się krzyżować.
Tak jak Dobro i Zło istnieje i toczy odwieczną walkę, tak polska wierzba nie powinna rodzić czerwonych, ani żadnych innych gruszek. Bo wtedy, to ani wierzba, ani też gruszka. Można stać w gnojowicy, tyle, że bez gumiaków i wideł nie poradzimy sobie, nie my będziemy ją rozrzucać. A raczej nią przesiąkniemy. Bez możliwości obmycia i odtrucia nóg. A jak wiemy, tężec potrafi szybko opanować organizm. Pomimo, że rozpoznanie jest stosunkowo łatwe. „…Leczenie przeżuwaczy i świń nie daje efektów,
w związku z tym zwierzęta te poddaje się ubojowi…”. Wierzcie mi, towarzysze już grzeją silniki, a mają lepsze bryki niż my. Pozostaje tylko przeciąć przewody hamulcowe w narodzie. A wtedy rozpędzona hołota rozwali się na pierwszym, choć kolejnym zakręcie historii. Być może pierwszy raz nie będzie to ustawka służb.
A Świat ?, ten nigdy się Polską nie przejmował. To takie normalne i chyba nam tego brakuje.
A teraz z innej beczki.
nie wiem czy jeszcze jesteśmy, ale byliśmy takim narodem.
I wadziło to wszystkim okropnie.
Trzon narodu jeszcze jest.
Pozdrawiam