PO: gra o wybory czy gra pozorów

Być może taki jest plan PO. Ale może też być inaczej: cała ta wojna może też być swoistym teatrem i grą pozorów. Cel: skłonienie (podpuszczenie) Prezydenta RP do zawetowania ustawy medialnej zamiast skierowania jej do Trybunału Konstytucyjnego. Weto Głowy Państwa odrzucić jest bowiem łatwiej i szybciej niż... czekać na  zmiłowanie i wyrok TK, który może nastąpić pod koniec tej kadencji Sejmu albo i później.

 

Która wersja jest bliższa prawdy? Paradoksalnie - połączenie obu z nich! Oto bowiem - być może - PO gra wariant nr 1 (wybory), ale nie zamykając furtki do negocjacji z SLD odnośnie odrzucenia ewentualnego weta Prezydenta. Słowem: wariant nr 1 może, w zależności od okoliczności, przemienić się w wariant nr 2 (sprowokowanie Lecha Kaczyńskiego do szybkiego weta miast gry na czas via Trybunał Konstytucyjny).

 

To gdybanie jednak przypomina znaną anegdotę o góralu, który zapytany przez cepra, jaka będzie pogoda odparł: "widzicie panocku, albo bydzie deszcz, albo i nie bydzie ".

Wielu obserwatorów (Kuźmiuk, Piskorski, część dziennikarzy) uważa, że cała awantura o ustawę medialną jest prowokacją PO i grą na przesilenie i w koalicji rządowej (PO-PSL) i sejmowej (PO-PSL-SLD). Cel ostateczny: wcześniejsze wybory, zwycięstwo partii Tuska (sondaże!) w takich proporcjach, że zapewni jej to bezwzględną większość na Wiejską.