Nie chciałem o tym pisać, bo i mnie nie podobał się występ Radwańskiej na Igrzyskach w Londynie.
Oczywiście tylko w singlu, bo debel z siostrą grała po raz pierwszy od kilku lat, a mikst trzeci raz w życiu. W okresie gdy Urszula spadła nisko w rankingu nie mogły w większych turniejach występować razem. Agnieszka poza tym nigdy nie była specjalistką od gry deblowej, w przeciwieństwie na przykład do Stosur, która wygrała 3 turnieje WTA w singlu i 23 w deblu (Radwańska odpowiednio - 10 i 2), w którym to deblu przez jakiś czas była numerem jeden rankingu. Występ Agnieszki w mikscie najlepiej podsumował borykający się z solidną nadwagą Matkowski, który powiedział zaraz po meczu, że jedynym błędem Agnieszki był prawdopodobnie wybór partnera.
Natomiast mecz singlowy powinna wygrać i tutaj dała plamę, do czego zresztą sama się przyznała, nie zwalając winy na przykład na 20 asów serwisowych Goerges. A proszę sobie przypomnieć, co o morderczej roli asów Wiliams wypisywali dziennikarze i komentatorzy w trakcie turnieju na kortach Wimbledonu.
Jednak porażki Radwańskiej na Igrzyskach uwolniły coś, co podskórnie tętniło już od dawna, prawdopodobnie czekając tylko na odpowiedni moment. Ten moment był odsuwany, bo od dobrych kilku miesięcy Agnieszka przeważnie wygrywała, notując największe sukcesy w karierze i pnąc się w górę w rankingu tenisistek. Przegrana w Londynie plus niezręczne i niezbyt mądre wypowiedzi tenisistki, próbującej tłumaczyć, że jeszcze, nawet w tym roku, może odnieść sukcesy, uznawane w tenisie nawet za większe, niż na Olimpiadzie, uruchomiły scenariusz propagandowy, który może doprowadzić do całkowitego zaszczucia tej dziewczyny.
"Radwańska przegrała na Igrzyskach, bo jej się grać nie chciało, a nie chciało jej się grać, bo na innych turniejach więcej jej zapłacą". To jest chwyt, przy którym nawet kolejne zwycięstwa, nawet wygranie US Open będą tłumaczone - "No widzicie, jak jest duża forsa, to jej się od razu chce grać". Do tego dołączyły się ustawione wypowiedzi rozmaitych dyskobolowych "speców" od flaszki z kumplem Tomkiem, czy rozdzieranie szat przez ekstenisowych ekspertów od afer (druga połowa lat 90-tych) na styku służb specjalnych i międzynarodowej prostytucji, sugerujących że Radwańska poniosła największą klęskę w karierze, której już nic nie zmaże, a nawet że wykazała się brakiem patriotyzmu i zlekceważyła reprezentowanie Polski. Mówi się i pisze w ten sposób o dziewczynie, która nigdy, nawet po kontuzji, nie odmówiła reprezentowania Polski w tenisowych rozgrywkach Pucharu Federacji, co jest normą u wielu czołowych tenisitsów i tenisistek.
Dla mnie kroplą, która przelała czarę, był wywiad dziennikarskiej mumii, czyli Bohdana Tomaszewskiego. Ten komentujący tenis w Polsacie gość ma trochę pecha. Każdy, kto w przeszłości słuchał jego komentarzy wie doskonale, że on nigdy Radwańskiej nie lubił i nie cenił, zawsze - jeszcze na długo przed Olimpiadą - jej sukcesy tłumacząc wyłącznie kiepską formą przeciwniczek, a porażki przyjmując jako coś oczywistego. Dlatego dołączenie się przez niego do nagonki na Agnieszkę specjalnie nie dziwi. Dziwi natomiast bezczelność, a może spowodowana wiekiem (92 lata) amnezja.
