Chiny – raj dla inwestorów?

W sierpniu zeszłego roku chińskie Biuro Bezpieczeństwa zatrzymało Steven’a Wu – dyrektora generalnego największej sieci domów towarowych na Tajwanie Shin Kong Mitsukoshi. Na początku tego roku Shin Kong, należący do najbogatszej na wyspie rodziny Wu, zdecydował się zainwestować w Chinach. Rozpoczęto współpracę z Pekińską Hualian Group – właścicielem sieci sklepów i domów towarowych w ChRL. Tajwański inwestor przy wkładzie ponad 300 mln USD posiadł 50% procent udziałów w w otwartym w kwietniu w Pekinie domu towarowym Shin Kong Place; dom towarowy zaczął przynosić coraz większe obroty (wzrastały one co miesiąc o 12 %) i po kilku miesiącach szef Hualian Group, Ji Xiao-an, postanowił przejąć pełną kontrolę nad Shin Kong Pekin. Tajwański inwestor, Steven Wu, został zatrzymany na podstawie donosu stwierdzającego, że przyjmował łapówki. Przetrzymywany prawie przez tydzień, 1 września Wu otrzymał zgodę na powrót na Tajwan. We wrześniu ze względów bezpieczeństwa wrócili do Tajpej wszyscy Tajwańscy pracownicy Shin Kong Pekin i ich rodziny. Tajwański Shin Kong stracił kontrolę nad domem towarowym w Pekinie. 

Ten mechanizm przejmowania przez chiński biznes współpracującymi z lokalnymi organami bezpieczeństwa dobrze prosperujących inwestycji nie jest niczym nowym. Próby szukania pomocy ze strony chińskich organów sprawiedliwości według dr Wiliama Kao, przewodniczącego założonego w Tajpej Stowarzyszenia Ofiar Inwestycji w Chinach, nie przynoszą żadnych rezultatów. Doświadczył tego sam Kao, który w 1997 założył w strefie Yanjia (wschodni Pekin) fabrykę produktów z włókna szklanego; po dwóch latach chiński współpracownik dr Kao wtargnął z grupą 40 męźczyzn do fabryki w okresie świątecznym i przeniósł cały sprzęt i gotowe produkty do swojej nowozałożonej fabryki; William Kao próbował w sądzie odzyskać swoją własność; sprawa została jednak umorzona; są, jak mówi dr Kao, przypadki gdy inwestorom udało się na drodze sądowej uzyskać prawo do rekompensaty, ale faktyczne uzyskanie pieniędzy oznacza konieczność ‘podzielenia’ się nimi z odpowiedzialnymi za sprawę urzędnikami państwowymi.Według rzecznika rządu tajwańkiego, Shieh Jhy-wey, w sądach w ChRL toczy się 10 tys. spraw, w których praw do swoich własności dochodzą tajwańscy inwestorzy. Walczą o swoją własność mimo, że często jest to walka z wiatrakami, bo jak twierdzi Shieh „Chiny to nie państwo prawa, ale dżungla” gdzie rządzi prawo silniejszego. 

Prawo ustanawia Partii, a ta często zmienia zdanie. Przekonał się o tym tajwański potentat przemysłowy Wang Yung-ching właściciel min. najlepiej działającej na Tajwanie sieci szpitali Chang Gung. W trakcie ubiegania się o prawo do organizacji Igrzysk Olimpijskich w Pekinie władze chińskie zwróciły się do Wanga z propozycją budowy pekińskiej fili Chang Gung. Wang przedstawił władzom dokładny plan budowy i funkcjonowania szpitala oraz gwarancję inwestycji; projekt ten zakładający, że do 2008 powstanie w Pekinie wysokiej klasy szpital, w którym najlepsza kadra medyczna będzie obsługiwać sportowców w trakcie Igrzysk zrobił duże wrażenie na Komitecie Olimpijskim. Pekin prawo do olimpiady otrzymał; przyczynił się do tego jakimś stopniu projekt i gotowość inwestycji ze strony tajwańskiej. Wtedy to jednak władze stwierdziły, że budowa może dojść do skutku jeśli tajwański inwestor zgodzi się na joint-venture; Wang Yung-ching znając perypetie tajwańskich biznesmanów, którzy potracili swoje firmy na rzecz chińskich partnerów nie zgodził się i inwestycja upadła; upadła nie do końca; w tej chwili powstaje w Pekinie szpital oparty na projekcie Wang’a!!!!   

