Suchy potok

Wbrew pozorom, opowiadanie to wymyśliłem w czerwcu 1980 roku, ale pisałem je cały rok. Z przyczyn technicznych brakuje mu zresztą środka. Niemal natychmiast okazało się, że jest zupełnie realistyczne. Suchy potok zobaczyłem w lipcu tego roku na jednej z gór otaczających Ustroń.

Stawało się coraz jaśniej, w oczy uderzyło mu czerwono-żółte światło. Obudził się nagle, przekręcił w łóżku, sięgnął lewą ręką w stronę wyłącznika. Dłoń sama trafiła na plastikową gałkę, podniósł się na łokciu aby ją lepiej ująć. Znów w oczy zaświeciło mu słońce, zamknął je na chwilę, gdy zaś otworzył je, firanka odsuwała się już z lekkim szmerem. Blask narastał budząc na ścianach pokoju różowe cienie. Wstał przeciągając się i podszedł do okna. Jaki piękny będzie ten dzień - pomyślał. Otwarł szeroko drzwi balkonu, tak, że wiatr wtargnął do wnętrza i zatrzepotał wiszącymi na ścianach, teraz bezużytecznymi planami i wykresami.
Zawrócił w stronę łóżka, ukląkł i modlił się przez chwilę. Potem wstał, poskładał pościel i zaścielił łóżko. W momencie, gdy wkładał ubranie rozległo się pukanie do drzwi.
- Wolałbym, aby na razie nikt nie wchodził. Jeżeli stało się coś ważnego, proszę wejść.
- Jest już strasznie późno -usłyszał z korytarza głos Joanny- godzina dziesiąta. Niepokoiliśmy się o ciebie.
- Po prostu wyłączyłem zegarek i postanowiłem spać tak długo, jak się da. I tak nie ma, nic do roboty.
Zapiął ostatni guzik i skierował się do drzwi, które otwarły się na rozcież zgodnie z programem.
- Dzień dobry -powiedział.
- Dzień dobry, Janusz -ukłoniła się z uśmiechem- względy grzeczności wymagałyby, żeby powiedzieć to na samym początku.
- Niegrzecznie jest też trzymać gości pod drzwiami pokoju, prawda? -dodał- Wszystko robię na opak. A co na dole?
- Podnosi się poziom wody w sztolni odwadniającej. Na razie nic groźnego.
- Po ostatnich opadach.
- Najprawdopodobniej. Zakwitł migdałowiec obok szybu wentylacyjnego.
- Ten uschnięty?
- Tak. Wypuścił liście i zakwitł. Marzyciel.
- Czyli wiosna w pełni.
- A księżyc w nowiu. Nocą ciemno, choć oko wykol.
- Dlatego tak dobrze spałem. Rano obudziło mnie słońce.
- Znowu?
- W końcu zmusi mnie do zmiany firanki na ciemniejszą.
- Albo i nie.
- Nie wykluczam.
Zapadła cisza.
- A co na świecie? -zapytał nagle.
- Nic nowego. Powtarzają stare wiadomości. Radiostacje zagraniczne namawiają nas imiennie, abyśmy się nie dali.
- A ... a znają nasze nazwiska.
- No cóż, jesteśmy sławni. Chodźmy lepiej na śniadanie. Zrobić ci herbatę?
- Wolę mleko.
Zaśmiała się cicho.
- Nadal kawały się ciebie trzymają.
- Przepraszam. Zapomniałem.
- Nie obudziłeś się do końca.
- Chyba masz rację.
Zeszli z korytarza do wąskiej, ciemnej klatki schodowej.
- Pójdziemy czy pojedziemy? -zapytała Joanna przystając przed drzwiami wind.
