Dzieło autotematyczne czyli magiel

Zawsze zdumiewało mnie powodzenie powieści i filmów autotematycznych czyli powieści o pisaniu powieści i filmów o robieniu filmu. Na przykład  „Fałszerze” Andre Gide’a, „Osiem i pół” Felliniego, „Wszystko na sprzedaż” Wajdy. Nudziły mnie potwornie. Myślę , że podczas projekcji „Osiem i pół” niejeden- jak ja-  mówił sobie w duchu – „skończ chłopie to swoje arcydzieło, bo chcę iść wreszcie do domu”. 
Zastanawiając się kogo podobne rzeczy mogą interesować doszłam do wniosku, że generalnie są  to ludzie, którym  potrzebne jest libretto żeby rozumieć operę.

Złoty wiek sztuki skończył się bezpowrotnie. Z przeraźliwą jasnością wyszło na jaw, że wartość dzieła sztuki jest sprawą umowną. Podlega manipulacjom, reklamie , lobbingowi, oszustwom. Jak gra na giełdzie. Kategoria „ podoba się” jest tu zupełnie bez znaczenia. Ktoś musi zagwarantować, że wartość dzieła będzie rosła w czasie. Ktoś musi przekonać, że biały kwadrat na białym tle, czy czarny kwadrat na białym tle Kazimierza Malewicza  to wspaniałe dzieła sztuki , natomiast wszelkie inne namalowane kwadraty , nawet namalowane w artystycznych zamiarach, dziełami sztuki nie są..
Bodajże w 2004 roku grupa młodych plastyków urządziła sobie w Norblinie wystawę
Nie pamiętam jej tytułu i ich nazwisk i nawet nie warto tego sprawdzać, choć prace podobały mi się bardziej niż dzieła Malewicza, które były tych prac inspiracją. Pewnie malarze pracują teraz w supermarkecie lub na zmywaku w Londynie. I to nie tylko dlatego, że Malewicz „ był pierwszy”.
To są prawidła oglądu, który nazywam „oglądem uprzedzonym”.  Bez informacji wstępnej, bez libretta,  nikt nie jest w stanie odróżnić kupy Pierro Manzoniego od kupy zwykłego Kowalskiego ( nie mówię tu o profesorze Kowalskim z ASP). A jednak różnią się one zasadniczo. Choćby ceną . Zastanawiałam się kiedyś czy cena 120 000 funtów (nie znam aktualnej)  może być ceną puszki, w którą zapakowano dzieło Manzoniego. Po 100 latach zostanie przecież tylko puszka.
Ci, którzy mogli sobie kupić prace Nikifora za cenę paczki papierosów, często żałują teraz , że się na nim nie poznali. Nie mają racji. Nie mogli przewidzieć, że ktoś Nikifora ( nic mu nie ujmując)  wylansuje czyli stworzy. To całkowicie uprawnione stwierdzenie. Zdarzyło mi się słyszeć tekst; „ ja cię stworzyłem” pod adresem młodej malarki, którą faktycznie wylansował ( czyli stworzył ex nihilo)  znany publicysta. Dziewczyna sprzedaje teraz swoje płótna po 20 000, czyli za cenę, za którą w tym samym okresie można było kupić na aukcji jednego z „aniołów” Malczewskiego. Nie podaję nazwisk. Nie będę im pomagać w białym czy czarnym PR.
Istnieją idealiści, którzy uważają, że dzieła sztuki odwzorowują jakiś idealny platoński świat.. Ponieważ wartość dzieła sztuki jest bardzo trudno ocenić, podejmują się tego tylko specjaliści, którzy gwarantują swoim podpisem, że nie stracimy nabywając to dzieło. Zjadaczy chleba- nawet idealistów-  nurtuje jednak nieodmiennie tajemnica tej wartości. Dlatego chcieliby podejrzeć artystów przy pracy. I dlatego interesują ich wszelkie dzieła autotematyczne.
„Jak oni to robią?”- to hasło takich podglądaczy. Czytaj- ” jak oni to robią, że osiągnęli sukces?”. Stąd w USA popularność wszelkich szkół pisarskich czy malarskich, które nie tyle mają nauczyć naiwnych warsztatu, co zdradzić im tajemnice sukcesu.

Istnieję cynicy, którzy uważają, że wartość dzieł sztuki podlega wszelkim prawom wartości pieniądza, akcji czy nawet derywatów. Też się ją pompuje i poddaje różnym zabiegom. Jako lokata kapitału dzieła sztuki są bezpieczniejsze, gdyż raz napompowane na ogół nie pękają tak łatwo jak różne twory finansowe.

