W czym Łysiak przypomina Michnika

Na początku muszę złożyć Waldemarowi Łysiakowi hołd. Jest bowiem Waldemar Łysiak autorem, który bez promocji, bez reklamy na dużych nośnikach i bez reklamy elektronicznej robi pieniądze na swoich książkach. A przynajmniej robił je do niedawna, bo teraz mam niejakie podejrzenia, co to jakości owej roboty. Ja już pisałem – prędzej spodziewałbym się wizyty samego Łysiaka u mnie w domu, niż tego, że zostanie on felietonistą takiego organu jak „Uważam Rze”, gdzie będzie pisał wespół z Rolickim i Mistewiczem. Nie ważne. Ważne, że miał Łysiak swoje wielkie dni i jako człowiek czujący rynek i emocje czytelnika nie ma sobie równych.
Nie ma chyba w Polsce autora, który byłby odbierany cieplej i bardziej emocjonalnie niż Łysiak. I to jest zrozumiałe zważywszy na treści, którymi się posługuje. Jak wiemy jest to czołowy autor kierunku, który nazwałbym „patriotyzmem mitycznym”. To sympatyczne i dobrze się czyta. Tyle, że Łysiak z przyczyn niezrozumiałych zawęził już dawno temu obszar swoich poszukiwań literackich do kilku punktów w dziejach i kilku koncepcji, które są – łagodnie rzecz ujmując – nierzeczywiste. I Łysiakowi wolno tak czynić, bo robi wszak w „patriotyzmie mitycznym”. Wolno mu także eksploatować je do obłędu, bo to akurat się ludziom podoba i za to płacą. A jak ludzie zaczną za coś płacić to nie ma dyskusji, trzeba zacząć to produkować w dużych ilościach, bo oni tego oczekują i niczego innego. I Łysiak właśnie w taką pułapkę wpadł. Nie wiem czy stało się to jeszcze w latach siedemdziesiątych czy później, w każdym razie wpadł i dziś czytając najnowsze kawałki Łysiaka mamy pewność, że to są te same grepsy, które Łysiak napisał dawno temu, a teraz tylko odświeża, bo nie ma czasu, albo chęci na wymyślanie nowych.
I ja bym może zakończył swój tekst w tym miejscu, ale nie zakończę, bo Łysiak, wbrew sobie być może, a być może nie, jest przez wielu ludzi uważany za przewodnika i wychowawcę narodu. To tkwi głęboko i jest bardzo silne. Kiedy ktokolwiek napisze cokolwiek o Łysiaku lud podrywa się z krzeseł tak jakby poszargane zostały największe świętości. Dlaczego? Otóż Łysiak gra na tych prostych emocjach, na tych ułanach malowanych zbożem rozmaitem i zgwałconych przez sołdatów dziewczętach ze dworu i to jest cool. I właściwie tylko to. Nic więcej.
Ponieważ ja mam także jakieś ambicje jeśli chodzi o książki i patriotyzm, mogę sobie chyba z Łysiakiem popolemizować? Tak sądzę, choć zapewne zaraz poderwie się z ławek gromada kibiców i zacznie wrzeszczeć, że coś tam kalam, albo coś niweczę. Nie przejmujmy się jednak głupstwami. Róbmy swoje.
Patriotyzm Łysiaka i sposób w jaki Łysiak opisuje ojczyznę naszą udręczoną jest bardzo podobny do tego co z naszą udręczoną ojczyzną robi Adam Michnik. To jest ten sam rodzaj emocji, o ile można mówić o jakiejś klasyfikacji i systematyce emocji oraz ich rodzajach. Załóżmy jednak, że można i uwierzmy nawet, że istnieją także specjaliści od rozpoznawania tych emocji, a ja jestem jednym z nich.
Obawy Michnika dotyczące polskiego antysemityzmu i rusofobii oraz entuzjazm Łysiaka dotyczący naszej mocarstwowości i potęgi w czasach dawnych i przez to mitycznych to jest ta sama tkanka. Ten sam kit – powiedzmy w prost, tyle, że innego koloru. Barwik jednak jak pamiętamy, to rzecz neutralna i można go kupić w każdym właściwie sklepie i na każdym straganie. Kit jest kitem i kitem pozostanie.
Oto w Moskwie Michnik Adam zwierzył się swoim rosyjskim przyjaciołom z tego, że obawiał się wystąpień antyrosyjskich w Polsce, obawiał się po prostu pogromów, kiedy już rosyjscy żołnierze opuszczą naszą udręczoną ojczyznę. To jest wizja uwodzicielska, tak wyglądała Polska kiedy się na nią patrzyło z Alei Przyjaciół NKWD, gdzie dziś mieszka Palikot Janusz. Ujawnienie tej wizji powoduje, że w każdym polskim sercu narasta wściekłość, budzi się gwałtowny, ułański patriotyzm i od razu chce się lać po mordzie i Michnika i tych ruskich, a ponieważ nic takiego zrobić nie można, bo Polacy dziś nawet do zorganizowania porządnego mordobicia z udziałem kilku osób nie są zdolni, że o pogromach nie wspomnę, trzeba w takim wypadku polecieć do księgarni i kupić tam książkę Łysiaka lub też zadowolić się nowym numerem „Uważam Rze”. To jest sprzęgnięte jak wódka z zakąską, jak kuchenka z gazem i Pat z Pataschonem. Jeśli Łysiak nie ma świadomości takiej relacji to słabo. A myślę, że nie ma. Gdyby miał nie napisałby ostatniego tekstu w „Uważam Rze”. Tekst ten jest wprost odwróceniem projekcji na temat Polski i jej historii lansowanej przez Michnika. I może być tak, że Łysiak zrobił z tej całej fikcyjnej mocarstwowości narzędzie do atakowania GW, być może nawet przez jakiś czas narzędzie to było skuteczne. Dziś jednak już nie jest i służy jedynie temu, by nikt nie miał wątpliwości, że „Uważam Rze” to gazeta prawicowa, „nasza” i głęboko przejęta losem ojczyzny. Narzędzia Łysiaka nie są dziś niestety już skuteczne, ale ja mam świadomość, że nikogo do tego nie przekonam. Jak ktoś się nauczył pić mocne trunki z gwinta nie da się go wyleczyć miętówkami. Nie o to mi zresztą idzie.
Idzie o to, że dla takiego Michnika Polacy uprawiający patriotyzm a la Łysiak to sytuacja idealna. Jeśli bowiem ktokolwiek zechce powiedzieć – sprawdzam – jeśli zagłębi się w łysiakowe wywody, łatwo zauważy ile tam jest chciejstwa i pragnień, których w żaden sposób nie można nazwać dobrymi. Ile tam jest pułapek i ile głupstw, które wciągają.
Pisze Łysiak o tym, że Polska i Litwa były w stuleciu XVI i XVII mocarstwem, które zatrzymało Niemców i dzielnie broniło się przed Moskwą, Turkiem i Tatarami. Ja streszcza tu jedynie wywód Łysiaka, bo on się ciągnie przez 12 stron i jest nie to zacytowania w całości. Chodzi o to, że Łysiak napisał taki surrealistyczny manifest – tak to się nazywa – i w tym surrealistycznym manifeście wzywa nas do broni i odbudowy mocarstwa. I ja rozumiem, że kogoś to może bawić, że wielu ludzi z przyjemnością ten tekst przeczyta. Ja jednak nie znajduję w tym przyjemności. Sądzę bowiem, że Łysiak pełni taką rolę społeczną jak ludzie, którzy dzwonili kiedyś do Władysława Broniewskiego gratulując mu zerwania z nałogiem alkoholowym. Doprowadzili tym samym do tego, że Broniewski znowu zaczął pić i w końcu od tego umarł. Projekcje Łysiaka są tym samym – nakłanianiem do alkoholizmu. Nic więcej tam nie ma.
