O Śląsku, czyli polemika z URze, prof. Markiem oraz Paliwodzie w darze

Parę miesięcy temu  przeczytałem w URze wywiad braci Karnowskich z prof. Franciszkiem Markiem, z podtytułem ( na stronie głównej) –„ stop fałszowaniu historii”.
Dziś zaś na Niezależnej  ukazał się tekst autorstwa Pawła Paliwody,"Czy zabiorą nam Śląsk" który też nie grzeszy zbytnio zdrowym rozsądkiem

Zawsze przy takich okazjach, jak publikacja wywiadu w temacie Śląska ( Górnego Śląska – w domyśle) i to z człowiekiem znającym doskonale realia tak historyczne jak i współczesne regionu, oczekuję czegoś, co przybliży nie-Ślązakom problemy tej krainy oraz pozwoli zrozumieć , czym jest Śląsk i dlaczego jest taki , a nie inny.

Prof. Marek przypomniał z grubsza historię Śląska, podkreślił jego polskość po wielokroć oraz dokonał analizy Ruchu Autonomii Śląska analizując pobieżnie osobę jej lidera, Gorzelika. Sam wywiad, takie odnoszę wrażenie, był prowadzony przez Karnowskich pod kątem separatystycznych działań RAŚ i oceny tych działań. Tu jednak Profesor zbytnio uogólnił. W moim odczuciu ten wywiad nie wniósł nic nowego w sferze poznawczej Śląska dla   statystycznego Polaka. Co więcej, nie obalił żadnego z mitów oraz obiegowych stereotypów, które funkcjonują od czasów przyłączenia Górnego Śląska do Polski.   Jednym słowem prof. Marek nie przygotował się należycie do tego wywiadu, bądź też nie odczytał należycie intencji braci Karnowskich. Zresztą i tak źle i niedobrze. By mówić i pisać o genezie RAŚ, trzeba sięgnąć pamięcią do okresu II Rzeczpospolitej. To tam tkwi klucz do poznania motywacji Gorzelika i jego zwolenników. Zastanawiające też, że prof.Marek nie wspomniał w wywiadzie o postaciach kluczowych dla Śląska w okresie przyłączenia go do II Rzeczpospolitej. Zresztą w wywiadzie nie padają żadne nazwiska poza …Gorzelikiem.   Historia, którą opiszę nadaje się na niezły scenariusz filmu historycznego. Zapewne Amerykanie przekuli by ją w ileś tam Oskarów oraz nagród Pulitzera. U nas zaś jest tematem nudnym, nieciekawym oraz niewygodnym – niestety. Bohaterami tej opowieści będą dwaj panowie – Wojciech  Korfany i Michał Grażyński. Konieczne jest jednak małe wprowadzenie do tematu.   Wojciech Korfanty urodził się w 1873 roku w Siemianowicach Śląskich w rodzinie górniczej. W roku 1879 rozpoczął naukę w miejscowej szkole ludowej, a następnie uczęszczał do katowickiego Gimnazjum Królewskiego. W 1895 r. rozpoczął studia na politechnice w Charlottenburgu, z których rok później przeniósł się na Wydział Filozoficzny Królewskiego Uniwersytetu we Wrocławiu, a następnie znów  do Berlina. W 1901 r. objął redakcję "Górnoślązaka" w Katowicach. Rok później za publikację artykułów "Do Niemców" i "Do moich braci Górnoślązaków" uwięziony przez tychże  Niemców  w więzieniu we Wronkach. W latach 1903-1912 i w 1918 był jedynym  posłem w Reichstagu oraz pruskiego Landtagu (1903-1918), gdzie reprezentował Koło Polskie. 25 października 1918 r. wystąpił w Reichstagu z głośnym żądaniem przyłączenia do państwa polskiego wszystkich ziem polskich zabranych po zaborze pruskim. Na Śląsku już wtedy był nadzieją śląskiej  ludności o orientacji  polskiej. Cieszył się zasłużoną sympatią w związku ze swoją bezkompromisowością oraz darem przekonywania, tak Polaków jaki tych jeszcze nie zdecydowanych, by nie napisać, nieokreślonych, bo takich też było niemało. Po pierwszej wojnie światowej wszedł w skład Naczelnej Rady Ludowej w Poznaniu, stanowiącej rząd Wielkopolski podczas Powstania Wielkopolskiego.   