Kochanowski załatwił Grekowi posadę

Myślę, że pierwszą rzeczą, którą prof. Diamandouros powinien zrobić, to zadzwonić z wielkimi podziękowaniami do swojego polskiego kolegi, Janusza Kochanowskiego. W praktyce to właśnie dzięki niemu Grek ponownie został wybrany. W jaki sposób? Otóż Kochanowski, w ostatniej chwili przed głosowaniem, obdzwonił europosłów Prawa i Sprawiedliwości, gorąco namawiając ich do poparcia kandydatury Greka. Tymczasem, wcześniej agitację wyborczą wśród Polaków przeprowadził Belg Pierre-Ives Monette.

 

Arytmetyka wyborcza jest prosta. Diamandouros dostał 340 głosów, a więc równo 15 powyżej wymaganego limitu (połowa obecnych posłów - było nas 679). Gdyby więc nie namowy Kochanowskiego i przewerbowanie kilkunastu europosłów PiS z obozu Belga do obozu Greka, to obecny europejski RPO nie uzyskałby wymaganej większości, jego przewaga nad Belgiem byłaby znikoma, a w drugiej turze kandydat belgijski prawdopodobnie wsparty byłby przez trzeciego kandydata Włocha Vittorio Bottoli'ego. 

 

Takie są nieznane kulisy dzisiejszego wyboru Nikiforosa Diamandourosa na europejskiego "Ombudsmana". Kochanowski, mimo że chory na grypę, wykazał się dużą skutecznością - z łóżka kierując telefonicznie lobbingiem na rzecz Greka. Czy takie zaangażowanie się w wybory Europejskiego Rzecznika Praw Obywatelskich polskiego RPO mieści się w formie urzędu sprawowanego przez Kochanowskiego - to już inna sprawa.

 

Gdy piszę te słowa, dosłownie przed chwilą, Parlament Europejski wybrał na nową 5-letnią kadencję Europejskiego Rzecznika Praw Obywatelskich Greka Nikiforosa Diamandourosa. Jest on europejskim "Ombudsmanem" od 7 lat. Jest więc nowym-starym euro-RPO. Wcześniej Grek był pierwszym Rzecznikiem Praw Obywatelskich w historii swego kraju (1998-2003).