Witam serdecznie!

Na wstępie chciałbym serdecznie przywitać się z czytelnikami portalu Niezalezna.pl. Nigdy nie sądziłem, że zostanę blogerem. Szczerze mówiąc, ze względów prozaicznych raczej nie doceniałem tego środka wymiany poglądów. Mój sceptyczny stosunek do bloga nie wynikał z braku czasu na tego rodzaju publicystykę, ile z przeświadczenia, że jest ona konsekwencją nadmiaru czasu u piszących. Ale, jak mawia klasyk: „punkt widzenia zależy od punktu siedzenia”… Siedzę zatem przed komputerem i zamierzam się z Państwem komunikować. Niekoniecznie dlatego, bym odczuwał szczególną potrzebę bycia czytanym, słuchanym, oglądanym. Nie. Myślę, że jest do doskonały sposób i okazja do wymiany zdań, w rzeczywistości, w której jedyną przestrzenią obiegu wolnej myśli, nie zmanipulowanej lub nie okrojonej informacji, jest Internet. 

W ostatnim czasie razem z Państwem znalazłem się w sytuacji osoby bombardowanej informacjami na temat Pawła Zyzaka. Jako Paweł Zyzak większą część z tych informacji miałem ochotę rozwinąć, bądź sprostować, tak byście Państwo zyskali szansę wyrobienia sobie jak najprecyzyjniejszej opinii na mój temat. Blog jest stałą formą komunikowania i czasami łatwiej do niego dotrzeć, niż na spotkanie z moją skromną osobą w którymś z polskich miast. Także wywiad prasowy, siłą rzeczy - czyli perswazji redaktora naczelnego - nie zawsze umożliwia wyrażenie pełnej myśli, także tego, co tak naprawdę chce się powiedzieć w danym momencie. 

Będę odnosił się więc do ważnych, moim zdaniem, wypowiedzi i faktów, tak by w żadnym razie nam nie umknęły. Blog daje możliwość opublikowania swobodniejszej wypowiedzi, co oznacza, że nudno Państwu ze mną nie będzie. Mam nadzieję, że jak najrzadziej będę musiał skupiać się na własnej osobie, tak jak to zamierzam uczynić w pierwszym swym komentarzu. Historia jednego sprostowania

Moje kontakty, w tym wymiana korespondencji, z „Gazetą Wyborczą” mają osobliwy przebieg. Skupię się tylko na najświeższych. Ostatni list, który otrzymałem z redakcji tegoż dziennika odnosił się do mojej prośby o sprostowanie dwóch stwierdzeń, którymi posłużył się Redaktor Mirosław Czech w tekście „Prawicowe sikanie pod wiatr” („Gazeta Wyborcza” z 24 marca 2009 r.). 

Redaktor Czech napisał bowiem: 

Jej autorem (Lech Wałęsa – idea i historia – P. Z.) jest Paweł Zyzak - magister historii Uniwersytetu Jagiellońskiego (urodzony w roku 1984), szef młodzieżówki PiS w Bielsku-Białej i były redaktor jej partyjnego pisma "W prawo zwrot!". (…) Zyzak zasłynął tekstem "Diabeł jest zoofilem", w którym stwierdził, że "pedały są zwierzętami", i że homoseksualiści są wysłannikami szatana.

Wszystko rozbija się o końcowy fragment mojego felietonu sprzed kilku lat pod wspomnianym tytułem, w którym to napisałem:

Diabeł to świetny polityk, ale także filozof. Doskonale zdaje sobie sprawę, że ludzi od zwierząt rozróżnia możliwość zapanowania nad instynktami, w tym nad seksualnością. Nie mógł wykończyć Kościoła za pomocą ludzi – chce to zrobić za pomocą „zwierząt”...Felieton dotyczył problemu propagandy homoseksualnej, jednakże ostatnie stwierdzenie, a zwłaszcza wzięcie wyrazu zwierząt w cudzysłów, oznaczało potępienie każdej formy hedonizmu, w skrajnej postaci objawiającego się zwykłym zezwierzęceniem. Diabeł w tekście symbolizuje rzecz jasna zło i samodestrukcyjną naturę ludzką. Zresztą do podobnej alegorii odwoływałem się w całej serii felietonów, które bardzo łatwo odnaleźć w Internecie. Zatem twierdzenie, że nazwałem homoseksualistów zwierzętami i wysłannikami diabła jest wynikiem takiej, a nie innej interpretacji tekstu przez dziennikarzy bielskiej „Gazety Wyborczej”. Owa interpretacja sprzed lat, jak łatwo się domyślić, prędzej znamionowała brak dobrej woli u dziennikarzy, aniżeli ubytki w ogólnej liczbie szarych komórek. Wówczas nie przyszło mi do głowy, by zażądać sprostowania od Redakcji. Jednakże odpowiedź na moją prośbę o zamieszczenie sprostowania z 31 marca bieżącego roku, pod którą podpisał się Redaktor Piotr Stasiński, zmusza mnie do ponownego zweryfikowania moich wniosków. Otóż:

Opublikowany przez Pana artykuł pt.: „Diabeł jest zoofilem” – pisze Pan Stasiński – (…) pozwala na jedną tylko (! – P. Z.) interpretację. Skoro nazywa Pan w nim homoseksualistów „pedałami” i skoro wedle Pana diabeł chce wykończyć kościół takimi „zwierzętami”, to konkluzja jest chyba oczywista.

