Jestem legendą


Przy okazji zatrzymania i przymusowego doprowadzenia do prokuratury "legendarnego Władka" potwierdziły się — kolejny już raz — trzy rzeczy. Pierwsza, że "okrągłostołowców" nie powinno — ich zdaniem — obowiązywać takie samo prawo, jakie obowiązuje zwykłego śmiertelnika. Druga, że obecny Rzecznik Praw Obywatelskich jest tendencyjnym ignorantem. I rzecz trzecia, pokazująca, gdzie tak naprawdę tkwi największy dla prawniczej kasty problem z reformą sądownictwa.

To, że opozycja i media z nią związane stanęły w obronie Frasyniuka, żadnym zaskoczeniem nie było. Podobnie z argumentacją, która była banalna i do przewidzenia. Żadnej świeżości, ale po kim tej świeżości oczekiwać? Cyniczny Grzegorz Schetyna mówiący o zatrzymaniu na polityczne zamówienie po raz kolejny pokazał, że jest bezsilny, bez pomysłu i nie ma w nim już wiary w skuteczność własnych działań. Katarzyna Lubnauer, wygadująca takie głupoty, że aż trudno to skomentować, uwierzytelniła tylko tezę mówiącą o tym, że formacja, której przewodniczy, jest żałosna i — poza elementami kabaretu — nic nie wnosi do krajowej polityki. Przewodnicząca Nowoczesnej jest świetnym przykładem na to, że wykształcenie i inteligencja wcale nie muszą iść ze sobą w parze. Gwoli sprawiedliwości — nie jest to cecha, która ją wyróżnia na tle innych członków tej partii. Wśród obrońców Frasyniuka znalazł się również Adam Michnik, towarzysz "legendarnego Władka" z czasów Okrągłego Stołu. Cóż, mebel — i owszem — był okrągły, ale pod jego blatem kantów było całe mnóstwo i właśnie dzięki nim jeden odszedł od stołu z własną gazetą, a drugi, z własną firmą transportową. Postawa naczelnego "Wyborczej" dziwić nikogo więc nie powinna.

Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar zwrócił się do Komendanta Stołecznego Policji o wyjaśnienie w sprawie zatrzymania Władysława Frasyniuka. Rzecznik chciał wiedzieć: co spowodowało rozpoczęcie czynności zatrzymania we wczesnych godzinach porannych i jakie były przesłanki zastosowania wobec zatrzymanego środka przymusu bezpośredniego w postaci kajdanek założonych na ręce z tyłu. Zatrzymanie odbyło się zgodnie z obowiązującymi procedurami i kto jak kto, ale Rzecznik Praw Obywatelskich powinien o tym wiedzieć. Jeśli miał jakiekolwiek wątpliwości, mógł sprawdzić, jakie są aktualne w tym zakresie przepisy, a jeśli ta czynność przerastała jego kwalifikacje, wystarczyło zapytać kogoś kompetentnego. Adam Bodnar na dziwnym poziomie ma ustawioną wrażliwość społeczną. W przypadku Frasyniuka wzbudzają jego niepokój wczesna godzina i kajdanki, ale kompletnie nie widział problemu w tym, że policja strzelała z broni gładkolufowej do protestujących górników i ich rodzin. Nie widział też potrzeby podejmowania działań w obronie ludzi, którzy, wskutek warszawskiej reprywatyzacji, stracili dach nad głową. Patrząc na funkcję RPO przez pryzmat Adama Bodnara, myślę sobie, że uczciwiej byłoby ten skrót odczytywać jako Rzecznik Platformy Obywatelskiej, a nie Praw Obywatelskich.

"Legendarny Władek" doskonale zdawał sobie sprawę z następstw, jakie będą miały miejsce w wyniku niestawienia się na wezwania prokuratury. Dokładnie na to liczył — na wczesną porę, na kajdanki, na przymusowe doprowadzenie. Właśnie tego potrzebował, żeby przed obliczem prokuratora stanąć w roli męczennika, który jest represjonowany przez władze. Nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Jest jednak coś, co spędza sen z powiek Frasyniuka i jego adwokata. Coś, co budzi niepokój i rodzi uczucie niepewności. Mecenas Piotr Schramm ujął to tak: w związku ze zmianami dokonywanymi przez ministra sprawiedliwości w składach poszczególnych szefostw sądów nie mamy pełnego komfortu, żeby przewidzieć, kto tę sprawę będzie rozpatrywał. Dzięki chwili szczerości/słabości frasyniukowego prawnika wszystko stało się jasne! Wprowadzenie systemu losowania sędziów do spraw spowodowało, że członkowie nadzwyczajnej kasty nie wiedzą, do kogo przed sprawą mają zadzwonić, z kim się spotkać i którego sędziego ustawić. Wypowiedź mecenasa Piotra Schramma jest obrazem całkowitej degrengolady.