- Pójdziemy piechotą -odparł.
- Naprawdę nie chcesz herbaty?
- Nie chcę.
- A ja tak chciałam coś zrobić.
- Nie martw się, jeszcze zdążysz -powiedział niezręcznie.
- Pojedziemy? powtórzyła Joanna.
- Zawsze chodzę schodami -odparł ostrożnie.
- Może zrobimy zawody?
- Może nie. Gdyby to tak trzy, no, ostatecznie cztery, pięć pięter, ale tyle...
- No, to idziemy.
- Właśnie, najwyższy czas na to -zawtórował jej inny kobiecy głos z półpiętra- ciekawe rzeczy o tobie w radiu mówią, Joasiu.
- O mnie? Cóż takiego, Soniu?
- Jedźcie prędko, może jeszcze usłyszycie.
Otwarł drzwi windy. Wskoczyli do środka, i klatka płynnym ruchem uniosła się do góry. Przyspieszenie, narastając wcisnęło go w podłogę, uchwycił równowagę uginając z lekka i usztywniając kolana.
- Miesiąc tu jestem i jeszcze nie mogę się przyzwyczaić -poskarżyła się Joanna.
- Mimo, iż często nią jeździsz. Pociesz się. Ja też -zauważył.
Winda rozpoczęła hamowanie. Miękko zatrzymała się przed drzwiami, które zaczęły rozsuwać się z lekkim pomrukiem. Pobiegli korytarzem. Przez otwarte drzwi pokoju przed nimi wpadał wiatr. Weszli do środka. Starszy, siwy mężczyzna manipulował przy dużym, zajmującym połowę stołu aparacie. Na uszach miał słuchawki.
- Już jesteśmy -powiedziała zdyszana- przyprowadziłam śpiocha.
- Dzień dobry, panie Michale.
- Dzień dobry. Długo się dzisiaj wysypiałeś. Ale, oczywiście, nie mam nic ci za złe, rób co chcesz, żadnych obowiązków, jak urlop...
- Było coś o mnie -przerwała mu Joanna.
- Tak -mrugnął do niej, zdejmując słuchawki- ciekawych rzeczy się dowiedzieliśmy.
- Pewnie tego, że stoimy zamiast robić.
- Nie, zupełnie coś innego. Robotnicy w całym kraju, a szczególnie twoje koleżanki protestują przeciw twoim przestępstwom. Nie stawiłaś się miesiąc do pracy mimo próśb i ponagleń kolektywu, podburzyłaś uczciwych ludzi do występków przeciw porządkowi (to chyba o nas) oraz przekroczyłaś dopuszczalny czas przebywania poza miejscem zameldowania. W sumie piętnaście minut gadali.
- Ale mnie pan nastraszył. Myślałam, że to coś poważnego.
- Oj, podpadła nam dzisiaj młoda para, podpadła -rozległ się od drzwi głos Soni- dawno nam tak nikt nie podpadł.
- Chyba najmłodsza para -podpowiedział.
- Żadna para -zaperzyła się Joanna.
- Ty ich pożenisz -uśmiechnął się Michał- o ile zdążysz.
- Rozkosznie dzisiaj wyglądasz, Soniu -odezwał się i czekał.
- I doigrałaś się Soniu adoratora. A nie boisz się, Janusz, że ci Leon dołoży? -powiedział Michał.
- E tam, nie dołoży. Wiosna.
- Wiosna? W lipcu? -zdziwiła się Sonia.
- Taka pogoda i nastroje -odparł.
- On od rana mówi o wiośnie -uzupełniła Joanna.
Michał wstał i skierował się w stronę tarasu.
- Idzie pan do Leona?
-Tak. My tu gadu-gadu, a on się nudzi.
- Niedobry rodzaj nudy.
