KONIEC FESTIWALU, ALE KTO REŻYSEROWAŁ?

Miałem silne postanowienie nie pisania o rocznicy stanu wojennego, a skutki tego postanowienia są poniżej – postanowienie diabli wzięli. Mój opór wobec pisania o tym wydarzeniu brał się stąd, że ja mam w sprawie stanu wojennego zdanie odrębne. Wobec czego? Wobec wpisywania stanu wojennego w historię oporu wobec okupanta, która miała swoich bohaterów, oprawców, i jest zamkniętym rozdziałem, który wspominamy. Otóż nie, stan wojenny w Polsce nie jest jakąś tam zamknięta epoką – rozdziałem polskiej martyrologii, ale początkiem epoki, która trwa do dziś, co więcej – ona się toczy dokładnie tym samym rytmem, co współczesna historia Rosji, niezmiennie od 1944 roku, rytmem wyznaczanym przez ośrodki władzy powstałe wokół byłych komunistycznych służb specjalnych. Różnią się detale.

Można do historii Polski po 1989 przyłożyć miarkę rosyjską i wtedy będziemy mieli okres szybkich przeobrażeń własnościowych przy fasadzie pozornego chaosu (wielkie, masowe złodziejstwo polegające na transferze majątku w ręce oligarchii, przy fasadzie parlamentaryzmu, korupcji i wzroście przestępczości kryminalnej, która była ubocznym skutkiem celowego poluzowania), okres stabilizacji, a więc okres putinowski, w którym likwiduje się opozycję wobec systemu (stąd nazwa: opozycja antysystemowa), i wprowadza system jednowładzy (czy podzielony sztucznie na dwie, trzy formalne organizacje partyjne nie ma znaczenia, tak w Polsce, jak w Rosji) oparty o służby specjalne, policję i wymiar sprawiedliwości, i rozpoczęty właśnie okres turbulencji – zauważmy jak silny jest związek przesileń politycznych, masowych protestów i powstawania nowych ruchów w obydwu krajach. Czy rozpoczęty okres turbulencji przyniesie zmiany, czy też będzie tylko epizodem, to się okaże; wiele zależy od sytuacji ekonomicznej, a więc od masowości wystąpień antysystemowych, których powodzenie jest wprost związane z sytuacją na rynku kiełbasy wraz z popitką, tak w Polsce jak i w Rosji.

Stan wojenny w Polsce, a w zasadzie „wiosna Solidarności” miała większy związek ze stanem zdrowia Breżniewa i wzrostem ambicji politycznych młodych pułkowników KGB i GRU, niż z jakimś moralnym, narodowym odrodzeniem. W jednej z najbardziej charakterystycznych łódzkich manifestacji, tak zwanym „marszu głodowym”, brały udział kobiety (głównie) niosące nie patriotyczne transparenty i narodowe flagi, ale puste rondle i łyżki.

Przesilenie było związane z przejęciem władzy w Imperium Sowieckim, którego PRL był częścią przez służby (cywilne: KGB, i wojskowe: GRU) z rąk kostniejącej z roku na rok i coraz bardziej niewydolnej partii komunistycznej. Polska, która była istotną i podlegającą pełnej kontroli częścią ZSRR, pomimo formalnych atrybutów niepodległości, podlegała po prostu tym samym procesom. Funkcjonuje taki pogląd według którego Polska miała być dla strategów sowieckich swoistego rodzaju poligonem doświadczalnym, na którym ćwiczono: kontrolę w warunkach pluralizmu, zmianę systemu represji i wydolność systemu oligarchicznego w warunkach fasadowej demokracji.

W każdym razie KPZR umarła razem z Breżniewem, a wiemy, że Breżniew „umarł” na jakiś czas przed swoją śmiercią, a wraz z nią umarła PZPR (KPZR warszawski oddział). Aparat został odsunięty od władzy i podporządkowany służbom cywilnym, a te wojskowym. Można powiedzieć, że o ile KGB (i jej polski odpowiednik) zajmowała się zarządzaniem sytuacją wewnętrzną w administracyjnie zakreślonych granicach, o tyle GRU (i jej polskojęzyczny, podległy w 100% oddział warszawski) sprawowały nadzór nad całością oraz stosunkami międzynarodowymi.

Tutaj jedna uwaga do pracy „Długie ramię Moskwy” dr Cenckiewicza – pierwszego poważnego opracowania dotyczącego do niedawna przecież owianych tajemnicą służb wojskowych. Dr Cenckiewicz w tej pracy zwraca uwagę na specyficzny brak profesjonalizmu w zakresie zadań wywiadowczych realizowanych poza granicami kraju; brak sukcesów stricte wywiadowczych w postaci zdobycia jakichś technologii wojskowych, etc... Otóż trzeba by się zastanowić, czy w ramach podziału zadań dokonanego w dowództwie GRU wojskowym służbom peerelowskim przydzielono takie zadania? Być może ich zadania były inne? Na przykład tworzenie sieci przepływu kapitału? Na przykład podtrzymywanie sieci nielegalnego handlu bronią? Nawiązywanie i podtrzymywanie związków (również szkolenie i uzbrajanie) terrorystów arabskich? Z rozdzielnika w Moskwie zakres zadań mógł po prostu nie obejmować zadań, które zwykliśmy uważać za rdzeń działań sowieckiego wywiadu. Musimy też pamiętać, że polskie służby były dla Moskwy istotne również z powodu ich przydatności w infiltrowaniu rozrzuconej po świecie Polonii, do której służby sowieckie miały naturalnie słabszy dostęp.

Był stan wojenny pewnym etapem zmiany władzy na Kremlu, i w tym kontekście rozpatrywanie win lub zasług agenta sowieckiej, wojskowej rozwiedki Wojciecha Jaruzelskiego, pseudonim „Wolski”, nie ma żadnego znaczenia. Był, jest, i umrze oficerem sowieckim. W grudniu 1981 powierzono mu do samodzielnego wykonania zadanie i je wykonał, tak jak wykonał inne zadanie w roku 1970, tak jak wykonywał zadania w roku 1968 w Czechosłowacji. Wykonał je sprawnie, jak większość zadań, otrzymał za ich sprawne wykonanie sowieckie odznaczenia i ordery (łącznie siedemnaście). Symbolicznym ukoronowaniem zasług było powierzenie mu funkcji pierwszego prezydenta III RP (a Czesławowi Kiszczakowi – szefowi polskojęzycznej, warszawskiej delegatury KGB, posady pierwszego szefa MSW w III RP), po to, żeby podkreślić ciągłość władzy i przygotować sukcesję, która z nielicznymi odchyleniami trwa do dziś, czego symbolicznym podkreśleniem było zaproszenie na obrady RBN, tak jak innymi symbolami była wizyta w RBN-ie szefa FSB (KGB) Pastuszewa, czy szkolenie korpusu dyplomatycznego przez szefa dyplomacji Ławrowa.

Jaka była w tym wszystkim rola „Solidarności”? Czym był ten ruch? Jak wpisuje się w ciąg życia narodowego? Przede wszystkim badań wymagają początki „Solidarności”, a szczególnie odpowiedź na pytanie, dlaczego służby nie rozjechały czołgami pierwszych ognisk strajkowych i nie opanowały sytuacji terrorem jeszcze w lipcu 1980 roku, w Świdniku i Lublinie? Bo mogły, a sytuacja była logistycznie o wiele łatwiejsza do opanowania niż w grudniu 1981. Pytanie o powstanie Solidarności jest pytaniem o to w jakim stopniu polskojęzyczne oddziały cywilnej i wojskowej rozwiedki sowieckiej kontrolowały proces. Wiemy, że porozumienia podpisywano tam, gdzie na czele strajku stawał człowiek, nad którym rozwiedka miała kontrolę. Wiemy dziś, że przez cały czas działała ścisła komunikacja pomiędzy służbami a władzami „Solidarności”.

Zastanówmy się przez chwilę jakie korzyści osiągnęła dążąca do przejęcia władzy rozwiedka z istnienia masowego ruchu społecznego oporu, a potem jakie korzyści uzyskała z likwidacji tego ruchu:

Po pierwsze, uzyskała precyzyjną mapę potencjalnych lokalnych liderów opozycji, których talenty przywódcze ujawniły się wobec poluzowania opresji. Po drugie uzyskała, poprzez siec swoich konfidentów, dokładną wiedzę osobową o każdym niemalże peerelowskim zakładzie pracy; o tym, który członek PZPR-u jest ideowcem, a który konformistą; kto chce komunizmu z ludzką twarzą, a kto ma potencjalne zadatki na podziemie zbrojne. Ludzi zaczęli mówić, ujawniać swoje poglądy, a służby bardzo uważnie tego słuchały i zapamiętywały.

Po drugie, służby miały szansę na przeszkolenie własnych agencin w zarządzaniu dużymi strukturami i kierowaniu nimi w pożądanym kierunku; dzisiaj to się nazywa: zarządzanie zasobami ludzkimi. Stworzyły z własnych ludzi, których talenty marnowały się na nadstawianiu ucha i pisaniu raportów, przyszłych liderów politycznych.

Po trzecie wyprodukowały „legendę operacyjną” w masowej skali i setki, jeśli nie tysiące, legend jednostkowych. Stworzyły sobie bazę liderów przyszłej opozycji demokratycznej w Polsce.

A stan wojenny był zakończeniem fazy wielkich socjologicznych i psychologicznych badań i rozpoczęciem etapu budowy narzędzi (struktur) przyszłej zmiany systemu. Był również formalnym przejęciem władzy z rąk partii komunistycznej przez służby wojskowe, choć faktycznie to przejęcie dokonało się już wcześniej (circa 1979/1980?).

Jakie korzyści przynosił stan wojenny?

Najważniejsza – nauka udzielona milionom tych zwykłych, przeciętnych, nie związanych z komunizmem i jego strukturami obywateli, że nie są w stanie skutecznie oprzeć się władzy. Że nawet w sile dziesięciu milionów, przy zachwycie świata, i przy wsparciu Ojca Świętego – Polaka, zostaną spacyfikowani w parę godzin, jeśli się władzy zechce. Stan wojenny skuteczniej ukształtował społeczeństwo, niż lata terroru lat 50-tych. Terror, walka, prześladowania, wyroki śmierci rodzą bohaterów; Solidarność nie urodziła nikogo, kogo komuniści nie chcieli, żeby urodziła.

Po drugie, wprowadzenie stanu wojennego pozwoliło na zaaplikowanie rożnym kategoriom społecznym, ujawnionym w czasie odwilży i sklasyfikowanym precyzyjnie, różnych środków i metod „resocjalizacji”. Ludzie szczególnie groźni dla systemu, tacy którzy łączyli antykomunizm ze zdolnościami przywódczymi i organizacyjnymi trafiali do więzień, i pozostali w nich niektórych przypadkach aż do końca 1989 roku (sic!). Inne, starannie wyselekcjonowane grupy były internowane w różnych ośrodkach i różnych warunkach. Ich skład był mieszany: od przywódców partii komunistycznej, której odebrano władzę, przez szeroką reprezentację esbeckich donosicieli w strukturach związku, po przypadkowych działaczy, w stosunku do których taką formę represji uznano za wystarczającą.

Po trzecie, internowanie pozwoliło na wyselekcjonowanie osób do poddania „pozasądowej banicji”, i pozbycia się z kraju tych, których władze nie chciały w kraju mieć w związku z przyszłymi wyzwaniami transformacji. Było to wykorzystanie doświadczeń kubańskich. Akcja rozpoczęta przez Czesława Kiszczaka objęła „9500 osób, zgody uzyskało 6800, a ostatecznie wyjechało 4300. Wśród emigrantów znalazło się 2200 (byłych) internowanych i 4000 członków ich rodzin, 815 działaczy opozycji i 1215 członków ich rodzin oraz 410 kryminalistów i 510 członków ich rodzin. Olbrzymia większość wniosków została złożona w czasie stanu wojennego: 7500 osób złożyło wnioski, a około 3000 wyjechało w latach 1982-1983” (za: www.inernowani.pl) . Do tej liczby należy dodać tych, którzy nie wrócili zza granicy po 13 grudnia 1981, oraz tych którzy zadeklarowali wyjazd na pobyt czasowy, a następnie zostali na stałe.

