@KD Czy generalnie czujesz się raczej podle

@KD = @Klub Dyletantów. A to nie chce się w tytule zmieścić, a to jestem leniwy, więc będę operował często skrótem. Klub to @KD.
UWAGA Staram się na niepoprawni.pl otworzyć swoją dyskusję na istniejącym Forum. Będziemy tam mogli we własnym gronie porozmawiać o wszelkich ważnych dla emerytów, właściwie seniorów, problemach. A także dawać sobie rady, jak coś dobrego wiemy i warto się tym podzielić.

Trzy lata, gdy mając lat 67 poszedłem na emeryturę, potrzebowałem, by się otrząsnąć z traumy. Jak to wiem od mojego ojca, który również opiekował się liczną grupą emerytowanych kapitanów KŻM i starszych mechaników, czyli szefami na statku. mieszkającymi w Orłowie, to. że niestety ich spora część nie przeżywała tego pierwszego emerytalnego okresu. Stres, trauma drastyczna zmiana trybu życia była tak wielka, że organizm odmawiał posłuszeństwa. Po własnych doświadczeniach dobrze to rozumiem. Tak, te trzy pierwsze lata emerytury były jak pływanie w głębokiej wodzie oceanu. Albo raczej w wodzie, która zamieniła się w mętny kisiel.

Nikt nie uczy, nie tłumaczy, pozostawiając starszych ludzi w dramatycznym momencie w samotności, bez wsparcia, a co najważniejsze, bez porady, bez pomocy, jak najlepiej przejść z jednego "stanu skupienia" w następny i niestety końcowy. Medycyna, z tą śmieszną polską geriatrią, która nagle się obudziła i powoli dopiero kiełkuje i psycholodzy, którym nagle zapachniało pieniądzem i na wyścigi zakładają gabinety i kliniki, by za proste badanie, mające dać odpowiedź, czy masz początki demencji, czy jest spoko – to tylko naturalne starzenie - badanie które możesz wykonać sam, posiłkując się komputerem, inkasują 400 zł lub więcej, za krótką wizytę. Niestety, upadek moralny także spowodował, że chciwość zaczyna dominować w stosunkach transakcyjnych.

Efektem tego gwałtu na psyche, jaki jest, gdy kończy się zasadniczy, pracowity i twórczy okres życia, to wysoki poziom stresu, nawet depresje i zaburzenia lękowe uogólnione [ (GAD – Generalized Anxiety Disorder),określa dolegliwości związane z nieustannym poczuciem strachu i niepokoju. Osoba cierpiąca z powodu tego rodzaju zaburzeń odczuwa nieustanny lęk, nawet wtedy, gdy nie ma do tego żadnego powodu.]
Otoczenie, a w szczególności zaniepokojona rodzina – małżonkowie i dzieci mówią po prostu, że to nerwica. Takie fanaberie. I ojciec, albo matka mają po prostu się uspokoić i przestać świrować.

Medycyna dopiero niedawno zaczęła do tego podchodzić poważnie. Niestety w bardzo prymitywny i bezmyślny sposób. Żebyście wiedzieli ile sprzedaje się leków anksjolitycznych (na stany stresu i niepokoju) – na tony wprost – a nikt nie informuje, żaden lekarz, choć jest to jego psim obowiązkiem, że długie zażywanie takich pastylek, demoluje umysł. Powstają kłopoty z pamięcią, koncentracją i twórczym myśleniem. (Te jakże popularne w narodzie benzodiazepiny – ostrzega się – nie powinny być brane dłużej niż dwa tygodnie, bo rozwalą mózg).
A rezultat końcowy takiego leczenia? Pacjent, niby już spokojniejszy, w pewnym momencie zaczyna się jeszcze bardziej denerwować, bo nie wie, gdzie położył kluczyki do samochodu, zapomniał co ma kupić w sklepie, i co najbardziej niebezpieczne – zapomina, czy już wziął codzienne leki, czy jeszcze nie.

Zdradzę wam, jakie jest niepisane, nieoficjalnie poufne i szeptane, gdy tylko sami lekarze między sobą rozmawiają, podejście do emerytów. Jest bardzo kiepskie.

