Imperialista Gombrowicz i święte krowy

Zanim przejdę do rzeczy, czyli do imperializmu manifestującego się w dziełach i osobowości Witolda Gombrowicza, chciałem rzec słów kilka o Czarku Krysztopie, który nie dość, że do imperialisty, to jeszcze do Gombrowicza jest podobny.

Ogłasza tu ostatnio Czarek, że w telewizji występuje i różnych ciekawych ludzi tam zaprasza, żeby z nimi rozmawiać. Chodzi rzecz oczywista o telewizję Republika, gdzie nasz kolega ma program pod tytułem Blogpublika, czy jakoś podobnie, równie nonsensownie. No i w ostatnim ogłoszeniu napisał Cezary coś, co przyznam lekko mnie zdumiało. Twierdzi on mianowicie już od samego wstępu, że zwykły bloger nigdy nie dorówna profesjonalnemu dziennikarzowi. Nigdy! Rozumiecie?

Tak napisał Czarek ogłaszając jednocześnie swoje telewizyjne rande wu z jakimiś ludźmi, którzy tworzą na fejsie grupę o nazwie „G...no prawda”. Czarek to tak właśnie napisał, z kropkami pośrodku, obawiał się zapewne, że podanie w całości nazwy własnej projektu fejsbukowego, może nastroić doń nieprzychylnie tutejszych profesjonalnych jak nie wiem co administratorów. Tak więc drodzy blogerzy, nigdy nie dorównacie profesjonalnym dziennikarzom, albowiem – jako rzecze Krysztopa – mają oni zaplecze, a Wy nie.

Po co ja to piszę? Otóż może się tak zdarzyć, że już niedługo pokaże się w sieci cała seria rozmów pomiędzy mną a Grzegorzem Braunem na bardzo ważne tematy dotyczące Polski i okolic. I wiecie, co? Pewnie nie wiecie, ale wam powiem: będzie to wszystko za zupełne darmo dostępne w sieci i na mojej stronie. Za oglądanie zaś Krysztopy i jego „G..no prawdy” trzeba zabulić 138 złotych. Czy to nie dziwne? No, ale nie ma co kręcić głową, profesjonalizm to profesjonalizm i wymaga on pewnych poświęceń ze strony widza. My zwykli blogerzy nigdy nie osiągniemy tej klasy. Poczekajmy jednak i dajmy się rozwijać sprawom, bo wiele jeszcze może się zdarzyć. W każdym razie plan jest, terminy są i na razie wszystko wygląda dobrze.

Czy już dostrzegacie ten moment, w którym Czarek upodabnia się do Gombrowicza? Jeśli tak to dobrze. Chodzi mi o ten szczególny rys charakteru, który każe jednemu psu w stadzie łasić się bardziej do właściciela całej sfory, decydującego o wszystkim i początkowo dyskretnie, a potem coraz silniejszym strumieniem posikiwać na całą resztę psów w nadziei na otrzymanie większej kości. To samo było z Gombrowiczem. On się do tej roli zgłosił dobrowolnie, sam, a kiedy został dostrzeżony i wypromowany przez Artura Sandauera, otrzymał swoją kość, ale gdy już ją rozpakował z tych wszystkich folii i papierów – bo kość przyszła pocztą – okazało się, że jest całkiem mała i deczko zleżała. No i wtedy Gombrowicz umarł, na co oczywiście wszyscy czekali. Martwy bowiem był o wiele bardziej przydatny niż żywy. I dziś może na jego trupie jeździć sobie taki zwykły bloger jak Piętak, który nigdy nie dorówna profesjonalnym dziennikarzom, ani nawet Krysztopie. Ech, te hierarchie, kto je zaprzęgał i podkuwał, niech to szlag....