Przede wszystkim Polska i Litwa nigdy nie były mocarstwem. Były państwem założonym przez bogatych i wpływowych ludzi, którzy mówili jednym językiem i wyznawali jedną wiarę. Ludzie ci mieli świadomość sił jakie na nich działają i wiedzieli, że nie utrzymają swojego państwa i swoich dóbr w jednym kawałku, dlatego zaproponowali unię najgorszemu wrogowi i podzielili się z nim tym, co zostało potem nazwane cywilizacją zachodnią. Dali Litwinom możliwość robienia politycznych karier w Europie. To był dobry deal, ale wymagał dopracowania. Tak się niestety złożyło, że piastowska koncepcja unii z Litwą realizowana była przez litewską dynastię, która nie rozumiała lub rozumieć nie chciała czym jest unia. Do rzeczywistego połączenia obydwu państw doszło bardzo późno, dopiero w roku 1569. Trzy lata przed śmiercią ostatniego Jagiellona. Dynastia litewska opierała swoją politykę na koterii magnackiej w całości przekupionej przez Niemców i wrogiej papieżowi. Poszukiwała także usilnie narzędzia, którym mogłaby dyscyplinować stara, polską szlachtę. Tym narzędziem mieli być czescy najemnicy.
W czasach rozprzestrzeniania się herezji krajowi cały czas grozi rozpad, a jego ogłupiałym władcom śmierć od trucizny. Tylko dzięki potężnemu dramatowi jakim był upadek Węgier, Polska przetrwała w tym stanie błogiego zidiocenia w jakim znajdowała się od czasu kiedy na tron wstąpił Zygmunt I. Polska opanowana przez niemieckie mafie sprzedała Węgrów i pozwoliła na podział ich kraju. Polska była cały czas dyscyplinowana zagrożeniem moskiewskim, które było realne o tyle o ile książęta ruscy dostawali pieniądze z Wiednia lub Londynu. Jeśli ich nie mieli nie szli na wojnę z Litwą. Świat ówczesny był bardzo nowoczesny, bardzo groźny i miał w sobie niewiele dziewiczego uroku. Choć tak to właśnie wygląda w wersji sprzedawanej nam przez Łysiaka i innych autorów próbujących pisać w duchu sienkiewiczowskim. Duch ten jest piękny, ale nie nadaje się na dzisiejsze czasy. Oni tego nie wiedzą, nie mogą więc widzieć skali kompromitacji w jaką się wpędzają.
Polska nie prowadziła polityki innej poza wewnętrzną. Nie może bowiem prowadzić polityki państwo, które nie ma zdefiniowanego celu swojego istnienia. Cel ten wyznaczył Polsce i Litwie dopiero Stefan Batory. Było nim zniszczenie Moskwy i bezwzględny pokój na południowych granicach. To było konieczne, albowiem na scenie politycznej był już wtedy obecny gracz najmocniejszy – City. To City inwestowało w Moskwę i to City zależało na tym by Moskwa rosła i potężniała. Kosztem Litwy, Polski i Prus. Dlatego właśnie króla otruto, a Unia znów stanęła w obliczu katastrofy. Dynastia Wazów prowadziła politykę podobną do jagiellońskiej. Politykę kokietowania Niemców. Była to katastrofa. Zygmunt III utrzymał swoje państwo, ponieważ City zainteresowane było niszczeniem cesarstwa i jego hut, do tego właśnie potrzebna była wojna zwana Trzydziestoletnią. Na Polskę napuszczano wówczas Turków, ale kraj korzystał ze względnego spokoju, bo stanowił zaplecze żywnościowe dla Europy. W połowie jednak XVII wieku żarty się skończyły. Przyszła kolej na Polskę i Litwę. I o mało nie doszło do podziału królestwa, ale podobnie jak w czasach wcześniejszych czynnik lokalny czyli zjednoczona wokół wiary i języka szlachta, posiadająca w dodatku pieniądze nie pozwoliła na ten podział. Walcząc z kilkoma przeciwnikami naraz obroniła królestwo. Była to poważna nauczka dla bankierów, tak angielskich jak i moskiewskich. II połowa XVII wieku to nieustanne kokietowanie Polski przez tak zwany Zachód połączone z pogłębianiem stanu zapaści ekonomicznej w kraju i stopniowym ubożeniem warstw posiadających. Dopiero kraj zbankrutowany i zniszczony gospodarczo można było poddać dalszym eksperymentom. Miały jednak one szansę na powodzenie tylko wtedy kiedy w Moskwie władza będzie naprawdę silna i bezwzględna. I taka władza się znalazła. Resztę możecie sobie dośpiewać sami. Tak w skrócie wygląda rzeczywista historia mocarstwa Polsko-Litewskiego.
I ja rozumiem, że Łysiak może w tym momencie powiedzieć – co pan chrzanisz, pan obniżasz morale – albo może jeszcze coś ładniejszego. Nie ma się jednak co tym gadaniem przejmować, bo jak już kiedyś pisałem autor prawdziwy to taki, który mówi prawdę, autor który kłamie, obojętnie w jak szczerej intencji by to czynił, jest po prostu propagandystą i działa na szkodę. I Łysiak zasłaniając się tym idiotycznym manifestem surrealistycznym tak właśnie czyni. Działa dokładnie tak samo jak Michnik eksponując emocje, które w jego przypadku są po prostu zwietrzałe, a w przypadku Michnika nieszczere do początku do końca. Są to jednak te same emocje, w których nie ma miejsca na proste i zasadnicze pytanie wyjaśniające wszystko – kto płacił? Można jeszcze zadać inne pytanie – ile płacił? Komu płacił? Z jakich pośredników korzystał? Jakimi aranżacjami przykryte były transakcje? To ważne pytania i odpowiedź na nie nie jest łatwa. Nikt nam jednak nie obiecywał, że będzie łatwo. Nie można więc tych pytań unikać.
Ponieważ, jak napisałem na początku, szczerze podziwiam Łysiaka za jego sprawność marketingową, nie pozostaje mi nic innego jak go naśladować. Polecam wszystkim II tom Baśni jak niedźwiedź, gdzie mowa jest właśnie o pieniądzach i ich przepływie. Książka dostępna jest na stronie www.coryllus.pl W księgarni Tarabuk przy Browarnej 6 oraz w księgarni „Ukryte Miasto” przy Noakowskiego 16 w Warszawie. Oczywiście także w sklepie FOTO MAG przy stacji metra Stokłosy. Jest także dostępna w portalu www.ksiazkiprzyherbacie.otwart... Zapraszam.

