Honor w srebrnym puklerzu

(Na zbliżającą się rocznicę bitwy pod Grunwaldem)

Rycerzem nie trzeba było się urodzić, ale na pewno, żeby można było nim zostać trzeba było mieć honor.
 
Jednym z najtrwalszych elementów polskiej kultury i jednocześnie najbardziej uniwersalnych w skali całej Europy była tradycja rycerska. Ta obśmiewana i niedoceniona dzisiaj formacja duchowa wgryzła się w mentalność pokoleń Polaków niemal tak bardzo jak religijność. Zainteresowanie rycerstwem dzięki grupom historycznym i niewielkim stowarzyszeniom próbującym odtwarzać stroje i broń mężów w srebrnych zbrojach nie ma wiele wspólnego z faktycznym zasięgiem oddziaływania tej starej tradycji Europy, tradycji w Polsce szczególnie przyjętej.
Komunizm tępił wszelkie jej ślady z siłą równie wielką jak całą chrześcijańską obyczajowość. Rycerstwo starano się zepchnąć do poziomu omszałych muzeów i umieścić wśród najczarniejszych karykatur postępu. Nie było nic bardziej sprzecznego z klasową filozofią wschodnich barbarzyńców niż ten niezwykły etos.
 
Ostatni bój rycerzy - Powstanie Warszawskie
Rozpatrywanie Powstania Warszawskiego poprzez pryzmat tylko potencjalnych zysków i strat politycznych a nawet militarnych jest tak samo słuszne jak dyskusja o czerwonym winie wyłącznie pod kątem wartości odżywczych. To nie powstańcy znajdowali się pod presją dowództwa chcącego ratować resztki suwerennej Polski, lecz kierownictwo Armii Krajowej znalazło się pod niebywałym ciśnieniem pragnień ludzi dla który wolność, honor i natychmiastowa gotowość walki były ważniejsze niż ocalenie życia. Dramatycznie brakuje w ocenie polskich zrywów tego najważniejszego wątku i determinacji działania żołnierzy zapatrzonych w rycerski etos. Tak jak nie można winić zakonnika, że nie niczego się nie dorobił, tak rozliczanie rycerza za szafowanie własnym życiem jest absurdalne. Skrzywdzono powstańców przeliczając siłę butelek z benzyną i karabinów na możliwości atakujących ich czołgów i samolotów. Choć powstańcy mieli w sercu nadzieję na sukces bardziej walczyli o honor, chwytali w płuca łapczywie powiew wolności, bronili świata bez którego egzystencja traciła sens.
 
Nowa bitwa kmieci - Okrągły Stół
Król Artur to nie Czesław Kiszczak. Porozumienie poddających się z przestraszonym nie było honorowe. Miejsce przy okrągłym stole przeznaczone dla dwunastu rycerzy zajęli kmiecie, czasem dobrze urodzeni, upijający się wódką, która miała złagodzić uwierający pod sercem, niektórych z nich, ucisk pancerza. Nie było honoru przy tym stole, bo gdy jedni się bali, drudzy kłamali, to wszyscy hojnie dzielili łupy bezbronnych. Z pijackim wrzaskiem na handel wystawiali domowe świętości. Wokół stołu krążył wściekły duch rycerza z Powstania Warszawskiego bezradnie przeszywający rozpływającym się w powietrzu mieczem postacie nowego świata. Nowi kmiecie wykopali między światem starym a rodzącym się dół w którym legł całkowicie etos honoru zastąpiony kunktatorstwem i konformizmem. Ostatecznie lśnienie zbroi przyćmiły błyski jupiterów i emisja szklanego ekranu. Kmiecie ubrali się w stroje rycerzy odbierając im nie tylko majątek, ale i prawo do należnej pamięci.
Między oboma światami niezrozumienie i niezgoda są tak strukturalne jak te między światem żywych i zmarłych. Trzeba jednak pamiętać, że zabici żyją naprawdę, a żyjący straszą gorzej od upiorów.
 
Nieśmiertelny wraz z koniem
Kruchość życia nowych panów widać nie na cmentarzach lecz w gazetach i telewizorach. Jeszcze nie skończy się emisja jednego programu telewizyjnego już a pseudoherosa zastępuje klaun, który tak często przebiera się w strój bohatera, że różnica między tym pierwszym, a tym drugim niemal się zatarła. Kiepski dowcip klauna miesza się z dziwną wymową nowego bohatera. Razem dźwięczą w tonie przypominającym wielozwierzęcy ryk parzystokopytnych wpuszczonych na salon.
W dali tego jazgotu wciąż jednak słychać stukot kopyt konia niosącego ciężkozbrojnego. W 2004 r. Warszawiacy porzucili klaunów, wyłączyli telewizory i pobiegli za zjawą na koniu. Postacie z zza światów wymieszały się z żyjącymi by razem fetować zwycięstwo Powstania. Zryw ten przegrany sześćdziesiąt lat wcześniej, świętowany był w kolejnym wieku jak zwycięstwo. Każdy jego uczestnik ogłoszony został bohaterem. Największą bowiem tajemnicą rycerza jest to, że ginie ale nie umiera. Nieśmiertelność bytu zbrojnego męża staje się tak wielka, że do potomności przechodzi nawet wraz towarzyszący mu koniem i przypiętym mieczem. Broń ta ostatnio zwana powstańczym vis-em przykleiła się do rąk bohatera jak excalibur do dłoni króla Artura. Musiał więc oręż pójść w zaświaty, albo czekać w gotowości do walki na jedynego godnego, który użyje go znowu, gdy przyjdzie chwila.
Trwałość istnienia dzisiejszych herosów jest koszmarna. Prędzej z powagą zapamiętamy trzymanego przez nich konia czy psa niż ich samych.
 
U stóp wybranej
Gdyby ktoś w gronie rycerzy zechciał zrównać status płci, prędko zostałby wyzwany na pojedynek, albo oćwiczony jako niegodny honorowej walki. Kobieta to istota wyższa i już sama próba przypisywania jej męskich cech jest zniesławieniem godnym najwyższego potępienia. Feministą jest bowiem każdy rycerz zwalczający dla wybranej innych mężów. Cóż więc zrobić z trzecią płcią, feministkami na które jako na kobiety złego słowa rzucić nie wolno, a siadającymi bezwstydnie w gronie zastrzeżonym dla mężów? Miecz przykryć, koniowi oczy zasłonić i odjechać jak najdalej.
Już sama ta sytuacja pokazuje, że nie ma rycerza bez damy, a dama potrzebuje swojego rycerza. O ile Pan Bóg stworzył mężczyznę i niewiastę, by się rozmnażali, to po to tchnął w mężczyzn rycerskiego ducha, by kobieta mogła być bezpieczna i czczona. Kobieta zaś może sprawić, że będzie przy niej albo rycerz, albo kmieć. Od jej wyboru zależy, który stan będzie się powiększał.
 
U Chrystusa na ordynansach
Rycerz mnichem bywa rzadko. Grzechy jego ciężkie jak zbroja. Choć szczodry i prawdomówny nie musi trawić życia na postach. Ma więc za co pokutować ale i ma się też czym cieszyć. Bo rycerz jest z żelaza ale też z krwi kości. Nie zmienia to jednak faktu, że wiara rycerza jest gorąca jak jego odwaga. Do grzechów ludzkich musi dorzucić w rachunku sumienia grzechy przeciwko godności swojego stanu. Żadnemu kmieciowi nie przyjdzie, by spowiadać się z braku honoru. Dla rycerza nie honorowe zachowanie, nawet w słusznej sprawie, to hańba najgorsza. Złą opinię można zmyć walką, ale rycerza najbardziej boli rana zadana własnej duszy. Rolland w obliczu śmiertelnego zagrożenia nie mógł wezwać pomocy, bo byłby to uszczerbek na jego sławie. Konrad Wallenrod działał podstępnie, ale choć bronił tego co najdroższe, nie mógł sobie wybaczyć, że sukces osiągnął łamiąc kodeks rycerski.
 
Prawda i piękno
Rycerz wolny jest od chciwości, ale nie ma w pogardzie swojego stroju. Wewnętrzne piękno człowieka, który nigdy nie skłamie, nie ulęknie się w boju i dotrzyma nawet niekorzystnej przysięgi oddaje jego zewnętrzny wygląd i składna mowa. Szacunek budzi nie tylko odwaga, ale poprawne maniery i piękny strój. Nie pomoże dobre urodzenie jeżeli ktoś obraża kobiety i pluje na wszystkich jadem. Zbroja błyszczy, jest jednak piękna tylko wtedygdy należy do rycerza.
Można odziedziczyć konia, miecz i zamek. Rycerzem zostanie tylko ten kto na to zasłuży.

tekst został opublikowany w ostatnim numerze "Nowego Państwa

Rycerzem nie trzeba było się urodzić, ale na pewno, żeby można było nim zostać trzeba było mieć honor.