W grudniu 1918 roku jego kandydatura została wysunięta na stanowisko Premiera Polski. Tę kandydaturę storpedował Piłsudski, przeciwny propozycji składu rządu zaproponowanego przez Korfantego. Od tego też  czasu datowana jest niechęć Naczelnika do Korfantego. Naczelnik był człowiekiem na trudne czasy – nieskorym do kompromisów -  Korfanty zaś był niejako Trybunem Ludowym. Tego nie dało się pogodzić w owym czasie. W 1919 roku Korfanty jako poseł Sejmu II Rzeczpospolitej występował o aprowizację województwa wielkopolskiego, zabierał głos w sprawie tworzącej się  armii, a także w sprawie zaognionych stosunków polsko-żydowskich, oraz w kwestii reformy rolnej. Był też później wiceministrem w resorcie Witosa. Pod koniec roku zaangażował się w sprawy dotyczące plebiscytu na Górnym Śląsku i w 1920 roku został Polskim Komisarzem Plebiscytowym. W owym czasie poświęcił się sprawom Śląska, rzadziej angażując się w sprawy  ogólnopaństwowe. Był animatorem III Powstania Śląskiego po niezadawalającym referendum oraz doprowadził do kompromisu, skutkującego przyłączeniem części, tej najbardziej rozwiniętej gospodarczo Górnego Śląska do Polski. Pora jednak cofnąć się  trochę w czasie…   Michał  Grażyński urodził się w marcu 1890 roku w Gdowie, w powiecie myślenickim. Nie był więc Ślązakiem. Jego ojcem był Michał Kurzydło – nauczyciel pochodzenia chłopskiego. W 1896 roku rodzina zmieniła nazwisko na Grażyński. Od 1902 roku  uczęszczał do krakowskiego gimnazjum św. Anny, które ukończył 7 lat później. Następnie rozpoczął studia na Wydziale Filozoficznym Uniwersytetu Jagiellońskiego. Wiosną 1914 roku obronił pracę doktorską. Po wybuchu I wojny światowej, wcielony do armii austro-węgierskiej został ciężko ranny w walkach na froncie rosyjskim. W 1918 roku wstąpił do Wojska Polskiego, gdzie służył w stopniu podporucznika, w pionie wywiadowczo-propagandowym, gdzie zwrócił na siebie uwagę otoczenia Piłsudskiego. W 1920 roku trafił do Bytomia i wziął udział w II Powstaniu Śląskim. Był też zastępcą szefa sztabu Dowództwa Ochrony Plebiscytu. Następnie znalazł się w grupie przygotowującej III powstanie.  Należał do kręgu przywódców, którzy od początku dążyli do rozstrzygnięć militarnych oraz walki do ostatecznego zwycięstwa. Na tym tle w ostatnich dniach powstania doszło do ostrego spięcia pomiędzy Grażyńskim i Korfantym, który dążył do mediacji mając na względzie opinię tak Francuzów, Anglików jak i Niemców. Grażyński dokonał puczu i pozbawił  Korfantego dowództwa. Reakcja zwolenników Korfantego była natychmiastowa. Korfanty został uwolniony, a zwołany w trybie nagłym Trybunał Wojskowy skazał Grażyńskiego na śmierć. Korfanty anulował jednak ten wyrok. To był jednak moment zwrotny w relacjach pomiędzy obiema postaciami, rzutujący w przyszłości negatywnie na stosunki panujące na Śląsku w czasach II RP.   