- Masz rację, Janusz. Wolałbym, abyśmy nie musieli wszyscy przeżywać tego rodzaju nudy. Ale czasami musimy.
Poszli za nim. Leon siedział przy stoliku z aparaturą.
- No i co? -zapytał się Michał.
- Nic.
- Kamera się nie rozregulowała?
- Nie.
Michał spojrzał w ekran. Potem wziął lunetkę i uważnie oglądnął widnokrąg. Po chwili odjął ją od oczu i położył na stoliku.
- Teraz ty, Janusz, posiedzisz trochę.
- Posiedzę.
- A ja zrobię ci, Leon, śniadanie. I herbatę. -powiedziała Sonia.
- Co robi żona? Robi mężowi herbatę -zadeklamował Janusz.
- Asia, to znów do ciebie -szepnęła jej do ucha Sonia.
Posłyszał.
- Nie przyjmuję poza godzinami urzędowania -powiedział, wydymając się.
Usiadł na krześle i wpatrzył się w widnokrąg. Jeśli nadjadą, to ze wszystkich stron pomyślał. Wiatr kołysał rozległe pola traw przed nim i za nim, ze wszystkich stron, cichnął, to znów powracał w raptownych porywach, z szumem uderzając go w twarz zapachem łąk. W chwilach, gdy ucichał, czuł na odsłoniętej skórze rąk i twarzy ciepły dotyk słońca. Nisko, w dole, widniały zabudowania kopalni: szyb, sortownia, dział obróbki, stacja transportowa. Tuż koło szybu dostrzegł maleńką, różową plamkę. Migdałowiec. Horyzont - drgnął i spojrzał w ekran. Nic. Podniósł oczy w górę, w niebo, po którego błękicie, wędrowały z rzadka niewielkie -zapewne cumulusy, ale niewielkie? Wyżej krzyżowały się subtelne włókna cirrusów. Może nadlecą? Ekran. Na nim pustka. Kto wie. Wiatr nadpływał falami, przyduszając do ziemi i dźwigając trawy. Słabo, lecz dosłyszalnie szumiał potok. Nad jego głową bezszelestnie przeleciał jakiś ptak. Śledził go wzrokiem, w miarę jak bielał w promieniach słońca i czerniał, lecąc pod słońce, malał w oddali, aż znikł. Przez chwilę usiłował odnaleźć jego ślad na nieboskłonie. Nagle drgnął -na horyzoncie ukazał się czarny punkt. Raptownym ruchem zwrócił się w stronę ekranu. Punkt rozdzielił się na trzy mniejsze, otaczała go chmura kurzu. Na ekranie widział go wyraźnie, monotonna, niebieska melodia, która go dotąd otaczała przeszła ostro w rytmiczną czerwień. Oto nadjechali. Wstał i wszedł do pokoju.
- Panie Michale, jadą.
- Widzę. Sonia, Asia, Leon, słyszycie mnie -powiedział Michał- Jadą.
Skierował wzrok na Janusza.
- Wiesz, co robić nie musisz się spieszyć.
Wskoczył do windy i zjechał na dół. Stanął w otwartych drzwiach. Trzy maszyny szły na pełnym gazie. W bezpiecznej odległości rozeszły się i zaczęły objeżdżać kopalnię dookoła. Śledził je uważnie. Na ich wieżach miarowo kołysały się białe podłużne puszki. Najbliższy z transporterów podjeżdżał już do strumienia, pozostałe znikły mu z oczu za zabudowaniami. Wsadził do ucha pestkę radiotelefonu. Transporter zsunął się po podmytym brzegu strumienia wraz z płatem darni, zmiażdżył go gąsienicami i rozchlapując szeroko wodę zaczął drapać się na drugi brzeg.

