Wałęsa - eurosceptyk w dni parzyste

Coś mi się wydaje, że nasze media nie skrytykują eksprezydenta za udział w kongresie partii nie dość, że internacjonalistycznej, to jeszcze eurosceptycznej. Ta partia ma co prawda poglądy całkiem skrajne i o wiele bardziej eurosceptyczne niż PiS, ale ma też jedną - z punktu widzenia elit - zaletę: jest anty-PiS-owska. Ujdzie jej więc więcej niż komu innemu, choćby jakiejś partii w miarę "neutralnej".

 

Zaś Wałęsa jutro przyjmie zaproszenie jeszcze czyjeś. No problem. Gdy wyjeżdża z wykładami za granicę kasuje niezłe honoraria - i słusznie. Mógłby też wprowadzić cennik dla partii politycznych. Tyle a tyle za samą obecność, tyle za przemówienie, a tyle za skierowanie listu do delegatów na partyjny kongres. Wreszcie reguły byłyby jasne. I nikt by nie mówił, że Lech Wałęsa jest w dni parzyste za Unią, a w nieparzyste - przeciw. Czas na nową, zeuropeizowaną wersję: "jestem za, a nawet przeciw"...

Lech Wałęsa przedwczoraj - na kongresie EPP (EPL) w Warszawie - był euroentuzjastą. Dziś - na kongresie Libertas w Rzymie - jest eurosceptykiem. Lech Wałęsa po prostu jest eurooptymistą w czwartki, a europesymistą w soboty. I już nie jest: ani me, ani be, ani kukuryku...