Sen, muzyka, granie, bajka

Wczoraj miałem zaszczyt uczestniczyć w uroczystej promocji patriotycznego albumu pt. „Oburzeni”, która odbyła się w auli Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w krakowskich Łagiewnikach. 

Ogromna sala już na godzinę przed rozpoczęciem uroczystości wypełniła się po brzegi, a wielu stało na zewnątrz. 

Spotkanie rozpoczęło się poruszającym wystąpieniem kardynała profesora Stanisława Nagy. Kardynał między innymi powiedział, że patriotyczne marsze 29 września i 11 listopada 2012, które zgromadziły na ulicach Warszawy morze przybyłych z całej Polski ludzi różnego wieku i poglądów dały zaczyn ruchu społecznego, który trzeba nazwać „Małą Solidarnością”, gdyż na tych demonstracjach odrodził się duch „tamtego wielkiego czasu”. Kardynał zaakcentował, że ten nowo narodzony ruch jest tak silny, że może zmieniać rzeczywistość, ale co bardzo ważne budując, a nie niszcząc. Że jest to ruch obywateli Rzeczpospolitej świadomych swoich praw i walczących o własną godność. Że jest to zryw łączący wiele różnych nurtów oburzenia, przeciwko jakości polskiej demokracji, arogancji władzy, obłudzie mediów głównego nurtu, a także przeciwko wykluczeniu i rozwarstwieniu ekonomicznym obywateli, łącznie z kształtem współczesnej kultury. Że jest to ruch ludzi przekonanych o swoich racjach nastawiony na rozmowę i dialog uznający politykę, jako jedną z wartości naszej rzeczywistości.

Spotkanie przerodziło się w patriotyczną manifestację ludzi, których łączy współmyślenie w trosce o losy naszej Ojczyzny.

Właśnie wertuję album i natrafiam na tekst profesora Wydziału Historycznego Uniwersytetu Jagiellońskiego Andrzeja Nowaka, cytuję wybrane fragmenty:

„Z okazji dwudziestolecia formacji nazywanej III RP, jej wierny Cebos przyrządził interesujący raport o pokoleniu 1989: o dwudziestolatkach z czasu nadciągającej katastrofy. Jaki jest stosunek młodych ludzi – wychowanych przez Onet.pl, TVN, GW oraz szkołę minister Hall – do polskiej wspólnoty? Raczej nie polityczny – odpowiadają autorzy socjologicznego raportu. Chodzi o to: tu jest mój kraj, tu są moi koledzy. To nie patriotyzm, tylko pozytywny stosunek wobec stylu życia panującego w Polsce – tak wyniki badań skomentował profesor Marcin Król. Swoją analizę skonkludował, nie bez pewnej dumy: „Chodziło nam o wychowanie ludzi, którzy będą potrafili żyć w liberalnej demokracji i właśnie to się udało. Są obywatelami Europy, pozostając w Polsce”. Sielska wizja świata bez polityki, bo nasza, polska polityka jest brzydka i – przede wszystkim – niekonieczna. Bo przecież jest Europa, są jej normy, administracja, zarządzanie, dyrektywy. Mamy tu wizję Polski jako spokojnego suburbium Europy, tam jeździmy się uczyć i pracować, tam zażywamy rozrywek z kolegami, odpoczywamy, śpimy. Przede wszystkim śpimy...

Czy śpią tylko dwudziestolatkowie? Polska jako kraina wielkiego snu nie jest zjawiskiem jednopokoleniowym. Nie wiem zresztą, czy ów raport mówił prawdę o całej generacji dwudziestolatków roku 2009. Chyba jednak nie całą, skoro tylu z nich widziałem kilka miesięcy później pod krzyżem na Krakowskim Przedmieściu – nie tylko po stronie tych, którzy sikali do zniczy, a także, licznie, po stronie modlących się, szukających skupienia i sensu polskości w obliczu nowego wyzwania. Ów raport i jego podsumowanie wyrażał na pewno dużą część prawdy o jego państwowych sponsorach, dla których historyczna polskość – wysiłek zmagania o godne miejsce dla naszej wspólnoty na mapie Europy – to „nienormalność”. Widać ich nieustanne starania, wspierane przez najpotężniejsze instytucje medialne, by tę „nienormalność” – zakląć, zaczarować. Byśmy zaakceptowali wizję „tego kraju” jako podeuropejskiej sypialni.

Sen jest potrzebny dla zdrowia. Nie lubimy na ogół, kiedy ktoś nam go przerywa. Głos budzika jest zawsze niemiły. Możemy go nazwać nawet „faszystowskim”, skoro to ostatnie słowo znaczy już tylko obelgę.

