Czy Kaczyński jest wrogiem ludu?

PO za wszelką cenę chce "uciec do przodu" i przykryć poważną porażkę, jaką była wpadka z Sikorskim w kontekście stanowiska sekretarza generalnego NATO. Zamiast uderzyć się w piersi - ale tak, by zadudniło - i zanalizować przyczyny tej dyplomatycznej i politycznej klęski, Platforma znowu zaczyna swoją dziecinadę i poprzez polowanie na: 1) Prezydenta RP, 2) PiS, 3) Prezesa PiS (warianty się zmieniają - teraz akurat PO ćwiczy wariant nr 1) usiłuje odwrócić uwagę od siebie, od nieskuteczności Tuska w obszarze polityki zagranicznej, od nieumiejętności budowania przez rząd koalicji z innymi krajami, aby wybrać polskiego kandydata.

 

To są właśnie prawdziwe przyczyny tej niegodziwej nagonki PO na Prezydenta Rzeczypospolitej. Jak widać, za rządów Platformy nikczemność jest w cenie...

 

                                                                                          ***

 

Przeczytałem tekst Piotra Piętaka o "Sowietyzacji polskiej polityki" ("Rzeczpospolita" z 1 kwietnia 2009r.) z rosnącym zdumieniem. Autor zgrabnie wpisuje się w chór - jakże wielobarwny i egzotyczny - tych, którzy PiS-owi i Jarosławowi Kaczyńskiemu przypisują wszystkie możliwe winy, wady i grzechy. Dobrze, że Rzeczpospolita nie jest terenem wstrząsów sejsmicznych, bo gdyby były u nas trzęsienia ziemi to z góry wiadomo, kogo autor obarczyłby za to odpowiedzialnością.

 

Do litanii starych zbrodni Kaczyńskiego minister (w rządzie PiS) Piotr Piętak dopisuje nowe, ale jakby już znane z PiS-ożerczych publikacji w "Nie", "Trybunie", "Gazecie Wyborczej" czy "Przeglądzie": "zawiść, złość, publiczny donos". Och, ta retoryka, ta semantyka, ten ton prokuratora i sędziego w jednej osobie. To akurat nic oryginalnego w polskiej debacie publicznej (opisuje ją, niestety, prawdziwie, w tym samym numerze "Rzeczpospolitej" Paweł Lisicki), która jest jak biało-czarny film. Role "szwarccharakterów" grają indywidualnie - Jarosław Kaczyński (ewentualnie "bracia Kaczyńscy"), a zbiorowo IPN. Wrogowie ludu są jasno określeni - szkoda jedynie, że do salonowego plutonu egzekucyjnego dołączył były doradca Prawa i Sprawiedliwości i ekswiceminister w rządzie PiS Piotr Piętak.

 

Autor, wywodzący retorykę polityków partii Kaczyńskiego wprost z Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego, "jedzie po bandzie". To, że tęskni za POPiS-em - jego prawo, zapewne nie on jeden. Ale zarzuty, że to "przede wszystkim PiS" zatruł "polskie społeczeństwo podejrzliwością, a polską politykę niektórymi zwyczajami panującymi w sowieckim aparacie władzy (podsłuchy, nagrania, kajdanki, "ekranowa przemoc") ....".  Cóż, domyślam się, że dotyczy to okresu, gdy PiS był u władzy, bo teraz Kaczyński raczej już nie podsłuchuje. Jeśli tak, to: 1) jakoś wiceminister spraw wewnętrznych i administracji Piotr Piętak przeciwko temu nie protestował i przy Rakowieckiej nie kładł się w progu MSWiA w geście Rejtana, 2) zarzuty te, rodem z kampanii wyborczej PO i SLD, nie znalazły potwierdzenia w toku prac specjalnej sejmowej komisji śledczej i teraz ci, którzy je stawiali, rakiem, po cichu, wycofują się z zarzutów. Autorze, mody się zmieniają, choć opary absurdu są ponadczasowe...

 

Wizja, w której Kaczyński jest jak Stalin, a Kurski jak Cyrankiewicz, jest efektowna i zapewni jej autorowi zaproszenie do kilku komercyjnych telewizji. Jednak do rzeczywistości ma się mniej więcej tak, jak stwierdzenie, że właśnie powstaje związek byłych więźniów łagrów IV RP.

 

Dotąd zdarzały się porównania PiS do "komuny", ale głównie autorstwa samych postkomunistów. Intelektualnie żenujące, politycznie absurdalne, ale widocznie dla niektórych towarzystwo Joanny Senyszyn, to jest to, co tygrysy z MSWiA lubią najbardziej. Swoją drogą: niezły zoolog.

 

Autor wspomina koalicję PiS z LPR i Samoobroną jako "legitymizację" dla walki z "układem ", którego nie było. A ja myślę, że to tak dziwnie się składa, że ci, którzy korzystali z patologii gospodarczych też wyszydzali rzekomy "układ" i śmiali się z "obsesji" PiS. Autor "Sowietyzacji" powinien uważać, z kim śpiewa w chórze i jaki repertuar.

 

Zaś wspomnienie owej koalicji jest poniekąd słuszne: to okropne dla Polski, że Kaczyński ją zawarł, ale to wspaniale dla Polski, że dzięki niej właśnie Ludwik Dorn był wicepremierem, ministrem spraw wewnętrznych i administracji oraz marszałkiem Sejmu RP, a autor tekstu wice-Dornem w resorcie MSWiA. Dla Prezesa PiS - rózga, dla b. wiceprezesa PiS-pomnik. Tak, tak, to na Zachodzie nazywa się "double standards" - podwójne standardy.

 

Co jest dziś problemem niemal 40-milionowego kraju, jakim jest Polska? Język Jarosława Kaczyńskiego i Prawa i Sprawiedliwości? Spory dawnych działaczy Porozumienia Centrum, a potem PiS? Nie. Tym problemem jest słabe polskie państwo, brak autorytetu władzy państwowej, jako takiej, gospodarcza niewydolność, kryzys i bezrobocie jako problemy już nie tylko ekonomiczne, ale też społeczne. A to - delikatnie mówiąc - już nie jest sfera odpowiedzialności Jarosława Kaczyńskiego (chyba, że ów polityk jest winny wszystkiego z definicji). Ale to nie są problemy dla Piotra Piętaka, tak, jak nie jest nim osłabnięcie pozycji międzynarodowej Polski w ciągu ostatniego 1,5 roku (z winy opozycyjnego PiS?). Widać, każdy ma taką hierarchię ważności, na jaką zasłużył. I wrogów. W przypadku autora tekstu - wyimaginowanych.

 

(tekst ten - napisany jako polemika z artykułem min. Piętaka - został odrzucony przez redakcję "Rzeczpospolitej")

Chlebowski chce postawić Prezydenta RP przed Trybunał Stanu... Czy nikt nie podpowiedział PO, że nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu? Czy nie ma tam nikogo, kto pomyśli: "Ada - to nie wypada"? I kto wreszcie uzna w tym całym, skupionym na sobie, rządzie, że takie wewnętrzne "jazdy po bandzie" szkodzą wizerunkowi Polski w Europie i świecie? I że proporcje między propagandą a realną polityką w gabinecie Tuska dawno już przekroczyły wszelkie możliwe granice: i zdrowego rozsądku i przyzwoitości...