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika Zdenek Wrhawy

04-07-2012 [10:38] - Zdenek Wrhawy (niezweryfikowany) | Link:

Na dodatek pisze w jednym zdaniu...dodając Michnika!!!?

Panie Coryllus!
Ksiązki Łysiaka maja juz milionowe nakłady i miliony czytelników!
Wydawane są w ponad 60 językach na całym świecie!
"Malarstwo białego czlowieka" ja mam po angielsku,po włosku,po polsku i po niemiecku!!

Atakuje Pan Ziemkiewicza,kazdego autora,który ma wieksze osiagnięcia od Pana!
Ten artykuł, jest pańskim auto da fe...a właściwie wykopaniem sobie grobu.

Zaśmieca Pan swoimi reklamami wszystkie portale!
Polityka szefostwa portali,to ich sprawa,ale wpuszczanie Pana do portalu,to juz jest
nasza sprawa! Blogerów i uzytkowników.

Pozostawiam ocenę pańskiej działalnosci Panu Sakiewiczowi i internautom wizytującym niezależną.pl

Obrazek użytkownika Coryllus

04-07-2012 [10:45] - Coryllus | Link:

Naprawdę pan myśli, że to auto da fe? Dziwny pan jest.  

Obrazek użytkownika Józef Darski

04-07-2012 [14:43] - Józef Darski | Link:

Polityka zagraniczna w tamtych czasach była, jak wszystko, zależna od interesów, czyli przetrwania dynastii. Pytanie jest takie: czyja polityka dynastyczna i kiedy była korzystna dla państwa. Autor poruszył z konieczności powierzchownie zbyt wiele tematów, by je dokładnie omówić.

To co pisze Łysiak tak samo warte jest dyskusji. On pisze ku pokrzepieniu serc jak Sienkiewicz, ale oczywiście nie jest to historia, powiedzmy naukowa.

Inna sprawa, że Coryllus prowadzi politykę marketingową, dość nachalnie, co nie zachęca do kupowania książek, a wielu wręcz zniechęca. Pisać o historii bez gruntownych studiów i źródeł, na podstawie jednej czy dwu pozycji, jest łatwo ale zawsze to będzie powierzchowne.  

Ciekawe, że co 2-3 tekst Coryllus wstawia atak na autorytety opozycji, starając  się je zniszczyć. Tak jakby ktoś mu te teksty dawał do publikacji. Takie tylko wrażenie, ale jednak takie mam i to nie tylko ja. Ile w tym frustracji i EGO, a ile innych powodów, na razie nie wiem. 

Obrazek użytkownika Coryllus

04-07-2012 [15:13] - Coryllus | Link:

Zapewniam pana, że taka polityka marketingowa się opłaca. Nie znam nikogo kto by się przez nią zniechęcił do moich książek, a zachęconych jest całe mnóstwo. Jeśli zaś porównuje pan Łysiaka z Sienkiewiczem to niech się pan zastanowi. Dziś nie trzeba krzepić serc tylko budzić umysły, żebyśmy się nie znaleźli w kolejnym kanale. Co do autorytetów to słuszne jest pańskie wrażenie, albowiem dzień po dniu wpadam na jakiś autorytet, który emanuje czymś przedziwnym i o tym właśnie piszę. I niby kto miałby mi te teksty dawać do publikacji? Niech się pan zastanowi. Także nad tym w jaki sposób ja mogę kogokolwiek zniszczyć. Zadanie pytania BFR to jest według pana próba niszczenia? A jeśli chodzi o EGO, to miło byłoby gdyby pan się zajął własnym. Jak się pan dowie już jakie są moje prawdziwe motywy bardzo proszę o jakiś wpis w tej sprawie. 

Obrazek użytkownika Coryllus

04-07-2012 [15:14] - Coryllus | Link:

I jeszcze jedno; polityka dynastii to nie polityka państwa. 

Obrazek użytkownika Reytan

04-07-2012 [17:01] - Reytan | Link:

dyskusja historyczna.
Od głupiej ,prymitywnej,i powierzchownej,do takiej,która przynajmniej czasowo,wygląda poważnie.
Za długo ,i zbyt gruntownie Polacy przechodzą pranie mózgów.
Albo całkowite jak szkoła,którą teraz nam Tusk zgotował.Albo taką ,jaka wyszykował nam TVN z GW.
Ci ludzi,wychowani przez te ośrodki ,są jednak też zaczarowani historia Polski,tylko nafaszerowani kłamstwami,i kłamliwymi interpretacjami.
Mając takich ludzi jak Andrzej Nowak, Jerzy Robert Nowak,czy Jan Żaryn,bądź Pan Cenckiewicz,z pewnoscią wygramy ten polski Historikerstreit !
Ale musimy być bardziej otwarci niż Wróg.
Pan nie docenia tego ,że MY mamy rację.
I że MY bronimy prawdy.
Powiada Pan słusznie ,że to samo nie wystarczy !
Tylko,że nikt tego nigdy nie twierdził !

