Witaj: Niezalogowany | LOGOWANIE | REJESTRACJA
Niecodzienna promocja w Krakowie
Wysłane przez Krzysztof Pasie... w 23-10-2012 [11:18]
Wczoraj, trzeźwy jak stodoła, miast nad ranem, wróciłem już o północy do domu z kultowego krakowskiego Klubu Dziennikarzy „Pod Gruszką”, gdzie mój koleżka Roman Wysogląd promował swoją nową, nie do końca poprawną politycznie powieść pt. "Brzydkie poranki, piękne wieczory".
Autor, w siebie wpełznięty i ociupinkę przesączony spirytualnym eliksirem wielkiej Sztuki spłynął do słynnej Sali Fontany tak uroczo rozmiękczony, iż nawet najbardziej ascetyczni krakowscy mieszczanie musieli wybaczyć tę niewybaczalną fanaberię.
Po słowie autorskim, z którego nie udało mi się złowić ani słowa wystąpiło grono profesorskie Jagiellońskiej Wszechnicy w sile, jak to w Krakowie bywa niepomiernie przesadzonej, które muszę sprawiedliwie przyznać, sprostało dzielnie podjętej nierozważnie misji.
Niezrównany Jan Güntner przeczytał fragmenty prozy zawartej w czasoprzestrzeni, której głębię byłby w stanie pojąć tylko Albert Einstein, czym należy tłumaczyć neurotyczną reakcję zebranej widowni.
Wizję autora zrozumiał jedynie genialny Jan Kanty Pawluśkiewicz, który dedykowany autorowi promowanej książki okolicznościowy utwór na fortepian okrasił desperackim przysiadem na klawiaturze, dając tym samym wyraz mistycznej różnicy między głupkiem, a półdupkiem.
Po promocji autor gdzieś się zawieruszył, a nad wyraz okazała chmara nienażartych promocyjnych sępów, musiała się oddalić do domów o tak zwanym suchym pysku.
A puentą mojej relacji niech będzie prześmiewczy fragment części 5 promowanej książki, cytuję za Romanem Wysoglądem:
„Człowiek nie rodzi się po to, by pisać. W ten sposób myślą wyłącznie megalomani, grafomani, albo „pisarze” zwani polskimi. Z tymi ostatnimi problem jest o tyle istotny, iż prawie każdy Polak jest człowiekiem piszącym. Są naturalnie genialni, tylko „stary świat” nie potrafi się na nich wyznać. Podobnie jak na patriotyzmie, połowie śledzi, skręcaniu z czerech rowerów jednego, wchodzeniu tyłem do sejmu i milionom podobnych kretynizmów, bez których nie bylibyśmy tymi, kim jesteśmy. Czyli idiotami..., koniec cytatu.
I to by było na tyle, jak zwykł mawiać niezapomniany profesor mniemanologii stosowanej Jan Tadeusz Stanisławski.
Krzysztof Pasierbiewicz
(nauczyciel akademicki)
Komentarze
23-10-2012 [13:00] - Zdenek Wrhawy (niezweryfikowany) | Link: Klub "Pod Gruszka" jeszcze istnieje???
Tylko po co...skoro juz nie ma dziennikarzy,a zostali sami funkcjonariusze medialni?
Swoja drogą...tam były balangi...i te "ruchome" schody :-))
Trzeba było sie dobrze trzymać,żeby nie zrzuciły...a poręcz też bywała ruchoma...
To sa newrati pane profesor
Uklony---Patryk semper idem
23-10-2012 [13:48] - dogard | Link: @Zdenek Wrhawy,13,00--alez sa wlasnie w Krakowie
krakowek nieglupi, najwiekszych luji wykopal do wawy i ma sie nienajgorzej--czuchnace mleczki w miecugowym szkielku to prawdziwa kompania reziomowych POlitrukow. RYSK
23-10-2012 [17:48] - Krzysztof Pasie... | Link: Klub "Pod Gruszką" jeszcze istnieje???...
Istnieje proszę Pana, istnieje. Co prawda, ze względu na stromiznę krętych schodów, jest już dla większości starych bywalców czymś w rodzaju krakowskiego K2. Ale wczoraj tę karkołomną trasę wspinaczkową pokonało wielu, którzy jeszcze pamiętają czasy Franza Josefa. Dobrze, że zabrakło alkoholi, bo schodzenie mogło być tragiczne.
A już na poważnie to w tym kultowym miejscu odbywają się przeróżne i ciekawe imprezy kulturalne.
Dla tych, co nie wiedzą, garść informacji o tym miejscu:
Sala Fontany, gdzie odbyła się promocja znajduje się w Kamienicy pod Gruszką, domu położonym u zbiegu ulic Szczepańskiej i Sławkowskiej z pięknym widokiem na Sukiennice. Tu Jadwiga Andegaweńska spotykała się ponoć z Wilhelmem Habsburskim. Następna kobieta, której legenda związana jest z tą kamienicą, to nasza królowa Marysieńka. To za jej sprawą sala główna w XVII wieku została przebudowana, królowa bowiem wolała mieszkać bliżej ulubionego kościoła Karmelitów na Piasku. Tu mieszkając– akurat w dniu glorii wiedeńskiej- zarządziła ponoć, procesję z prośbą do Boga o zwycięstwo męża - Jana III Sobieskiego. Wtedy też przebudowano częściowo dwie komnaty, w których dekoracje wykonał Baltazar Fontana. Jak głosi legenda, sala ta po połączeniu, stała się królewską łazienką i garderobą. Fontana wykonał w niej najpiękniejsze w Krakowie barokowe sklepienie, z orłem - jakby na chwałę wiktorii wiedeńskiej, zaś na ścianach umieszczono oryginalne holenderskie kafelki, każde z innym motywem.
Od 1898 roku mieściła się na pierwszym piętrze kawiarnia Sauera, gdzie po raz pierwszy w Krakowie mogły bywać w towarzystwie mężczyzn – kobiety. Bywali w niej Lucjan Rydel, Włodzimierz Tetmajer, Stanisław Wyspiański, Tadeusz Boy-Żeleński.
Pozdrawiam serdecznie,
Krzysztof Pasierbiewicz
P.S.
Martwi mnie, że jak na Niezależnej zamieszczam tekst, który nie jest polityczny, to nie ma do niego komentarzy.
A monotematyczność kaleczy intelekt - zgodzi się Pan ze mną???
23-10-2012 [18:15] - Zdenek Wrhawy (niezweryfikowany) | Link: Pełna zgoda...
Na niezaleznej.pl jest cieniutko z komentarzami,a co gorsza,to niektórzy blogerzy wrzucaja notkę i sobie ida...w sina dal.
Moze to taki folklor? Albo konkurencja przechwytuje?
Za to wystepuje kilku etatowych komentatorów...prezentuja poziom chomika,ale nie odpuszczaja :-))
Pan ma dobrze,bo jeszcze udziela sie na S24, a ja...tam nawet nie zagladam,bo mi na to nie pozwala poczucie etyki i estetyki.
Pisząc na tematy krakowskie,nie trafia Pan w gusta tutejszych internautów...jest tu kilku Krakusów i w większości na emigracji.
Londyn,Ulster inne miasta w GB i Eire.
Jest ktoś w Austrii,a nawet Australii.
Kiedyś...w latach 2002---2003 Wejchert założył na Starowiślnej 48 Onet...był to wtedy elitarny portal.
Teraz to kliniczny przykład zgnilizny i wszawicy...
"Wszystko parszywieje"...że sparafrazuje Boya :-))
Addio---semper idem