Borusewicz spóźnił się 21 lat

Pan Borusewicz jest niezadowolony z przebiegu zjazdu NSZZ „Solidarność” zwołanego z okazji 30. rocznicy Sierpnia. Najbardziej zbulwersowała go zamanifestowana przez delegatów niechęć do władzy, sprawowanej obecnie przez Platformę Obywatelską.

 

Pan marszałek nie jest co prawda we władzach związku i na ten zjazd został zaproszony jako gość. Zdaje się natomiast uzurpować sobie prawo do decydowania o tym, jak związek ma oceniać politykę władz państwowych, jak ma się nazywać i jakie logo mu przysługuje.

 

Warto sobie przypomnieć, że komuna – po początkowym zawieszeniu – zdelegalizowała ostatecznie historyczną „Solidarność” na mocy ustawy z dn. 6 października 1982 r., to jest jeszcze w czasie stanu wojennego. Oczywiście przytłaczająca większość działaczy nie uznała likwidacji związku i kontynuowała działalność w konspiracji.

 

Właściwie nowy związek z nowym statutem i z nowymi władzami – pod dawną nazwą i z dawnym logo – został zarejestrowany w sądzie dn. 17 kwietnia 1989 r. Stało się to wbrew stanowisku bardzo wielu działaczy historycznego NSZZ „Solidarność” przekonanych o tym, że skoro przez blisko 7 lat nie uznawało się delegalizacji, to należy wymóc tej delegalizacji unieważnienie. Przypomnijmy najpopularniejszych z nich: Anna Walentynowicz, Andrzej Gwiazda, Seweryn Jaworski, Marian Jurczyk, Andrzej Kołodziej, Antoni Kopaczewski, Andrzej Słowik, Jan Rulewski i wielu, wielu innych...

 

Gdyby delegalizacja NSZZ „Solidarność” została unieważniona, zgodnie ze statutem, musiałaby być rozliczona miedzy innymi działalność finansowa za lata 1982-89, a z Zachodu otrzymywano wówczas ok. 1 mln. $ rocznie. W warunkach konspiracji ciężko było prowadzić rzetelną księgowość, ale z pewnością możliwe było przedłożenie Komisji Krajowej odpowiedniego sprawozdania. Trzeba by np. rozliczyć środki, które „Solidarność” dostała na Gazetę Wyborczą, a które stały się później majątkiem prywatnym...

 

Wtedy panu Borusewiczowi odpowiadała rejestracja nowego związku pod historycznym szyldem, tak samo jak wszystkim tym, którzy przystąpili do oszustwa okrągłego stołu.  Głosy Anny Walentynowicz i innych mogli lekceważyć – mieli przecież za sobą generałów Kiszczaka i Jaruzelskiego. Przy czym wielu entuzjastów kolistego mebla z pałacu namiestnikowskiego wnet weszło w posiadanie środków na przedsięwzięcia biznesowe lub nieruchomości wielomilionowej wartości.

 

Bogdana Borusewicza przeraził chyba potwór III RP. Przystąpił przeto do obozu przeciwników tej rzeczpospolitej kolesiów  i w latach 2005-7 był senatorem z listy PiS. Kolejną woltę wykonał był w czasie kampanii wyborczej do przedterminowych wyborów w roku 2007, kiedy to przeszedł z nagła do Platformy Obywatelskiej, zajadłej obrończyni III RP.

 

Teraz się ocknął i krzyczy, że NSZZ „Solidarność” zarejestrowany w roku 1989 nie ma tytułu do kontynuowania tradycji historycznego związku powstałego z buntu sierpnia 1980 r. Grozi przy tym, że nazwę i logo będzie zabierał. A ja się pytam, z jakiego tytułu pan Borusewicz taki raban podnosi, czyżby kwestionował niezależność i samorządność związku działającego zgodnie z obowiązującym prawem?