Tragikomedia w wykonaniu tzw. elit opiniotwórczych

    Dzisiaj dla odmiany znowu co nieco o opozycji. Tym razem chciałbym zahaczyć trochę o jej tzw. zaplecze intelektualne. Tzn. o środowisko, które samo o sobie takie wygórowane mniemanie posiada.
   Zawsze uważałem, że wykształcenie niekoniecznie musi wędrować przez życie w parze z inteligencją. Nie będę też odkrywczy jeśli dodam, że tzw. ludzka inteligencja potrafi występować w przyrodzie pod wieloma różnymi postaciami. Można być geniuszem w dziedzinie nauk ścisłych, a jednocześnie kompletnym tumanem w humanistycznych. Tak samo jak można być znakomitym teoretykiem czy też analitykiem otaczającej rzeczywistości i związanych z nią zagadnień, posiadając jednakowoż dwie lewe ręce do wszystkiego czego można by się było tymi „ręcami” uwiesić w sytuacji, gdy trzeba wziąć się z owąż rzeczywistością za bary.
   Wielu występujących w mediach specjalistów znających się na wszystkim i na niczym, artystów zapisujących się, dajmy na to, do komitetów poparcia człowieka, którego imienia nawet nie potrafią sobie przypomnieć, ludzi kompletnie oderwanych od rzeczywistości, dziennikarzy, prawników, czy wykładowców częstokroć od pokoleń żyjących pod resortowym kloszem, stanowi swoistego rodzaju dyżurny zbiór autorytetów dla niemałej części społeczeństwa.
   Niejeden spośród tych geniuszy, uważając się nie wiedzieć czemu za elitę (pewnie w zastępstwie tej elity, którą poważnie przetrzebiła i rozgoniła nam po świecie II wojna wraz z jej wszystkimi następstwami), poczuwa się być w obowiązku by „uczyć naród jak jeść bezę”, że zacytuję klasyka. I przy okazji pouczać maluczkich we wszelkich innych kwestiach, częstokroć przyjmując przy tym za pewnik jakieś egzotyczne, niejednokrotnie przeszczepione z mitycznego, jedynie słusznego, „Zachodu” teorie nie mające wiele wspólnego nie tylko z rzeczywistością, ale i zdrowym rozsądkiem.
    Często gęsto zresztą jeśli okazuje się, że tym razem nie sprawdza się zdatna przy wielu okazjach do walenia nią niczym cepem, sentencja głosząca, że dajmy na to „w niymcach też tak majom”, okazuje się, że owszem – ichnia demokracja jest już na pewne rozwiązania gotowa, ale nasza, młoda i niedojrzała z zamieszkującym naszą piękną krainę ciemnym chłopstwem, już niekoniecznie, w związku z tym musi pozostać tak jak było – czego dobry przykład serwowano nam regularnie w ubiegłym roku chociażby przy okazji reformy systemu sądownictwa.
   Do tego ostatnimi czasy spiętrzyły się chóralne potępieńcze pienia i lamenty nad kondycją naszego nieszczęsnego kraju opanowanego przez „chamów”, aplikowane nam za pośrednictwem mediów przez różnorakie autorytety, mieniące się rzecz jasna być jądrem środowiska polskich intelektualistów. Nazwisk tych wszystkich pohukujących na rodzimą gawiedź, ciemną i zabobonną, z wyżyn własnego wielce oświeconego ego nawet nie chce mi się wymieniać. Łączy je generalnie jedno – niezmienna pogarda dla wyborcy, który ośmielił się wybrać nie po ichniej myśli, a więc z definicji w swej masie musi być ciemny jak tabaka w rogu.
   Rzeczeni intelektualiści, także ci, którzy jeśli spytać ich o konkretne przewinienia obecnej władzy, potrafią jedynie pleść androny o „dusznej atmosferze” i łamaniu konstytucji oraz enigmatycznych „zasad” (które najpewniej sami mieliby ustalać), nie dopuszczają rzecz jasna w żaden sposób najmniejszej wątpliwości, która mogłaby dotyczyć, ukutego przez nich samych z poparciem innych bratnich „autorytetów”, dogmatu o własnej nieomylności.