Czym szybciej zorganizujemy niezalezne kursy szkolne z historii i kultury polskiej,oraz z historii Koscioła Katolickiego (też tak samo ważne !) tym lepiej.Oczywiście co najmniej na taką skalę jak przed I wojną swiatową.
To jest minimum !
Walka o historię w szkołach ma dobre znaczenie polityczne.
Ale ustępstw Komuny nie doczekamy się w III RP nigdy.
Należy zakładać własne komitety,jak to ktoś słusznie powiedział,kogo nie chcę wymieniać.
Pozdrawiam.

Obrazek użytkownika NASZ_HENRY

04-07-2012 [17:02] - NASZ_HENRY | Link:

czy POrażenie słoneczne ;-)

Obrazek użytkownika Reytan

04-07-2012 [17:25] - Reytan | Link:

Czy uczy się Pan tych języków ?
Bo sugeruje Pan,że z innego powodu.
Nie rozumiem.
Nie rozumiem także ,dalaczego podaje Pan nakłady Łysiaka ?
Czy wie Pan ,jakie nakłady miał Marx,Engels,Lenin,Stalin,Mao,i Hitler ?
Czy marzy Pan,by Łysiak zawisł obok nich u Pana na ścianie ?

Czy wie Pan,że katolicy czczą wyłącznie świętych Kościoła Katolickiego ?
Oraz ,że czczenie i kult łysiaków jest herezją ,i jest potępione przez Kościół Powszechny ?!!!

Obrazek użytkownika NASZ_HENRY

04-07-2012 [11:38] - NASZ_HENRY | Link:

Nie przejmujmy się jednak Niewolnikami POprawności POlitycznej. Róbmy swoje ;-)

Obrazek użytkownika Coryllus

04-07-2012 [12:06] - Coryllus | Link:

Nie przejmuję się. Najbardziej podoba mi się to "meritum" u Łysiaka.

Obrazek użytkownika MegaGościówa

04-07-2012 [11:48] - MegaGościówa | Link:

znawca Napoleona i epoki jest TAK PODOBNY DO MICHNIKA JAK TY DO MĄDREGO, INTELIGENTNEGO I KULTURALNEGO człowieka, skromny blogerze o megalomańskich aspiracjach.

Czy ty wierzysz, że skandalizując i opluwając wybitnych ludzi oni cię wezmą na serio i zaczną dyskusję co jest twoim marzeniem, bo stworzyłbys złudzenie, że im dorównujesz?

Mam wszystkie książki Waldemara Łysiaka, styl, meritum, niezależnośc poglądów - THE BEST - ucz się mały uczniu Coryllusie!

Żałosny z tym krytykanctwem ad personam bez arguementów jesteś i się ośmieszasz o ile jeszcze bardziej się da.

Obrazek użytkownika Coryllus

04-07-2012 [12:05] - Coryllus | Link:

miejscu opluwam?

Obrazek użytkownika Reytan

04-07-2012 [16:34] - Reytan | Link:

od niepamiętnych czasów ciągnie się potężny smród.
Wierzbicki,znakomity założyciel Gazety Polskiej, i nawet poprzednika Gazety Polskiej Codziennej,pod tytułem Nowy Świat,który niestety zbankrutował,miał dziwny romans z Łysiakiem.
Było to jeszcze we wspaniałych czasach,kiedy jeszcze nie wpadł na debilny pomysł wstąpienia ze swoją zastępczynią do Loży,która go następnie zmusiła do przekształcenia sie z największego wroga Michnika i salonu,w chwalcę Adasia,i obecnego wycirucha muzycznego w GW.
Ale kiedy jeszcze był soba,to GP NICZYM nie różniła się od dzisiejszej,mimo róznic w osobowości naczelnych.
Widać Polska takiej właśnie GP potrzebuje.Mówić prawdę i basta.
Otóż Wierzbicki zaczął kiedyś drukować Łysiaka,i wypowiadał się o nim w tonie wręcz histerycznym,jak to zwykle u jego entuzjastów.
Trwało to niedługo,bo jak podał następnie,odwiedził go pewien pułkownik,z którym GP od dawna wspólpracowała i dostarczył mu papierów potwierdzających działalność TW Łysiaka.
Warto przypomnieć,ze Wierzbicki miał dowody o współpracy ubeckiej Michnika i Geremka ,o czym wielokrotnie pisał...
Wierzbicki pluł i ział furią ,ale głównie na siebie.
Był wówczas,tak samo jak Sakiewicz dzisiaj, poza zdolnym redaktorem, także dużym cwaniakiem i miał nosa i dobre źródła na agentów.To,że Pan Sakiewicz nie drukuje NIGDY Waldemara Łysiaka,choć drukuje jego synka,który pisze tak samo sentymentalnie i rzewnie,i kłamliwie,jak jego tatuś,daje do myślenia..Przyczyna widocznie leży więc w czym innym.
Podobnie w czym innym leży przyczyna,że W.Łysiak pisząc w masońskim piśmie "Uważam rze" wymyśla od najgorszych Panu Sakiewiczowi i GP.
Czy wszyscy tam są masonami tak jak Łysiak i Lisicki?
Nie,tylko prawie wszyscy.
Ziemkiewicz np.nie jest.On daje tylko często twarz i nazwisko,by się Bracia mogli za nim schować ,tak jak w Klubie Ronina.
Z jakiego powodu ? Ma za złe Łysiak Panu Sakiewiczowi i GP zajmowanie się Zamachem Smoleńskim serio.
Uważam rze to dywersja,ponieważ ,Lisickiego Rzeczpospolita od 10.04.2010,a Uważam rze od samego początku, cenzurowały badanie hipotezy Zamachu i zwalczały samo jego badanie .
Kto tak odcina się od hipotezy zamachu,i z nim walczy,jak Rzeczpospolita Lisickiego,Uważam rze Lisickiego,czy jak Salon24 Igora Janke nie może się nijak nazywać PRAWICĄ,ani częścią Bloku Patriotycznego.
Zresztą ,zapytajmy Pana Sakiewicza,po czym można poznać szybko,czy pismo polskie jest patriotyczne,czy przeciwnie ?
I Pan Sakiewicz z pewnością odpowie,że po ilości ogłoszeń płatnych i reklam.
Bo GP,GPC,czy Niezależna prawie ich NIE MAJĄ.
Tymczasem Lisicki w ostatnim wywiadzie opowiedział,że Uwazam rze ma DWA RAZY więcej reklam w ostatnim roku,i że ON liczy wkrótce na znacznie więcej !!!
Każdy kto rozumie o co chodzi ,to zrozumie o co chodzi.