Istnieją wreszcie naiwniacy, którzy tak jak ja chcieliby, żeby dzieło broniło się samo. Sztuka to dla nich język pewnej wspólnoty ludzkiej, wybrany dobrowolnie, a nie narzucony.
Nie potrzebuję libretta w kontakcie z dziełem sztuki czy tekstem.
Nie interesuje mnie co X czy Y zrobił, żeby dopchać się do mediów- interesuje mnie tylko to co ma on do powiedzenia. Tym bardziej nie interesuje mnie co jakiś X powiedział Y i dlaczego Y poczuł się obrażony.

Portale plotkarskie to taki spekulacyjny balon. Kiedyś pęka i osoby znane wyłącznie z tego, że są znane, nie mogą się nadziwić, że nagle staja się  mniej znane. Nie rozumieją tego, że w takich portalach czytelnik nie szuka wiedzy na temat otaczającego go świata ani emocji.
Jak ten uczestnik warsztatów pisarskich w USA  szuka wyłącznie recepty na sukces. Wydaje mu się, że dowie się tego czytając co jedna pani powiedziała na wizji innej pani. Że czytając wyznania jakiegoś szarpidruta jak się te druty szarpie, albo co zrobiła na obiad znana aktorka, pozna zaklęcie wprowadzające go w zaczarowany świat sukcesu.

Tak czy owak personalne spory między ludźmi mogą być interesujące dla szerokiej publiczności tylko jako tło działalności naukowej czy artystycznej spierających się. Inaczej – jak w maglu- interesują tylko najbliższych sąsiadów.
Listy Einsteina są dla mnie  wystarczająco interesujące, żeby podjąć się ich tłumaczenia, tylko dlatego, że zmienił on widzenie świata fizycznego. Tyko dlatego też  jestem skłonna tłumaczyć jego obelżywe wypowiedzi ( na przykład  łotr, obwieś)  pod adresem kolegów po fachu. Inaczej cisnęłabym te listy  do kosza przed lekturą, nie zważając na własne finanse.

Nie można liczyć, że dysputy na temat co jakaś pani powiedziała innej pani lub panu zainteresują choćby  czytelników Pudelka. Żeby się tak stało pan i pani musieliby być uprzednio  znani.
Te spory mogą być interesujące tylko – jak w maglu- dla sąsiadów.

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika chrisdigger

18-03-2013 [16:40] - chrisdigger | Link:

Berlin,Niemcy
Hotel Adlon Kempinski
--zaplaciles 28000$ za telewizor Max ?! --Doberman niem.wersja Chuck'a N. az rozdziawil pysk ze zdumienia.
--to obraz "Yellow Line" lokata dlugoterminowa --Max Otto von Stirlitz.

Obrazek użytkownika izabela

18-03-2013 [19:48] - izabela | Link:

Fascynują mnie te wstawki. Piękne:)

Obrazek użytkownika chrisdigger

19-03-2013 [08:35] - chrisdigger | Link:

Berlin, Niemcy
Hotel Adlon Kempinski
---Sag mir wo die Blumen sind wo sind sie geblieben-- nucil Max Otto von Stirlitz.
---myslisz,ze bedziesz dobrze zrozumiany Max ? --zastanawial sie Doberman--niem.wersja Chuck'a N.

Obrazek użytkownika izabela

19-03-2013 [09:46] - izabela | Link:

Czy Pan to zbiera? Czy to ma sens bez kontekstu.? Pokazuje urodę rzeczy ulotnych. Dziękuję. Uzależnię się od Pana. Po każdym( nie koniecznie swoim) tekstem szukam tej arcydowcipnej wstawki.

Obrazek użytkownika Steve

18-03-2013 [16:59] - Steve | Link:

W 1974 lub 1975 roku w TV widziałem program, w którym dwóch krytyków muzycznych oceniało grę 4 skrzypków. 3 studentów i Jaschy Heifetza (lub Yehudi Menuhina – nie pamiętam). Wszyscy grali ten sam utwór. Jako widzowie i komentatorzy po audycji wystąpili tam Zygmunt Kałużyński i Wacław Sadkowski.
Pierwszy student był nieśmiały, przestraszony. Krytycy w jego grze wykryli podstawowe błędy techniczne, zdyskwalifikowali go. Drugi ze studentów wyglądał na nieco pewniejszego. Ten został oceniony nieco lepiej, ale i u niego znaleziono wiele błędów. Trzeci student był pewny siebie – on został oceniony najlepiej, ale i u niego wykryto błędy. Ostatni grał Jascha Heifetz. (lub Yehudi Menuhin). No tu krytycy nie mieli słów uznania dla jego wykonania.
Prowadzący podsumował to tak: „Panowie, zmieniał się tylko obraz, dźwięk był w każdym przypadku taki sam, grał Jascha Heifetz (lub Yehudi Menuhin).
Najgorsze w tym jest jednak to, że prowadzący zaprosił widzów na następną audycję z tgo cyklu. Wystąpić mieli krytycy z innej dziedziny. Niestety do dzisiaj to nie nastąpiło. Świadczy to o poziomie naszych krytyków. Tacy ludzie mają wpływ na kariery osób nie mających jeszcze nazwiska.
Pozdrawiam.