Człowiek, którego wieloletnie kontakty z peerelowskimi służbami specjalnymi skłoniły do samokrytycznej uwagi w telewizyjnym wywiadzie z okazji 90 urodzin, że "Nie ma z czego być dumnym" powinien chyba bardziej uważać z pouczaniem innych o patriotyzmie i honorze, i z zarzutami iż Radwańska "nie wie, co to znaczy nieść polski sztandar, że to zaszczyt". Tym bardziej, że do takiego twierdzenia nie ma najmniejszych podstaw, a skala zawartych w nim insynuacji i zwykłego chamstwa zaskakuje i przypomina Niesiołowskiego.
Jeśli tak dalej pójdzie, a jak już wspomniałem, ten scenariusz ma charakter narracji samonakręcającej się, przy której nawet kolejne wygrywane mecze Radwańskiej mogą stać się podstawą do nakręcania spirali nienawiści, powstaje pytanie, jaki jest cel tego przedsięwzięcia? Czy przypadkiem nie chodzi o to samo, co zrobiono kiedyś Kozakiewiczowi, zmuszając go do emigracji?
Agnieszka Radwańska, a pewnie także jej siostra nie miałyby żadnych problemów ze zmianą obywatelstwa i znalezieniem się w reprezentacji dowolnego kraju na świecie. Kraju, w którym nikt by nie urządzał kampanii nienawiści po tej czy innej ich wypowiedzi, deklaracji religijnej lub nawet politycznej. A przede wszystkim festiwalu plucia po każdej porażce. W takiej Australii każde miasto, w którym by zamieszkała, przynałoby jej natychmiast honorowe obywatelstwo, a może nawet jej kolejny "wielbiciel", komentator Stiopa z Eurosportu ciepło by o tym w swoim komentarzu wspomniał, jak to miało miejsce ostatnio w odniesieniu do Oli Woźniak, reprezentującej Kanadę.
Oczywiście żartuję, po czymś takim Radwańska została by obwołana zdrajczynią, a komentator Stiopa nigdy by o tym nie zapomniał. Tylko czy Radwańska będzie miał jakieś inne wyjście?
Czego jak czego, ale skutecznych kampanii nienawiści jest w III RP pod dostatkiem. Czy Radwańscy mają czekać, aż wzmożone medialną furią lemingi zaczną ich córce wybijać szyby w samochodzie, podpalać mieszkanie lub obrzucać czym się da na ulicy, albo zaczepiać z nożem w ręku?
Jeśli Agnieszka Radwańska podejmie kiedyś taką decyzję, ja ją zrozumiem. Mam tylko nadzieję, że nie przyjmie obywatelstwa Niemiec lub Rosji.
Mając do wyboru gorycz utraty na rzecz innego kraju jednego z najzdolniejszych sportowców w swojej dziedzinie, albo przyglądanie się jak banda skur...nów tego sportowca zaszczuwa, po prostu wybieram to pierwsze.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 5655
Świetny tekst! Wielkie gratulacja i ukłony dla autora.
Az sie musialem zalogowac zeby to skomentowac. CO ZA BREDNIE. Jak jej sie nie chce grac to niech spie*****. Dla mnie jest już nikim. Turnieje może wygrać każdy. Decyduje moment, dyspozycja .. szczególnie jeśli chodzi o turnieje kobiece. Żenada, że coś takiego budzi poparcie w Polsce i nazywane jest teraz zaszczuciem ale później to każdy potrafi krytykować jaki to polski sport jest słaby bo nic nie osiągamy. No ba przecież NIC SIĘ NIE STAŁO. Za 4 lata znowu szansa tylko patrzec na to że jest zapewne w życiowej formi , przechodzi obok tego jak turniej w Puszczykowie bo ważniejsza jest Kanada. OJ TAK. Za każdym razem najlepiej krzyczeć NIC SIĘ NIE STAŁO jak się właśnie stało. Niesie sztandar i już rozmyśla o Kanadzie. Dramat i zażenowanie mnie ogarnia jak to widze. Mleko pod nosem i tyle.