2)Dalej to bardziej polemika z Gorylusem niż z Teściową.
Pisze on ,że mity Michnika i mity Łysiaka to to samo ,bo łune som mity.
Widząc zarazem ich przeciwieństwo merytoryczne.
Ale jest więcej różnic.
Adaś jest wierzącym i praktykującym bolszewikiem,nacjonalistą żydowskim,i wrogiem fanatycznym Polski.To jest jego wiara i światopogład żelazny.Adaś nikogo już dawno nie udaje ,te czasy,kiedy wszystkich tak znakomicie oszukiwał,Herberta,Nowakowskiego,Kaczyńskiego et al. dawno minęły.No powiedzmy,koncentuje się obecnie na katolikach,chcąc z nich zrobuić ludzi postęu społecznego poprzez Redaktorkę Działu Antykatolickiego GW Panią Katarzynę Wiśniewską,i znanego Częstochowskiego Poetę z Frondy !
Nienawidzi nas ,jak Feliks Dzierżyński,choć chce "tylko" PRL-u ,a nie zniszczenia Polski ,jak Tusk.
Jest to u niego sprawa rodzinna.Rodzice,i Brat to zdrajcy Polski,którzy wiele Jej krzywd i zbrodni uczynili.
Ale po 1956 tzw.Polskim Październiku,zaczęli się szybko polonizować.Ciekawy zresztą ten Październik.Nawet Marek Nowakowski uważa go za najważniejsze wydarzenie w historii Polski po 1945.
Czyli bez porównanie ważniejsze niż 1989 ,który nie okazał się w końcu żadną cezurą.
Michnik stał się ,wbrew pozorom,wrogiem Polski,wbrew własnej rodzinie.
A ściślej idąc w jej stare ślady.
I także z furią (to jest człowiek silnych emocji !) odrzucając ich nową polskość.
Zresztą teź nie od razu !
Ta furia i nienawiść Michnika są jak najbardziej serio ,i nalezy je przyjmować jako realne i naprawdę istniejące! !! Michnik niestety to nie żaden Łysiak.
To jest człowiek serio !
"Antysemityzm polski" jest bzdurą i mitem komunistyczno-żydowskim.
Ale to ,ze Michnik opiera się w swym działaniu właśnie o ten mit,mitem już nie jest,i jest zresztą, nie tylko u niego straszną rzeczywistością ,którą my musimy brać po uwagę we wszystkich kalkulacjach.

Zupełnie przeciwnie z Łysiakiem.To nie jest przypadkiem,że histeryk,pięknoduch ,kołtun,i donosiciel (kołtun wszędzie donosi,już zdążył doniesć także tutaj na mnie !),Dulska- Teściowa się nim zachwyca,i ma wszystkie książki w komplecie aż do dziś.
Słusznie Gorylus wszak zauważył,że łysoń się beznadziejnie powtarza.
I to by się zgadzało.Ja mam tam jakąś jego dawną książkę o Napoleonie,kilka wywiadów -rzeki.Niby mi się to podobało,ale w praktyce przestałem go kupować.Przeglądam ciągle jego książki w księgarni,i...kupuję inne.
Nawet książki jego o salonie nie kupiłem,choć niby ciekaw byłem co ma o tym,obok Wierzbickiego (warto by odświeżyć jego wspaniałe eseje o salonie i komunie ,i o gnidach !) i obok Ziemkiewicza.
Co w tym łysoniu,identycznie zresztą jak w synku,jest takiego, co odrzuca każdego normalnego człowieka ?
Odpowiedź brzmi-SENTYMENTALIZM !!!
Nie odczytał tego gorylus,bo sam ma kłopoty z ludzką strona rzeczywistości !
Pisze zresztą tak,że jakoby emocje nie miały hierarchii,i nie były możliwe do obiektywnego pomiaru.
Gorylus utożsamia emocje łysego z emocjami Sienkiewicza.
Podczas ,gdy Sienkiewicz pisał własną krwią,identycznie jak sam Gorylus.
Nie ma tam żadnych fałszów,wszystko płynie z serca.
A Łusiak ?
Sentymentalizm to emocje trupa,który zmusza siebie do odczuwania,to jest dulszczyzna ludzkich trupów.
Żaden Łysiak nie czuje tego co pisze,on udaje ,i się WYSILA.Napina się,i puszcza.
To ludzie nieautentyczni,DULSKIE,pięknoduchy,oszuści,i kłamcy.
3) Co nie znaczy,rzecz prosta,by wszystko co pisze gorylus tak ładnie się zgadzało.
Ten inteligentny człowiek,...
Łusiak też przeciez inteligentny.
W ogóle u nas ludzi inteligentnych jak psów ,lub mrówków.
Dmowski kiedyś napisał ,że przydałoby się u nas więcej ludzu o miernej inteligencji,ale o większej dyscyplinie i duchu obywatelskim,tak jak w Anglii,to nasza sytuacja byłaby zupełnie inna !...
Gorylus jest znakomity w odnajdywaniu nieznanych dotychczas wątków,kluczowych faktów,powiązań.
Kompromitacji akademickiej historiografii,która rzeczywiście jest powtarzaniem kłamstw i mitów.
To jednak nie tylko historia uczelniana jest do kitu.
W naukach ścisłych odkryć i rewolucji też dokonują ludzie poza uczelniami !
Jest cała masa badań na ten temat.
Uniwersytety, tłuste i bogate nie są w stanie inicjować ruchu mózgu.
Odwrotnie,hamują,go,blokują i petryfikują.
Bo opierają się na konwencji,autorytetach,dogmatach i pieniądzu...
Zasypcie gorylusa pieniędzmi.
Szybko zgłupieje,nauczy się cieszyć z życia,zacznie jeździć na Hawaje,może nawet,na psa urok,zostanie profesorem !

Teściowa jest świetnym wskaźnikiem.Gaworząc jak niemowlę o "wybitnych" ludziach,tytułach i autorytetach,chciałaby całą kulturę polską ZAMORDOWAĆ,i sprowadzić do wózeczka oseska,ssącego oczywiście jej nabrzmiałą pierś !
Kulturę tworzą jednak wyłącznie tacy wariaci jak gorylus,czy się to komu podoba czy nie...
Bez nich nadal byśmy siedzieli na drzewach !
"Argumenty" Teściowej:"megalomańskie ambicje","skandalizuje","opluwa","stwarza złudzenie,że dorównuje (wybitnym ludziom)"-=/czy ona wie ,że to znaczy przeciwieństwo tego,co ona zdaje się chce powiedzieć ? /,"krytykanctwo","ad personam","bez argumentów"-/tego na pewno nie rozumie,bo przecież sama Nigdy jeszcze nie podała na nic ŻADNYCH argumentów !/,no i wreszcie "ośmiesza się".