I tak oto skarcony przez wicenaczelnego najbardziej poczytnego dziennika w Polsce, muszę dziś z pokorą przyznać, że w jego Redakcji zatrudnia się nie tylko świetnych prawników, ale przede wszystkim doskonałych polonistów oraz psychologów…

Powyższe stwierdzenia zrobiły niebywałą karierę internetową. Powoływało się na nie wiele osób, począwszy od zawodowych homoseksualistów ze stowarzyszenia Lambda, aż po Janusza Korwina-Mikke. Zrobił to w końcu redaktor „Newsweeka”, opisując w artykule „Wałęsa dzieciorób” pierwszy rozdział przyszłej biografii o Lechu Wałęsie, opublikowany w dwumiesięczniku „Acana”. W trakcie trwania tak zwanej „sprawy Zyzaka”, lub jeszcze bardziej zabawnie brzmiącej „Zyzak-gate”, „homofonię” Pawła Zyzaka sugerowały już grube ryby polskiego dziennikarstwa.

 

Lider wmówiony

Pan Czech w swoim artykule, uchodzącym gdzieniegdzie za recenzję biografii Wałęsy, napisał o mnie również: szef młodzieżówki PiS w Bielsku-Białej i były redaktor jej partyjnego pisma "W prawo zwrot!". Niniejsze sformułowanie każe czytelnikowi sądzić, że wciąż jestem liderem młodzieżówki Prawa i Sprawiedliwości, a poprzez użycie określenia były, że kiedyś redagowałem rzeczone pismo. Nadmienię tylko, iż redagowanie periodyku zakończyłem zgoła 3 lata temu, wraz z opuszczeniem środowiska tejże partii. Poprosiłem Redakcję „Gazety Wyborczej” o sprostowanie owej „pomyłki” i zamieszczenie odpowiedniej informacji. Oto całość sprostowania:

Nie jest prawdą, co zostało napisane w recenzji Mirosława Czecha pod tytułem „Prawicowe sikanie pod wiatr”, w „Gazecie Wyborczej” z dnia 24 marca 2009 r., że jestem szefem młodzieżówki PiS w Bielsku-Białej. Nie jest prawdą również, że w moim felietonie „Diabeł jest zoofilem” stwierdziłem, że „pedały są zwierzętami”.

 

Wyróżnię może przy okazji redakcję „Newsweeka”, gdyż zdecydowała się kiedyś zamieścić na swoich łamach moje sprostowanie o podobnie brzmiącej treści:

Nie jest prawdą, co zostało napisane w artykule „Wałęsa dzieciorób”, że jestem związany z PiS. Nie jest prawdą również, że w moim artykule „Diabeł jest zoofilem” napisałem m. in., że „pedały są zwierzętami”. („Newsweek” z 31 sierpnia 2008 r., s. 8)

 Jednakże w „Gazecie Wyborczej” najwidoczniej obowiązują zupełnie inne standardy dziennikarstwa. Kierując się mentorskim tonem poniższej riposty Redaktora Stasińskiego, można by było mniemać, że wyższe…

Nie twierdziliśmy, że w chwili publikacji artykułu jest Pan szefem młodzieżówki PiS w Bielsku-Białej (! – P. Z.). Prawdą natomiast jest, że funkcję taką Pan pełnił. Potwierdzają to chociażby materiały publikowane przez lokalne struktury PiS, w których był Pan przedstawiany jako p. o. prezesa FM PiS w Bielsku-Białej. Także w jednym z pism do „Gazety Wyborczej” przedstawił się Pan jako oficjalny Przedstawiciel FM PiS w Bielsku-Białej. To chyba wystarczający dowód związków z PiS, które tak zapalczywie teraz Pan kwestionuje (! – P. Z.)

Oni wszystko o wszystkich wiedzą

Po lekturze tego szeregu miłych, uroczych słów „Gazeta Wyborcza” oraz jej Przedstawiciel Redaktor Stasiński zaprosili mnie do dalszej, listownej wymiany zdań i uprzejmości:Oczekuję, że w przypadku podtrzymywania prośby o publikację sprostowania zechce Pan szczegółowo odnieść się do sformułowanych powyżej wątpliwości. Bez tych odpowiedzi podjęcie merytorycznej decyzji nie jest obecnie możliwe.

Jakich wątpliwości? Nie przypominam sobie, by Pan Stasiński wyrażał w swym tekście jakieś wątpliwości. A może to chodzi o moje wątpliwości… Moja głowa… zaczyna boleć…

Po skwapliwym przeczytaniu listu od Redaktora Stasińskiego doszedłem do iście eksploracyjnego wniosku. Po co marnować czas znamienitych ludzi pióra z „Wyborczej” na jałową polemikę, skoro oni, drodzy Państwo, już dawno wszystko o wszystkich wiedzą... Znają nasze myśli, fobie, zainteresowania, obecnie pełnione funkcje, zawody i zapewne judo. Będę zatem omijał dziennikarzy „Wyborczej” z daleka, nie zapominając, w razie kontaktu, o niezwłocznym uchyleniu czoła…

Witam serdecznie!