Piszę opowiadanie, właściwie niedawno zacząłem, w oparciu o moje spojrzenie na opinię społeczną i na służbę zdrowia, w stosunku do podejścia do ludzi w wieku nieprodukcyjnym – czyli u nas kobiety 60 lat, a mężczyźni 65 lat, opowiadanie sci-fi, bardzo dystopijne i ponure.

Taki jest główny motyw.
Każdy obywatel (powiedzmy, że ciągle jeszcze używa się pojęcia "obywatel", mimo że światowy ustrój już nie ma nic wspólnego z demokracją) po 50 roku życia musi rokrocznie przejść badania psycho-medyczne, czy nadal nadaje się do roboty, co te władze eufemistycznie nazywają przydatnością społeczną. Czy jednak niestety, staje się bezużyteczny, a nawet czystym obciążeniem.

Pracując na morzu, każdy marynarz, najpierw poniżej 50 roku życia co dwa lata, a po pięćdziesiątce co rok, musi przejść szczegółowe badanie medyczne, dokonywane przez specjalnych, autoryzowanych lekarzy, w zakresie swego zdrowia, wraz z badaniem używania substancji psychoaktywnych – łącznie z nadużywaniem alkoholu. Taka ciekawostka – haszysz, marihuana, a konkretnie ich ślad, utrzymuje się nawet we włosach przez pół roku.
Nie masz aktualnej i ważnej książeczki zdrowia, która w każdym porcie, przez tamtejsze władze, zaraz po zacumowaniu, wraz z twoim paszportem, wraz z Seaman's Book (Książka Żeglarska, gdzie jest cała twoja kariera) i wieloma innymi certyfikatami, jest sprawdzana i jak nie masz na przykład ważnych szczepień, to pierwszym samolotem lecisz do domu (na swój własny koszt), albo cię zamykają na dwutygodniową kwarantannę i uzupełnienie szczepień plus badania (to płaci armator, ale bądź pewien, że może ci to potem potrącić).

Można, uwzględniając wiek, obowiązkowo badać marynarzy; wiadomo także, że to samo robi się we wszystkich służbach mundurowych. Wiemy jeszcze, że stosuje się taką ocenę dla kolejarzy, pilotów cywilnych, oraz kierowców autobusów. O innych nie wiem, choć pewien jestem, że duże korporacje również wymagają badań od swoich pracowników.
Czyli bada się zdrowie (i przydatność) tylu ludzi już teraz, więc czemu na świecie, powiedzmy mocą dzisiejszego ONZ i jej WHO, nie zrobić obowiązku badań wszystkich ludzi na świecie we wieku powyżej 50 lat.

I co takiego z tobą będzie, jak to badanie medyczne twojej "przydatności dla społeczeństwa" wypadnie negatywnie?

Według mojego scenariusza system jest litościwy. Dostajesz 3 lata, by nad sobą popracować. No wiecie: - przestać chlać, 10 000 kroków dziennie, dieta Auschwitz, regularny trening rozumu, zaczynając od "Ala ma kota" (młodsi pewnie nie wiedzą, co to jest), no i w końcu obudzony nagle rano, już nie zakładasz butów, a na to skarpetki, tylko odwrotnie.

Po trzech latach już jest komisja specjalna i testy klasy – "predyspozycje zostania kosmonautą".
Niestety... trudno, znowu oblałeś. To już z INSTYTUTU ZDROWIA SPOŁECZNEGO (w każdym mieście) nie wyjdziesz głównym wyjściem.
Wyników już ci nikt nie oznajmi. Zanim trafisz do szatni, gdzie przed badaniem się rozebrałeś i dostałeś papierowe ubranko, w gabinecie zabiegowym zostaniesz, jak ci mówią, zaszczepiony. Tak, że natychmiast staniesz się wyjątkowo spokojny, już nie nieco zakręcony, lecz zakręcony totalnie, a pracownicy Działu Utylizacji poprowadzą ciebie ostatnią drogą do Wieczności. Już przecież społeczności się nie przydasz, ale Naturze przydasz się jeszcze jak najbardziej.

