Chyba po raz pierwszy na taką skalę od pamiętnej dla niego "kaczystowskiej nocy", i po raz pierwszy z takim doborem kozłów ofiarnych od słynnej Afery Rywina, która praktycznie zakończyła karierę polityczną "żelaznego kanclerza", ówczesnego premiera Leszka Millera.
Marcin Plichta to symbol Systemu, jego tarcza herbowa. Personifikacja udanej kariery "młodych wilków" III RP. Takich symboli, dla zasady, System będzie bronił jak niepodległości. Jego spektakularny, personalny upadek (przy czym nie chodzi tu wcale o bankructwo firmy Amber Gold) mógłby bowiem pociągnąć za sobą lawinę i naruszyć fundamenty neokolonialnego ładu ekonomicznego III RP. Pracowicie zbudowanej hierachii wyzysku, rozpoczynającej się od emeryta i nauczyciela szkoły gminnej, poprzez oszukiwanych kłamstwami reklamy "frajerów", a kończącej na budżecie państwa, rabowanym przez zagranicznych protektorów rządzących.
Natomiast Donald Tusk, bo to przecież jego bezbronny zadek pod postacią syna młócą systemowe media, to tylko atrapa, dekoracja. Do wymiany jak niemodny garnitur lub samochód.
Przynajmniej tak rozumuje coraz łatwiej tracący nerwy, lekko już przerażony System. Zapominając przy tej okazji, że Donek wraz ze swoją świtą jest już po pięciu latach premierowania tego Systemu może nie sercem, ale co najmniej przeżartą wszelkimi nałogami wątrobą. Nie usuną, System zdechnie. Usuną, trzeba natychmiast znaleźć dawcę. Czy znajdą? Watpię. A nawet jeśli znajdą, przeszczep się nie przyjmie. Dlaczego?
Bo cały System się wali.
Kończą się możliwości prostego, bezpośredniego rabunku, a jedynym zabezpieczeniem zysków z takich "interesów" coraz częściej okazują się świadomie przeprowadzane bankructwa. Erozja obejmuje już nie tylko demolowane od lat struktury państwa, ale także zręby całkiem prywatnego folwarku pod nazwą III RP.
Czy to oznacza, że gdzieś tam, wśród naprawdę Polską rządzacych, dojrzewa wykluta w pustych spichlerzach myśl, że może by coś jednak zasiać i pouprawiać? Choćby po to, żeby znowu było co rabować. Potem. No i znaleźć do tego odpowiednich ludzi? Oj, zalecałbym ostrożność.
Beztlenowce nie garną się do świeżego powietrza. Nie dlatego, że mogłoby im bezpośrednio zagrozić. ale ponieważ dałoby szansę na rozwój konkurencji. A to by oznaczało wstęp do samobójstwa, o czym beztlenowi doskonale wiedzą.
Nawet myślenie w kategoriach symbiozy wymaga w tym środowisku wielkiego przełomu w bulwie, którego przejawów nie widać. Ten kierunek oznaczałby poza tym potężną, wewnątrzsystemową selekcję (ilość miejsc przy okrągłym stole jest ograniczona), czyli kolejną formę potencjalnie samobójczej autodestrukcji.
Na razie więc prawdopodobnie Gienka zastąpi Zenek, albo Gienek dostanie jeszcze jedną szansę. Tym razem mierzoną nie w latach, ale w miesiącach.
Na razie.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 2609
System odwala kitę gdyż nie płaci się juz nawet tym którzy zawsze przelew mieli..
Wróże niemale zatory płatnicze w przyszłości.