Po powstaniach Grażyński wrócił do pracy naukowej na Uniwersytecie Jagiellońskim i obronił doktorat w dziedzinie prawa rolnego. Między 1922, a 1923 rokiem współpracował z polskim wywiadem wojskowym, badając sytuację na Śląsku Opolskim. W tym okresie związał się z organizacją „Zet”, która później stała się lewicowym skrzydłem sanacji. Momentem przełomowym nie tylko w dziejach II RP, ale także Śląska był przewrót majowy 1926 roku dokonany przez Naczelnika Piłsudskiego. W sierpniu tegoż samego roku Piłsudski mianował Grażyńskiego wojewodą śląskim. Sytuacja była dynamiczna. Z jednej strony społeczność polska na Śląsku popierała Marszałka i jego decyzje, z drugiej zaś żywiła sporą sympatie dla Korfantego, który zawsze jawił się jako trybun ludowy. Poparcie oscylowało wokół równowagi. Trwała wyniszczająca walka. Korfanty zarzucał Grażyńskiemu rugowanie ze stanowisk Ślązaków, zaś Grażyński twierdził, że Korfanty sprzyja Niemcom, negując jego politykę „dogadania się” z kapitałem niemieckim, który dalej funkcjonował na Śląsku. Korfanty był realistą, Grażyński zaś radykałem. Grażyński dążył do ograniczenia praw Sejmu Śląskiego oraz do integracji z Małopolską i Zagłębiem, co nie podobało się sporej części Ślązaków,  gdyż stanowiska w administracji przydzielano ludziom z tamtych regionów. Odczytywano to jako próbę „polonizacji” Ślązaków, po nie tak dawno temu doświadczonej germanizacji.   Przewagę posiadał Grażyński, który miał możliwość kontroli prasy oraz wydawania decyzji. Tak z jednej jak i z drugiej strony padały wzajemne oskarżenia , z tym, ż e wojewoda miał narzędzia prawne. I tak w latach 1926-1929 zostało skonfiskowanych 86 wydań czasopisma (dziennika) „Polonia” wydawanego przez Korfantego. Nie będę opisywał kolejnych wyborów do Sejmu Śląskiego i kolejnych „rozwiązań” tego organu. Napiszę tylko, że było to jedno wielkie pasmo nieszczęść, gdzie gubili się już wszyscy. Nadmienię tylko, że każde z tych działań nie było podyktowane interesem Śląska. Trwała wyniszczająca wojna wewnętrzna, która zaowocowała jawnym złamaniem prawa przez sanację w roku 1932  skutkującym brakiem respektowania przyznanej Śląskowi autonomii. W 1930 Korfanty  został aresztowany i wraz z posłami Centrolewicy osadzony w twierdzy brzeskiej. Po uwolnieniu powrócił na krótko na Śląsk. W obawie przed ponownym aresztowaniem w kwietniu 1935 wyemigrował do Pragi. W kwietniu  1939 po zajęciu reszty Czechosłowacji przez Hitlera, został aresztowany. Niemcy wypuścili go jednak ze względu na słaby stan zdrowia. Korfanty wrócił do Polski, by po dwóch dniach pobytu w kraju zostać ponownie  aresztowanym. Tym razem przez władze polskie. Po trzech miesiącach w więzieniu został zwolniony, a po kolejnych trzech tygodniach, 17 kwietnia 1939 roku zmarł. Niemcy już we wrześniu 1939 roku, po wkroczeniu do Polski ekshumowali ciało Korfantego, gdyż plotka głosiła , że Korfanty był podtruwany w polskim więzieniu. Ponoć mają protokoły z sekcji zwłok, w których zapisano, że w ciele Korfantego znaleziono „istotne dla życia” przekroczenie norm metali ciężkich. Ponoć, bo nie potrafię tego potwierdzić. A Grażyński ? Grażyński uciekł ze Śląska 2-3 września 1939 roku, by 5 września otrzymać w Warszawie stanowisko ministra propagandy. Długo go nie pełnił, bo już 17-go był w Anglii. Tam też  dożył sędziwego wieku, bez funkcji kombatanckich. 10 grudnia 1965 roku potrącił go śmiertelnie samochód. Cóż więc ten nieszczęsny Gorzelik z tego RAŚ-u ma myśleć o Śląsku ? On nawet nie „gada” gwarą. Nawet ojca nie ma Ślązaka. Jedno jest pewne – Grażyńskiego on nie lubi. Tak więc panowie Karnowscy i panie Paliwoda: chcecie pogadać o Śląsku, pogadajcie wpierw z Gorzelikiem, a potem z profesorami, którzy i tak nie wychylą się poza przyjęty  schemat.   Zapytajcie Gorzelika o Korfantego i Grażyńskiego. Przybliżycie się do Śląska.
Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika NASZ_HENRY