Obrazek użytkownika izabela

18-03-2013 [19:46] - izabela | Link:

Pokazałam kiedyś reprodukcję grafiki Picassa, bez podpisu,  znajomemu profesorowi ASP, wielkiemu miłośnikowi tego malarza. Zapytałam jak mu się podoba. Oświadczył, że to jakaś ohyda wykonana przez ilustratorkę z Przyjaciółki. Kiedy odsłoniłam podpis oburzył się i snuł dywagację na temat kontekstu dzieła sztuki, bez którego rzekomo jest ono martwe. Nie chciałam go urazić ani egzaminować. Potwierdził moje przeświadczenie, że dzieło "zachwyca kiedy ma zachwycać". Pozdrawiam

Obrazek użytkownika joawa123

18-03-2013 [18:36] - joawa123 | Link:

Joshua Bell skrzypek, na którego koncerty bilety kupowano na rok naprzód, dla żartu grał kilka godzin przy wejściu do metra. NIKT nie zatrzymał nawet na chwilę, by posłuchać. Film widziałam na youtube. Tu jest link http://www.youtube.com/watch?v...
Zostawiam bez komentarza.
Kiedyś pewien scenarzysta i reżyser udostępnił mi scenariusz z którego był bardzo dumny. Poszedł jeszcze krok dalej od Felliniego ;)Scenariusz półtoragodzinnego traktował o tym Jak to NIE MOGLI napisać scenariusza do jakiegoś tam filmu. To jr\est dopiero awangarda nad awangardą. Hahhahaha
Pozdrawiam i proszę o jeszcze

Obrazek użytkownika izabela

18-03-2013 [19:33] - izabela | Link:

To o czym piszesz to esencja oglądu uprzedzonego. Można powoływać się na liczne eksperymenty psychologów amerykańskich. Ale każdy z nas może przytoczyć podobne doświadczenia. Pozdrawiam.

Obrazek użytkownika Marek1taki

18-03-2013 [23:32] - Marek1taki | Link:

Kilka osób zachwycił swoją grą mimo niesprzyjających warunków - zapewne też się spieszyli sądząc z tendencyjnego wyboru miejsca, w którym zastawił sidła dla udowodnienia tezy, że nie każdy rodzaj kultury jest dla wszystkich. W parku albo na rynku w niedzielne popołudnie miałby więcej słuchaczy. Ci, którzy kupują bilety na jego koncerty, być może nie jeżdżą metrem. Wredny jestem ale nie oczekuję od muzyków umiejętności konstruowania takich badań, a przecież nie podejrzewam o przewrotność.

Obrazek użytkownika gregoz68

18-03-2013 [19:03] - gregoz68 | Link:

Proszę kogoś zapytać na ulicy o Norblina. A kulturową wojenkę zaczeliśmy przegrywać w serialowych Zmiennikach/Alternatywach, w których pomylono Matejkę z Kossakiem. A prawdopodobnie znacznie wcześniej.

ps
Słowo libretto powinno mi się kojarzyć przynajmniej z Wiedniem, Paryżem... albo Jerzym od jamnika. Mnie niestety kojarzy się z szajsem, w którym żyjemy.

Obrazek użytkownika izabela

18-03-2013 [19:40] - izabela | Link:

Słowo libretto używam w sposób nieco żartobliwy. Tak już mam, że nie rozumiem reklam i wideoklipów. Jestem po prostu z epoki Gutenberga i jest to dla mnie język zupełnie obcy. ( wprawdzie nie mam 600 lat, ale od pewnego wieku to właściwie wszystko jedno) . Moi domownicy, gdy pytam ich o co w tym chodzi, żartują, że potrzebuję libretta.

Obrazek użytkownika marekagryppa

18-03-2013 [22:21] - marekagryppa | Link:

Nasza wolność w postrzeganiu sztuki to iluzja,żyjemy w świecie
oszuswa i złudzeń.Ci wszyscy "znawcy" posługują się na dodatek
miękim terrorem.