No więc, Gorylus świetnie znajduje białe plamy,przypadkowe czy też zaprogramowane przez wrogów Polski.
To jak on znalazł falsyfikacje polskich podręczników historii,jeszcze na epokę przed PRLem,musi kiedyś nam opisać.
Cała polska historia została wypaczona przez masonów austriackich w austriackim zaborze,i stąd przeszła do podreczników historii w II RP,i jest w nich do dzisiaj.Ci Panowie z Austrii i obecnie zresztą interweniują w Polsce pod nickiem fritz.
Aż dziwna i zdumiewająca zbieżność !

Ale gorylus się na tym nie zatrzymuje.
Po marksistowsku w istocie śledzi w duchu materialistycznej interpretacji dziejów historię Polski i Europy,próbując stawiać prognozy i dawać RADY na przyszłość.
Nie jest pierwszym ani ostatnim,którzy na tym ,już znacznie trudniejszym zadaniu,się wyłożyli.
Ale nowe koncepcje,choćby i fałszywe,dają nowy wgląd w sprawy ludzkie.
O ile pamiętam, znany socjolog amerykański C.W.Mills pisał we wstępie do nieznanej w Polsce pracy-"Images of Man", o wielkiej ,rozświetlającej misji ,nie tylko teorii prawdziwych,lecz i także,owszem,fałszywych.

Obrazek użytkownika tipsi

05-07-2012 [15:24] - tipsi | Link:

Akurat jeśli chodzi o Łysiaka, to forma ataku coryllusa nie musi budzić sprzeciwów. Bo pan Waldemar, gdy już uzna kogo za wartego krytycznej uwagi, to nie szczędzi mu epitetów, serwując je niejednokrotnie w formie mało znośnej dla uszu dobrze wychowanych panien.

Sam czytuję Łysiaka i doceniam jego wkład w edukację szerokich mas narodu, ale nie jestem w stanie zamknąć oczu na te rzeczy, które w jego twórczości budzą sprzeciw czy krytykę. A że - wbrew dość pociesznym gdakaniom MegaGościówy - Łysiak wciąż chodzi między nami i jeszcze w spiżu go nie odlali - to wolno mi go krytykować do woli, szczególnie jeśli płacę za jego książki. A płacę. Zupełnie podobna sytuacja jest z coryllusem - żyw, dobrze pisze i dla Polaków i o Polakach, pobłądzić też potrafi nielicho, za książki mu, a jakże, płacę, to i krytykować mogę :)

Podobieństw Łysiaka i coryllusa można stwierdzić więcej - przy uznaniu oczywiście szacunku dla proporcji postaci, wszak o Łysiaku słyszał każdy, a o coryllusie, jak na razie, nieliczni. Prawdopodobnie coryllus, rozpoczynając swoją przygodę z historiografią, felietonistyką (bo blogowanie właściwie można zaliczyć do tej dziedziny literatury) i walką o pozycję na polskim rynku wydawniczym, mniej lub bardziej świadomie wybrał ścieżkę przetartą przez Łysiaka.

Każdy uważny czytelnik obu autorów potrafi wykazać pewne analogie, dotyczą one i podejścia do tematu i braku szacunku dla uznanych autorytetów, nawet pewnych niedoskonałości stylu i nieco dekadenckiego okrucieństwa dla niewinnych przecinków. Ba - w dziedzinie typografii te podobieństwa mogą wręcz uderzać. Obaj panowie rezerwują sobie nadmierny IMO wpływ na wygląd swych dzieł, ze szkodą dla ich estetyki i czytelności. Łysiak czyni to jednak z nieuzasadnionej arogancji, która każe mu sądzić, że jako znawca malarstwa ma świetny gust (choć wygląd jego książek dowodzi, że nie ma), coryllus zaś - zapewne ze szczupłości kapitału, która nie pozwala mu na zainwestowanie w porządny skład i opracowanie graficzne, po części też pewnie dla braku zaufania do obcych współpracowników, podobnie bowiem jak wytrwały nasz piewca Cesarza, woli opierać się na rodzinie i bliskich przyjaciołach.

Podobieństw pozytywnych też można się doszukać. Obaj autorzy z poważnym krytycyzmem podchodzą do źródeł, szukając raczej ciekawych kąsków poza głównym nurtem, obaj też potrafią je wynaleźć. Łysiak, z racji większego doświadczenia i szerszego wykształcenia formalnego, jest w stanie zręczniej się w tych źródłach poruszać i szerzej sięgać do piśmiennictwa niepolskojęzycznego. Z kolei coryllus nadrabia intuicją i umiejętnością kojarzenia pozornie odległych faktów, nadto zaś z tego, co zwykle stanowi wadę - a więc nieposkromionej tendencji do wietrzenia spisków - czyni to, co w historiografii jest zaletą, a więc zdolność do wyławiania prawdy z burzliwych odmętów piśmiennictwa historycznego, stanowiących swoistą kloakę kultury, do której spływają tak rzeczy piękne i dobre, jak cuchnące i zaraźliwe wydaliny miernot opłacanych przez kanalie.

O tym, że formalne wykształcenie poparte latami studiów może czasem bardziej przeszkadzać niż pomagać, świadczy bezkrytyczne u Łysiaka umiłowanie Bonapartego i równie niewyważona nienawiść do konserwatyzmu ery rewolucji i cesarstwa. Coryllus, choć sprawiać to może nieco ponure wrażenie, gotów chyba każdą postać historyczną podejrzewać, jeśli nie o niecne zamiary i zaprzedanie Złu, to przynajmniej o płynącą z lenistwa dezorientację i uleganie presji prozy życia. I nie bez racji, niestety, nie bez racji. Tak się bowiem fatalnie składa, że każdy polityk, który buntując się za młodu, zdołał dożyć wieku i pozycji owocujących sławą, musiał zapłacić za to cenę. Nawet taki Rejtan, nawet Kościuszko.

Czy jednak odsądzanie coryllusa od czci za proponowanie czytelnikom świeżego ujęcia dla analizy wydarzeń i postaci zatrzaśniętych w historycznym schematyzmie jest słuszne? Przecież nie każe on nam zła oceniać jako dobro i vice versa, ale pokazuje pomijane dotąd, lekceważone lub wręcz nieznane mechanizmy i sprężyny historii, rzuca nieco światła na aktorów dotąd skrywających się w cieniu i proponuje wnioski nieźle objaśniające niezrozumiałe dla oficjalnej wersji historii procesy czy fakty.