Po przeczytaniu wczorajszego tekstu zwykłego blogera Piętaka długo nie mogłem dojść do siebie. Jak wiecie mam taką teorię, że najgłupszy i najbardziej zdeprawowany jest Śmiłowicz, całkiem profesjonalny dziennikarz, któremu żaden bloger nie dorówna. No i muszę tę swoją tezę dziś zweryfikować, Śmiłowicz to pikuś w porównaniu z Piętakiem. Sami zresztą go znajdźcie i przeczytajcie ten tekst. Jeśli istnieje gdzieś jakieś piekło niezrozumienia spraw podstawowych i ważnych, jakieś miejsce, gdzie skrzypkowie grają na końskich giczach zamiast na instrumentach, a papierosy skręca się z kawałków tygodnika „Wprost”, w którym pracuje Śmiłowicz, napakowanych wysuszonym krowim łajnem, gdzie lampa wystaje z podłogi a krzesła są przyśrubowane do sufitu, jeśli jest takie miejsce, to tam właśnie mieszka bloger Piętak. Wita nas w progu, uśmiecha się w charakterystyczny sposób i poprawia okulary, a potem zaprasza nas do środka, sadza na lampie i opowiada, że jesteśmy gnojkami i śmieciami, prawie zupełnie takim samym tonem jak Krysztopa, tyle, że intensywniej, bo jesteśmy w jego naturalnym środowisku. Częstuje nas przy tym zielonym płynem „Ludwik” do zmywania naczyń nalanym w eleganckie filiżanki do kawy i dziwi się, że nie chcemy skosztować tak pysznego deseru. Kiedy zaś próbujemy opuścić kwadrat Piętak – mówiąc oczywiście „ależ nie, ależ nie, proszę zostać” usiłuje kopnąć nas w tyłek. Tak to wygląda. A co to ma wspólnego z imperializmem? Już tłumaczę.

To co pisze Piętak, a i generalnie wszystko co ostatnio pokazuje się w salonie, przypominać powoli zaczyna pierwsze próby literackie Michaiła Bułhakowa. Ja jak wiecie nie lubię Bułhakowa i uważam, go za tandeciarza. Jego zaś pierwsze podejścia do wiekopomnej powieści „Mistrz i Małgorzata” oceniam jako wyjątkowo trywialne, ale znaczące. Znaczące, ponieważ Bułhakow na naszych oczach próbuje oswoić grozę prawdziwą, nie diabelską bynajmniej, ale zwykłą ludzką, policyjną, która do szatanizmu jedynie aspiruje. I to mu się udaje, bo jest sam „częścią tej siły, która wiecznie zła pragnąc wieczne czyni dobro”. I wielu w to wierzy, ale my nie możemy. Napisał Bułhakow powieść pod tytułem „Biała Gwardia”. Była to ulubiona powieść towarzysza Stalina. Podejrzewam, że ze względu na negację i gwałtowne zaprzeczenie istnieniu narodu ukraińskiego, jakie mamy w tej książce. Jak pamiętacie Bułhakow wyśmiewa ukraińskie aspiracje i uważa, że cała Ruś Kijowska i samo miasto Kijów to po prostu część Rosji. To jest poważne nadużycie, które jak złoto wpisuje się w doktrynę imperialną Piotra Wielkiego i towarzysza Stalina. Doktryna ta ma zaś to do siebie, że toleruje różnorodność, ale jedynie na fryzach wymalowanych w wielkich salach pałaców młodzieży i kultury, a także innych pałaców, na przykład im. szczęścia, zdrowia i słodyczy. Jakakolwiek różnorodność, nie bójmy się tego słowa – kulturowa - obecna realnie w życiu to wprost kryminał, sąd doraźny i ściana z widokiem na pluton egzekucyjny. I ku temu zmierzają myśli ulubionego pisarza niedopieszczonych i aspirujących kobiet, który chciałby być komunistą, ale za bardzo jest niestety leniwy umysłowo i do takiego na przykład Louisa Aragon nie ma jak to mówią – wstanu. Aż strach pomyśleć co by było gdyby towarzysz Stalin miał do dyspozycji tego drugiego, tam u siebie w Moskwie, a nie w Paryżu, narażonego na werbunek sił towarzyszowi Stalinowi nieprzychylnych. Rozgadałem się, trochę, przepraszam. Wracamy do imperializmu i Gombrowicza.

