Kto mąci w głowach młodym ludziom na Śląsku

Ruchy separatystyczne, czy też może lepiej napisać quasi-separatystyczne na Śląsku datują się od momentu upadku PRL-u. O ile w pierwszych latach 90-tych  takie organizacje jak Związek Górnośląski, skupiające w większości ludzi  w sile wieku nadawały ton tendencjom kultywowania tradycji śląskiej, o tyle w latach następnych, wraz z pogłębiającymi sie problemami gospodarczymi Polski - a z tym było  związane bezrobocie, które na Śląsku praktycznie nie istniało – postępowała powszechna frustracja ludzi zamieszkujacych ten region. Naturalną rzeczą było więc, że odżyły resentymenty – w istocie nie znajdujące rzeczowego uzasadnienia -  które niosły ogólne przesłanie, które można by w prosych słowach scharakteryzować tak:   Śląsk da sobie spokojnie radę bez Polski, czym udowodni, że był przez lata swoistą kolonią, drenowaną przez państwo polskie.   Tak postawiona teza znalazła wiernych słuchaczy w części osób zamieszkujących Górny Śląsk. O dziwo, tymi ludźmi w większosci są ludzie zdecydowanie młodzi. Na dodatek Ślązacy, bo cichy twórca tej teorii, dr Gorzelik, szef organizacji pod nazwą Ruch Autonomii Śląska, głównie o nich zabiega. Sam RAŚ nie jest jednak  organizacją obliczoną na konfrontację z resztą społeczeństwa zamieszkującego Śląsk. Tym niemniej ludzie, którzy tu zamieszkują, a nie są Ślązakami, poczuli się „wykluczeni”, co zresztą nie powinno dziwić, gdyż przekaz Gorzelika w istocie dotyczy Ślązaków. Na razie Gorzelik nie posunął się do piętnowania Ślązaków, którzy nie podzielają jego poglądów. Gorzelik ma jednak w rękach ciężkie argumenty, które przemawiają nie tylko do jego zagorzałych sympatyków, ale i do większości Ślązaków.   Odwołuje się bowiem do okresu miedzywojennego, wykorzystując postać Wojciecha  Korfantego, otoczonego na Śląsku swoistą estymą. Korfanty został skazany w 1930 roku  wraz z posłami „centrolewu” i osadzony  w Twierdzy Brzeskiej. Co więcej, dwa lata wcześniej rozwiązano, z rażacym naruszeniem prawa, Sejm Śląski. To był cios dla autonomii, którą Śląsk posiadał na skutek ustaleń popowstaniowych. Ślązacy czują się więc do dziś oszukani, co wykorzystuje dla swoich celów RAŚ. Swego czasu opisywałem konflikt Korfantego i nasłanego przez Piłsudskiego na Śląsk  Grażyńskiego. Link do tej notki pod tekstem. Skutkiem działań podjętych w stosunku do Ślązaków (RAŚ)  jest stopniowa polaryzacja postaw ludzi młodych zamieszkujących Śląsk.   Polaryzacja ta ujawnia sie w miejscach legalnych zgromadzeń, takich jak wydarzenia sportowe. Z jednej strony kibice Ruchu Chorzów, którzy nie śpiewają hymnu polskiego, malują różne hasła na murach, mające charakter co najmniej kontestacyjny w stosunku do Polski, a z drugiej zaś kibice z Jastrzębia, którzy swoje miasto określają  jako „ostatni bastion polskości na Śląsku”. Dla tych co nie wiedzą – Jastrzębie jest miastem , w którym mieszka tylko 20% rdzennych Ślązaków. To jednak  nie jedyna forma „odporu” dla RAŚ.   Niedawno w jednym z najsilniejszych ośrodków  RAŚ-iowców -  Wodzisławiu  -  odbył sie marsz organizacji „Duma i Nowoczesność” (DiN), w którym brali udział młodzi ludzie, w większości kibice Odry Wodziław i drużyny z Jastrzębia, którzy mówią o sobie, że są Polakami, a nie Ślązakami. Przez chwilę mówiło się o konfrontacji  z   RAŚ-owcami, ale ostatecznie do niej nie doszło. RAŚ-iowcy ograniczyli sie do określenia DiN-u jako organizacji nacjonalistycznej, co jest co najmniej zabawne. Chyba, że słowa , które wypowiedział jeden z przywódców DiN zakwalifikujemy jako nacjonalistyczne. Zresztą drodzy Czytelnicy oceńcie sami:   W mediach wartości narodowe są niszczone i często zastępowane przez konsumpcjonizm, idee panaeuropejskie, czy nawet antynarodowe.Sprzeciwiamy się temu. Stowarzyszenia narodowe powstają nie jako przejaw wrogości, ale jako forma reakcji na rzeczywistość Zakładają je  ludzie, w których jeszcze nie zakwitła bylejakość i bezkrytyczne przyjmowanie narzucanych nam wzorców zachowań . Można się tylko cieszyć,  że zamiast bezproduktywnie spędzać czas przed komputerem lub wpadać w uzależnienia, organizują koncerty, imprezy sportowo-rekreacyjnelub pamiętają o wydarzeniach historycznych.   W tym wszystkim może cieszyć jedno. Młodsi ludzie, obojętnie co by o nich nie mówić, stają się aktywni społecznie. Rolą zaś nas, dorosłych jest służyć im radą i wiedzą. Ile skorzystają ? Polskie Państwo ostatecznie zdecyduje, czy będzie miało dla nich jakąś ofertę. Na razie widać, że z tym jest źle.   http://andromeda.salon24.pl/400906,o-slasku-w-u-rze-polemika