Jeśli chodzi o programy wyborcze Platformy Obywatelskiej, to nigdy ich nie czytam w oryginale - w tej sprawie darzę zaufaniem Gazetę Wyborczą, gdyż ten organ nigdy nie przeoczy żadnego istotnego punktu, który mógłby zaważyć na wyborczej pomyślności ugrupowania Donalda Tuska. Przyznam szczerze, że osobiście nie znam człowieka, który samodzielnie przeczytał ponad sto stron programu jakiejkolwiek partii. Ale przyjmuję na wiarę, że tacy osobnicy zdarzają się w przyrodzie. Wydaje mi się, że pod tym względem nie jestem osamotniony i raczej prezentuję większość elektoratu.
Jedynym mankamentem opisu programu PO w Wyborczej jest brak choćby skrótu słowa premiera wygłoszonego na wstępie prezentacji. Jednak ten fragment znalazłem z kolei w Rzepie i od razu zrozumiałem, dlaczego organ z Czerskiej nie zechciał się trudzić nawet jego streszczaniem. Oni po prostu nie mogli na poważnie zacytować słów Donalda Tuska, że „zawsze sobie i innym mówił prawdę”.
To już było za wiele nawet na Gazetę Wyborczą – możemy sobie różne rzeczy myśleć, ale oni – to znaczy, mam na myśli ludzi z biografiami – naprawdę znają swoich czytelników i dobrze wiedzą, że zabiją im cholernego klina, który potem będą musieli w pocie i trudzie wybijać. No, chyba żeby prowadzili rubrykę humorystyczną, ale wtedy taki passus trzeba by opatrzyć sążnistym komentarzem. Zresztą mają świeże doświadczenie z Adamem Michnikiem, który przed wyborami prezydenckimi pochwalił się, że podpisał listę podpisów poparcia Jarosława Kaczyńskiego. Ilość jobów, jaka wtedy spadła na głowę redaktora od rozjuszonych czytelników, zmusiła go do napisania wyjaśnienia i szczegółowego tłumaczenia się ze swojego humanitarnego gestu.
Co innego Rzeczpospolita, której target łapie w lot vis comica Tuska, więc nie muszą się bać o niezrozumienie u czytelników. Zresztą oni w Rzepie tę frazę cytują jako pierwsze zdanie relacji, co już od razu sprawia, że czytelnik wpada w szampański nastrój i rechocze już do końca artykułu. Bo i jest z czego.
No, ale jak to się mówi potocznie, wracam do naszych baranów, czyli do programu Platformy przedstawionego w Gazecie Wyborczej. Z relacji wynika jasno, że Platforma zastosowała znowu stary numer z wehikułem czasu – w całym tekście najbliższą dnia dzisiejszego cytowaną datą jest rok 2014. Jest to stary numer Donalda Tuska z tym przeniesieniem w czasie - gdy zbliża termin spełnienia obietnicy lub wybory, wtedy włącza się jakiś automat, czy wehikuł czasu, który przesuwa terminy o kilka lat w przyszłość.
Kiedyś nawet nazwałem Tuska z tego powodu akwizytorem pogodnej przyszłości i uważam, że ten epitet świetnie się sprawdza – to jest wręcz istota jego osobowości. Jeszcze kilka miesięcy temu było „tu i teraz”; dopiero co Jarosław Gowin nie mógł się nachwalić podatku liniowego, a dzisiaj, na miesiąc przed wyborami, o podatku liniowym cicho sza. A w programie Tuska same dobrodziejstwa, ale najwcześniej od 2014 roku. Gdzie się podziało „tu i teraz”?
Wygląda właśnie, że „tu i teraz” przeniosło się na następna pięciolatkę, jak w tej anegdocie o kołchozach. Po roku 2014 mają być obniżki podatków, ulgi dla rodzin, stypendia dla studentów. A na razie Platforma będzie budowała socjalizm. Albo socjalliberalizm, jak to nazywa Gazeta Wyborcza.
Muszę jednak oddać sprawiedliwość, że jeśli chodzi o siłę vis comica, to premiera Tuska zostawił daleko w polu Michał Boni, znany jako główny promotor metody małych kroków w modernizacji państwa. Minister Boni bowiem na dzisiejszej konwencji mówił o „cywilizacyjnym skoku”, jaki wykona Polska, gdy wybierze program Platformy. Każdy chyba przyzna, że co wrażliwsze osobniki popierające partię obywatelską mogą popaść w chaos poznawczy, albo nawet w depresję i odrętwienie intelektualne.
Wszystkich jednak przebił przyboczny rzecznik premiera Paweł Graś. On bez ogródek wyznał, że program wyborczy partii zawarty jest w strategii „Polska 2020”, a nawet „Polska 2030”. Zaiste, ponadczasowość jego partii doceniłby nawet Herbert George Wells. Niech się schowa jego dzieło wobec dokonań Tuska w dziedzinie podróży w czasie.
http://www.rp.pl/artykul/600128,715071-PO-prezentuje-w-Warszawie-priorytety-programu-wyborczego.html?p=1
http://wyborcza.pl/wybor…
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 3541
Ale dlaczego on tak wrzeszczał jak Adolf i walił pięścią w mównicę czy on ma chore nerwy? Moze powinien iść do lekarza ale nie do pani Kopacz bo jeśli ona jest tak dobrym lekarzem jak ministrem to może jednak nie, w końcu nie wolno nikomu źle zyczyć.Taki nerwowy ten premier a Pan Jarosław urzekająco ciepły i naprawdę spokojny. Ale moja babcia mówi ten się boi kto broi.
Do Kopacz może iść ale w ostatecznej ostateczności - ona zdaje się, jest patologiem...
Pozdrawiam:)
Jest patologiem, to jest osobą jak najbardziej na miejscu, bowiem ta władza to wielka patologia. Tylko,że ona słabo dość wywiązuje się z wyuczonej specjalności. Nie wychodzi jej ani kopanie w głąb, ani badania przesiewowe.
Chleba nasuszymy, cukru dokupimy, ogorki zasolimy i wegiel do piwnicy.
I bedziemy czekac! Na 2030!
Juz sie ciesze! Bedzie parada, orkiestra wojskowa i koniecznie trybuna, a reszta , elektorat PO, wypusci biale golabki!
Pochod otworzy oczywiscie autobus, dobrze zakratowany, w srodku obecna ekipa. To bedzie feta! Polowa odsiadki za nimi!
Mnie interesuje tylko jeszcze, kto ten wehikul poprowadzi?
Pozdrawiam, dzis ponadczasowo, Seamanie!
Suchary trzeba gromadzić, opał, krzesiwo, hubka i świece. Studnie kopać w podwórkach i siać masowo rzeżuchę i cebulę. Szczaw sam rośnie wszędzie. Suszyć ryby(sztokfisze) i grzyby. Jakoś przeżyjemy do nadejścia Chińczyków.
Pozdrawiam
I pruc, pruc co się da, zwijac w kłebki, a potem dziergac przyodziewek, bo nago na tych Chińczyków nie ma co czekac, zbyt duże ryzyko.
Łomatko!A dożyjemy w tych luksusach co nam zafundowali do tej pory, do 2020? Jasno widzę, ze znają datę końca świata i że będzie to przed 2020.