Niepamięci niech się święci cud

Sposób, w jaki prowadzone było śledztwo ws. Amber Gold doskonale ukazuje kondycję całego polskiego wymiaru sprawiedliwości. Zeznania, które składają przed sejmową komisją prokuratorzy, czy sędziowie można skwitować krótko — posiłkując się tytułem utworu Stanisława Sojki — „Cud niepamięci”. Tego stanu rzeczy nie zmieni kolejna reforma. By naprawdę zmiana była odczuwalna i trwała, potrzebna jest rewolucja.

Staram się w miarę możliwości na bieżąco śledzić prace komisji śledczej ds. Amber Gold i pamiętam, jak zmieniała się moja percepcja tej sprawy. Emocje miewałem skrajne — od szczerego rozbawienia, przez wielkie zdumienie, aż po autentyczne przerażenie.
Oglądając transmisję z pierwszych przesłuchań świadków, byłem bardzo ubawiony, bo kolejni prokuratorzy, czy sędziowie, gdy tylko zadawano im pytania, które miały na celu sprecyzowanie ich wcześniejszych zeznań, zaczynali kluczyć, dukać, zasłaniać się niepamięcią, zachowywali się jak dzieci z klas początkowego nauczania szkoły podstawowej przyłapane na kłamstwie. Szybko jednak przeszedłem w stan zdumienia, zastanawiając się, jak to jest możliwe, że tak skrajnie niekompetentni, tak łatwowierni, naiwni i cierpiący na ostre zaniki pamięci ludzie, mogą piastować tak ważne stanowiska w sądach rejonowych, okręgowych, czy prokuraturach. Jednak i ten stan nie trwał długo, bo wraz z upływem czasu i kolejnymi przesłuchaniami urosło we mnie przekonanie graniczące z pewnością, że to, co się odbywa właśnie na moich oczach, to nic innego jak groteskowe przedstawienie w wykonaniu przesłuchiwanych przedstawicieli wymiaru sprawiedliwości z precyzyjnie rozpisanymi dla nich rolami i wtedy właśnie przeszedłem w stan ostatni z wyżej wymienionych.

Wspólnym mianownikiem przesłuchań jest zbiorowa amnezja i rżnięcie przysłowiowego głupa. Różny jest tylko licznik, który przybiera formę albo łatwowierności i poczucia krzywdy, albo niewiedzy i braku możliwości nadzoru. Dobrym przykładem pierwszej z wymienionych metod obrony jest Marek Lipski, były kurator Marcina Plichty, który miał nadzorować szefa Amber Gold. Kurator z rozrzewnieniem wspominał miłe pogawędki z Plichtą, podczas których wzrastało jego zaufanie do podopiecznego, z których dowiedział się, że Marcin Plichta pochodzi z dobrego domu i aktualnie zajmuje się doradztwem finansowym. Marek Lipski nie widział potrzeby weryfikowania tych informacji, nie wydawało mu się to ważne i nie wzbudziło niepokoju, że osoba, którą ma pod kuratelą, bodajże sześciokrotnie skazana za oszustwa finansowe, zajmuje się doradztwem finansowym.
Pan kurator — wcześniej dwukrotnie karany dyscyplinarnie w związku ze sprawami, które nadzorował — nie widział po swojej stronie ewidentnych zaniedbań, tłumacząc się, że to był błąd:

Błąd polegał na tym, że Marcin P. mnie oszukał, czuję się też oszukanym, jednym z oszukanych. Od czterech lat mam dyskomfort życia osobistego, kłopot ze spaniem, pracuję w permanentnym stresie. Od czterech lat czuję się zlinczowany, tak, że myślę, że już swoje przecierpiałem, chociaż nie wiem, czy końca nie widać tego wszystkiego i jak mówię, on ujął nie tylko mnie, ujął też wielkich Gdańska.

Do historii przejdzie scena z przesłuchania Marka Lipskiego, podczas którego kurator dopytywany o to, kogo miał na myśli, mówiąc o wielkich Gdańska, dostaje instrukcję od swojego adwokata, by uchylił się od odpowiedzi. Adwokat Lipskiego myślał, że robi to dyskretnie, ale nie zauważył, że jego mikrofon jest włączony. Bardzo wymowny obraz.

Z przesłuchań dowiadujemy się, że większość palestry ma zaawansowanego Alzheimera, nie ma w domu telewizora, nie słucha radia, nie posiada dostępu do internetu i nie potrafi pisać SMS-ów, wynika z nich również to, że — mimo zajmowanych stanowisk decydenckich — nie mieli żadnego wpływu na przebieg i kontrolę śledztw, które nadzorowali. Fragment przesłuchania Bogusława Michalskiego — byłego prokuratora Prokuratury Generalnej, która nadzorowała gdańskie śledztwo ws. Amber Gold pokazuje to dobitnie. Pytania zadawał przewodnicząca komisji, pani Małgorzata Wassermann:

MW: Czy postępowanie dotyczące urzędników Urzędów Skarbowych toczyło się pod nadzorem Prokuratury Generalnej?
BM: Przypuszczam, że tak
MW: Proszę pana, pan był szefem tego wydziału postępowania przygotowawczego, więc proszę nie mówić, że pan przypuszcza, pytam pana, czy pan miał wiedzę o tym i czy pan nadzorował to postępowanie?
BM: ...tutaj następuje 16-sekundowa cisza... nie jestem w stanie powiedzieć obecnie
MW: Nie jest pan w stanie powiedzieć. Proszę pana, a pamięta pan przebieg tego postępowania i co w wyniku jego ustalono?
BM: Nie
MW: Nie pamięta pan. A pamięta pan decyzję końcową, która przyszła do zapoznania się do Prokuratury Generalnej?
BM: Też nie pamiętam
MW: To na czym polegał nadzór Prokuratury Generalnej nad tym postępowaniem?
BM: Pani przewodnicząca, tak jak mówiłem wcześniej, zgodnie z ustawą obowiązującą wówczas o prokuraturze, możliwości sprawowania nadzoru przez Prokuraturę Generalną były właściwie żadne.

Przy okazji tego i kolejnych przesłuchań łatwiej jest zrozumieć istotę poprzedniej reformy wymiaru sprawiedliwości przeprowadzonej przez rząd obywatelsko-ludowy, a której cechą nadrzędną był nadzór iluzoryczny.

Obraz polskiego wymiaru sprawiedliwości, jaki wyłania się przy okazji tej sprawy, jest zatrważający.
Michał Plichta — który bez wątpienia jest tylko słupem w tej sprawie — był kilkukrotnie skazany za przestępstwa finansowe, za każdym razem dostając wyrok w zawieszeniu. Po każdym z tych wyroków spokojnie i bez problemów zakładał kolejną działalność o charakterze finansowym i nikt z rejestrujących tę działalność nawet nie zapytał o zaświadczenie o niekaralności.
Komisja Nadzoru Finansowego końcem 2009 roku złożyła zawiadomienie do Prokuratury Rejonowej Gdańsk-Wrzeszcz ws. Amber Gold, a już w styczniu 2010 roku zapadła decyzja o odmowie wszczęcia śledztwa. Po złożeniu przez KNF zażalenia, w maju 2010 roku podjęto dochodzenie, które zostało jednak umorzone w sierpniu 2010 r. Kolejne zażalenie KNF i sprawa ruszyła ponownie, ale w maju 2011 r. została zawieszona w związku z oczekiwaniem na opinię biegłego rewidenta na blisko rok. W świetle tych wydarzeń słowa sędzi Naczelnego Sądu Administracyjnego Ireny Kamińskiej, które wypowiedziała na Nadzwyczajnym Kongresie Sędziów Polskich, stają się bardziej zrozumiałe:

Całe życie broniłam sędziów i uważam, że to jest nadzwyczajna kasta ludzi i myślę, proszę państwa, że damy radę.

Patrząc przez pryzmat praworządności mam nieodparte wrażenie, że powstało — trzeci raz w naszej historii — „Wolne Miasto Gdańsk”, a i dowodzący tym pięknym miastem Paweł Adamowicz wpisuje się idealnie.
Prezydent Gdańska również cierpi na brak lecytyny i zapomniało biedaczysko — podczas wypełniania oświadczenia majątkowego — o dwóch mieszkaniach, których jest właścicielem i tak zapominało przez trzy kolejne lata, a przez lat sześć nie potrafił sobie chłopina przypomnieć, jakimi zasobami pieniężnymi dysponuje prywatnie. Adamowicz miał nawet postawione zarzuty w tej sprawie, ale że miało to miejsce w Gdańsku, to tamtejszy Sąd Rejonowy warunkowo umorzył śledztwo.

Mało we mnie wiary w to, że sprawa zostanie do końca wyjaśniona, że poznamy architektów tej afery i poniosą oni odpowiedzialność karną. Dostrzegam jednak dwa pozytywne aspekty wynikające ze sprawy Amber Gold. Pierwszym i to wielkim pozytywem jest pani poseł Małgorzata Wassermann. Serce rośnie i napełnia się nadzieją, gdy ma się świadomość, że mamy tak zdolne, mądre i profesjonalne osoby w naszej krajowej polityce, bo patrząc na to, w jaki sposób kieruje pracami komisji, wypada tylko napisać: chapeau bas! Jak dla mnie, to tylko pani przewodnicząca Wassermann powinna prowadzić przesłuchania, bo cała reszta członków komisji — przy całym należnym im szacunku — może pani Małgorzacie parzyć kawę, nosić teczkę i ewentualnie — jeśli o to zostaną poproszeni — robić notatki. Drugim pozytywnym aspektem, jaki wynika z tej sprawy, jest fakt, że do szerszej opinii publicznej zaczyna docierać faktyczny obraz naszego rodzimego wymiaru sprawiedliwości i gdy już zacznie się oranie tego skostniałego, skorumpowanego środowiska, to będzie się to odbywało przy bardzo dużej akceptacji społecznej.

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika xena2012

22-01-2017 [10:22] - xena2012 | Link:

ci pogrążeni w zbiorowej amnezji nie rżną wcale głupa,oni tej komisji śmieją sie prosto w twarz urządzając kpiny.Osobiście właśnie przez takie pełne arogancji zachowanie nie widzę akceptacji biernej i zastraszanej opinii społecznej przy rozliczaniu tej ,,kasty''.