Już, już wydawało się, że po przeciekach Wikileaks rząd Donalda Tuska, a w szczególności minister Sikorski zostaną upamiętnieni dla potomności jako bojownicy walki narodowo-wyzwoleńczej narodu gruzińskiego, ale nadzieje te były przedwczesne. Główny bohater dobrowolnie zrzekł się zaszczytu, a przez to i reszta nie dostąpiła wyniesienia.
Paweł Wroński postawił już nawet brawurową tezę, że nasz rząd i Radosław Sikorski „zyskali atut w kraju” – twierdzi, iż z depesz amerykańskiego ambasadora wynika, że wcale nie prowadzili polityki "na kolanach" wobec Rosji. Niestety, teza się nie obroniła, bo nie wiedzieć czemu minister Sikorski zrezygnował z tego swojego „atutu w kraju”. Dzień po tekście w Gazecie Wyborczej Sikorski zdementował swoje słowa z depeszy.
Szef MSZ wyjaśnił dziś, że amerykański protokolant, który sporządził notatkę na podstawie jego wypowiedzi, źle ją zrozumiał lub źle zapisał.
Widocznie protokolanta zmylił oksfordzki akcent. A może nasz minister doszedł do wniosku, że zyska przez to zaprzeczenie jeszcze lepszy atut w całkiem innym kraju?
Ale Gazeta Wyborcza i tak nie ma co narzekać, bo też coś zyskała na tym dementi Sikorskiego. Odpadło bowiem jej zmartwienie, jak zareaguje Moskwa na ówczesną ocenę szefa MSZ(z jesieni 2008), że Rosja mogłaby być zagrożeniem w ciągu 10-15 lat, a po kryzysie w Gruzji w ciągu najbliższych 10-15 miesięcy.
Stawia to ministra Radosława Sikorskiego w niewygodnej pozycji wobec rosyjskiego partnera. W dobie galopującego odprężenia Rosjanie mogą pytać: Czy nadal obowiązuje długofalowa wizja, że za kilkanaście lat Polska i Rosja są skazane na konflikt? A jeśli polski rząd zmienił zdanie, to dlaczego?
Wroński może spać spokojnie, już o nic Rosjanie nie będą Sikorskiego pytać.Rosja już nie musi zdawać testu Wikileaks na dobre intencje w stosunkach z Polską, o co się kłopotał Wroński, bo nasz minister zdał swój egzamin w zerowym terminie. Minister Sikorski chwyta w lot życzenia Rosjan, jak nie przymierzając zaczarowany stoliczek ze znanej bajki braci Grimm.
Tylko teraz nie bardzo wiadomo – czy to na Czerskiej nie doceniają gorliwości Sikorskiego, czy też to Sikorski tak bardzo docenia sygnały z Gazety Wyborczej? Bo przecież zareagował na tekst Wrońskiego niczym stary ułan na trąbkę. Sprawa do przemyślenia.
Z drugiej strony, skoro Sikorski wyparł się słów o zagrożeniu ze strony Rosji, to znowu odczuwa się dotkliwy brak dobrego argumentu, że rząd Tuska nie prowadził polityki na kolanach. I tak źle i tak niedobrze. A tak ładnie się wszystko składało, już nawet Wroński mianował ten zarzut absurdem.
Zarzut, że wobec Moskwy prowadzą politykę "na kolanach", brzmi absurdalnie. Z depesz wynika bowiem, że prowadził politykę poprzedników przy użyciu bardziej wysublimowanych środków. Jakże tu mówić o serwilizmie wobec Rosji, skoro nawet Amerykanie się boją, że "rusofobiczna" Polska wysunie się przed szereg?
Tymczasem okazuje się, że ci amerykańscy prostacy nie zrozumieli perfekcyjnej oksfordzkiej angielszczyzny Sikorskiego. Aż strach pomyśleć, co zrozumiał Obama z polszczyzny Komorowskiego...