Sen jest potrzebny, ale – jak wszystko na tym świecie – w miarę. Kiedy zastępuje jawę, wtedy robi się niebezpiecznie. Może nam się śnić ciekawie, ale jeśli nie obudzimy się w porę, tylko pozostaniemy w słodkiej krainie ułudy, to w rzeczywistym świecie, w którym inni nie śpią, stracimy stopniowo swoje miejsce. Owszem, możemy być sztucznie we śnie podtrzymywani, w stanie letargu, może z litości, może w roli dawcy organów. Jedno jest pewne, nie my decydujemy o sobie, kiedy śpimy. Nawet najsmaczniej.

Oczywiście, możemy się zgodzić z takim stanem. Możemy się dać przekonać, że lepiej odwrócić się na drugi bok, tyłem do tego świata, trudnego, skomplikowanego, czasem nawet groźnego – i snuć wątek swego różowego snu.

Opisał już ten stan kiedyś, najdoskonalej, Stanisław Wyspiański w Weselu:

Sen, muzyka, granie, bajka. [...]
spać, bo życie zbyt zawiłe,
trza by mieć ogromną siłę,
siłę jakąś tytaniczną,
żeby być czymś na tej wadze,
gdzie się wszystko niańczy w bladze –
Sen, muzyka, granie, bajka
To już tak po uszy sięga,
Los: fatyga, czas: mitręga.

Te słowa, słowa Pana młodego (wykształconego, z wielkiego miasta), to najpiękniejszy hymn, jaki może wyśpiewać każdy wyborca Donalda Tuska. Chcemy spać, chcemy grać, chcemy usypiających nas bajek. Rzeczywistość, życie – to, którego nie pokazuje „zaprzyjaźniona” telewizja – to zbyt zawiłe, męczące. Żeby coś w nim zmienić, coś poprawić naprawdę – zwłaszcza w życiu całej naszej polskiej wspólnoty i jej miejscu na szerszej, europejskiej arenie – trzeba by tyle wysiłku. Nie, lepiej dać sobie spokój. Na tej „wadze” wszystko się „niańczy w bladze” – wszystko jest przykre tym, co inny poeta, nie z Krakowa, ale z Milanówka nazwał kiedyś dosadnie Wielką Ściemą. Przebić tę ściemę? Nie, za słabi jesteśmy. Zostaje „sen, muzyka granie bajka”. Choć już „po uszy nam sięga:...

Kłamstwo spokojnego snu po Smoleńsku zaczęło wychodzić wszystkimi szwami tej medialnej konstrukcji, która miała po wieczne czasy chronić władzę moralnych i politycznych spadkobierców Braneckiego (tego z Wesela). Ludzie, którzy spali dotąd smacznie usłyszeli nagle, że może nigdy nie doczekają spokojnej emerytury – i już nie dają sobie wszyscy wmówić, że to dla ich dobra...

Ujawniła się znowu ta solidarność w poszukiwaniu prawdy i godności, która pomogła przezwyciężyć strach i sen „złotej” epoki Gierka. Jakbyśmy zaczęli odzyskiwać słuch nie do kołysanki Pana Młodego, któremu „Granie miłe, spanie miłe – miło snami uciec z życia...”, ale do poważnej, zobowiązującej do działania modlitwy Konrada z Wyzwolenia:

Daj nam poczucie siły
i Polskę daj nam żywą,
by słowa się spełniły
nad ziemią tą szczęśliwą.
Jest tyle sił w narodzie,
jest tyle mnogo ludzi,
niechże w nie duch twój wstąpi
i śpiące niech pobudzi.

Zobaczyliśmy, że ta ziemia może być szczęśliwa, kiedy znów spotkaliśmy się w wielkim pochodzie 29 września 2012 w Warszawie, kiedy szukaliśmy siebie w dziesiątkach innych, mniejszych manifestacji w całym kraju i miejscach skupienia Polaków na świecie. Zobaczyliśmy, że jest naprawdę „tyle mnogo ludzi”. Tysiące jeszcze śpią, jeszcze mocniej próbują zaciskać powieki, ale zielona wyspa ich snu kurczy się coraz bardziej. Powrót na jawę nie jest łatwy. Ale wracamy. I będzie nas więcej – obudzonych, gotowych do pracy dla wspólnej odbudowy godnego życia w Polsce...

Kiedy pokazywano z lubością manifestacje „oburzonych” we Francji, Hiszpanii, w Niemczech, by przekonać nas do tego, że u nas powodów do oburzenia nie ma, albo utwierdzać w melancholijnej myśli, że czas naszej zdolności do manifestowania protestu minął bezpowrotnie wraz z rozbitą „Solidarnością”, przychodziła mi w sukurs nadzieja, jaką zapamiętałem w słowach Onufrego Zagłoby z czasu szwedzko-moskiewskiego potopu: „Niemiec, Francuz, Angielczyk abo smagły Hiszpan od razu do oczu skoczy, a Polak pacjencję wrodzoną mając siła zniesie, długo się choćby takiemu Szwedzinie szarpać pozwoli, ale gdy się miara przebierze, jak huknie w pysk, to ci się Szwedzina trzy razy nogami nakryje. Bo fantazja jeszcze jest, a póki fantazja nie zginie, póty i Rzeczpospolita trwać będzie”.