W znanej, uważanej za wielką i niedokończonej powieści Aleksego Tołstoja zatytułowanej „Piotr Wielki”, jest scena obrazująca spotkanie elit moskiewskich z kozackimi, nie pamiętam o kogo dokładnie chodzi, bo dawno to czytałem, ale elity kozackie to elity ukraińskie po prostu. I oni od samego wstępu, zupełnie jak Czarek walą tak: jesteśmy was, Wielkorosjan, braćmi młodszymi....

I coś tam dalej. Zaczyna się od deklaracji poddaństwa, a potem idzie już gładko, ci co mają przeżyć przeżywają, wystarczy, że wypiją jedną filiżankę Ludwika, na znak przymierza, a reszta pod nóż. Szczególnie zaś tępi się tych co wyciągają stare latopisy i o dawności Kijowa, Czernichowa, Włodzimierza i innych miast na Rusi opowiadają. Dla tych nie ma litości, przyszły bowiem nowe czasy, car był w Holandii, tam mu powiedzieli co i jak, buduje właśnie nowe miasto, które będzie starsze i ważniejsze niż wszystkie ruskie miasta i koniec. Teraz trzeba tylko dopasować okoliczności do doktryny i gotowe. I to jest właśnie imperializm. Ukrainę nazywa się w tamtych czasach Małorosją, a jej mieszkańców Małorosjanami.

Zwracam wyraźnie uwagę na ten moment poddaństwa, bo to o poddaństwo chodzi, o nic innego i o zanegowanie nie tyle dokonań, bo tych może nie być, ale rzeczy najistotniejszej czyli tradycji i własności. Kiedy zaś już się zaneguje i wypromuje tego autora, który z tej negacji zrobił sobie ołtarz, można samą tradycję i własność wycierać gumką, aż całkiem znikną. Na jej miejscu zaś zbudować miasto z kamienia, redakcję tygodnika opiniotwórczego, albo postawić Aqua park. I już. Potem przyjedzie Piętak i wyłoży nam na stół gotową hierarchię bytów, osób i innych ważnych rzeczy, żebyśmy się nie pomylili przy składaniu pokłonów i nie krzywili przy piciu tego zielonego z filiżanek.

Czy jest coś czym można przebić te znaczone imperialne, ruskie karty? Oczywiście, że jest, ale ja wam dziś o tym nie opowiem. Przytoczę za to inny przykład narracji imperialnej, który jest o wiele skuteczniejszy i o wiele ważniejszy dla nas. Zawłaszcza bowiem i wprzęga do – że się tak obrazowo wyrażę – imperialnego rydwanu – zdolności osobiste. Wręcz stawia je na piedestale i każe się do nich modlić. Czego nie mamy ani u Czarka, ani u Piętaka, ani u Śmiłowicza. Nie mamy tego w rosyjskiej doktrynie, ani w salonie24.

Weźmy oto Robin Hooda, Roberta z Locksley, który miał różne niewesołe przygody, tak nie wesołe, że skończył w lesie, bez pieniędzy z wariatką u boku i bandą kryminalistów wokoło. No i on, ten cały Robert, nie ma właściwie szans na poprawienie swojego losu, ale jak to w życiu i w prozie sir Waltera Scotta bywa, wszystko się odwraca, momentem zaś kluczowym jest turniej łuczniczy. Okazuje się w czasie tej imprezy, że siła siłą, pieniądz pieniądzem, szubienica szubienicą, ale jak ktoś z dwustu kroków w kapsel po piwie Okocim potrafi wcelować to w zasadzie nie ma na niego mocnych. I dlatego właśnie Brytyjczycy wygrywają. A jeśli akurat nie wygrywają to oszukują, że wygrywają. Rosjanie zaś mogą w sytuacji kryzysowej poprawiać sobie humor batożeniem Piętaka, dyscyplinarkami dla dziennikarzy, albo czymś równie absurdalnym i nie przynoszącym efektu. Tak to było do niedawna, ale może coś się zmieniło, bo świat idzie do przodu.