Bądźcie pewni, podobny scenariusz marzy się już dzisiaj tym kierownikom służby zdrowia.

W chwili obecnej, gdy z jednej strony seniorom daje się leki za darmo; muszę dodać – nie wszystkie, nawet, jeśli są te inne bardzo potrzebne; z drugie strony robi się wszystko, by każdy wiekowy pacjent stał się człowiekiem, któremu trzeba dać choćby namiastkę, tej emerytury "pod palmami, nad błękitnym morzem, popijającym pinacoladę. Nawet marihuanę można już w aptece kupić, a jakże – leczniczą, już daje się bez wahania. Byle by tylko nasz dziadek nie był wrzeszczącym dzbanem, a babcia wiekową zołzą. Lecz spokojną, bezproblemową parą. Seniorom, jeżeli tylko wspomną, że są zaniepokojeni, że kiepsko śpią, że potrafią się wściec, bez zbędnych dyskusji przypisuje się wszelkiego rodzaju leki psychoaktywne. Przeciwbólowe także. Często nawet bez wnikania w istotę choroby.
Po prostu niepisana doktryna obecnej medycyny jest taka, że na starość ma być tobie dobrze, spokojnie, a nawet radośnie. A jedyną szybką drogą do tego, są farmaceutyki – całe półki leków psychoaktywnych. Do wyboru, do koloru.

Tylko... takie leczenie w końcu – i to dosyć szybko – robi z ciebie zombie.
Żaden pan doktor, który o ciebie, seniorze dba, nie wspomni, że ordynowane leki bardzo szybko ciebie otępiają, pozbawiają jasności spojrzenia, zakłócają pamięć i likwidują motywację do czegokolwiek.
Tworzą z ciebie modelową babcię, albo idealnego dziadka.
Takich, co to chcą już spędzać swoje życie przesiadując na ulubionym fotelu, albo kanapie, gapiąc się w telewizor i podjadając słone paluszki.
Masz już na sobie pieluchomajtki, więc tu nie ma problemu. A pod głowę dostajesz poduchę, aby spokojna drzemka, była wygodna i nie męcząca.

I tak właśnie ma być do końca. Dzisiejsza kwintesencja emerytury i starości.

Każdy przyzwoity lekarz, zanim cokolwiek zaordynuje na recepcie tobie, gdy jesteś już w sile wieku, powinien zapytać: - Czy chcesz żyć dalej bez nerwów, zbędnego niepokoju, w spokoju i bez niepotrzebnych kłopotów; czy raczej ważne dla ciebie jest mieć czysty umysł, nadal dobrą percepcję świata i zdarzeń, zdolność logicznego i kreatywnego rozumowania i jako taką pamięć.

Bo taki masz wybór, o którym może nawet nie wiesz – albo, albo.
Spokojny (i bezmyślny) dziadek na kanapie, coraz bardziej pogrążający się w niebycie, albo dziadek – nawet niech będzie, że również głównie na kanapie, ale ciągle kontrolujący otoczenie, myślący, a nawet coś tworzący. Taki stary człowiek z pełną świadomością i kontrolą.

Musisz być przygotowany i mieć świadomość, że niestety, już nawet po pięćdziesiątce powoli zaczynasz się psuć. Pocieszę – twoje auto psuje się nawet po pięciu latach, a remont w chałupie zrobisz, bo żona ci żyć nie da, po dziesięciu latach.
Zestaw dolegliwości które czekają przeciętnego seniora to: choroby związane z układem krwionośnym (lub mądrzej – układem sercowo naczyniowym); cukrzyca typu 2; wątroba. Panowie dodatkowo muszą się liczyć, że ich prostata zacznie puchnąć i rozpoczną się kłopoty z siusianiem.
I bądź pewien, że gdy już zostaniesz zdiagnozowany, wykonasz kilka podstawowych badań, to już do końca życia będziesz codziennie przyjmował od 5 do 10 leków.

Jeszcze jeden istotny problem, o którym już wspomniałem. Jest duża szansa, że mogą cię dopaść problemy psychiczne. Czy to będą zaburzenia snu, brak apetytu, depresja, niepokój, wahania nastroju.
Lecz tę – bardzo ważną sprawę – omówię w kolejnym odcinku.