***

 Usłyszał stukanie do drzwi. Odruchowo wstał i otworzył je. W drzwiach stała młoda kobieta. Wydało mu się, że widział ją już podczas rokowań.
- W jakiej sprawie? -zapytał.
- Chce mnie pan? -odparła pytaniem.
Zatkało go na chwilę.
- Dziękuję -powiedział.
Zapadło milczenie. Poczuł, że odezwał się głupio.
- Żadnych usług nie potrzebuję -powtórzył ze złością.
- Naprawdę nie chce mnie pan? Możemy przyjemnie spędzić wieczór. Ja stąd nie odejdę -powiedziała patrząc mu w oczy.
Usiłował zatrzasnąć drzwi. Przeliczył się -postawiła nogę na progu i wcisnęła się do środka. Gdy próbował wypchnąć ją na zewnątrz, uchwyciła go za palce i zatrzymała.
- To może boleć -powiedziała łaskocząc go loczkiem w ucho - niech pan nie próbuje stawiać oporu.
Rozluźnił napięte mięśnie.
- Uczyli panią, tego?
- Tego też. Znam walkę na tyle, aby zatrzymać niemal każdego. A pana na pewno. Proszę nie stawiać oporu. Będziemy razem do końca.
Końca czego? -chciał zapytać. Kobieta lekko popchnęła go do wnętrza.
- Przecież nie jestem taka straszna.
Ech, do diabła - pomyślał. Coś się w nim urwało. Usiedli w głębokich fotelach naprzeciw stolika. Za ciężki ... fotel też -ocenił.
- Nie siądzie, pani koło mnie?
- Nie.
- To niekonsekwentne.
- Tak.
- A więc te słowa o ... przyjemnym spędzeniu czasu -były także fałszem?
- Dlaczego "także"? Niech pan spróbuje spojrzeć na mnie, jak na człowieka, jak na dziewczynę, którą spotkał pan w kawiarni. Dajmy spokój słownym pojedynkom. Przynajmniej na dzisiaj. Pan przecież niczym mi nie zawinił. Ani ja panu.
- Komu? Bezpiece? -wyrwało mu się.
- Czy ja wyglądam na oprawcę? Rozumie pan chyba, że ktoś musi pracować w tym zawodzie. Dlaczego pan milczy? Niech pan coś do mnie powie -coś innego -pochyliła się ku niemu.
Butelka -pomyślał.
- Czy można się tu czegoś napić? -zapytał.
- Oczywiście, można. Proszę mi tylko mówić po imieniu. Ja mam na imię Sonia. A ty?
- Sonia - to od Zofii?
- W domu tak mnie nazywają. Prawda, że ładnie? Zaraz otworzę barek i wystukasz sobie na monitorku. Albo sama cię obsłużę. Co sobie życzysz?
- Coca cola.
- A może jakiś koniaczek? Już daję.
- Nowoczesność, aż w oczy kole. Nigdy nie widziałem czegoś takiego.
- Tylko budynki są z wierzchu stare. Zamaskowane. To jedno z najbardziej renomowanych rządowych sanatoriów.
- Nigdy o nim nie słyszałem.
Roześmiała się swobodnie.
- Nic dziwnego, prawda?
W barku brzęknęły butelki. Sięgnął po jedną z nich, mocno zacisnął w dłoni. Wymierzył. Jeszcze chwila, gdy odwróci się... czyżby nie było tu jakiejś blokady czy podsłuchu... Już. To tak łatwo? Osunęła się na podłogę. Nasłuchiwał, czy nie rozlegną się dźwięki syren, kroki, czy nie zapadną się nagle pancerne drzwi. Cisza. Podszedł do niej, klęknął na jedno kolano i zbadał puls. Żyje. W porządku. Podniósł się na nogi i skierował do drzwi. Źle. Okno w przeciwległej ścianie. Miejmy nadzieję, że o psach też zapomną. Otwarł okno. Cisza. Wskoczył na, parapet, zeskoczył z niego w dół w gęstą, suchą trawę. Ogród był zapuszczony, ciemny, szedł potykając się o zarośnięte, do połowy zagłębione w ziemi wielkie kamienie. Przeskoczył drewniany, zmurszały płot. Rozejrzał się dookoła. Dalej teren opadał w dół. Nagle przepaścisty stok znikł mu z oczu, a gdy uczynił kilka dalszych kroków odsłonił jego oczom wielki, przebiegający niemal równo po poziomicy, półkolisty parów o łagodnie nachylonych do wnętrza zboczach przecinający mu drogę. Wyschłe źródła potoku - pomyślał. Ale dlaczego równoległe do poziomu? W górach woda płynie w dół. Może to stare okopy? Niemożliwe. Za szerokie. Nigdzie nie noszą śladów ludzkich rąk. Na dnie parowu, pośród wysokiej trawy rosły pojedyncze świerczki. Zstąpił niżej. Wokoło rozpościerała się gęsta sieć podłużnych zagłębień, najwyraźniej naturalnych, które, gdy zszedł jeszcze niżej połączyły się w wąską rynnę suchego potoku. W tym momencie dostrzegł coś na kształt pnia uciętego nierówno na wysokości dwóch metrów. Rozejrzał się na boki. Takie same pnie stały z lewej i z prawej. Sprawdził kieszenie, czy mimo rewizji nie zostały w nich jakieś metalowe drobiazgi. Opuścił się na kolana, potem na brzuch i przeczołgał się powoli tuż koło jednego z nich. Cisza trwała. Podniósł się na nogi. Wsłuchując się w odgłosy lasu usłyszał cichy szmer. To potok ukazał się na dnie parowu, przez kilkanaście metrów płynął po kamieniach, po czym znikał w zwale igieł. Nieco poniżej tego miejsca koryto jego niespodzianie rozszerzało się w płaski, trójkątny amfiteatr, otoczony ze wszech stron ciemną ścianą lasu. Zbiegały do niego dwa inne suche potoki. Przeszedł jego środkiem po grubym, uginającym się dywanie igieł, walcząc z wrażeniem, że porusza się po zastygłej tafli jeziora. W ostatniej chwili zauważył zardzewiałą linię zasieków z drutu kolczastego. Przeskoczył je gładko. W oczy uderzyło go światło słońca i zieleń - łąki podobnej do zarosłego rzęsą wodną stawu. Wyszedł na nią idąc środkiem suchego koryta. Zniknął w słońcu.