Ale utrata majątku czy okazji do zarobku to nie najczarniejszy finał inwestycji w Chinach. Tak długo jak poszkodowany inwestor może cały i zdrowy wrócić do domu, jest się z czego cieszyć. Nie każdy ma to szczęście; nie miał go Amerykanin Jude Shao, który w 1993 otworzył w Szanghaju firmę CBV eksportującą sprzęt medyczny z USA. W 1997 w biurze CBV pojawili przedstawiciele fiskusa; urzędnicy z góry zaznaczyli, że wiedzą o nieprawidłowościach w firmie, ale gotowi są wstrzymać kontrolę w zamian za łapowkę w wysokości 60 tys.USD; propozycję tę urzędnicy powtórzyli kilka razy i za każdym razem otrzymali od właściciela firmy odpowiedź negatywną. Jude Shao twierdził, że firma wywiązuje się ze wszystkich zobowiązań finansowych, ale zgodził się, aby urzędnicy zabrali ze sobą kilka dokumentów w celu głębszego zbadania sprawy. Kilka miesięcy później Jude Shao został zatrzymany. Dokonujący aresztowania policjant wyjawił, że to , aby „dać mu nauczkę”..

 

Przed procesem Shao nie mógł widywać się ze swoim obrońcą; ani Shao ani jego obrońca nie mieli dostępu do materiału zebranego przez prokuraturę. W 2000 roku Jude został skazany na 16 lat za niezapłacenie VAT-u w wysokości 119 USD; stwierdzono także, że firma CBV nigdy nie sprowadziła do Chin sprzętu medycznego (i to mimo, że do dziś w niektórych szpitalach ten sprzęt jest używany). Pracownicy firmy CBV w San Francisco i konsulat amerykański sprawdzili wszelkie dokumenty i nie znaleźli niczego, co wskazywałoby na jakiekolwiek wykroczenia podatkowe firmy CBV. Ale i tak Shao, nadal odsiadujący wyrok w chińskim więzieniu, może się nazwać szczęśliwcem bo zachował to, co najcenniejsze: życie.

 

Rocznie ok. 8 - 15 tajwańskich biznesmanów zostaje zamordowanych w Chinach. 31 lipca 2006 roku Li Yu-ye telefonicznie otrzymała druzgocącą wiadomość: jej mąż, 58 letni Zeng Wen-fang, został zamordowany w Chinach; Li jeszcze tego samego dnia wraz z córkami udała się do Chin. Weng zaczął inwestować w ChRL w 1997 roku; w prowincji Fujian niedaleko miasta Xiamen otworzył fabrykę produkującą wyroby z nefrytu i agatu. Po 10 latach postanowi jednak zamknąć fabrykę; 29 lipca sprzedał cały sprzęt fabryczny; dwa dni później został pobity we własnej fabryce; nieprzytomny przewieziony do szpitala zmarł; jako przyczynę zgonu podano krwotok wewnętrzny. Przybyła do szpitala rodzina nie mogła zobaczyć ciała; policja poinformowała, że schwytano 3 morderców, którzy przyznali się do winy. Po 4 dniach Li Yu-ye otrzymała zgodę,  aby zobaczyć zwłoki; były one całe pocięte i pobrane zostały niektóre organy. Li nie wierzy, że przedstawione jej zeznania zabójców są prawdziwe; twierdzi, że to tylko kozły ofiarne, a cała sprawa ma za dużo znaków zapytania: dlaczego bez zgody rodziny pobrano organy i co stało się z pieniędzmi min. uzyskanymi ze sprzedany maszyn fabrycznych – zniknęły one z konta.Kierujący Stowarzyszeniem Ofiar Inwestycji w Chinach dr Kao twierdzi, że rządy komunistów, ich indoktrynacja zupełnie zmieniła to społeczeństwo, ich system wartości. „Tam wszystkiego można się spodziewać”, dodaje.     

Chiny często przedstawiane są jako raj dla inwestorów; obecność na tym
rynku ma gwarantować obfite dochody; mało jednak mówi się i pisze o
czarnej stronie inwestowania w Chinach: korupcji, aresztach, a nawet
zabójstwach. Często gwarancją na prowadzenie prosperującego biznesu w
ChRL staje się współpraca z tutejszymi organami bezpieczeństwa, policją
i wysoko postawionymi członkami partii komunistycznej