Nie wspomnę już o zębach i stomatologach. Może tylko powiem, że zrobienie porządku z zębami w twoich ustach to wydatek rzędu 40 – 50 tysięcy zł. Oczywiście prywatnie. W tej dziedzinie państwo, NFZ, nie pomaga i myśli, że masz zęby jak rekin, któremu, jak wiadomo, zęby stale odrastają.

Czy właśnie o takiej starości marzyłeś, gdy przemęczony, o 23 odszedłeś w pracy od biurka i komputera. Albo zaorałeś już po zmierzchu dziesiąty hektar?

Na pewno wyobrażałeś sobie, że wreszcie będziesz mógł porządnie wypocząć i robić, co ci się żywnie podoba.
Niestety nie...

W kolejnych odcinkach chciałbym pogadać o żywieniu i internetowych cwaniarkach, pseudo dietach i Julkach z przepisami na kromkę chleba z masłem i serem.
Osobno także będzie, chyba bardzo ważne – jak nie dać z siebie zrobić zombie – żywego trupa.
To niestety jest ulubiony sport służby zdrowia. A czasami także parszywych rodzin.

.https://youtu.be/AmzKmNpVabY?si=LwLYVCgbO3rXDNXB

PS. Pamiętajcie na niepoprawnych.pl na zakładce Forum (ikonka tuż pd tytułem) stwórzmy panel dyskusyjny. Osobiście mam dużo do powiedzenia. Jestem doktorem – amatorem, znachorem i szamanem.
 

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika r102

15-05-2024 [05:27] - r102 | Link:

No nie wierzę - po prostu - że ktoś kto ostatnie 30 lat pracował w systemie pół roku na morzu - pięć miesięcy w domu -  miesiąc   czekania na statek  na jakimś totalnym zadupiu - ma problem z przejściem na tryb emeryta...

Obrazek użytkownika jazgdyni

15-05-2024 [09:08] - jazgdyni | Link:

Jesteś kolego młodziutki, albo bardzo głupi.

Począwszy od lat 70-tych, gdy rozpocząłem pływanie, to typowe rejsy trwały 8 miesięcy, plus minus 2 miesiące. Nie było czegoś takiego jak urlop. Czekając na kolejny rejs, zazwyczej 2 miesiące, siedziało się na lądzie na tzw. dejmance, w czasie której dostawało się tylko pensję zasadniczą. Czyli grosze. Ale było tak, że byłem na statku non-stop 17 miesięcy.
Po 2004, po wejściu do UE, jeżeli pracowało się dla armatora z Unii, albo USA, dano marynarzom gwarancje 4 miesięcy odpoczynku raz do roku. Ostatnie moje kontrakty, to statki naukowo badawcze. Tu się pracowało - piątek, świątek i niedziela w systemie 12 godz. codziennie. Na morzu byłem 6 tygodni, a potem 6 tygodni w domu.  Podobno, gdy już byłem na emeryturze, czyli po 2017, wszystkie warunki pracy, czy to na statkach, czy platformach znacznie się pogorszyło.

Jedź sobie człowieku na morze i zobacz ile wytrzymasz.

Obrazek użytkownika r102

15-05-2024 [11:08] - r102 | Link:

Mądry starcze !!!

Napisałem to na podstawie obserwacji i zeznań - żeby było śmiesznie - właśnie osobnika który skończył  karierę jako główny mechanik - i ostatnie 20 lat pływał "u chińczyka" - taki właśnie miał kontrakt  - pół roku pływania - płatne - potem 5 miesięcy w domu - niepłatne - telefon od pośrednika -  bilet na samolot - i czekanie na statek...
Może on bardziej dbał o własne zdrowie - niż nasz cheef z Gdyni ???