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika Edeldreda z Ely

01-02-2024 [23:37] - Edeldreda z Ely | Link:

A miałam dzisiaj pisać, że przeczytałabym jakieś nowe opowiadanie :-)
Dziękuję. Lekturę zaczęłam, jutro dokończę... i na pewno trudno mi się będzie powstrzymać, by nie zrecenzować znowu troszkę :) 

Obrazek użytkownika SilentiumUniversi

02-02-2024 [06:05] - SilentiumUniversi | Link:

Jeszcze jedno, jako prowokacja u Coryllusa: https://silentiumuniversi.szko...

Obrazek użytkownika Edeldreda z Ely

03-02-2024 [10:19] - Edeldreda z Ely | Link:

@SilentiumUniversi 
A wrzuci je Pan także i na NB? 

Obrazek użytkownika Imć Waszeć

01-02-2024 [23:53] - Imć Waszeć | Link:

Coś mi się skojarzyło... Zygmunt Korus.

Obrazek użytkownika SilentiumUniversi

02-02-2024 [05:28] - SilentiumUniversi | Link:

Spotkałem go raz, na manifestacji Gazety Polskiej w Budapeszcie

Obrazek użytkownika NASZ_HENRY

02-02-2024 [07:19] - NASZ_HENRY | Link:

 

Jak Coryllus dał radę i nie wyrzucił (to jest dobry test dla piszących) tzn że autora nie skreśla a teksty nadają się do czytania. Ten test to powinna każda aspirująca pisarka przejść, aspirujący pisarze też, ale panie mają pierwszeństwo ;-)
Bardzo inspirujące, podobnie jak śp.Zbyszka Korusa opowiadania o kawie.
Zaczynam więc pisać, a skończę na emeryturze:
Po prostu wyrzuciłem budzik oraz komórkę i postanowiłem spać tak długo, jak się da. I tak nie ma, nic lepszego do roboty. I robię tak codziennie.  Dlatego codziennie mam o poranku dobry humor. A maile sprawdzę rano, bo czytane wieczorem zakłócają kolorowe sny a i tak wyrzucę je szybko do kosza bo ciągle nie przychodzi ten na który czekam 🌼
 

Obrazek użytkownika SilentiumUniversi

02-02-2024 [08:40] - SilentiumUniversi | Link:

Za dużo patosu, jak na Coryllusa, a za mało ironii. Po prostu jestem za poważny. Namawiano mnie też do pisania krótkich anegdotek, które lubię opowiadać, ale są tak związane z kontekstem, że się poddałem. Byłoby więcej wstępu niż tekstu

Obrazek użytkownika Jan1797

02-02-2024 [20:44] - Jan1797 | Link:

 @SilentiumUniversi: "Za dużo patosu", 
Przesada. W roku 80, można było przewidzieć organizującą się komunę. Ale, że będą wypychać ludzi z Polski tego raczej nie przewidywano. Nie jest to fikcja literacka oderwana od przeszłości. Co pamiętam jako szczyl? Z automatów zachodniego dobrobytu pamiętam zbiórki papierosów i kieszonkowego dla naszych uchodźców w Niemczech. "15 grudnia 1981 "górnicy… próbowali stworzyć barykadę z wozów węglowych, ale szybko wjechały czołgi i przełamały prowizoryczny mur."https://www.polskieradio.pl/39...

