Na Dzień Nauczyciela...

...o "nauczycielach z powołania" i zwykłych "edukatorach"

   W ostatnim czasie wiele słyszy się o zbrodniach „pisiorskiej” szefowej resortu edukacji, wśród których na honorowym miejscu znajdować się mają m. in. niezwykle ciężkie tornistry, stanowiące jak rozumiem wynalazek obecnej minister. Przy tej okazji rzecz jasna nie omieszkały za pomocą swoich szpar oralnych (copyright by nieoceniony „profesor” Niesiołowski) bryzgnąć substancją przypisaną do nieco innych elementów anatomicznych, przeróżne - pochylające się z niezwykłą troską nad dolą własnych, pozostających w wieku szkolnym dzieci - celebrytany, ze szczególnym uwzględnieniem pewnego okrutnie nieśmiesznego kabareciarza, tworzącego swój łowiecki interes wraz z osobnikami, których notabene zdarzało się w czasach szkolnych, w ramach wszechobecnej wtedy „fali”, piszącemu te słowa „podocierać”, o czym wspominam bynajmniej nie z powodu abym miał z tego faktu pozostawać dumny, a wręcz przeciwnie - chcąc pokazać jedynie, że i tego rodzaju patologie w szkołach miały w nich miejsce praktycznie od zarania „wolnej Polski”. Na wezwanie celebryctwa odzewu udzielić nie omieszkał łopozycyjny kandydat do kontynuacji dzieła nieodżałowanej panny Hanny, zwanej również patronką kamieniczników, żaląc się jak to jego córka po szkole musi ślęczeć nad książkami (!). „Nie ma na to zgody!” – zapowiada ulubiony ponoć uczeń profesora Geremka. Chciałoby się za innym geniuszem polityki dodać, że „nie ma zgody na brak zgody!”, ale tymczasem radziłbym przyjrzeć się bliżej etosowi środowiska nauczycielskiego, skądinąd znanego autorowi notki, bynajmniej nie jedynie z pozycji niegdysiejszego ucznia czy członka rodziny którejś z przedstawicielek (bo w tym przypadku zrządzeniem losu nie –eli) tejże grupy zawodowej, wyrażanemu częściowo w ich postulatach. Bo przecież to oni winni wspierać rodziców w ich dążeniu do zapewnienia jak najlepszego losu swoim latoroślom, włączając w to ich nieuchronny start w dorosłe życie. Oni powinni także za pomocą rzeczowej argumentacji, popartej siłą własnego autorytetu, potrafić niekiedy nieco utemperować owych rodzicieli pod względem prezentowanego przezeń niejednokrotnie, bezkrytycznego do tejże progenitury stosunku.
   Tymczasem z czym mamy obecnie do czynienia? A mianowicie z pewną niezwykle poszkodowaną przez życie grupą zawodową, która jako kolejna w dogodnym dla siebie momencie przypomniała sobie o obowiązku obrony konstytucji, demokracji i praworządności. Na celowniku znalazła się w tym przypadku „tragiczna w skutkach reforma”, co do której póki co jakoś nikt nie potrafi wskazać powodowanych przez nią „tragedii”, za wyjątkiem przeludnienia szkół, z którym rzecz jasna niczego wspólnego nie może mieć likwidacja placówek oświatowych dokonywana całymi latami za poprzednich rządów. Zamykało się szkoły bo musiało się zamykać – ponoć to dzieci nie stało. A teraz, kiedy po zaledwie kilku latach dzieci się już odnalazły, należałoby aby premier Morawiecki ogłosił program nowego tysiąca szkół na tysiąclecie, przynajmniej w wersji 10-krotnie zredukowanej na 100–lecie odzyskania niepodległości. Tak czy inaczej, jeśli wierzyć niezwykle aktywnym panom i paniom reprezentującym niebywale prężny ZZ, reforma „nie działa” (a więc na logikę nie może być również „tragiczna w skutkach”, ale to nieistotny szczegół), a jednym głosem kontestują ją niezastąpieni nauczyciele. Niezastąpieni dlatego, że jak się okazuje, wbrew złowrogim wieszczeniom w wykonaniu przewodniczącego Broniarza, iż w wyniku reformy edukacji przeprowadzanej przez wrażych pisiorów, na bruk wyrzucani będą całymi tysiącami najlepsi fachowcy, teraz okazuje się, zgodnie ze słowami tego samego „pana związkowca”, że nie tylko nie są wyrzucani, ale podobnież sami chcą się zwalniać. No chyba, że dostaną 1000 zł podwyżki. Podobnież wyrównałoby to różnice pomiędzy zarobkami nauczycielskimi u nas i w „innych krajach Unii Europejskiej”. No ale skoro nastał już w Polsce taki dobrobyt i staliśmy się właśnie państwem rozwiniętym, to hulaj dusza, piekła nie ma – tako w końcu rzecze nawet papa Franciszek. Tak czy inaczej po otrzymaniu powyższej kwoty być może państwo nauczycielstwo zastanowią się jeszcze co dalej, bo oczywiście nie rozwiąże to ich wszystkich kłopotów. A naczelnym problemem jest „chaos w szkole”, spowodowany rzecz jasna wspomnianą reformą i całokształtem działalności tej ministerialnej „suczy” (pewien wysoki sąd orzekł już, iż owego określenia nie można nijak zaliczyć w poczet obraźliwych) Zalewskiej. Ponoć diametralnie zwiększyły się obciążenia związane m. in. z awansem zawodowym, a co za tym idzie „panuje fatalna atmosfera”, czego wyrazu nie omieszkał rzecz jasna dać pewien czołowy krajowy łonetowy portal, specjalizujący się zresztą we wrzucaniu w przestrzeń publiczną tzw. fejkniusów czyt. wyssanych z czyjegoś brudnego palca tudzież innej części ciała pseudoinformacji czyli ujmując rzecz po staroświecku - „kaczek dziennikarskich”, snując od tygodni za pomocą całego cyklu artykułów rzewną opowieść o tym jak to paniom nauczycielkom ciężko i źle, jak to bardzo chciałyby świat zbawiać, ale nie mogą i jak to muszą łykać prochy z nerwów bo sobie ze sobą nie radzą, a jakby tego wszystkiego było mało, dodatkowo nie stać ich na markowe torebki. I ma się rozumieć nic dla siebie – wszystko dla podopiecznych. Czy czasem czegoś to państwu nie przypomina? Podpowiem hasłowo: rezydenci-altruiści i ich wyczyny z początku tego roku.