Obrazek użytkownika Alina@Warszawa

15-05-2024 [15:09] - Alina@Warszawa | Link:

[11:08] - r102 
Kiedy cheef był młody i piękny Chińczycy nie mieli jeszcze tylu statków, ani nie zatrudniali Polaków. Polacy też mieli ograniczone możliwości pracy za granicą. Byliśmy do 1990 roku, z małą przerwą w roku 1980-81, państwem, które tak naprawdę było czymś w rodzaju zamkniętego obozu koncentracyjnego. Niewielu dostawało przepustki ...
Ale młodzi tego nie wiedzą, a młodzi i głupi nie chcą się dowiedzieć.

Obrazek użytkownika jazgdyni

15-05-2024 [19:07] - jazgdyni | Link:

@R102

Ostatnie 20 lat to rzeczywiście był najlepszy okres pływania. Ale Chińczyk zatrudniał Polaka?! Niemożliwe! Oni już nawet Filipińczyków zwalniali bo też już byli za drodzy. Szukali marynarzy z wysp na Pacyfiku.
 

Obrazek użytkownika NASZ_HENRY

15-05-2024 [06:11] - NASZ_HENRY | Link:

@*EKD
 
Emeryt to ma klawe życie,
I bilet też ma klawy.
Dzięki temu co dzień z rana,
Jedzie do Warszawy.
♥️

*EKD - Elektryczna Kolejka Dojazdowa
 
 

Obrazek użytkownika jazgdyni

15-05-2024 [09:16] - jazgdyni | Link:

@N_H

Jedzie do Warszawy. Tam na Dworcu Centralnym, przy wejściu, ma stałe miejsce, gdzie sobie siada na skrzynce i wyśpiewuje tak ulubione przez szczury lądowe szanty. Marnie wspomagają do czapy.

Obrazek użytkownika NASZ_HENRY

15-05-2024 [16:43] - NASZ_HENRY | Link:

Panel dyskusyjny - świetny pomysł - młodym też się przyda - nie będą się spieszyć na wcześniejszą emeryturę 😉
 

 

Obrazek użytkownika jazgdyni

15-05-2024 [19:08] - jazgdyni | Link:

@N_H

Już jest w fazie instalacji

Obrazek użytkownika Ijontichy

15-05-2024 [07:41] - Ijontichy | Link:

Beczysz Janusz jak koza! Jaką masz emeryturę? Pewnie niejeden by ci pozazdrościł...masz paszport,Dowód osobisty....i sruuuu.na tydzień:Turcja,Grecja,Bałkany,na dwa tygodnie Barcelona lub na dwa tygodnie Rzym.
Przyspawali cie do Gdyni? Teraz wszędzie polecisz samolotem za grosze....bo za chwile...to raczej już najwyżej na plażę w Ustce.
Egipt na pare dni,Maroko...a ty siedź na d#pie i pisz bzdety na innym portalu...

Obrazek użytkownika jazgdyni

15-05-2024 [09:12] - jazgdyni | Link:

Co się z tymi umysłami ludzi dzieje?! Widzą świat wirtualny, czyli nierzeczywisty. Tyle już kolegów ze statku pochowałem. Kolegów rówieśników - i to już parę lat temu.
Co za durne fantazje o rajskim życiu marynarzy.

Obrazek użytkownika zbychbor

15-05-2024 [10:13] - zbychbor | Link:

@autor
cieszyć się trzeba i żyć.
Bo nadejdzie nowe :)
Przyszłym emerytom rozterki ukróci przymusowa eutanazja, eliminacja elementu pasożytniczego na zdrowej tkance społeczeństwa.
 

Obrazek użytkownika jazgdyni

15-05-2024 [19:09] - jazgdyni | Link:

@zbychor

Mam nadzieję, że prawdziwym wróżbiarzem nie jesteś.

Obrazek użytkownika spike

15-05-2024 [14:34] - spike | Link:

@Janusz
Nie wiem, nie pamiętam, a może przeoczyłem, albo co bardziej prawdopodobne,
nie napisałeś, jakie masz hobby, czy inną pozazawodową pasję.