Nie zginęła. Budzi się na nowo...”, koniec cytatu.

Autorem poruszających zdjęć jest znakomity krakowski fotografik Adam Bujak, a ta piękna księga, która powinna się znaleźć w każdym polskim domu została opracowana i wydana przez Białego Kruka.

Kończę, bo chcę jak najprędzej przeczytać zamieszczone w książce eseje piętnastu równie zacnych autorów. Nazwisk nie zdradzam, by wzmóc czytelniczą ciekawość.

Krzysztof Pasierbiewicz
(nauczyciel akademicki)   

Patrz również:
„Uwaga młodzi Polacy!!! Chcą was zrobić w konia!!!
http://salonowcy.salon24.pl/464542,uwaga-mlodzi-polacy-chca-was-zrobic-w-konia

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika talmes

18-11-2012 [13:51] - talmes | Link:

Nic dodać, nic ująć.. Czysta prawda. Pozdrawiam

Obrazek użytkownika Krzysztof Pasierbiewicz

18-11-2012 [21:53] - Krzysztof Pasie... | Link:

:-)))))

Pozdrawiam serdecznie,
Krzysztof Pasiebiewicz

Obrazek użytkownika hera

18-11-2012 [14:24] - hera | Link:

Ida Swieta, znow ida jakies Swieta polskie i wspominki-wypominki historyczne.
I przemowia Ci wszyscy, co odeszli, przemowi przeszlosc, bez ktorej nie ma terazniejszosci i gdy o niej zapomnimy, nie bedzie przyszlosci! Utracilismy wielkosc i godzimy sie z maloscia. Utracilismy wielkosc na wlasne zyczenie i na wlasne zyczenie tracimy tozsamosc!
A przeciez bylo w tym cos pieknego:
Ten drewniany grodek nad Lednica i ten ksiaze, co byl niezlym chuliganem, bo sie przebil i zagarnal troche wiecej. A potomkowie mieli wizje i rade, i moc w glowach. I przyjeli Chrystusa madrze, bo nie z Magdeburga zbrojnego, tylko z Pragi, dobrego jak serce kobiety, z usmiechem Dobrawy!
A potem bywalo roznie. Ba, bylo nawet mocarstwo i wspolnota Narodow. I byl upadek, ale byl zal za grzechy i pokuta, i krew, i nadzieja!
Ja tej Wspolnoty nie opuszcze, bo "lepiej ginac narodowi szlachetnemu i zostawic pamiec dobra, niz dostac sie w moc poganstwa i hultajstwa"!
To takie non porcelli testamentum! (Co na polski sie wyklada: nieprosiaczkowy testament.)

To taki tekscik z moich przedpotopowych notatek wlasnie z wykladu sp.prof.Wladyslawa Czaplinskiego w Audytorium Nehringa na Uniwersytecie Wroclawskim. Wiec majac wspomnienia serdeczne, chcialam Profesora Czaplinskiego przywolac!

A Pana Profesora serdecznie pozdrawiam!

Obrazek użytkownika Krzysztof Pasierbiewicz

18-11-2012 [21:51] - Krzysztof Pasie... | Link:

Dziękuję Pani serdecznie za dopełnienie przekazu notki.

Gorąco Panią pozdrawiam,
Krzysztof Pasierbiewicz

Obrazek użytkownika Zdenek Wrhawy

18-11-2012 [16:36] - Zdenek Wrhawy (niezweryfikowany) | Link:

Panie profesorze!

Jedynie co mi wpadło do siwego i pustego łba,to ta piosenka...

http://youtu.be/7GOliQS-_dg

Pozdrawiam bardzo serdecznie.

Obrazek użytkownika Krzysztof Pasierbiewicz

18-11-2012 [21:40] - Krzysztof Pasie... | Link:

W imieniu własnym i wszystkich gości tego blogu dziękuję Panu serdecznie za tę przepiękną piosenkę. Młodość sobie przypomniałem. Znowu zaszumiało w głowie, a serce zabiło mocniej. I tylko do ust spływa kropelka słona!

Pozdrawiam serdecznie,
Krzysztof Pasierbiewicz

Obrazek użytkownika dogard

19-11-2012 [20:55] - dogard | Link:

'chcesz sie obudzic, przestan snic '---tego sobie zyczmy najmocniej.