Rosja słabnie w konflikcie gazowym z Europą?

1. W tygodniku „The Economist” interesujący artykuł pt. „Energetyczne podchody” dotyczący dywersyfikacji dostaw gazu do krajów Unii Europejskiej wobec prób politycznego wykorzystania dostaw tego surowca przez Rosję. Rosja w tej „swoistej wojnie” z zachodem ma trzy atuty:

zaspokaja ponad 1/3 gazowych potrzeb krajów UE a dla wielu krajów jest wręcz dostawcą jedynym,
opanowała większość linii przesyłowych gazu ze wschodu na zachód Europy,
duże firmy z Niemiec, Austrii a ostatnio Włoch i Francji mają coraz silniejsze związki także kapitałowe z rosyjskim gigantem gazowym Gazpromem.

Wojna ta przybrała na sile w momencie podpisania porozumienia Rosji z Niemcami o budowie po dnie Bałtyku gazociągu Nord Stream, który ominąłby kłopotliwe kraje tranzytowe (Ukrainę, Białoruś a także Polskę) a mówiąc dokładniej w 2005 roku kiedy to twarzą tego projektu został były kanclerz Niemiec Gerhard Schroeder.

Zaraz potem rosyjski Gazprom podpisując listy intencyjne z zachodnimi firmami gazowymi ogłosił budowę alternatywnego dla istniejących sieci przesyłowych gazociągu South Stream tym razem po dnie Morza Czarnego. Wydawało się że ekspansja rosyjska nie ma końca i trudno się będzie jej przeciwstawić. Na skutek konfliktu Rosji z Ukrainą na początku tego roku i w konsekwencji braku dostaw gazu do kilku krajów UE, Zachód wreszcie zrozumiał że Rosja wykorzystuje dostawy surowców energetycznych do celów politycznych i potrafi w tych sprawach być bezwzględna choć cierpią na tym miliony ludzi. I zaczął podejmować decyzje, które za kilka lat uniezależnią Europę od dostaw rosyjskich.

2. Na początku tego roku Komisja Europejska przeznaczyła 200 mln euro na rozpoczęcie prac dotyczących budowy gazociągu Nabucco, który miałby około roku 2015 dostarczać 30 mld m3 gazu z Azerbejdżanu, Turkmenistanu a także Iraku do krajów Europy Zachodniej.

13 lipca w Ankarze główne kraje tranzytowe a więc Austria, Węgry, Rumunia, Bułgaria, Turcja i państwa kaukaskie podpisały porozumienie o budowie tego gazociągu. Inwestycja uzyskała także wsparcie Niemiec, a w roli konsultanta Nabucco zatrudniono byłego ministra spraw zagranicznych Niemiec Joschkę Fischera.

Są oczywiście ciągle problemy z zapewnieniem pełnych dostaw dla tego gazociągu. Na razie takim pewnym dostawcą jest tylko Azerbejdżan, który ma dość gazu ale tylko na wstępną fazę projektu. Niedawno jednak akces połowy potrzebnych dostaw gazu zgłosił Premier Iraku, a po wizycie amerykańskiej delegacji na wysokim szczeblu w Turkmenistanie także Prezydent tego kraju ogłosił że jego kraj ma nadwyżkę gazu ziemnego i gotów jest ją dostarczać do gazociągu Nabucco.

Przed inwestycją Nabucco jeszcze wiele problemów ale skoro pieniądze przynajmniej na prace inicjujące wyłożyła Komisja Europejska, jest porozumienie krajów tranzytowych o budowie, są główni dostawcy dysponujący zasobnymi i łatwo dostępnymi złożami gazu to jest to już inwestycja bardzo realna. Szczególnie perspektywiczny w tej sprawie jest Turkmenistan będący wprawdzie jedną ze środkowoazjatyckich dyktatur, ale dysponujący jednymi z największych na świecie złożami gazu ziemnego.

Nabucco nie jest oczywiście jedynym instrumentem dywersyfikacji dostaw gazu do Europy. Rosną dostawy z Norwegii a także na coraz większą skalę jest dostarczany gaz skroplony z Kataru co stawia Rosję ekonomicznie w coraz trudniejszej sytuacji.

3. Rosja oczywiście bardzo silnie prze do ostatecznego ustalenia warunków do budowy gazociągu Nord Stream i dla tego silnie naciska na kraje skandynawskie aby nie zgłaszały zastrzeżeń dotyczących zagrożeń dla środowiska naturalnego Morza Bałtyckiego jakie niesie ta ogromna inwestycja. Ale faktem już jest rezolucja Parlamentu Europejskiego przyjęta miażdżącą większością głosów (także posłów z Niemiec) która kwestie ekologiczne czyni głównym orężem walki z ta zagrażającą środowisku inwestycją.

Należy mieć nadzieję że naciskom tym nie ulegnie Szwecja, kraj mający w tym półroczy przewodnictwo w Radzie Unii Europejskiej. Jak się wydaje takim naciskom uległa niestety w ostatnich tygodniach Finlandia, która wycofała zastrzeżenia środowiskowe dotyczące tej inwestycji.

Ale kryzys finansowy i w konsekwencji gospodarczy także ma coraz większy wpływ na realność inwestycji Nord Stream. Koszty tej inwestycji ciągle rosną, aktualnie kosztorys opiewa już na 13 mld USD, a Gazprom ze względu na coraz niższe ceny gazu (cena gazu podąża za ceną ropy naftowej z opóźnieniem dwóch kwartałów) i swoje zadłużenie sięgające już ponad 40 mld USD jest coraz mniej wiarygodnym podmiotem gospodarczym któremu banki chciałyby pożyczać kolejne miliardy dolarów. Zwłaszcza że Nord Stream z punktu widzenia Rosji ma oczywiście głęboki polityczny sens ale trudno mu będzie na siebie zarobić nawet w długim okresie (i banki o tym wiedzą).

Jest więc coraz więcej powodów od politycznych przez ekologiczne aż po ekonomiczne żeby uniezależnić kraje UE w tym Polskę od dostaw rosyjskiego gazu.

W tygodniku „The Economist” interesujący artykuł pt. „Energetyczne podchody” dotyczący dywersyfikacji dostaw gazu do krajów Unii Europejskiej wobec prób politycznego wykorzystania dostaw tego surowca przez Rosję. Rosja w tej „swoistej wojnie” z zachodem ma trzy atuty: