Euroniewiadoma, czyli randka w ciemno

Przyszłość euro jest obecnie mniej znana niż kilka miesięcy temu. Autorytet „eurolandu” podupadł, gdy okazało się, że państwa tworzące „eurozonę” akceptowały w praktyce fałszowanie statystyk ekonomicznych przez Grecję, by mogła ona dzięki temu stać się członkiem strefy euro. Ale też jednocześnie okazało się, że największy kryzys finansowy w UE dotknął państwa mające wspólną walutę: Irlandię, Portugalię, Hiszpanię, Grecję, w końcu Włochy. W sytuacji, gdy kraje „starej Unii”, będące poza strefą euro, jak Zjednoczone Królestwo Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej, Królestwo Szwecji i Królestwo Danii są we względnie dobrej sytuacji finansowo-gospodarczej. W spektakularny sposób okazało się, że euro nie jest żadną cudowną receptą, panaceum na wszelkie problemy. Okazało się również, że trzeba za wszelką cenę ratować (!) strefę euro przed nią samą, a konkretnie przed bankructwem jej członków. Wyszło na jaw, że struktura ta toleruje życie na kredyt całych organizmów państwowych i, że kraje takie przez długie lata były pod parasolem kolejnych pożyczek, kredytów, kroplówek finansowych.
Przyszłość strefy euro jest więc randką w ciemno. Zapewne euroland przetrwa, ale długo jeszcze będzie lizał rany. Kryzys strefy euro jest jednak także przykładem wielkiego kryzysu Unii Europejskiej jako takiej.
(fragment tekstu, który ukaże się w najbliższym „Monitorze Unii Europejskiej”)