Szmajdziński i Olechowski… urwą Tuskowi

Ani "Szmaja ", ani były dyskotekowy didżej, zapewne nie pokonają Tuska, ale urwą mu sporo głosów. Szmajdziński może zapewnić powrót części elektoratu SLD, który zawiedzony lewicą zagłosował na PO, bo był on anty-PiS-em. Ale przez ostatnie dwa lata Tusk dał elektoratowi sporo powodów do rozczarowania.

 

Olechowski to z kolei alternatywa liberalna czy też liberalno-lewicowa dla Tuska, ale też "przystojna mężczyzna", bywalec salonów przyciągający wyborców politycznie nieokreślonych, których PO też miało w 2007 roku sporo.

 

Olechowski i Szmajdzinski nie odbiorą, generalnie, wyborców prezydentowi Kaczyńskiemu. Odbierać ich będą Tuskowi. I to z nim będą polemizować i go krytykować. Jeżeli zaatakują Kaczyńskiego, to jako przykład, zaraz obok Tuska, "wyniszczającej Polskę politycznej dwubiegunowości"(?). Wyborcy Kaczyńskiego są przyzwyczajeni do nieustannych na niego ataków i mało ich one obchodzą. Wyborcy Tuska przeciwnie - zniosą krytykę ze strony PiS-u, ale powszechnej, z wielu stron, już gorzej…

 

Tusk znalazł się na zakręcie. Należy mu przypomnieć, że jak kiedyś PiS przegrał mecz "PiS kontra reszta świata", tak teraz dziś PO i jej lider mogą przegrać mecz "PO kontra reszta świata"…

  

To były złe dni dla Donalda Tuska. Podjęcie oficjalnych decyzji o starcie w wyborach prezydenckich przez Szmajdzińskiego i Olechowskiego - i to stosunkowo wcześnie - oznacza, że wyborcy, którzy głosowali na PO w wyborach w 2007 roku, a przynajmniej ich część, ma polityczne alternatywy. I to całkiem poważnie.