Ja ze swojej obserwacji mogę powiedzieć, że najszybciej odchodzą ci, co całe życie żyli tylko pracą zawodową, nie mając innego zajęcia na wolne chwile, które na emeryturze zastępują pracę zawodową, choćby działka.
Piszesz na S24, to pewnie miałeś okazję poznać jedną wyjątkową blogerkę @wzmiankę, która od wielu lat pisze fachowe teksty z dziedziny "zielonej energii", z zawodu jest geologiem, co istotne w naszej rozmowie, ta pani chyba by mogła być twoją mamą, będzie już miała chyba coś koło 90 lat, jak sama pisze o sobie, ma kłopoty z pisaniem, wzrok, sztywne palce etc., ale nie daje się, zbiera informacje z całego świata i opisuje i analizuje, szczególnie w kwestii fotowoltaiki, jej teksty są na tyle fachowe, że śledzą je fachowcy z wielu krajów, a nawet cytują jej opracowania, ja ją podziwiam.

Biologii nie da się oszukać, ale można proces spowolnić, a już szczególnie mózg, który jak każdy narząd, nie używany, słabnie, a nawet zanika.
Tak więc będąc nawet w jakiś sposób już niedołężny, ale mając sprawny umysł, będziesz potrafił się dostosować, a nawet przezwyciężyć fizyczną ułomność.

Tak więc głowa do góry, hobby to cudowny lek na starość.
:)

Obrazek użytkownika Alina@Warszawa

15-05-2024 [15:04] - Alina@Warszawa | Link:

Opiekowałam się śp. Mamą. Potwierdzam wszystko co napisane. 
"Leki" na obniżenie ciśnienia, poziomu cukru, uspokajający "Nootropil - to śmiercionośne trucizny. Strach się bać.
Każdy powinien mieć w domu prywatnego lekarza, syna, córkę, ciocię, wnuczka. Tylko tacy emeryci mają szansę pożyć dłużej ...

Obrazek użytkownika Lech Makowiecki

15-05-2024 [16:33] - Lech Makowiecki | Link:

Januszu, emerytura nie służy zbytnio naszemu zdrowiu.
Zwłaszcza emerytura artystyczna, niezbyt wypasiona. :)
Dlatego będę pracował, dopóki  mogę.
Nadal daję radę i chcę koncertować (fizycznie) i tworzyć (umysłowo).
To utrzymuje mnie w ogólnej sprawności.
Ale codziennie przepływam 1,5 km na pływalni.
Zdrowiu trzeba pomagać...
Nie wiem, jak było u Ciebie, ale moje zajęcie nadal sprawia mi przyjemność i daje ogromną satysfakcję.
Dlatego, że dawno temu schowałem do szuflady dyplom inżyniera i poszedłem za głosem mojej pasji...
Nie pociągała mnie praca w stoczni.
Gdybym wybrał inaczej, pewnie bym się już posypał. :)))
 

Obrazek użytkownika jazgdyni

15-05-2024 [17:26] - jazgdyni | Link:

Temat się rozrasta...

Tylko cicho bąknąłem, a Krzysiu Stanowski pochwycił temat.

ZERO ZNIECZULENIA #11: OCHRONA ZDROWIA SENIORÓW - "STOIMY NA PROGU KATASTROFY"

https://youtu.be/1mckZM0Lbx4?si=IF8fF0HSU7JAZy6S

PS/ Może nasz szacowny Prezes Sakiewicz również temat podejmie?

Obrazek użytkownika nonparel

15-05-2024 [19:53] - nonparel | Link:

Witam

Niniejszym, jako były nauczyciel akademicki przepuszczający (lub nie) studentów medycyny do dalszej kariery zaliczam Panu egzamin na doktora – amatora z wynikiem bardzo dobrym. Tak naprawdę, to podkreśliłbym w Pana wpisie w dwa najważniejsze punkty.
1. Nie daj się wyautować do końca. Kapitan krążownika w wieku emerytalnym może zostać dowódcą trałowca. A ordynator oddziału (ja) na starość może zawsze pracować w poradni.
2. Są dwa rodzaje pacjentów: ci, którzy się leczą, chociaż nie ma takiej potrzeby oraz ci, którzy się nie leczą, mimo że są naprawdę chorzy. Oczywiście trzeba nadciśnienie i cukrzycę trzymać za mordę a guza nie zamiecie się pod dywan. Z drugiej strony nagminne stosowanie np. oxycontin „na bolenie wszystkiego” to szybka droga w dół. Podobnie nie ma sensu robienie sobie tysięcy badań, których nikt nie czyta, albo żarcie kilogramami reklamowanych suplementów diety. Najważniejszy jak zwykle jest zdrowy rozsądek.
Życzę dużo zdrowia oraz młodzieńczego samopoczucia, gdy człowieka bardziej interesuje otaczający go świat, niż bolączki własnego organizmu.
Pozdrawiam – nonparel.

