Justyna!

Tak można by podsumować ten dzień, ten wieczór, ten dramat na śniegu, ten finisz, te nerwy, te kciuki trzymane tak mocno, że mocniej nie można, tę wiarę, i tę radość, tę radość. I ten słodki smak triumfu, narodowego triumfu, że w końcu wygrywa ktoś, kto walczy fair, a nie "choruje" na rzekomą astmę i szprycuje się pod tym pretekstem wspomagaczami. Nasze na wierzchu. Mamy złoto. Drugie w historii, pierwsze po 38 latach. I piąty medal na tych igrzyskach, najbardziej medalodajnych w historii zimowych olimpiad. Brawo Justyna Kowalczyk!              

 

Mazurek Dąbrowskiego to bardzo miła melodia...

Justyna, Justyna, Justyna, Justyna, Justyna.