Czy już widzicie do czego zmierzam? Tak, tak właśnie do tego miejsca, w którym Cezary z Piętakiem biją pokłony przez Aleksym Tołstojem przebranym za szeryfa z Nottingham i Michaiłem Bułhakowem wciśniętym w ciuchy sir Guy'a z Gisborne. My zaś stoimy z tymi łukami i mokniemy trochę, ale pod dach nie wejdziemy za nic. Toyah zaś rozgląda się po ziemi za kapslami od piwa Okocim, żeby było w co trafiać, jak zaczną się zawody.

Przypominam, że 9 czerwca w pubie „Zachcianek” przy Miedzianej w Warszawie odbędzie się mój wieczór autorski. Książki zaś i płyty można kupić na reaktywowanej stronie www.coryllus.pl. W sklepie www.multibook.pl, w księgarni www.ksiazkiprzyherbacie.otwart... oraz w księgarni Tarabuk w Warszawie przy Browarnej 6, w sklepie FOTO MAG przy stacji metra Stokłosy, oraz w księgarni Wojskowej w Łodzi przy Tuwima 34. Zapraszam. 14 czerwca o 17.00 odbędzie się mój wieczór autorski w Kielcach, w bibliotece publicznej przy ul. Ściegiennego. To jest środek miasta i podobno łatwo tam trafić. W niedzielę czyli dziś, przy kościele pod wezwaniem Podwyższenia Krzyża Świętego w Zielonej Górze, przy ul. Aliny 17 będzie stał straganik z naszymi książkami. Tak mniej więcej od 7.00 do 13.00. Zapraszam. Będzie tam można również nabyć audiobook z nagranym I tomem Baśni jak niedźwiedź.  

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika dogard

02-06-2013 [09:17] - dogard | Link:

sie fiszer; ktory dopuszczal go do eskapad wieczorowo-nocnych po wawie ,traktujac jako portfel zasobny dzieki tacie fabrykantowi, majacym zaklady gdzies na kilecczyznie.Zakompleksiony wicio niemozebnie te degradacje przezywal.Byl zwyklym chloptysiem na posyłki dla kumpli literatow.

Obrazek użytkownika dogard

02-06-2013 [09:20] - dogard | Link:

tego PETAKA pietaka notorycznie olewam,od pierwszego wejrzenia, przelotnego zreszta.

Obrazek użytkownika NASZ_HENRY

02-06-2013 [09:25] - NASZ_HENRY | Link:

"Toyah zaś rozgląda się po ziemi za kapslami od piwa Okocim, żeby było w co trafiać, jak zaczną się zawody."
No wiesz, powinien się rozejrzeć za Mariolą okocim spojrzeniu, też mógłby sobie POstrzelać ;-)

Obrazek użytkownika Coryllus

02-06-2013 [10:01] - Coryllus | Link:

A skąd wiesz jak miało być? Nie zwierzam ci się przecież.

Obrazek użytkownika NASZ_HENRY

02-06-2013 [10:04] - NASZ_HENRY | Link:

u Mnie a u Ciebie jak zwykle ;-)

Obrazek użytkownika mostol

02-06-2013 [11:59] - mostol | Link:

swojej facjaty? Włączenie dźwięku podwaja sumę!

Obrazek użytkownika Coryllus

03-06-2013 [07:53] - Coryllus | Link:

A co? Telewizja Republika za dużo z ciebie zdarła?