Obrazek użytkownika jazgdyni

16-05-2024 [04:43] - jazgdyni | Link:

@nonparel

Witam Pana Doktora

Czuję się bardzo zaszczycony i jednocześnie podziwiam odwagę, że mówi pan śmiało i szczerze, co raczej nie jest popularne w dosyć hermetycznym środowisku lekarskim.

Praktycznie od urodzenia, jak by to powiedzieć, jestem w samym środku medycyny. Mama mgr farmacji, a tata lekarz. A ja już w wieku 6 lat przeszedłem pierwszą, dosyć skomplikowaną operację. A na dodatek, moim rodzicom, jak to było na przełomie lat 40-tych i 50-tych, przydzielono mieszkanie - nie wypasione, w centrum, jak wielu kolegom ze studiów taty - tylko, powiedzmy na przedmieściu. I z takim poleceniem: - w tymże mieszkaniu ma stworzyć "przychodnię zdrowia". Tak jest. Nie gabinet, tylko bardzo skromną przychodnię, nawet z gabinetem dentystycznym w jednym pokoju. Czyli w moim przypadku życie prywatne przeplatało się z tą, wówczas prymitywną służbą zdrowia. Gdy jako dzieciak, rano szedłem do toalety zrobić siusiu, to już w przedpokoju siedzieli oczekujący pacjenci.
Tak, że nie było momentu, bym z medycyną się nie stykał. A także już jej nie studiował. Ojciec był zawiedziony, że wywinąłem woltę i nie poszedłem na akademię medyczną, tylko zostałem inżynierem. Ale rozumiał młodzieńcze pomyłki, gdy miłość potrafi zaślepić.

Pięć lat temu, zdobyłem (tak mi się wydawało) inwestora i chcieliśmy, rozpoczynając w Trójmieście stworzyć zespół medyczny, który w systemie 24/7, będzie własnym transportem obsługiwał wizyty domowe, na wezwanie telefoniczne, czy internetowe. Nic z tego nie wyszło, bo ciągle słyszałem, że inwestor, nie-Polak - jest ciągle na swoim jachcie i żegluje gdzieś na Pacyfiku. Moje usiłowania stworzenia grupy lekarzy, chętnych do takiego działania, też było dosyć marne. Nie wdając się w warunki zatrudnienia, pensje i reszta, zaledwie kilku lekarzy wyraziło prawdziwe zainteresowanie. No i nic nie wyszło. Dzisiaj w Trójmieście już taka firma działa. A wizyta domowa to bodajże 500 zł.

Po transformacji cała służba zdrowia, zaznaczę, za PRLu nie taka zła, się posypała, bo oczywiście dokonano przekwalifikowania służby, na interes biznesowy. A ludzka chciwość zawsze zwycięża. Niestety uczelnie medyczne również straciły kościec moralny, a nawet obniżyły standardy etyczne, jakie studentom powinno się wpajać od pierwszego semestru.
No i na koniec skrótowej obserwacji - system opieki medycznej, od samej góry, MZ, do początkującego "praktykanta" rozłożyły, co tu dużo gadać, wielkie korporacje, głównie farmaceutyczne. Głównie te Big Pharm.

Czy coś Panie Doktorze pokręciłem?

Serdecznie pozdrawiam

Obrazek użytkownika jazgdyni

16-05-2024 [04:46] - jazgdyni | Link:

Nr.2

@nonparel

Przepraszam, ale ustosunkuję si do Pańskich pkt. 1 i 2 za parę godzin.
Pozdrawiam