„Wiemy zatem, że pod koniec istnienia PRL przebywało za granicą blisko 1,1 mln osób, których zadeklarowany termin powrotu już minął, oraz blisko 110 tys. emigrantów legalnych, czyli w sumie około 1,2 mln ludzi. Wśród przedłużających pobyt około 700 tys. osób pozostawało za granicą od ponad roku, czyli grubo ponad zadeklarowany czas nieobecności. Ponieważ w III Rzeczpospolitej nie prowadzono tak dokładnej statystyki wyjazdów, nie wiemy, ilu spośród tych, którzy wyjechali pod koniec lat osiemdziesiątych, pozostało za granicą na dobre, a ilu powróciło na przykład w 1990 r. Musimy zatem szacunek emigracji "na stałe" nieco pomniejszyć w stosunku do sumy ponad 1,2 mln legalnych i nielegalnych migrantów z końca 1989 r. Milion, to jest blisko 3 proc. ówczesnej populacji Polski, będzie zatem liczbą bezpieczną, raczej zaniżoną niż zawyżoną.” (za: www.internowani.pl)

Emigracja (banicja) miała dwa cele: służyła za wentyl bezpieczeństwa i za pretekst do stworzenia central sowieckiego wywiadu na Zachodzie pod przykryciem „central Solidarności”. Te centrale zostały wykorzystane do kilku ważnych celów, ale w polityce wewnętrznej służyły po raz kolejny namierzaniu i kontrolowaniu rodzącej się, nowej opozycji stanu wojennego (wystarczyło śledzić trasę paczki z urządzeniem poligraficznym, o której dokładnej drodze i dacie nadania wiedziano wprost z Brukseli, a wiemy, że działania brukselskiego biura były kontrolowane przez bezpiekę), oraz wykradaniu technologii i dostarczaniu ich służbom sowieckim. Chcecie odtworzyć polską siatkę GRU w Polsce? Zacznijcie od próby odtworzenia mapy punktów kontaktowych, do których trafiała „pomoc” Zachodu. Nie twierdze, że każdy, kto w dobrej wierze udostępnił adres, podjął i przekazał przesyłkę, działał ze świadomością bycia częścią kanału przerzutowego: agentura – centrala, ale niewątpliwie elementem (choćby nieświadomym) tego kanału był. Jest to zadanie dla historyka, przy czym ostrzegam, że nie jest to zadanie bezpieczne.

Najmniej rozpoznanym (a w każdym razie znanym publicznie) elementem stanu wojennego, była sterowana przez bezpiekę działalność wielu „bohaterów podziemia”. Tradycyjnie, jeszcze według wzorów stworzonych w carskiej „Ochranie” władza nie czeka, aż jej się opozycja zorganizuje, władza sama organizuje opozycję. Mam żal do tych z historyków, którzy z racji wykonywania różnych funkcji, mieli dostęp do różnej kategorii „zbiorów zastrzeżonych”, a którzy kilkukrotnie sugerowali posiadanie takiej wiedzy, że nie zdecydowali się na złamanie prawa i jej ujawnienie, choćby groziły im za to konsekwencje. Myślę, że brak tej wiedzy bardzo nas upośledza, i że ponosimy w związku z tym brakiem konkretne polityczne konsekwencje.

A cała reszta pozostaje w sferze emocjonalnej. „Panna ‘S’” stała się dla wielu ludzi w Polsce punktem odniesienia i symbolem opowiedzenia się otwarcie przeciwko komunizmowi. Legenda „Solidarności w jakiś sposób ukształtowała nas wszystkich. Ja osobiście miałem z „Solidarnością” doświadczenie szczególne, bo w końcu lipca 1980 wyjechałem do Bułgarii, w charakterze dziecka, i po miesiącu pobytu wróciłem do Polski, przy czym nie wiedzieliśmy nic o tym, co się w Polsce dzieje, choć podejrzewaliśmy, że coś musi po tym, jak właściciel kwatery, w której mieszkaliśmy – bułgarski wojskowy, zmienił nastawienie z obojętnego na otwarcie wrogie. No a na Węgrzech dało się już odczuć powiew wolności realizujący się okazywanymi wyrazami sympatii i obszernymi relacjami, o nieznanej, niestety, treści. Ale jak wjechaliśmy do Polski to natychmiast po przekroczeniu granicy dało się odczuć, że to jest zupełnie inny kraj. Inaczej wiało. I tego powiewu żal.

Zbliżają się Święta Bożego Narodzenia. Jak co roku o naszych bohaterach mieszkających za wschodnią granicą pamięta Stowarzyszenie Odra-Niemien. Gorąco apeluję o wsparcie. Niech ludzie, którzy narażali życie za naszą wolność odczują naszą wdzięczność i pamięć: