Moralność w polityce – casus Witczaka

Myślenie o polityce w kategoriach prostych wyborów moralnych i sytuacji czarno-białych jest wzniosłe, ale … nierealistyczne. Inaczej mówiąc, gdyby ludzie uczciwi przyjęli idealistyczną perspektywę, musieliby zrezygnować z czynnego uprawiania polityki. Pozostaliby więc w niej sami krętacze i karły moralne. By do tego nie dopuścić, ludzie uczciwi muszą zaryzykować wchodząc na grząski teren. Mi przyświecają w tym dwie zasady. Pierwszą wprost sformułował Jezus:Oto Ja posyłam was jak owce między wilki, bądźcie tedy roztropni jak węże i niewinni jak gołębice. Mat. 10:16Ludzie uczciwi wcale nie muszą być naiwni! Jezus wprost nakazuje nam ostrożność, rozwagę i „zmysł praktyczny” w konfrontacji z wrogami (te myśli niesie w sobie słowo phronimos użyte w tekście greckim Pisma).Druga zasada wynika z kolejności przykazań i przykładów biblijnych. Tak ją formułuję: dla wartości wyraźnie wyższej można poświęcić wartość niższą. Tak czynili bohaterowie wiary w rodzaju Rahab, która wprowadziła w błąd swoje władze, by ratować bożych wysłanników (List do Hebrajczyków 11,31 i List Jakuba 2,25). Podobnie, nie mamy za złe ludziom ukrywających partyzantów, że okłamywali Niemców. Może to kojarzyć się z makiaweliczną zasadą, że cel uświęca środki, ale posiada fundamentalne różnice – cel nie jest dowolny (musi być moralnie dobry i wyraźnie wyższy od poświęcanej wartości), a środek dalej jest moralnie naganny (kłamstwo pozostaje kłamstwem). Uściślę: w rozgrywkach wewnątrzpartyjnych kłamstwa nie uznałbym za dopuszczalny środek, ale już np. w polityce międzynarodowej, gdyby ważył się los zagrożonej ojczyzny, tak. Inną kwestią pozostaje, czy sam zdobyłbym się na coś takiego.Przejdźmy do konkretnej sytuacji. Jeden z komentatorów tak ujął kluczowy problem konfliktu z Korwinem: „Mam ambiwalentne uczucia. Z jednej strony cieszę się, ze Korwinowi odebrano sprawne narzędzie niszczenia polskiej prawicy, a tym samym Polski. Z drugiej jednak uważam, że to jego partia, on ją założył i przez większość Polaków jest z nią utożsamiany. Na razie jest "remis". Jeśli się uda doprowadzić do stworzenia szerokiej formuły polskiej prawicy z PiS-em na lewo, UPR-em na prawo i Ruchem Przełomu Narodowego w centrum, to uznam, ze cala ta awantura do czegoś się przydała. Ale odebranie Korwinowi UPRu jest jakieś... niesmaczne”Wiedziałem, że głosując za Witczakiem sprawię p. Januszowi ból. Gdyby to był jakiś prywatny klub towarzyski, firma handlowa Jego autorstwa itp., nie miałbym wątpliwości, że nie mogę tak postąpić. W tym przypadku chodzi o partię polityczną, która w sposób trwały i istotny marnuje możliwości polskiej prawicy, czyli sił ratujących Ojczyznę. Odłożyłem więc na bok sentyment do JKM… Czy uda się doprowadzić do odwrócenia szkodliwej roli UPR? Tego nie wiem, ale był to pierwszy i niestety konieczny krok ku temu celowi. Kolejny głos zasłużonego UPR-owca z dwudziestoletnim stażem naświetla drugi poważny problem moralny:„Pastor Chojecki zapomniał, że w miejsce znienawidzonego i podobno niszczącego wizerunek UPR JKM mamy obecnie, jako prezesa człowieka, który, jak sam przyznał przywłaszczył sobie partyjne pieniądze (jakby, ktoś nie wiedział to wbrew VII przykazaniu). Jeśli to sukces i nadzieja na lepszą przyszłość, to gratuluję poczucia humoru.”Wcale nie do śmiechu było mi, gdy usłyszałem, że Witczak wypłacił sobie pensję za czas kampanii. Czułem się wręcz „wystrychnięty na dudka”. Wraz grupą zapaleńców przez ponad dwa miesiące dzień w dzień (a niekiedy i noc) ciężko pracowaliśmy najpierw przy zbiórce podpisów, a potem w kampanii wyborczej. Poniesione wydatki tylko częściowo zostały nam zrefundowane - sam dołożyłem przynajmniej dwa tysiące z własnej kieszeni, choć mi się nie przelewa. Ale co, miałem się obrazić na Prezesa? Przecież sam głoszę zasadę, że za pracę należy się zapłata i wielokrotnie powtarzałem, że jeśli UPR chce zerwać z akcyjnością i „bylejakością” swoich działań, musi mieć etatowych pracowników. Uznaję więc, że Witczak w swoim sumieniu ocenił, że nie potrafi przeżyć wraz rodziną kampanii wyborczej i sięgnął po taki środek. Na Jego obronę powiem jeszcze, że osobiście słyszałem narzekania Korwina na poprzednie ekipy w partii jak to wiele pieniędzy zmarnowały czy sprywatyzowały „pod stołem”. Witczak przynajmniej na wszystko wystawił rachunki. Gdyby chciał ukraść, jak to sugeruje JKM, nie pozostawiłby tak wyraźnego śladu. Popieram więc co do idei zachowanie Witczaka – prezes powinien być wynagradzany (i jednocześnie rozliczany z efektów) i mam niesmak co do formy.***Korwin przeszedł do kontrataku. Oskarża Witczaka, demoluje UPR i nawołuje do przechodzenia do swojej partii PJKM. Mam jeszcze odrobinę nadziei, że to tylko reakcja urażonych ambicji. JKM ma ciągle szansę na odegranie pozytywnej roli. Od dawna ja i wielu innych sugerujemy Mu, by zaprzestał angażowania się w sprawy partyjne, zajął się publicystyką i tworzeniem wpływowego ośrodka myśli wolnościowej. UPR bez Niego zajmie się realną polityka, a On jako komentator pilnowałby, by partia nie rozmieniła na drobne swoich ideałów. Takie zachowanie potwierdziłoby, że dotychczasowe klęski, jakie sprowadzał na UPR, były wynikiem tylko Jego niezwykle wybujałego temperamentu. Jeśli podzieli środowisko i dalej będzie marnował tym razem 0.5% prawicowych głosów, trudno będzie uciec od podejrzenia, że robi to celowo…

Po udzieleniu absolutorium Witczakowi na Konwencie Unii Polityki Realnej i odejściu Korwina pojawiło się wiele wątpliwości, co do słuszności tych zmian. Powraca stare pytanie o miejsce moralności w polityce…