Witaj: Niezalogowany | LOGOWANIE | REJESTRACJA
"POLINO" - Niech żyje bal...(8 odc.)
Wysłane przez Tadeusz Buraczewski w 14-10-2016 [22:52]
W Polsce VIP bez pałacyku, to jak nie przymierzając, Petru bez Pihci Myszki Agresorki. To jak hot bez doga. Takoż i wzorem Pendereckich, Solorzy, Robinsona Krauze i etceternej elity, baron Makabrycy von Pipsztok zdobył sobie zameczek w Polinie-Dwór. Odrestaurowała go „Fundacja POjednanie”, następnie naturalną koleją rzeczy zbankrutowała i baron wspaniałomyślnie za symboliczne Euro przejął był posiadłość. W świetle jupiterów i tivi-lnych ochów i achów wyrzucił na zbitą mordeczkę wszystkie instytucje, które się tam zalęgły. Jakieś biblioteki i koła gospodyń. Byłego sekretarza partii obdarzył funkcją I-szego lokaja i dla równowagi „S”tyropianowego rewolucjonistę Frasunka – wziął też na etat kamerdynera. Bo Makabrycy from time to time (Oxford) – urządzał bal. Ba! BAL! Bal „wszystkich świętych”, herbowych i tych w trakcie transferu herbu i sygnetu. Tych, których pierwszy milion dopadł, zgwałcił i wlazł im na konto. I tych sygnowanych „Korczakami” (vide b.preź), „Ślepowronami”, „Korwinami”, ale od których operatywny pucybut był pod fajrant bogatszy.
Więc bal – panie bracie! Do Pipsztokowej rezydencji przybywać przeto poczęli filantropi i filistrzy, Kiwanisi i Lion Clubowicze, I-sze samice kraju, nimfetki i wysokoobcaśne feministki, plejbojna i niusłiczna garmażeria – długoszów wierszówki, sensacji, sexu i pospolitej wazeliny. W stróżówce ćwiczył „na sucho” tercet wodzirejów: Ybisz, Camel & Beszamel. Przybył mag ekonomii Rostower. Przyjechał prosto z Polanek książę Wałęsa uszlachcony przez monarchistę Wierzchowskiego. Ordynat Michnikowski, Nika Olejnik, Urbiskandal i podrobne fractale opinioburcze. Przybiegł własnonożnie maratończyk debat medialnych Żakowski. I kiedy już vistość rzeczy poczęła zataczać się niczym świat przed wynalezieniem koła przez Majów – huknęły waltornie i basy. Duet – Krawczyk & Krawitz (Lenny - oczywiste) inicjowali przeróbką Ogińskiego – w rytmie disco-polio – „poloneza czas zacząć!”. I ruszył byznes w kontuszach krojonych przez Galliano, bankowiec Jaguary Olechowski w żupanie Lagerfelda...politycy w sukmanach i czamarkach a`la Armani bądź w przyodziewku Minge. Pismak Lisman natychmiast podążył do agencji towarzyskiej Kici Latexyszyn. Zwano ją też Fotoszopką, bo kusiła na FB roznegliżowanymi zdjęciami z czasów studenckich.
Ledwie przebrzmiał chodzony, a już salę obiegły wici, (CNN podało) że jakiś bezrobolny Polak wszedł boso na Mont Blanc. – Chce do księgi Ginnessa – komentowała Pucia Młynarska. Było gorzej. Facet miał na imię Konrad i upierał się, że nie zlezie z tej wysokiej góry, jak mu papież nie udzieli audiencji. Włączył się purpurat kard. Nic, acz zginęło to w tumulcie, bo podano do stołów. Ech poezjo! Bażanty nadziewane hamburgerami, risotta z ośmiornic, egzotyczne bigosy na wężach boa. I na deser kremówki... Apetyt zrównuje lwice salonowe z książętami powiatu. Tace z szampanem roznosiły króliczki z Plajboja, divy z „Vivy” i jedna hetera z „Hustlera”. Po paru lampkach śliwowicy pejsachówki byznesman z Waltzburga - (skup działek przy PKiN i trumny plastykowe) zoczył za oknem pałacu – chochoły! Taak! Chochoły! Albo to producent tivi-słomianek Żakower robi lud w polityczne yayo-video albo to erupcja satyrnika Najczuba. -N- tak kontynuowała myśl hrabina Tyszkiewicz – z miłości dwóch chochołów to co wyjdzie? Tradycję przerobić na byznes...Jednym słowem - sieczka! -Albo słoma do butów – zauważył przechodzący (jak i przechodzony) poet Zagaj i zanucił – ostał im się jeno sznur, czyli „gruba kreska” dla PO. No i tak, kiedy Polak podeżre i podpije, to co się w nim budzi? Filantropia! Filantropia poczynała buzować w gościach niczym jęczmienna brzeczka, jak bimbrowy zacier. W końcu tym pierwszym milionem (co go trzeba ukraść) wypada się podzielić z bliźnim. Na to czekał baron Makabrycy. Dał znak – huknęły funtowe wiwatówki. Dym opadł a on przemówił:
-w sąsiedniej wsi Globino szkoła nie ma komputera! Nasz bal ma ten cel istotny - dobroczynny. Zbierzmy małe co nieco. Na opróżnione z wódy i szampana tace poczęły sypać się jak łupież drobniaki i banknoty Euro, Funty i Ruble, obrączki, sygnety i medaliony. - Będą mieli i na serwer – cieszył się … A na tacach rosły stosy – złote karty kredytowe (Jaguary O.), hrabina sepleniąc dała złoty mostek prosto z ust, a antyterrorysta Dziewulski – rzucił nań złotego colta...
Ażeby taki dar został doceniony – symetrią wdzięczności z drugiej strony – ciupasem ściągnięto ze szkoły w Globinie jej kierowniczkę, uczycielkę Klarę Kluzicę. (kurica nie ptica – Kluzica nie uczitielnica – żartowano). Ta, nieco skonfundowana i zaskoczona, dukała podziękowania:
pracownia komputerowa to fantazja, marzenie, ale my...w Globinie ...nie mamy jeszcze elektryczności...Ale za te pieniądze kupimy transformator! Skonkludowała rezolutnie.
Jasne! Grunt to transformacja!
Komentarze
14-10-2016 [23:13] - Mikołaj Kwibuzda | Link: Wałęsę uszlachcił król
Wałęsę uszlachcił król szwedzki przy okazji nadania orderu. Zresztą, potomek cesarza jest szlachcicem z urodzenia. Ale Pierwsza Samica Kraju jest super.
15-10-2016 [10:41] - Lech Makowiecki | Link: Cudne! Kiedy w formie
Cudne! Kiedy w formie książkowej?