07-07-2012 [17:15] - NASZ_HENRY | Link:

RAŚ - zakamuflowana opcja niemiecka ;-)

Obrazek użytkownika Zebe

07-07-2012 [17:41] - Zebe | Link:

Żeby odpowiedzieć na tak sformułowane pytanie, trzeba by sięgnąć do danych na temat poparcia dla  RAŚ. Takich danych nie widziałem. Wiem jednak, że spore poparcie mają wśród śląskich emigrantów, którzy wyjechali do Niemiec. Sama struktura tego ruchu jest na tyle niespójna, że trudno ich jednoznacznie określić. Ich hasła są nieczyte4lne i budzą dużo dodatkowych pytań, na które oni nie odpowiadaja wprost.
Ruch jest atrakcyjny dla części młodych ludzi, którzy nie maja zielonego pojęcia co poierają. Mieszkańcy Śląska podchodzą jednak do nich z dystansem. Pisze się, że ich matecznikiem jest ziemia raciborsko-rybnicka, ale nawet tam nie zdobyli mandatów w wyborach regionalnych. Niemcy w Polsce odnosza sie do nich z dystansem.

Obrazek użytkownika NASZ_HENRY

07-07-2012 [17:53] - NASZ_HENRY | Link:

To skąd mają fundusze na działalność ;-)

Obrazek użytkownika Zebe

07-07-2012 [18:57] - Zebe | Link:

Bundestag im przyznał dotację ?

Obrazek użytkownika bravor

07-07-2012 [23:59] - bravor | Link:

Raś był a może i jest nadal wspierany przez organizacje ziomkostw śląskich działających w niemczech, To ci na których opiera się potęga CSU w Bawarii. A że nikt nikogo nie złapał za rękę? Żeby złapać za rękę trzeba mieć chęć, a czy jakieś służby do tego powołane mają jakąkolwiek chęć na działanie na rzecz Polski? Czy złapano w 3 RP jakiegoś szpiega? Czy odkryto jakieś powiązania na styku biznes polityka, albo niemiecki byznes - polityk polski?

Nie trzeba bo większość polskiej klasy politycznej jest na usługach niemieckich, tak samo jak polskiej nauki. Z tego względu nie dziwi też, że Gorzelik ślązakowiec z przekonania, a faktycznie niemiecka V kolumna w Polsce może dostać stanowisko animatora kultury polskiej na Śląsku.

Obrazek użytkownika eska

08-07-2012 [00:04] - eska | Link:

Bundestag to nie, ale jednak mają  wsparcie pewnych organizacji niemieckich, czytałam o tym chyba w Gazecie Ślaskiej.
O powstaniach bardzo dużo (i szczegółowo) pisała ostatnio Chmielowska, ona trochę inaczej przedstawia role Korfantego w III Powstaniu.
A ojciec Gorzelika jest Ślązakiem, dziadek chyba był nawet w powstaniach zaangażowany. To matka nie jest Ślązaczką i dlatego on godki nie zna.
A poza tym RAŚ nie jest żadnym problemem.
Problemem jest polityka Tuska podporządkowująca gospodarczo Polskę do Wisły Berlinowi, a reszta na pohybel. Ale o tym jakoś nasza prasa nie pisze, nasza czyli  prawicowa. RAŚ to tylko wygodna przykrywka dla tej polityki.

Pozdr

Obrazek użytkownika MegaGościówa

07-07-2012 [21:20] - MegaGościówa | Link:

zadowala cię to mądry inaczej? A o składkach członkowskich słyszałeś?

Obrazek użytkownika bravor

08-07-2012 [00:12] - bravor | Link:

A historia Korfantego i jego antagonisty Grażyńskiego ma do współczesnej działalności Gorzelika, ziomkostw i rasiu? W jaki sposób Gorzelik może być autorytetem w dziedzinie historii Sląska, jak jego Śląsk to Niemcy. Dlatego też nie lubi on Korfantego, a właściwie wnuka Korfantego i autentycznych Ślązaków.