   Osobiście miałbym dla owego związkowego towarzystwa wzajemnej adoracji inną propozycję. A mianowicie dlaczego tylko tysiąc? A ja bez kozery powiem - pięć tysięcy, a co – nie stać nas? Dla ambitnego nauczyciela z powołania sky is the limit! Ale nie, może jednak inaczej, spróbujmy jeszcze raz rozważyć wszelkie racje za i przeciw. I chyba jednak zaproponowałbym jednemu paniczykowi z drugą pańcią, którzy nic innego poza „nauczaniem” innych najczęściej nie potrafią robić (znam trochę to roszczeniowe środowisko bo sam w tym zawodzie parę lat miałem okazję przerobić), inne rozwiązanie – a może się byśta jednak wzięli za robotę, ogarnianie tego „zamętu” i poprawianie „atmosfery” zamiast serwować nam kolejne głodne kawałki o tym jak to wam w szkole niedobrze i jak to wymagania wobec was rosną. Rosną bo mają rosnąć. W tym niezwykle odpowiedzialnym fachu nie potrzeba nierobów i obiboków, a - chociażby ze względu na jego specyfikę - mają w nim pozostać najlepsi. Z tego co zaś pamiętam, to dla odmiany owa sławetna „atmosfera” za czasów panowania w resorcie jaśnie Kluzicy, co to swego czasu zasłynęła nowym seks-rekordem, w pół roku zaliczając trzy partie i nie zmieniając przy tym żakietu, a co niewykluczone być może i również bielizny, była za to do tego stopnia wyśmienita, że aż pani minister musiała płodzić do jaśnie państwa listy przypominające o nakazie siedzenia w robocie podczas ferii, tworząc tym samym cudowny twór o nazwie „szkoła bez dzieci”- prawdziwy ideał każdego pedagoga, niekoniecznie ze stajni naszej czołowej krajowej modelki i sex-edukatorki, robiącej jak słyszę ostatnio na kolejnym „bussiness inside trends’owym” spędzie pod tą samą łonetową egidą także za „prelegentkę”, którą to ponadto zdaje się łączy z umiejętnie dobranym szeregiem portalowych męczennic cały zestaw lektur obowiązkowych z: 1) „Siłaczką” - bo przecież wysiłek to tytaniczny, 2) „Dobrą panią” – we wprowadzaniu ciemnego polskiego ludu w tajniki i meandry seksu trudno byłoby doprawdy chyba o lepszą specjalistkę w tej jakże delikatnej dziedzinie niż nasza rodzima „ikona świata mody” i 3) „Naszą szkapą” - wystarczy zresztą na rzeczoną panią spojrzeć, w składzie.
   Wypadałoby w tym miejscu chyba jedynie powtórzyć za dzielnym wojakiem Szwejkiem niezwykle popularny ostatnio cytat: „bezczelne są te … i zuchwałe”, ze specjalną dedykacją dla opowiadającego co sezon coraz to inne baśnie pana przewodniczącego od broniarzowania nauczycieli, nie pomijając bynajmniej przy tym wspomnianych łonetowskim nocnikarzy, którzy dziś niezwykle chętnie udostępniają swoje gościnne czołówki na nauczycielskie gorzkie żale, przy których równie żałośnie wypadają jedynie medialne występy byłych i obecnych posłanek Nowoczesnej, podczas gdy przez całe lata rządów magików od „Zielonej Wyspy”, przy okazji każdego Święta Edukacji Narodowej zajmowali się owi państwo żurnaliści niczym innym, jak szczuciem społeczeństwa na nauczycieli poprzez każdorazowe ujawnianie ich niebotycznych zarobków i mikrej ilości godzin spędzonych przy tablicy, podobnie zresztą jak potrafili niezwykle umiejętnie i ze swadą napuszczać użytkowników swego znamienitego portalu na górników z okazji Barbórki, gdy dla odmiany oprócz pisania o zarobkach, przypominało się o rzekomej „nierentowności” kopalń, która notabene jakimś dziwnym trafem ostatnim czasem odeszła gdzieś w niebyt, nie wspominając już o tzw. hejcie skierowanym na przedstawicieli służb mundurowych, dzisiaj z niewielkimi wyjątkami (operującymi w przestrzeni medialnej jako „pupile Macierewicza”) wręcz hołubionych przez te same media (zwłaszcza jeśli rzeczywiście, ze względu na osławioną „duszną atmosferę”, zdecydują się odejść ze służby). Generalnie całymi latami hamowało się zarobkowe zapędy i ambicje pracowników budżetówki tak, aby nie próbowali czasem urosnąć zbyt wysoko i w rezultacie nie kosztowali platfusistowskiego państwa teoretycznego zbyt wiele (co by na kolacyjki za 1500 peelenów nie zabrakło), a z pozostałych obywateli, którzy i tak nijak nie byli w stanie podskoczyć, robiło się psy ogrodnika – podobne praktyki zresztą ciągnęły się latami i to nie tylko w mediach z niemieckojęzycznym właścicielstwem.
   Obrazu tejże związkowej mizerii i wyciskających łzy historyjek, serwowanych w ramach laurek wystawianych tu i ówdzie tej czy innej grupie zawodowej w momencie gdy tyko da się przyszykować ją do jakowychś protestów antyrządowych (ale rzecz jasna tylko wtedy kiedy rząd wyrasta z ugrupowań głęboko niesłusznych), dopełniają rzecz jasna wystąpienia totalniackich tuzów intelektu w postaci chociażby Szablozębego Grzecha, który tak oto rzecze do mości protestantów:
„Jesteśmy po waszej stronie i żałuję, że za poprzednich rządów podwyżki waszych płac nie były wystarczające. Kryzys dawano się skończył, a PiS o waszych pensjach zapomniał. Mogę zagwarantować, że kiedy wygramy wyborczy maraton, zajmiemy się tą sprawą. To samo dotyczy pielęgniarek, ratowników medycznych, strażaków, pracowników służby cywilnej, wojska”
Czyli jednak wracamy na Zieloną Wyspę, kryzys się skończył, a dobrze opłacani nauczyciele będą uczyć wasze dzieci, zaś dobrze zarabiające pielęgniarki… itd. itp. Nie wspomni jedynie nasz dzielny Grigor, że kryzys na nowo rozpocznie się niechybnie zaraz po tym, kiedy tylko kułalicjanty łobywatelskie zdołają jakimś cudem wygrać wybory. Ale kogo by tam interesowały takie mało istotne szczegóły. Ja za to dla odmiany nie omieszkam przy tej okazji przypomnieć dotychczasowych osiągnięć zrzeszonych w najstarszym związku zawodowym świata (a przynajmniej tej części Europy) państwa nauczycielstwa, dokonanych za niesławnej pamięci rządów mości „lidera łopozycji” wraz z jego kluzicowymi koleżankami. A mianowicie:

1) Kiedy likwidowano kolejne „nierentowne” placówki – nie protestowali (czyżby nikomu nie przyszło do głowy, że zmniejszenie ilości dzieci w klasach, zamiast tworzenia oszczędnościowych molochów, poprawiłoby poziom ich nauczania?)
2) Kiedy redukowano lekcje historii w szkołach – nie protestowali (pomijając kwestię, że decydowali o tym - stojący na czele naszego, pożal się Boże, państwa z dykty - historycy,  czyżby państwo nauczycielstwo nie znało maksymy mówiącej nam o tym, że historia jest nauczycielką życia?)
3) Kiedy po raz kolejny mamiono naród niezrealizowaną nigdy wizją darmowych ciepłych posiłków dla każdego dziecka – nie protestowali (czyżby nie chwytał ich za serce widok mdlejących z głodu dzieci jako problem, z którym praktycznie w całości poradził sobie obecnie nam panujący rząd?)
4) Kiedy zmuszali 6-letnie dzieci do maszerowania do szkół z tak samo obciążonymi tornistrami z jakimi wychodzą dzisiaj z domu siedmiolatki – nie protestowali (czyżby nikomu w owym czasie nie zależało na zdrowych kręgosłupach malców, obarczanych tym sposobem – w jeszcze młodszym wieku niż to się całymi latami działo – tego rzędu ciężarem?)
5) Kiedy latami rozbrajano system polskiego szkolnictwa zawodowego – nie protestowali (czyżby uznali, że ów właśnie proces zrekompensuje po latach, przynajmniej w ograniczonym wymiarze, o rok szybsze wygonienie przedszkolaków do szkół, jako częściowo wypełniające tworzącą się na rynku pracy lukę i tym samym skłaniające do bycia zatrudnionym, stosownie do płci – mając świadomość, że w dzisiejszych trudnych czasach może być to mało poprawne politycznie rozróżnienie – nie o 2 i 7 lat dłużej, ale wydłużając tym sposobem „okres aktywności zawodowej” o jeszcze jeden rok?)
6) Kiedy przeróżne MEN-y, KEN-y i inne lale Barbie tworzyły podstawę programową w oparciu o szczególnie akcentowany nacisk na nabycie umiejętności rozwiązywania testów – nie protestowali (czyżby w swej „trosce o ucznia” nie zależałoby im raczej na tym aby nauczać go umiejętności logicznego myślenia, o nabywaniu wiedzy w jej wymiarze ogólnym, a nie jedynie tej przydatnej przy rozwiązywaniu równań, w których można jedynie wskazać odpowiedź A lub B, nie wspominając?)
7) Kiedy latami było im dane obserwować gimnazjalną patologię – nie protestowali (czyżby uważali wtedy, że „rządzący przecież wiedzą lepiej co robią”?)

