Euro traci w Polsce zwolenników

1. Według badania które przeprowadziła ostatnio pracownia badań społecznych GFK Polonia dla „Rzeczpospolitej” wyraźnie wzrósł wśród Polaków sceptycyzm co do szybkiego wprowadzenia euro w naszym kraju.

Na początku 2009 roku zdecydowanymi zwolennikami wprowadzenia euro możliwie jak najszybciej było 26% badanych a 39% chciało wprowadzenia tej waluty tylko nie w tak szybkim tempie, 15% było zdecydowanie przeciwnych a 20% nie miało w tej sprawie wyrobionego zdania. Zwolennikami było więc aż 65% badanych. Według czerwcowych badań 25% respondentów uważa że nie powinniśmy w ogóle dążyć do wprowadzenia euro a 33% że powinniśmy poczekać z ta decyzją aż zbliżymy się przynajmniej do poziomu rozwoju gospodarczego najsłabiej rozwiniętych krajów tej strefy. Tylko 17% to zdecydowani zwolennicy tej waluty którzy uważają że powinniśmy ją wprowadzić jak najszybciej, 15% że powinniśmy wprowadzić ja ale w wolniejszym tempie a 10% nie ma w tej sprawie zdania. A więc blisko 60% bądź nie chce tej waluty bądź uważa że można ją wprowadzi jeżeli rozwojowo będziemy podobni choćby do Portugalii czy Grecji. Entuzjastów w tej sprawie zostało tylko 17%.

2. Co takiego się stało przez ostatnie pół roku że tak bardzo zmieniły się opinie wśród Polaków na temat euro? Jak się wydaje duży wpływ na taką zmianę postaw miały napływające niepomyślne informacje o naszej sytuacji gospodarczej i budżetowej co w konsekwencji doprowadziło do tego że Polska nie spełnia i w ciągu najbliższych kilku lat nie będzie spełniała najważniejszych kryteriów związanych z wejściem do tej strefy. Są nimi kryterium deficytu budżetowego (przez co najmniej najbliższe 3-4 lata deficyt będzie wyższy niż 3% PKB) czy kryterium inflacyjne które także Polsce trudno będzie spełnić skoro w strefie euro ceny nie tylko nie rosną ale spadają. Rząd wprawdzie ciągle jeszcze mówi o naszym członkostwie w systemie ERM2 jeszcze w tym roku ale nawet najwięksi jego zwolennicy w to już nie wierzą. Po wprowadzeniu przez Komisje Europejska procedury nadmiernego deficytu w stosunku do Polski w czerwcu tego roku w stosunku do Polski (po dobrym roku 2007 procedura ta została zamknięta wobec Polski w roku 2008) i wyznaczeniu ścieżki dojścia do deficytu poniżej 3% do 2012 roku nie będzie nawet możliwości rozpoczęcia dyskusji z Komisją na ten temat.

3. Na wzrost sceptycyzmu a nawet niechęci Polaków do wprowadzenia wspólnej waluty jeszcze większy wpływ miały dramatyczne informacje napływające z Łotwy, Litwy i Estonii o ich sytuacji gospodarczej i społecznej. Wprawdzie komentatorzy sytuacji w tych krajach rzadko wiążą kilkunasto procentowy spadek PKB z powiązaniem kursów ich walut z euro (waluty Litwy, Łotwy i Estonii są w systemie ERM2 od lata 2004 roku) ale przecież nie ulega wątpliwości że niemożność zdewaluowania walut w tych krajach znacząco pogorszyła konkurencyjność ich gospodarek i spowodowała kompletne załamanie się eksportu.

Jak wyglądałaby sytuacja w Polsce gdybyśmy wprowadzili euro najlepiej widać jednak na przykładzie Słowacji. Załamanie się eksportu, inwestycji, spadek popytu krajowego spowodowały że słowacka gospodarka która do 2007 roku rozwijała się w tempie 7-9% przyrostu PKB rocznie załamała się a spadek PKB w I kwartale 2009 roku sięgnął aż 6%. Słowacja z dniem 1 stycznia 2009 stała się najdroższym krajem spośród krajów Europy Środkowo - Wschodniej i to zarówno z punktu widzenia konsumentów jak i inwestorów szczególnie tych zagranicznych.

Konsumenci jakoś sobie radzą w końcu ze Słowacji stosunkowo blisko jest i na Węgry i do Czech a przede wszystkim do Polski. Słowacy jeżdżą więc masowo na zakupy do wszystkich tych trzech krajów bo jest taniej przynajmniej o 30%. Także inwestorzy zagraniczni w związku z pogorszeniem się konkurencyjności Słowacji już nie tylko nie myślą o kolejnych inwestycjach w tym kraju a o przenoszeniu produkcji choćby do krajów ościennych.

Sądzę jednak że pełna wielkość kosztów i zysków Słowacji w związku z jej wejściem do euro będziemy mogli w pełni ocenić dopiero po roku dwóch funkcjonowania tego kraju w tej strefie.

4. Okazuje się że Polacy są dobrymi obserwatorami, potrafią właściwie oceniać zyski i koszty jeżeli tylko mają rzetelną informację przynajmniej na podstawowym poziomie. Nawet więc nachalna propaganda rządu z jaką niestety mieliśmy do czynienia w sprawie wprowadzenie euro w Polsce nie jest w stanie tej rzetelnej oceny zmienić. Przeprowadzone badanie jest dowodem że tak właśnie się stało i w tym przypadku.

Według badania które przeprowadziła ostatnio pracownia badań społecznych GFK Polonia dla „Rzeczpospolitej” wyraźnie wzrósł wśród Polaków sceptycyzm co do szybkiego wprowadzenia euro w naszym kraju