Abolicja dla Rostowskiego

Dominika Wielowieyska w „Gazecie Wyborczej” z 26.03.2009 r. określała nasze dociekania na temat interesów ministra finansów Jacka Rostowskiego jako szczyty podłości i głupoty. Większość opublikowanych W „Gazecie Polskiej” fragmentów jego życiorysu dostępna jest na oficjalnej stronie ministra finansów. Do tego co sam o sobie napisał dorzuciliśmy informację, że ma kredyty w londyńskich bankach. O tym drobiazgu szef wszystkich polskich poborców podatków zapomniał. Nie wiem czemu tego nie ujawnił, ale każdy kto składa PIT drży, by mu tej rangi błędu urzędnicy pana Rostowskiego nie wyłapali.

Reakcje na nasz materiał: wyzwiska w „Gazecie Wyborczej” i natychmiastowe oświadczenie Rostowskiego przekonały mnie, że w tej sprawie dzieje się coś poważniejszego. W najnowszym numerze „GP” przeanalizowaliśmy oświadczenia majątkowe i PIT ministra. Z tych dokumentów jasno wynika, że polski minister finansów przynajmniej część podatków płaci w Anglii. Trochę to dziwaczne. Przy okazji pojawia się coraz więcej pytań. Czy pan minister, który jeszcze nie dawno nie miał polskiego PESEL-u rozliczał się równolegle w Polsce (do tego zobowiązywało go nasze prawo). Jeżeli nie, to czy objęła go ustawa abolicyjna, którą opracowało kierowane przez niego ministerstwo finansów? Jeżeli skorzystał z abolicji podatkowej, czy nie mamy tu rażącego konfliktu interesów? Co z ewentualnymi nadpłatami różnicy w progach podatkowych należnych polskiemu fiskusowi? Sam siebie zwolnił, czy nie musiał tego płacić?

Za chwilę większość z nas zagłębi się w gąszcz przepisów związanych z rozliczeniem podatkowym. Każdy błąd może kosztować majątek i poszarpane nerwy. Mamy więc prawo wiedzieć czy nasz minister finansów nie jest najbardziej nonszalanckim podatnikiem w Polsce, czy nie tworzy prawa sam dla siebie i czy wreszcie nie wykorzystuje swojej pozycji do unikania płacenia podatków. Z tego ministra rozliczyć musi opinia publiczna, której jesteśmy przedstawicielami.

A pani Wielowieyskiej gratuluję dociekliwego i niezależnego od władzy dziennikarstwa. Proponuję jej też sprawdzenie, czy w zwolnieniach podatkowych na ten rok nie znalazły się koszty zakupu wazeliny.