Ta Litwinka już mnie nie zauważa…

Usłyszałem, że prezydent ratyfikuje Traktat w niedzielę. Coś czuję, że wcześniej...

 

                                                                                         ***

 

Gdy po swoim wystąpieniu w Parlamencie Europejskim pomachałem ręką pozdrawiając moją litewską koleżankę, również byłego ministra ds. europejskich w okresie przedakcesyjnym, Laima Andrikiene, ta - mimo że dobrze się znamy i lubimy od lat - udała, że… mnie nie widzi!!! Cóż, chyba straciłem koleżankę po swoim europarlamentarnym przemówieniu w obronie polskiej mniejszości dyskryminowanej na Litwie.

 

A oto treść mojej "mowy" w obronie naszych rodaków:

 

"(…) Zabieram głos w obronie mniejszości polskiej na Litwie, która w ostatnim czasie poddawana jest dyskryminacji. Bolesny paradoks polega na tym, że Polacy na Litwie, którzy w niektórych regionach stanowią większość obywateli, mieli lepszą sytuację przed wejściem Litwy do Unii niż teraz, gdy ten kraj jest członkiem UE.

 

Do 14 października samorząd rejonu solecznickiego ma usunąć tablice z polskimi nazwami ulic - co jest wbrew europejskim standardom i Europejskiej Karcie Samorządowej.

 

Po zmianie litewskiego prawa w marcu 2008 roku ograniczono możliwości działania polskiego szkolnictwa. W ciągu półtora roku zlikwidowano 4 szkoły i 45 klas, a likwidacja grozi następnym 107 klasom.

 

Na siłę zmienia się polskie nazwiska tak, aby wyglądały jak litewskie.

 

Wreszcie wciąż nie oddaje się wielu Polakom mienia, własności zagrabionej przez komunistów, przez Związek Sowiecki po 1939 i 1944 roku.

 

Zwracam się z apelem do Parlamentu Europejskiego o obronę Polaków na Litwie." 

 

 

                                                                                        ***

 

Wczoraj na forum PE wystąpiłem w imieniu mojej grupy politycznej w debacie nad referendum w Irlandii. No i znowu nie zaśpiewałem w euroentuzjastycznym chórze. Oto co powiedziałem:

 

"(…) Zamiast używać wielkich słów - a mam wrażenie, że w naszym Parlamencie mamy do czynienia z ich inflacją - warto zastanowić się, dlaczego Irlandczycy powiedzieli "TAK", choć w zeszłym roku powiedzieli "NIE". Ci, którzy mówią, że to kryzys pchnął mieszkańców Irlandii w ramiona Traktatu, upraszczają sprawę. Wydaje się, że głównym powodem zmiany decyzji obywateli Zielonej Wyspy było to, co uzyskali od Unii Europejskiej po odrzuceniu Traktatu z Lizbony.

 

Irlandia zagwarantowała sobie - i wszystkim krajom członkowskim - własnego, narodowego komisarza. Za to właśnie należy dziękować Irlandii. Unia zagwarantowała również, że nie będzie wtrącać się do podatków w Irlandii. I za to dziękujemy, Dublinie! Oby stanowiło to ostateczną rezygnację planów Niemiec i Francji z ujednolicenia podatków w ramach Unii. Wreszcie Bruksela obiecała, że nie będzie wtrącać się do ustawodawstwa Republiki Irlandii dotyczącego spraw moralno-obyczajowych, w tym ochrony życia dzieci poczętych. Tej skuteczności negocjacyjnej należy pogratulować irlandzkiemu rządowi i irlandzkiemu narodowi.

 

A swoją drogą zabawna jest radość tych, którzy cieszą się z wyników referendum w Irlandii. W wielu przypadkach ci sami ludzie byli przeciwnikami organizowania referendów w ich krajach członkowskich.

 

                                                                                         ***

 

Po raz kolejny w PE wystąpiłem w obronie pasażerów-klientów linii lotniczych. Kiedyś, po jednym z moich przemówień na ten temat, dziennikarka z "Gazety Wyborczej" powiedziała w rozmowie ze mną mniej więcej coś takiego: "kogo to w ogóle obchodzi, takimi problemami ludzie w Polsce nie żyją, to jest dla ludzi abstrakcyjne", itp., itd. To bzdurna reakcja, bo przecież co roku setki tysięcy Polaków podróżują samolotami…

 

A oto treść mojego wystąpienia w debacie nt. "Odszkodowania dla pasażerów w przypadku upadłości spółki lotniczej":

 

"(…) W ciągu ostatnich 9 lat blisko 80 linii lotniczych w krajach członkowskich UE ogłosiło upadłość. Ostatnio, w czasie wakacji zbankrutował tani przewoźnik Sky Europe, nie zwracając swoim klientom pieniędzy za wykupione już bilety. Nie cierpią na tym posiadacze prywatnych samolotów - uderza to w ludzi, którzy oszczędzają nieraz wiele miesięcy na podróż za granicę samolotem. To sytuacja niedopuszczalna. Parlament Europejski musi wpłynąć na Komisję Europejską - mówię to jako członek Komisji Transportu i Turystyki - aby zapewnić pasażerom lepszą ochronę prawną, a więc finansową. 

 

Stworzenie specjalnej rezerwy na odszkodowania dla pasażerów-klientów bankrutujących linii lotniczych może zapobiec sytuacji, w której tylko w ostatniej dekadzie pieniądze definitywnie straciło co najmniej kilkanaście tysięcy ludzi.

 

W ten sposób Parlament wyjść może z inicjatywą realnie wspierającą naszych wyborców i podatników. To konkret, a nie wielka polityka, wielkie słowa, inflacja sloganów i szczytnych haseł, za którymi nie idzie realna troska o obywateli 27 krajów członkowskich Unii Europejskiej."

 

 

Gdy po swoim wystąpieniu w Parlamencie Europejskim pomachałem ręką pozdrawiając moją litewską koleżankę, również byłego ministra ds. europejskich w okresie przedakcesyjnym, Laima Andrikiene, ta - mimo że dobrze się znamy i lubimy od lat - udała, że… mnie nie widzi!!! Cóż, chyba straciłem koleżankę po swoim europarlamentarnym przemówieniu w obronie polskiej mniejszości dyskryminowanej na Litwie.