Wałęsa i "Liberkasa"

                                                           ***

 

Na całym świecie karze się nie tylko za kradzież pieniędzy czy np. telewizora, ale również za kradzież praw autorskich czy intelektualnych ("copyrights").  "Copyright" to "copyright" - prawo autorskie trzeba szanować i kwita.

 

Dedykuję tę prawdę ministrowi sportu w rządzie Donalda Tuska p. Mirosławowi Drzewieckiemu, który - w ramach przykrywania przez rząd licznych problemów, z którymi nie radzi sobie ekipa Tuska - obwieścił światu, że Polska powinna zorganizować letnią olimpiadę. Pomysł jest świetny, tyle że to samo, tylko 4 miesiące wcześniej, na Kongresie Prawa i Sprawiedliwości, obwieścił prezes PiS, były premier Jarosław Kaczyński. Wypada się cieszyć, że mądre sugestie lidera Prawa i Sprawiedliwości zostały przez rząd podchwycone. Szkoda tylko, że politykowi PO nie przeszło przez gardło powiedzenie, że to pomysł Kaczyńskiego, a nie jego.

 

Ministrze Drzewiecki, wypadałoby podziękować komuś za jego koncepcję, a nie na żywca kraść pomysł i obnosić się z nim jak z czymś własnym. To nie wypada, tak się nie godzi.

 

Wypada się cieszyć, że PO nie mając zbyt wielu własnych pomysłów, sięga do propozycji opozycji, czyli PiS. Jednak byłoby wskazane przypomnieć autora pomysłu, a nie dokonywać ordynarnego plagiatu.

 

Do swego równie bogatego, co kontrowersyjnego życiorysu, minister Drzewiecki dołączył złodziejstwo praw autorskich. Widać "tak krawiec kraje, jaka mu materii staje".

 

Skoro olimpiadę organizowały kraje mniejsze od nas, jak Belgia, Finlandia, Szwecja czy Grecja, to z całą pewnością może ją zorganizować szósty co do wielkości kraj Unii Europejskiej - Polska. Tylko taki projekt należy traktować poważnie, a nie wyciągać go, aby przysłonić porażki rządu na każdym możliwym froncie: gospodarczym, socjalnym czy polityki historycznej. Tym różni się Prawo i Sprawiedliwość od Platformy, że ta pierwsza formacja idee Igrzysk Olimpijskich w Polce traktuje poważnie, a ta druga instrumentalnie. Jednakże przyszłość Polski i wieloletnie projekty rozwojowe, a takim jest idea polskiej olimpiady, nie może być zakładnikiem propagandy (dzisiaj mówi się: PR) premiera Tuska czy jego partii. Inaczej wyjdzie tak, jak z EXPO 2012, Europejskim Instytutem Technologicznym (EIT) we Wrocławiu czy funkcją sekretarza generalnego NATO dla ministra Sikorskiego.

 

Może więc lepiej będzie jak rząd PO-PSL nie będzie zajmować się olimpiadą w Polsce, bo spaprze tę ciekawą ideę. Bo Donald Tusk jest nową wersją starożytnego króla Midasa. Tylko że tamten czego się nie dotknął, zamieniał w złoto. A dziś czego nie tknie się Tusk, od razu staje się klapą, porażką, dramatem.

 Zatem: Panie Premierze, Panie Ministrze, ręce precz od olimpiady! My naprawdę chcemy ją zrobić.

Wieść gminna niesie, że Lech Wałęsa zamierza powołać nową, własną partię polityczną. Ma się nazywać... "Liberkasa". W wolnym tłumaczeniu: "wolna kasa".