Jak trwoga to do Gazety Wyborczej. Wedle moich rachunków dzisiaj Donald Tusk po raz czwarty dokonał odnowienia ślubów od czasu, gdy CBA rzuciło snop światła na podwyższone standardy Platformy Obywatelskiej. Ten obrządek tradycyjnie już odbywa się w świątyni boga Antypisa, gdzie próbie ognia poddawana jest determinacja premiera we wdrażaniu koncepcji swojej partii jako przedmurza antypisowskiego.
W obecnej edycji premier znowu się sprawdził i wykazał, że jego antypisowski zapał nie jest płonny. Sentencja roty ślubowania była tym razem następująca: - Jestem odpowiedzialny za to, żeby Polska nie wpadła w ręce Kaczyńskiego. Chciałbym, żeby wreszcie ktoś ze strony autorytetów ekonomicznych to dostrzegł.
Sprowadzając ten program do prostego hasła, mamy parafrazę wyborczego zawołania Bill`a Clintona – PiS, głupcze! Tekst roty się zmienia nieznacznie, ale przesłanie do establishmentu III RP pozostaje zawsze to samo – tylko my skutecznie zagwarantujemy wam nietykalność i dożywotni status bez społecznej weryfikacji. Jeśli nas nie poprzecie, przyjdzie straszny PiS i zajrzy do waszych koncesji na przynależność do elity.
Po raz pierwszy Donald Tusk został zmuszony do odnowy ślubów tuż po wybuchu afery hazardowej. Wtedy to okazało się, że wybitny państwowiec z najbliższego otoczenia premiera spotyka się na cmentarzu z wysłannikiem jednorękich bandytów. Pomimo że spotkanie odbyło się w bardzo państwowotwórczym celu legislacyjnym, dysonans był tak przeraźliwy, że premier musiał się udać do świątyni z przebłagalną pielgrzymką. Wydawało się bowiem, że Antypis może zwinąć parasol ochronny i premier zostanie rzucony wraz ze swoimi państwowcami na pastwę gniewnego ludu. Jednak Antypis okazał łaskawość penitentowi i jeszcze raz orzekł, że lepsi złodzieje niż Kaczyńscy.
Po raz drugi konieczność odnowienia ślubów antypisowskich zaistniała, gdy Tusk na samym początku 2010 roku ogłosił rezygnację z ubiegania się o prezydenturę. Zaszła wówczas konieczność opanowania chaosu w umysłach zwolenników premiera, którzy od lat byli przez niego wychowywani w wierze, że tylko on jako głowa państwa jest w stanie poprowadzić ich ku świetlanej przyszłości. Tymczasem nagle, jak grom z jasnego nieba, spadło na nich oświadczenie faworyta, że prezydentura to jedynie zaszczyt, weto i żyrandol.
Nie ulegało wątpliwości, iż należy uzasadnić nagły zwrot w upodobaniach szefa rządu, któremu jako żywo, splendor do tej pory nie przeszkadzał. Zatem premier jak zwykle zajrzał do baku z paliwem antypisowskim i stwierdził, że trudno i darmo, musi zatrzymać nawałę braci Kaczyńskich. Pogardził splendorem, gdyż ma misję dziejową wobec społeczeństwa obywatelskiego: - W ich oczach widzę obsesję powrotu do władzy. Moja decyzja o pozostaniu premierem i szefem Platformy służy zminimalizowaniu tego ryzyka. Naród dowiedział się więc, że gdy chodzi o jego dobro, poświęcenie szefa rządu nie zna granic.
Już miesiąc po tragedii smoleńskiej ponownie zaszła konieczność złożenia hołdu Antypisowi przez premiera Tuska. A była to konieczność paląca, ponieważ Bronisław Komorowski, kandydat Platformy na prezydenta, wykazywał fatalną niezborność podczas każdego spontanicznego wystąpienia. Stało się oczywiste, że wszystkie ręce muszą się znaleźć na pokładzie, bo Komorowski nie wygra wyborów nawet na sołtysa Ruskiej Budy.