   Aż chciałoby się na koniec powtórzyć za tytułem innego z mych autorskich zestawów wypocin – tak wiele pytań, a tak mało odpowiedzi… Pocieszającym jest jedno – pomimo tak rozlicznych obciążeń dodatkowymi obowiązkami wynikającymi z pracy zawodowej, nauczyciele nadal pozostają dominującą grupą zawodową pośród osób umieszczanych na listach komitetów wyborczych startujących w kolejnej elekcyjnej batalii, tym razem o panowanie w ramach władz lokalnych, czego oczywiście nie można nijak zrzucać na karb zbyt dużej ilości wolnego czasu pozostającego u nich do zagospodarowania (ach te 18-godzinne etaciki, gdzie mowa oczywiście o godzinach lekcyjnych, nie zegarowych), a jedynie na konto ich wrodzonej wręcz skłonności do bycia prawdziwym społecznikiem, czego wyrazem jest rzecz jasna nieprzeparta chęć pomagania innym współobywatelom, a także pociąg ku ciężkiej pracy pro publico bono, przy których to - przypisanych przedstawicielom tejże znamienitej profesji niemalże z urzędu – cechach, ten drugi Bono ze swoimi filantropijno-podatkowymi zapędami mógłby zostać snadnie zawstydzony, nawet bez współudziału ryżego klauna tradycyjnie lansującego się przy jego boku.
 

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika Zunrin

14-10-2018 [12:42] - Zunrin | Link:

Kiedy wcześniej wydłużano drogę awansu zawodowego - nie protestowali.
Kiedy ograniczano programy zajęć z kolejnych przedmiotów - nie protestowali.

Obrazek użytkownika xena2012

14-10-2018 [14:41] - xena2012 | Link:

Zapomniał Pan dodać do wypowiedzi o przewodniczacym ZNP słówka -dyżurny.On zawsze na posterunku,jako przewodniczacy,jako strajkujacy,jako mąciciel.

Obrazek użytkownika foros

20-03-2019 [01:07] - foros | Link:

Krytykuje pan nauczycieli i ma pan o tego prawo. Z drugiej jednak strony, to czego się pan spodziewa? Że dzisiejsi nauczyciele będą przypominali tych z II RP? Gdzie państwo zadekretowało, że rola nauczyciela w cywilu jest taka sama jak oficera w wojsku i tak samo ma być traktowany i wynagradzany? 30 lat pauperyzacji zrobiło swoje i skutki tego nie miną od pstryknięcia. To będzie trwało. Na razie i tak nie jest jeszcze źle, bo na ogół nauczyciele maja większą wiedzę niż uczniowie. Pytanie jak długo jeszcze? Bo z obyciem, znajomością świata bywa już różnie.  . 

Pańskim zdaniem środowisko nauczycielskie jest lewicowe. Pewnie jest. Zaryzykuję tezę, że wszystkie zawody inteligenckie takie są. Dlaczego? Bo inteligent potrzebuje mediów, z nich czerpie wiedzę. A media w PL są postkomunistyczne. To jaki ma być inteligent? Dopóki prawica nie stworzy silnych wiarygodnych mediów zdolnych do realnej konkurencji z postkomuną - a na to się nie zanosi - to tak pozostanie i trzeba się do tego przyzwyczaić. Czy jest w ZNP jakaś czerwona agentura? Zdziwiłbym się gdyby jej nie było. Państwo jednak zrezygnowało z lustracji i dekomunizacji i ta agentura tam pozostanie.