Obrazek użytkownika SilentiumUniversi

03-02-2024 [05:56] - SilentiumUniversi | Link:

Do kopalni Wujek było od nas pół godziny autobusem.Na strajk w Hucie Katowice siostrom udało się raz dowieźć paczki z jedzeniem. A otoczona przez czołgi huta Baildon była 15 minut piechotą od domu.

Obrazek użytkownika Jan1797

05-02-2024 [17:26] - Jan1797 | Link:

 Kupowaliśmy jakieś ważne wyposażenie. W sumie, nie tak dawno.  Wstecz osiem lat. Finalnie zadowoleni usiedliśmy przy kawie. Z przyjemnością słuchałem gwary, którą pamiętam ze stanu wojennego.  Całkiem przyjemna wycieczka, gdyby nie widok zbierających węgiel na nasypach dzieci. Może jednak nie zbierali węgla? Dzielącą nas odległość była dość duża, a wzrok mój zawodny…

Obrazek użytkownika SilentiumUniversi

06-02-2024 [06:48] - SilentiumUniversi | Link:

Osiem lat temu, to raczej z akcji polegających na wyskakiwaniu na wagon w biegu i wysypywaniu węgla. Ale jako młody stypendysta kolejowy w 1980 roku posłyszałem, że na stacji rozrządowej pod Tarnowskimi Górami leży 40 tysięcy ton węgla wysypanego że zdezelowanych wagonów podczas przetaczania i nie wiadomo co z tym zrobić 

Obrazek użytkownika sake3

05-02-2024 [17:49] - sake3 | Link:

Komuna tak się bała,że w Hucie Katowice strajkujący wysadzą butle z tlenem,że wstrzymano ruch autobusowy i tramwajowy a ludzie z osiedla przed hutą musieli iść piechotą do centrum,

Obrazek użytkownika SilentiumUniversi

06-02-2024 [06:50] - SilentiumUniversi | Link:

Faktycznie, było takie coś. Zupełnie zapomniałem. To przez tego pierońskiego Niemca, Alzheimera

Obrazek użytkownika rolnik z mazur

02-02-2024 [12:57] - rolnik z mazur | Link:

@ autor
każdy pisać może jeden lepiej a drugi gorszej. Jeśli masz inne możliwości to z nich skorzystaj. Z pisania na życie nie zarobisz. Pisanie to ciężka praca. Pzdr 

Obrazek użytkownika NASZ_HENRY

03-02-2024 [18:32] - NASZ_HENRY | Link:

  

@rolnik z mazur...dobra rada - sam najwięcej zarobiłem na nienapisanej książce. Pzdr 😉
 

Obrazek użytkownika rolnik z mazur

02-02-2024 [12:57] - rolnik z mazur | Link:

@ autor
każdy pisać może jeden lepiej a drugi gorszej. Jeśli masz inne możliwości to z nich skorzystaj. Z pisania na życie nie zarobisz. Pisanie to ciężka praca. Pzdr 

Obrazek użytkownika SilentiumUniversi

02-02-2024 [13:24] - SilentiumUniversi | Link:

Raz tylko spróbowałem mój tekst wysłać do Młodego Technika w połowie lat 70 ubiegłego wieku, dokonali korekty, zresztą sensownej a potem odesłali bez publikacji. Tak prawdę mówiąc nie dziwiłem się, cokolwiek wszedłem wtedy w obszar GUKPPiW. A zarabiać w ten sposób Bogu dzięki nie muszę 

Obrazek użytkownika sake3

02-02-2024 [13:35] - sake3 | Link:

Gdzie koło Ustronia takie suche potoki bywają?

Obrazek użytkownika SilentiumUniversi

02-02-2024 [13:58] - SilentiumUniversi | Link:

Niestety, nie szedłem żadnym szlakiem, ani na żadną znaną mi górę. Nie wiem