Tusk radził się u Apolla

Artyści spotkali się z Premierem przy suto produktami z biedronki zastawionym stole i rozpoczęli rozmowę o polityce. Tak, bowiem w Polsce, polscy artyści i ludzie kultury szczególnie znają się na polityce i szczególnie do ról politycznych są predestynowani. Ale czy można się dziwić?


Włączy się czasem telewizor, akuratnie kiedy lecą tam sceny z krakowskiego, nomen omen, teatru Groteska. A tam Wenderlich, Kempa, Arłukowicz, Kalisz, Gowin czy Seneszyn.. ogląda jakiś program plotkarski, a tam Kazik kupuje z Isabell buty, albo Migalski wybiera springi, wybierze się do Migalskiego na blog, a tam się chwali, że organizuje koncert, włącza radio.. a tam politycy właśnie grają na gitarze, albo śpiewają, w zgodzie wszystkich, kolędę gdy okres mamy świąteczny Dlatego też nie powinno dziwić, że skoro politycy zabierają chleb artystom, ci w tradycyjnej polskiej kwadraturze koła przechodzą na ich pozycje i zajmują się komentowaniem wydarzeń politycznych, publicystyką, zagadnieniami polityki międzynarodowej, czy wreszcie publicystyką polityczną, czego sztandarowym przykładem jest „Drugie Śniadanie Mistrzów”.

Wina zapewne leży po dwóch stronach. Gdyby nasi artyści reprezentowali odpowiedni poziom, a także dostatecznie dobrze rozumieli na czym polega autonomia sztuki, to nie byłoby potrzeby zatrudniania w świecie artystycznym polityków. Z kolei politycy gdyby nie byli zainfekowani wirusem Piaru i postopolitycznego przekonania o tym, że nieważne co powiesz, ważne jak (stąd dłuższe przesiadywanie przed lustrem, niż na solidnej rozmowie).. w odpowiednim szacunku mieliby profesję artystyczne, zajmując się przede wszystkim mecenatem kultury, a nie realizowaniem kultury.

Na sprawę należy jednak popatrzeć także przez pryzmat historycznego związku w Polsce polityki ze sztuką. Polacy nie lubowali się nigdy w traktatach filozoficznych, czy solidnych debatach politycznych. Treści polityczne trzeba było więc nam przemycać w sztuce. Kochanowski pisał „Pieśń o spustoszeniu Podola”, bo zapewne jakieś urzędowe listy starostów z Podola na ówczesną opinię publiczną nie działały. Większe szanse na zwrócenie uwagi na fatalną sytuację Polski miał z pewnością Niemcewicz ze swoim „Powrotem Posła” niżeli Staszic ze swoimi „Przestrogami dla Polski”. Raport urzędowy jest taki suchy, a wiersz czy pieśń.. od razu wiedzie Polaków na barykady!

Jednak największe pomieszania sztuki z polityką nastąpiło z oczywistych względów w czasie zaborów. Dyskusja polityczna w państwach zaborczych zabroniona, więc idee i doktryny polityczne pomaszerowały w literaturę. Żeromski roztoczył wizję Szklanych Domów, i większość Polaków do dziś jest przekonana, że to taki moment jest, aby zbudować powszechny dobrobyt. Jest więc Mickiewicz z zgubną nawet do dziś „Polską – Chrystusem Narodów”, przez co Polacy do dziś nie rozumieją międzynarodowej gry interesów i jakiekolwiek porażki Polski na scenie przekładają albo na niegodziwość partnerów albo konieczne nasze cierpienie, jako odkupiciela grzechów świata całego. Słowacki zapragnął abyśmy byli Winkelriedem narodów, chociaż akuratnie bogactwo Szwajcarii wzięło się tam ze sztuki oszczędzania u siebie, i grabienia przez szwajcarską soldateskę zagranicy.

Poezja rzecz piękna… tylko to nie jest polityka. Moją szczególna nieufność do propagowania treści politycznych przez poezję, bierze się stąd, że w poezji kluczem jest rym. Zrymuje potem taki nieszczęśnik-poeta, że wiedziony był o kobiecie marzeniami, wydobytymi socjalistycznymi poglądami.. i już uchodzi w opinii za socjalistę, wyraziciela idei obrony robotników etc.. a tymczasem mu to tylko do rymu było potrzebne, o czym rzecz jasna absolutnie się nie przyzna.

Oczywiście nie oznacza to, że artysta nie może mieć jako polityk racji, ani tego że w polityku nie może obudzić się jakiś zmysł artystyczny. Grunt aby wiedzieć, że nie powinno się mieszać świata polityki ze światem sztuki, i wiedzieć gdzie są dokładne i jak przebiegają granice między tymi dwoma rzeczywistościami. I przede wszystkim nie mieszać. Marzeniem artysty, jeżeli chce być politykiem powinno być napisanie drugiej „Lalki” gdzie zawrzeć można solidny kawałek programu politycznego, a przy okazji wspaniale opisać starania jednego mężczyzny o jedną kobietę. Tylko to akuratnie u Prusa wzięło się z solidnej obserwacji rzeczywistości prowadzonej przez długi czas felietowania w Warszawie. Marzeniem powinno być bycie drugim Matejką.. dawanie Polakom prawa do chwały

Tymczasem ogląd rzeczywistości naszych artystów sprowadza się do tego, że nie ma dróg (a pieniądze są), nie ma demokracji (a co to demokracji), jest trudno przebić się artystom, bo mają podatek za kupno nowej gitary (a przedsiębiorcy nie mają podatków za maszyny). Jedyne rozwiązanie zaś jakie widzą, które ma być tym powodem chwały Polaków, to zalegalizować lekkie narkotyki.. i może rządowe dotacje dla pism o nagości kobiecej, i wtedy będzie tip-top, riki-tiki. Jakiś to program polityczny zawsze jest, ale jego realizacja wątpliwym przedmiotem. Mają artyści szczęście o tyle, że obecny Premier Rządu Rzeczypospolitej Donald Tusk ogląd rzeczywistości ma na podobnym im poziomie. Niestety u Tuska muza Klio przestała dawno się odzywać, Uranii chyba nigdy premier nie widział, więc została mu Talia i siedem pozostałych. To dzięki nim Tusk jest tak znamienitym aktorem, potrafiącym zagrać bohatera – gdy jest w kryzysowej kurtce na wałach, męża opatrznościowego, gdy grzmi na opozycję i setkę jeszcze innych ról. Jedynie z rządzeniem sobie nie radzi. Ale właściwie wszystko jest kwestią oceny, i kogo się weźmie do sporządzania tej oceny.

Mając powyższe na uwadze nie dziwi, że polityk polski miast po rady polityczne iść do świątyni Ateny pędzi do świątyni Apollina. Miast dbać o Temidę, polityk Polski podkochuje się w Afrodycie (żeby to jeszcze była nasza nowoczesna Artemida-Moderna). Nie pyta w ogóle o zdanie Merkurego, nie prosi o łaski plonów Saturna, tylko z niepokojem oczekuje werdyktu Dionizosa. Swoich narad wcale nie odbywa w poważnych i dostojnych świątyniach Marsa, Jowisza tylko pędzi na bachanalia. Ale każdy tam wolałby być… tylko, że to wszystko zawsze kiedyś się kończy.