I kto teraz odszczeka pod stołem?

Na jej miejscu też milczałbym. Jakoś głupio. Przed wyborami wciskało się ciemnotę Polakom, że Niemcy to tylko tak grają, aby zyskać głosy. Minęły wybory i dalej słyszymy tę samą pieśń "hajli, hajlo"… Widocznie nasi szwabscy sąsiedzi są tacy sami przed, jak i po wyborach. Można powiedzieć - żelazna konsekwencja.

 

Ale to akurat wiadomo tym wszystkim, którzy chcą rozumieć, co się wokół dzieje. Bardziej frapuje mnie postawa PO, która dziś musi zjadać własny ogon. Partia Tuska raczej nie wejdzie pod stół i nie odszczeka tego, co mówiła raptem miesiąc temu, minimalizując zagrożenie, pozycjonując problem jako czasowy, limitowany dniem 7 czerwca - dniem wyborów.

 

Albo PO wówczas rżnęło głupa, albo, nieboraki, w ogóle nie czują bluesa w sprawach polsko-niemieckich.  I nie wiadomo, cholera, co gorsze? Cynizm czy nieświadomość?  

 

Ukrywanie prawdy czy głupota. Jak zwał, tak zwał, w każdym razie dyskwalifikuje to Platformę jako partię niemającą żadnej polityki względem Niemiec. I tak źle i tak niedobrze. Jak nie kijem go, to pałką.

Gdy CDU-CSU kilkanaście dni przed wyborami europejskimi w specjalnym oświadczeniu zażądała od Parlamentu Europejskiego, aby "umiędzynarodowić" sprawy wypędzonych, a także aby mieli oni możliwość swobodnego osiedlania się w Polsce i Czechach - wówczas Platforma Obywatelska twierdziła, że to tylko taka przedwyborcza gra i że nie należy się tym przejmować. Minął miesiąc. Jest już 3 tygodnie po wyborach. Tymczasem dwie rządzące niemieckie partie wydały kolejne oświadczenie w podobnym, rewizjonistycznym duchu. Tym razem PO siedzi cicho.