Wskazuje Pan na obłudę nauczycieli, bo potrafią jedynie wołać o kasę a nie protestują przeciw patologiom w szkole. Protestowali. W 93. Były strajki w czasie matur, tyle, że społeczeństwo miało to w nosie, a nauczyciele tak dostali za ten strajk po kieszeni, że musiało minąć prawie pokolenie był pojawiła się realna szansa na następny strajk. A tylko strajkiem można coś zmienić realnie w szkołach. Bo przeciw tym wszystkim patologiom/ złym rzeczom które pan wymienia (w skrócie reformie Handtkego) nauczyciele protestowali - przede wszystkim ZNP i to ciągle. Tyle, że w sposób miękki: manifestacjami i rozmowami. Jaki był skutek tych rozmów i manifestacji? Sam pan ocenił. No ale który rząd w PL poważnie potraktuje grupę, która nie potrafi skutecznie zastrajkować? Którą można zbyć szantażem moralnym albo ostrzałem propagandy? Przez ostatnie 30 lat żaden i ten nie jest wyjątkiem. 
Jeśli zaś ktoś myśli, że słaby, obmawiany nauczyciel stworzy silną i dobrą szkołę to tak jakby myślał, że wystarczy wziąć najtańszą krawcową huknąć na nią, dać kwiatka i na pewno uszyje wspaniały garnitur.

W innej notce ktoś nie mógł zrozumieć jak to jest, że dla młodych ludzi ibi patria ubi bene. A kto niby ma ich tego patriotyzmu nauczyć? Postkomunistyczne media? Toż założyłyby sobie sznur na szyję. Może szkoła? Toż sam ją pan zrecenzował. Polityka państwa? Ta jest niezmienna od lat: cwaniak i złodziej ma skórę, komórę, furę i kasę a nie-cwaniak wołający o patriotyzm jest najczęściej biedy więc głupi. 
Byl ostatnio siłny ruch młodzieży na bazie żołnierzy wyklętych - nadal jest - i co państwo z tym ruchem robi? Wytłumia.

 

Obrazek użytkownika foros

20-03-2019 [01:13] - foros | Link:

Dodajmy jeszcze, jeśli oświata w PL ma być sensowna i silna, to mogą to zrobić jedynie nauczyciele. Nie politycy - rządowi czy samorządowi - bo to długoterminowa inwestycja nie mieszcząca się w logice kadencji. I nie rodzice.
Wyłacznie nauczyciele ale silni, zjednoczeni w jednym związku, wszystko jedno kto będzie stał na jego czele. Może to być Kubuś Puchatek, może to być Proksa, Broniarz albo agent bezpieki. 
Cała góra Solidarności naszpikowana była agentami bezpieki, a mimo to bezpieka - i to pod batutą gen. Kiszczaka - nie dała rady nią sterować.

Obrazek użytkownika Pani Anna

20-03-2019 [01:27] - Pani Anna | Link:

"Wyłacznie nauczyciele ale silni, zjednoczeni w jednym związku, wszystko jedno kto będzie stał na jego czele" ?
Ciekawe, co jest lepsze, lew na czele stada baranów, czy baran na czele stada lwów?
No pan jak coś powie...? Nie można się oprzeć ?

Obrazek użytkownika Marek1taki

20-03-2019 [07:26] - Marek1taki | Link:

Tak. Nie tylko nauczyciele są lewicowi. I nie tylko media lewicują. Lewicowość jest wypadkową podatności na zarazę i okresu inkubacji, który dokonuje się w szkole. Absolwenci wyższych szkół są traktowani bakcylem dłużej. Ci z kierunków technicznych mają mniej zajęć propagandowych, a mogą byś też bardziej odporni.
Strajki nie są robione oddolnie, są robione zakulisowo przez agenturę. Widać zresztą po wybuchach strajków, że są narzędziem politycznym. Fakt, że za lepszymi płacami opowie się większość, za uzgodnieniem jakiego minimum zmian już nie jeżeli rozminie się ze światopoglądem, a ten sprawia, że zmiany mogą skręcać tylko w lewo.