Obrazek użytkownika izabela

19-03-2013 [01:08] - izabela | Link:

Miękki terror. To trafne określenie. Będę używać- proszę darować- bez podania źródła. Lepsze niż terror w wersji soft, który to termin jest nadużywany.

Obrazek użytkownika Marek1taki

18-03-2013 [23:50] - Marek1taki | Link:

Mam podobne obserwacje. Pamiętam, że oglądałem takie filmy zrodzone z niemocy twórczej i mogłem współczuć sobie i autorom. To rodzaj brzytwy, za którą chwyta się w desperacji autor. Nic dziwnego, że pamiętam, że widziałem wiele ale żadnego przywołać do pamięci nie potrafię. Inną sprawą jest twórczość Woody Allena. Oglądając jego filmy zawsze zastanawiałem się czy kazał mu je nakręcić psychoanalityk czy sam reżyser uznał, że lepiej zarobić na autopsychoanalizie niż wydawać ciężkie pieniądze za rozmowę z obcym człowiekiem. Mimo to kilka uznałbym za udanych. Ostatnio mamy do czynienia z jego twórczością, którą określiłbym jako okres turystyczny. I nawet nieźle mu idzie zwiedzanie miast Europy.

Obrazek użytkownika izabela

19-03-2013 [01:04] - izabela | Link:

Jak pamiętam  męczyłam się potwornie na "Osiem i pół". Byłam zbyt mało asertywna, czy  zbyt dobrze wychowana, żeby wyjść. Jeszcze jeden film zapamiętałam jako koszmar-  "Czerwoną pustynię". Natomiast  " Wszystko na sprzedaż" - jako pełną minoderii stylizację. Teraz nie chodzę do kina i mam spokój. Natomiast Woody Allen jest dla mnie zabawny i pouczający.  Na przykład Zelig ukazuje problem mimikry społecznej trafniej niż uczone rozprawy.

Obrazek użytkownika Marek1taki

19-03-2013 [22:52] - Marek1taki | Link:

i Purpurową różę z Kairu, a z ostatnich Wszystko gra i O północy w Paryżu.

Obrazek użytkownika goral

19-03-2013 [13:41] - goral | Link:

Jak zwykle ciekawy i Realny temat u Pani..Szczegolnie dla mnie ,bowiem dotyczy mojej profesjonalnej dzialalnosci.To co my wspolczesni nazywamy "sztuka" i tak klasyfikujemy,wielokrotnie w przeszlosci bylo lepszym lub gorszym rzemioslem.Nie istnialy wtedy,znane nam technologie i narzedzia pozwalajace utrwalac codziennosc naszej rzeczywistosci,emocje czy wyobrazenia..Inne byly zrodla zapotrzebowania ,przeznaczenie i funkcjonalna potrzeba ich "produkowania-tworzenia"Tak,to posiadacze i handlarze tych "dziel" nadali im nowych imperatywow i znaczenia.Zaczelo to sie gdzies koncem XIXwieku..Przedtem byli kolekcjonerzy i mecenasi,szczegolnie cennych wytworow ludzkiej .. Jak to zwykle w zyciu bywa ,armia chytruskow szybko sie zorientowala,ze mozna ze sprzedazy tych "dziel" niezle zyc i sie urzadzic..I tak powstal rynek na potrzeby dekoracyjno-estetyczne..Bowiem tylko tym,sa te Malewicze i etc..
Glupota wsparta Pycha i Ignorancja zawsze byla swietnym poletkiem do eksploatacji..Szczegolnie jak jest zamozna..
Znaleziona na smietniki przez kloszarda lampa podlogowa z lat 50-tych i odsprzedana wlascicielowi "Galeri" za 5 euro,po niewielkiej renowacji i czyszczeniu,otrzymuje etykietke:"Lampadaire en Laiton annees 50 style
Royere " z cena 1500 euro..Nierzadko ta sama lampa konczy swoj zywot na aukcji Tajan lub Drouot w Paryzu z nowa etykietka np: "Lampadaire a cremaillère en metal patiné vert bouteille. Attribué
a Royere"..i zostaje sprzedana "kolekcjonerow" z Usa ,Japo0ni czy Angli za 15000 tysiecy euro..
Zbyt czesto zapominamy,ze to wlasnie my,indywidualnie nadajemy imperatywow,wartosciujemy i klasyfikujemy rzeczywistosc.Zapominamy o wlasnej odpowiedzialnosc z tym zwiazanej.Pozwalamy posrednikom i handlarzom na okreslanie co jest wazne dla kazdego z nas.Pozwalamy im jak mamy zyc.Dlatego nasz bezposredni swiat w ktorym zyjemy i to w nim cenimy ,powoli i nieuchronnie "schodzi na psy" a wielu z nas z nim..