Pospieszył więc premier do świątyni i znowu dał wstrząsające świadectwo niegodziwości PiS i przedstawił apokaliptyczny obraz Polski pod rządami Jarosława Kaczyńskiego: - Jeśli przegramy te wybory, to możemy stać się kolejnym zdestabilizowanym krajem w Europie(...) 20 czerwca Polacy będą mogli wybierać między atmosferą odwetu, rywalizacją, kto kogo pokona, kto jest winny, kto jest prawy, którą dziś stwarza PiS, a propozycją prezydentury Komorowskiego.
Powyższe przykłady dowodzą, że Polska Tuska to jest dziwny kraj. Niemal każdą bzdurę da się uzasadnić obawą przed powrotem PiS do władzy. A sytuacja jest rozwojowa, skoro premier w dzisiejszym wywiadzie poszerzył swoją ofertę programową także o niedopuszczenie do władzy SLD i Palikota. PSL natomiast ma dopuszczenie warunkowe, dopóki nie wierzga zbyt ostentacyjnie.
Kapłani Antypisa tym razem mają problem, bo coraz trudniej znaleźć choć jedną deklarację lub decyzję Tuska, która byłaby konsekwentna i nie przeczyła wcześniejszym. Dzisiaj premier twierdzi, że Palikot w rządzie to byłby kabaret. A chodzi przecież o tego samego Palikota, który z nadania Tuska długi czas był szefem komisji Przyjazne Państwo i wiceszefem klubu parlamentarnego Platformy. Wtedy Sejm w roli wesołego miasteczka premiera nie raził. Już nie wspominając, że minister Grabarczyk pod względem vis comica w niczym Palikotowi nie ustępuje, a często go przewyższa. Niech więc Tusk nie odżegnuje się od kabaretu pod swoją egidą.
http://wyborcza.pl/1,754…
http://wyborcza.pl/1,755…
http://wyborcza.pl/1,768…
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 4109
najbardziej mna wstrzasnęła,nawet powaliła na kolana kiedy ów wielki minister oddawał do użytku kawałek autostrady.Wszedł na mównicę,potoczył zwycięskim okiem , pociągnął nosem podniósł do góry palec i zamilkł.Po wymownej przerwie odezwał się tymi o to słowy,,czy czujecie ten zapach asfaltu'' ? Czujemy- zakrzyknęła spędzona na tę historyczna chwilę ludność.,,To nowa autostrada,my ją zbudowaliśmy''zakrzyknął minister ,a ludność w postaci rządowej ochrony i sołtysa gromko i długo biła brawo.Czy to nie piękne ?
piękne, jak każda baśń opowiadana dla uśpienia /Narodu?/
A czy nie było przy tym jeszcze służbowców, obserwujących kto pierwszy przestał brawo bić? Taki z miejsca podejrzany.
Jak u Stalina.
Pozdrawiam.
Dlatego ja się dziwię, że Grabarczyka nie zrobił Tusk twarzą tej kampanii? Przecież to naturalny talent.
Pozdrawiam
Tak piękne ,k...a, że aż brzydkie!
Wypada Tobie po raz kolejny podziękować za znakomite i konsekwentne przypominanie kłamstw,łajdactw, nieudacznictwa, a czasem groteskowości tego pseudorządu wyłonionego ze struktur organizacji mafijnej ( najlepszym dowodem afera hazardowa)i zdradzieckiej (Smoleńsk).
Dziękuję i serdecznie pozdrawiam.
Groteska z tym Antypisem, chociaż przekłada się życie społeczne.
Pozdrawiam
Ze pozamiata, ze nie odwola, ze zatwierdzi, przysloni i zalegalizuje!A co mu szkodzi, tak sobie paplac! Nikt go do odpowiedzialnosci nie pociagnie, pewniak taki, arogant i glupek! I o tym wie doskonale jego bozek Antypis!
A glupcami latwiej manipulowac, toto sie nie broni!
Seamanie, kronikarzu dobrego i zlego, byle sie Tuskowi jaki zyrandol nie przysni, jak Putinowi Kreml! Wieksza scena do grania blazna!
Pozdrawiam !
Manipulacja, kłamstwo i niedotrzymana obietnica to narzędzia piarowskie Platformy. Nic innego nie mają, więc nic nie mogą ludziom zaofiarować.
Pozdrawiam
To chyba danse macabre, a nie kabaret, ale 9 października głośno zapieje kur.