Język nienawiści, niestety

To, co wyprawia Palikot, lecz również ostatnio Niesiołowski, to już "jazda bez trzymanki". Z jednej strony Tusk mówił o "języku miłości", z drugiej praktyczną egzemplifikację tejże "miłości" dał choćby dziś w "Kropce nad i" w TVN 24 wicemarszałek sejmu Stefan Niesiołowski. Stwierdził ni mniej, ni więcej, że krzyż przed Pałacem Prezydenckim nie ma nic wspólnego z katolicyzmem (!), jest natomiast "efektem PiS-owskiej obłudy, kłamstwa i nienawiści”!!! Był też łaskaw powiedzieć, że... PiS wykorzystuje religię do walki politycznej. Argument, że krzyż postawili harcerze, a znicze zapalały przed nim dziesiątki tysięcy osób jest Niesiołowskiemu obcy. Podobnie zresztą jak zasady logiki i elementarna etyka. Jeden z liderów PO jednocześnie uznał, że trzeba dać po łapach także i Kościołowi - Kościół  według niego nie powinien "umywać rąk" od problemu krzyża "prezydenckiego", powinien "wyrazić zdanie". Przy okazji pan wicemarszałek kazał zapisać się do PiS dwóm księżom, bo ci ośmielili się stanąć w obronie tegoż krzyża... Piotra Skargę też by pewnie zapisał, ale ksiądz Skarga zdążył umrzeć sporo przed narodzinami polityka PO.

 

Zdaniem Niesiołowskiego "PiS podnieca opinię publiczną". A ja ten język znam. Propaganda komunistyczna szermowała identycznymi zwrotami o "wichrzycielach", którzy podburzają. Fajnych nauczycieli, wielkich językoznawców miał polityk PO.

 

 

 

Coraz duszniej się robi w polskiej polityce. Partia rządząca szermując hasłem "Zgoda buduje" jednocześnie, już po wyborach, gdy maski mogą opaść, wróciła do języka agresji i nienawiści.