Dlatego zamiast jałowo wymyślać coryllusowi od obsrywaczy pomników, lepiej zastosujmy metodę Zybertowicza i poszukajmy diagnoz konstruktywnych - zagrzebmy w źródłach, podejmujmy dyskusję merytoryczną, a nie ściśle emocjonalną - i wykażmy, że tu i tu się myli, a tu i tam może mieć wadliwe dane. Na tym powinna polegać dyskusja, nawet jeśli coryllus z mety odsyła większość krytyków do wszystkich diabłów ;).

W jednym coryllus ma bowiem rację na pewno - historię pisali nam ludzie, i jak to ludzie, poddani byli różnym uwarunkowaniom, które nie mogły pozostawać bez wpływu na ogląd tego, co badali i treść tego, co pisali. Co gorsza, wielu z nich badało i pisało z pobudek dalekich od czystej ciekawości naukowej i posługiwało się warsztatem pozbawionym takiego podstawowego narzędzia, jak umiłowanie prawdy. Szacunek miejmy więc dla coryllusa, że mierzy się z tymi trudnościami, a krytykujmy go bez litości za błędy, bo jeszcze nam na laurach spocznie i skapcanieje - jak Łysiakowi się to przydarzyło, niestety.

Łysiak bowiem najlepsze ma już za sobą. Teraz on jest rentier pichcący może czasem i smaczną, ale cienką zupkę dla MegaGościówek. Co miał powiedzieć, już powiedział i nic więcej nie powie. Pozostaje mu autoreklama (o wiele zbyt nachalna jak na mój gust) i coraz bardziej sklerotyczne odkurzanie bibelotów wspomnień - niełatwe do zniesienia dla wymagających czytelników.

Człowiek wyrozumiały, a za takiego się uważam, wybacza jednak coryllusowi wściekłą arogancję (widząc w niej mechanizm obronny) i w nadziei na dalszy owocny rozwój (oraz, do k...wy nędzy, w nadziei na powrót do tematu przygód młodych dżentelmenów, bardzo dziękuję! ;) ). Łysiakowi zaś wybaczyć wypada sklerotyczną tendencję do smarowania gównem wszystkiego, do czego zdoła dosięgnąć (vide seria felietonów dla "Uważam Rze", którą można by nazwać "fekalietonami", tak ciążą ku "swojskim klimatom") - bo on już swoje dla nas zrobił, nawet jeśli byłby i TW, jak chcą niektórzy. Niejeden bowiem TW bezwiednie bardziej nam pomógł, niż najszczerszy, lecz zwyczajnie głupi patriota.

Obrazek użytkownika Matsu

04-07-2012 [12:23] - Matsu | Link:

"Polska nie prowadziła polityki innej poza wewnętrzną" - można poprosić o rozwinięcie tego myślowego skrótu?

P.

Obrazek użytkownika Coryllus

04-07-2012 [12:58] - Coryllus | Link:

nie można. Niech ci wystarczy to, że jedynym w tym wyjątkiem był S. Batory. 

Obrazek użytkownika tom-76

04-07-2012 [21:42] - tom-76 | Link:

Va banque? Troche za wcześnie ,time:)

Obrazek użytkownika tipsi

05-07-2012 [15:28] - tipsi | Link:

Akurat jeśli chodzi o Łysiaka, to forma ataku coryllusa nie musi budzić sprzeciwów. Bo pan Waldemar, gdy już uzna kogo za wartego krytycznej uwagi, to nie szczędzi mu epitetów, serwując je niejednokrotnie w formie mało znośnej dla uszu dobrze wychowanych panien.

Sam czytuję Łysiaka i doceniam jego wkład w edukację szerokich mas narodu, ale nie jestem w stanie zamknąć oczu na te rzeczy, które w jego twórczości budzą sprzeciw czy krytykę. A że - wbrew dość pociesznym gdakaniom MegaGościówy - Łysiak wciąż chodzi między nami i jeszcze w spiżu go nie odlali - to wolno mi go krytykować do woli, szczególnie jeśli płacę za jego książki. A płacę. Zupełnie podobna sytuacja jest z coryllusem - żyw, dobrze pisze i dla Polaków i o Polakach, pobłądzić też potrafi nielicho, za książki mu, a jakże, płacę, to i krytykować mogę :)

Podobieństw Łysiaka i coryllusa można stwierdzić więcej - przy uznaniu oczywiście szacunku dla proporcji postaci, wszak o Łysiaku słyszał każdy, a o coryllusie, jak na razie, nieliczni. Prawdopodobnie coryllus, rozpoczynając swoją przygodę z historiografią, felietonistyką (bo blogowanie właściwie można zaliczyć do tej dziedziny literatury) i walką o pozycję na polskim rynku wydawniczym, mniej lub bardziej świadomie wybrał ścieżkę przetartą przez Łysiaka.

Każdy uważny czytelnik obu autorów potrafi wykazać pewne analogie, dotyczą one i podejścia do tematu i braku szacunku dla uznanych autorytetów, nawet pewnych niedoskonałości stylu i nieco dekadenckiego okrucieństwa dla niewinnych przecinków. Ba - w dziedzinie typografii te podobieństwa mogą wręcz uderzać. Obaj panowie rezerwują sobie nadmierny IMO wpływ na wygląd swych dzieł, ze szkodą dla ich estetyki i czytelności. Łysiak czyni to jednak z nieuzasadnionej arogancji, która każe mu sądzić, że jako znawca malarstwa ma świetny gust (choć wygląd jego książek dowodzi, że nie ma), coryllus zaś - zapewne ze szczupłości kapitału, która nie pozwala mu na zainwestowanie w porządny skład i opracowanie graficzne, po części też pewnie dla braku zaufania do obcych współpracowników, podobnie bowiem jak wytrwały nasz piewca Cesarza, woli opierać się na rodzinie i bliskich przyjaciołach.

Podobieństw pozytywnych też można się doszukać. Obaj autorzy z poważnym krytycyzmem podchodzą do źródeł, szukając raczej ciekawych kąsków poza głównym nurtem, obaj też potrafią je wynaleźć. Łysiak, z racji większego doświadczenia i szerszego wykształcenia formalnego, jest w stanie zręczniej się w tych źródłach poruszać i szerzej sięgać do piśmiennictwa niepolskojęzycznego. Z kolei coryllus nadrabia intuicją i umiejętnością kojarzenia pozornie odległych faktów, nadto zaś z tego, co zwykle stanowi wadę - a więc nieposkromionej tendencji do wietrzenia spisków - czyni to, co w historiografii jest zaletą, a więc zdolność do wyławiania prawdy z burzliwych odmętów piśmiennictwa historycznego, stanowiących swoistą kloakę kultury, do której spływają tak rzeczy piękne i dobre, jak cuchnące i zaraźliwe wydaliny miernot opłacanych przez kanalie.

