Upiór niemieckich rewindykacji

Być może polscy sędziowie są zbyt łaskawi dla niemieckich rewindykacji, bo trudno mi sobie wyobrazić, aby tego typu sytuacja mogła mieć miejsce w drugą stronę - w Niemczech, albo choćby wobec potencjalnych żądań polskich na Litwie czy Ukrainie.

 

Ale też nie zwalajmy winy wyłącznie na polski wymiar sprawiedliwości. Winne bowiem jest polskie prawo, które beztrosko do takich sytuacji dopuszcza. Polski ustawodawca zachowuje się w tej sprawie jakby był neutralny pod względem narodowym albo wręcz kosmopolityczny czy nawet internacjonalistyczny.

 

Dramatem jest to, że niezmieniane od dziesięcioleci polskie prawo kompletnie nie przewidziało sytuacji, w której po latach i w nowej sytuacji ustrojowej Niemcy wyciągają ręce "po swoje". Polskie prawo nie nadążyło za zmianami politycznymi, zjednoczeniem Niemiec i obudzeniem się rewindykacyjno-roszczeniowego upiora w RFN, który łakomie patrzy na wschód - czyli na Polskę.  

 

Zmiany w prawie są bezwzględnie konieczne i muszą to być zmiany absolutnie błyskawiczne. Jednak strachu, upokorzenia i niepewności odnośnie utraty mieszkań czy gospodarstw nikt Polakom z Warmii i Mazur czy Gdańska już nie zrekompensuje.

Bulwersująca sprawa licznych roszczeń majątkowych ze strony niemieckich spadkobierców, byłych właścicieli kamienic, domów i gospodarstw coraz częściej znajduje pozytywne dla Niemców finały w polskich sądach.