Mołdawia - najbiedniejszy kraj Europy?

Teraz nie ma tu na razie nawet polskiego ambasadora. Stary zjechał z placówki do kraju, nowego jeszcze nie przysłano. Jest chargé d'affaire, Marcin Nosal. Ostatni ambasador RP był słynny, ale nie tyle z powodu swojej aktywności w Mołdawii (choć starał się, jak mógł), co z faktu, że w czasie, gdy był ambasadorem w Jordanii... został porwany.

     

Dyplomacja dyplomacją, ale polski biznes również jest ofensywny w tym kraju. W hotelowej toalecie dostrzegłem wyprodukowane w naszym kraju... nakładki sedesowe!                                            

 

                                                                                             ***

 

Mołdawia jest niezależnym państwem, ale nie mógłbym się założyć, że w przyszłości nie stanie się częścią Rumunii. Historia, kultura, język - to wszystko jest w wielkiej mierze wspólne. Widać to także choćby po nazwiskach polityków, dziennikarzy i liderów organizacji pozarządowych, z którymi się spotykamy: Alexandre Tanasu, Sergiu Ciobanu, Georghe Brega, Eugen Cozmulici, Iurie Leanca, Vanu Jereghi, Igor Munteanu, Radu Danii, Denis Cenusa, Victor Suruceanu, Mariana Turcanu, Liliana Vitu, Corina Cepoi, Nadine Gogu, Constantin Marin, Artur Corghencea, Alina Radu, Rodica Mahu, Alexandru Dorogan, Valeriu Saharneanu, Sorina Stefirta, Petru Macovei, Vladislav Gribincea, Sergiu Ostaf, Stefan Uritu, Teodor Cirnat... Nawet jeśli imiona są rosyjskie, nazwiska wskazują na mołdawską (rumuńską?) identyfikację: Oleg Brega, Oleg Cristal, Veaceslav Tibuleac, Vera Turcan, Igor Botan itd.

 

Czy angielskie powiedzenie o tym, że nie można "mieć ciastko i zjeść (to samo oczywiście) ciastko", ma zastosowanie do politycznej rzeczywistości mołdawskiej? Dobre pytanie. Czy można być Mołdawianinem - Rumunem, albo nawet wprost Rumunem, i jednocześnie być za trwałą niepodległością Mołdawii, czyli przeciw wcieleniu jej do Rumunii właśnie? Być może tak. Być może jest to tylko etap. Ale może tutejsze elity po prostu wolą być "na swoim", nie chcą słuchać Bukaresztu, nawet  jeśli dowodzić będą małą łódką, a nie być częścią siódmego co do wielkości statku w Unii Europejskiej (Rumunia takie właśnie miejsce zajmuje w UE pod względem liczebności)? Czyli chcą zrobić to, co dawno już i skutecznie przeprowadził Łukaszenko na Białorusi - rządzi niewielkim krajem, jest gospodarczo uzależniony w dużym stopniu od Rosji, ale jednak decyzje podejmuje sam i jest - póki co - hegemonem na własnym podwórku?

 

Mihai, na oko trzydziestoparolatek, urodził się tuż przy obecnej granicy mołdawsko-rumuńskiej, 30 km od znanego rumuńskiego miasta Jassy. - Ale nie po rumuńskiej stronie - dodaje i śmieje się. Po czym mówi, że ma nadzieję, że w Unii granice nie mają takiego znaczenia i że jak jego kraj tam wejdzie granica Rumunii i Mołdowy będzie już zupełnie inna. Mihai chwali się polskimi korzeniami, ale też opowiada o skomplikowanych etnicznie dziejach Mołdawii na przykładzie jego rodziny: jego dziadek ze strony ojca był Polakiem, a babcia - Mołdawianką, ale z kolei ze strony mamy dziadek był Ukraińcem, a babcia Litwinką.  - A ja jestem Rumunem - puentuje. A jednocześnie mówi, że nie chce, aby Mołdowa stała się częścią Rumunii. I przytacza stare powiedzonko: - Kiedy w Mołdawii było najlepiej? Kiedy Rumuni już wyszli, a Rosjanie jeszcze nie przyszli…

 

Zaiste, specyficzna ta Mołdawia. Choć to, że 60 - 70 proc. jej mieszkańców chce akcesu ich kraju do Unii, już takie specyficzne nie jest. Inna sprawa, że Mołdawianom UE kojarzy się nie z obowiązkami i koniecznością spełniania wymogów, a z dojną krową, która zapewni dobrobyt. Trudno mówić, że jest inaczej i zabierać nadzieje ludziom, mieszkającym w najbiedniejszym lub jednym z dwóch, trzech najbiedniejszych państw Europy.

Mołdawia, dzień drugi. W hotelu obsługa zdecydowanie woli rozmawiać po rosyjsku niż po angielsku. Ale jakoś nie przekłada się to na sympatie polityczne... Uśmiecham się wspominając scenę przy hotelowym "check-in"-ie: przede mną rejestrował się Rosjanin, od którego zażądano karty kredytowej, którą zresztą natychmiast skopiowano - mnie, Polaka, zapytano tylko, jak będę płacił i wręczono kartę magnetyczną, służącą jako klucz.