O tym, że formalne wykształcenie poparte latami studiów może czasem bardziej przeszkadzać niż pomagać, świadczy bezkrytyczne u Łysiaka umiłowanie Bonapartego i równie niewyważona nienawiść do konserwatyzmu ery rewolucji i cesarstwa. Coryllus, choć sprawiać to może nieco ponure wrażenie, gotów chyba każdą postać historyczną podejrzewać, jeśli nie o niecne zamiary i zaprzedanie Złu, to przynajmniej o płynącą z lenistwa dezorientację i uleganie presji prozy życia. I nie bez racji, niestety, nie bez racji. Tak się bowiem fatalnie składa, że każdy polityk, który buntując się za młodu, zdołał dożyć wieku i pozycji owocujących sławą, musiał zapłacić za to cenę. Nawet taki Rejtan, nawet Kościuszko.

Czy jednak odsądzanie coryllusa od czci za proponowanie czytelnikom świeżego ujęcia dla analizy wydarzeń i postaci zatrzaśniętych w historycznym schematyzmie jest słuszne? Przecież nie każe on nam zła oceniać jako dobro i vice versa, ale pokazuje pomijane dotąd, lekceważone lub wręcz nieznane mechanizmy i sprężyny historii, rzuca nieco światła na aktorów dotąd skrywających się w cieniu i proponuje wnioski nieźle objaśniające niezrozumiałe dla oficjalnej wersji historii procesy czy fakty.

Dlatego zamiast jałowo wymyślać coryllusowi od obsrywaczy pomników, lepiej zastosujmy metodę Zybertowicza i poszukajmy diagnoz konstruktywnych - zagrzebmy w źródłach, podejmujmy dyskusję merytoryczną, a nie ściśle emocjonalną - i wykażmy, że tu i tu się myli, a tu i tam może mieć wadliwe dane. Na tym powinna polegać dyskusja, nawet jeśli coryllus z mety odsyła większość krytyków do wszystkich diabłów ;).

W jednym coryllus ma bowiem rację na pewno - historię pisali nam ludzie, i jak to ludzie, poddani byli różnym uwarunkowaniom, które nie mogły pozostawać bez wpływu na ogląd tego, co badali i treść tego, co pisali. Co gorsza, wielu z nich badało i pisało z pobudek dalekich od czystej ciekawości naukowej i posługiwało się warsztatem pozbawionym takiego podstawowego narzędzia, jak umiłowanie prawdy. Szacunek miejmy więc dla coryllusa, że mierzy się z tymi trudnościami, a krytykujmy go bez litości za błędy, bo jeszcze nam na laurach spocznie i skapcanieje - jak Łysiakowi się to przydarzyło, niestety.

Łysiak bowiem najlepsze ma już za sobą. Teraz on jest rentier pichcący może czasem i smaczną, ale cienką zupkę dla MegaGościówek. Co miał powiedzieć, już powiedział i nic więcej nie powie. Pozostaje mu autoreklama (o wiele zbyt nachalna jak na mój gust) i coraz bardziej sklerotyczne odkurzanie bibelotów wspomnień - niełatwe do zniesienia dla wymagających czytelników.

Człowiek wyrozumiały, a za takiego się uważam, wybacza jednak coryllusowi wściekłą arogancję (widząc w niej mechanizm obronny) i w nadziei na dalszy owocny rozwój (oraz, do k...wy nędzy, w nadziei na powrót do tematu przygód młodych dżentelmenów, bardzo dziękuję! ;) ). Łysiakowi zaś wybaczyć wypada sklerotyczną tendencję do smarowania gównem wszystkiego, do czego zdoła dosięgnąć (vide seria felietonów dla "Uważam Rze", którą można by nazwać "fekalietonami", tak ciążą ku "swojskim klimatom") - bo on już swoje dla nas zrobił, nawet jeśli byłby i TW, jak chcą niektórzy. Niejeden bowiem TW bezwiednie bardziej nam pomógł, niż najszczerszy, lecz zwyczajnie głupi patriota.

Obrazek użytkownika Reytan

05-07-2012 [18:05] - Reytan | Link:

Bardzo to rzeczowe i ciekawe uwagi.
Tym bardziej cenne,że utrzymane w tonie spokojnym.
Tymczasem Łysiaki i Gorylusy naszego kraju wytwarzają nastrój walki i histerii,którym i ja niestety czasem ulegałem.
Napisałem niedawno żartem,że wydrukowanie Niedźwiedzich Bajek w duzych nakładach może spowodować zagładę znanej nam cywilizacji !
Porównanie Łysiaka z Gorylusem również interesujące ,i warte refleksji.
Oczywiście pomija Pan "tą małą róznicę",że Gorylus ,jak zauważyłem,pisze własną krwią,no i nie jest pięknoduchem ,jak Łysiak.
Nie jest także agentem bezpieki,ani masonem,nigdy nie był,i podejrzewam,że już nie będzie.

Proszę mnie zresztą BARDZO DOBRZE zrozumieć !
Nigdy nie apelowałem,by nie drukować TW,czy też jakiś tam masonów !!!
Sama myśl jest głupia i potworna !

Jedyne o co mi chodzi w tej materii, to o to,by istniała na ten temat pełna i całkowita publiczna przejrzystość !!!

Wzywa Pan do rzeczowej polemiki źródłowej z Niedźwiedziem.
To ciężka sprawa.Stąd częściowo motyw do wymyślania.
Polemika z Gorylusem wymaga choć częściowego sprostania Jego erudycji.
No i jeszcze trzeba pomyśleć ! Co to to nie !
Łatwiej Mu nawrzucać.
Zwłaszcza ,że tak często On sam do tego prowokuje.
Gorylus ściąga hieny.
Proszę zauważyć jakie towarzystwo ściąga za sobą Terlikowski,kiedy bawi na Niezależnej z gościnnymi występami !!!
Aż dziw !

Obrazek użytkownika dogard

05-07-2012 [18:19] - dogard | Link:

w tej materii.Dla przypomnienia--byl felietonista GP przez tyle lat.JUZ kiedys pytalem--komu to przeszkadzalo, odpowiedzi brak. Domyslam sie troche ale ..cicho sza..Jest niepowtarzalny i nieugiety, po czynach widac,iz ma pelne prawo takim sie czuc.