   Ostatnim czasem pojawiło się jednak kilka głosów ze strony owej „jelity”, które w swej narracji serwowanej w dyskursie publicznym, odznaczają się nieco większą przebiegłością. Zdają się one nakłaniać całe to znamienite środowisko, wraz z politykami partii opozycyjnych, by przestało ono choć na chwilę zaklinać rzeczywistość i obrażać się na wyborców i by spróbować owego polskiego chama jakoś ugłaskać. Powiedzieć mu jeszcze raz, że zasługuje na cud, dokonać partyjnej samokrytyki, że wicie rozumicie, my również „czasami popełniamy błędy” (za Z. Laskowikiem), nie potępiać w czambuł tej całej masy pospólstwa kupionego za pińset plus. I stworzyć wrażenie, że jest się takim nieco bardziej luzackim PiSem.
   Pewna, jeszcze do niedawna - również w niebagatelnej mierze dzięki hurtowym prenumeratom ze strony różnego rodzaju instytucji państwowych - dosyć poczytna gazeta, zwana zresztą przez red. Michalkiewicza raczej nie bez kozery żydowską gazetą dla Polaków, włączając w to swoje elektroniczne przybudówki, dopuściła nawet na swoich łamach do swego rodzaju polemiki w odcinkach na powyższy temat.
   Na szczęście tego rodzaju symetryści (gryzipióry w typie G. Sroczyńskiego, R. Wosia czy Galopującego Majora, ale również co poniektórzy domorośli specjaliści od marketingu politycznego, zdradzający ostatnimi czasy w wywiadach co nieco ze swojej kuchni), prezentujący skrajnie defetystyczną postawę, zostali dość szybko sprowadzeni na ziemię przez „starszych i mądrzejszych” kolegów po piórze, którzy w ramach owej polemiki wytłumaczyli mniej doświadczonym panom felietonistom, że tkwią oni w „mylnym błędzie”, a w ogóle to ani kroku w tył przed polskim chamem glosującym na wraży PiS.
   Tak więc ci wszyscy, którzy przez minione osiem, a częstokroć o wiele więcej, lat bezwstydnie spijali śmietankę z państwowego knota, będą mogli nadal z marsowym obliczem grzmieć na, coraz cieńszych co prawda, łamach i pogardzać z całej duszy społeczeństwem nadającym jakże paskudnego charakteru temu całemu „polskiemu grajdołowi”, tak aby nie zejść z raz wytyczonego szlaku, aż do nieprędko wprawdzie, ale przecież wbrew wszelkim przeciwnościom, oczekiwanego zwycięstwa nad wrażymi czarnosecinnymi siłami, które „chwilowo przywłaszczyły sobie” w Polsce stery władzy, należnej przecież po wiek wieków ekipie wyłonionej przy Okrągłym Stole wraz z odpowiednią rzeszą ich wiernych akolitów.
   Tym samym również polski cham nie będzie miał okazji po raz kolejny dać się omamić następnym zestawem błyskotek, a co do tego, czy dla odmiany pozwoli się zahukać i wpędzić na nowo w pedagogikę wstydu, jak to już nieraz drzewiej bywało, można mieć tym razem spore wątpliwości. To już nie ten sam kraj i nie ci sami, zakompleksieni, podatni na suflowanie gotowych przedwyborczych rozwiązań z katedralnych wyżyn byle „jautorytetu” , ludzie.
   A więc jeśli lud nie pozwoli się zwieść opatrzonym po wszystkich stacjach telewizyjnych twarzom starej, zgranej na wszelkie możliwe sposoby nomenklatury, potrzebna będzie jakaś nowa jakość. Póki nie wymyślono nic lepszego cała nadzieja w młodych, rzutkich aktywistkach pod czerwonym sztandarem z zapałem wiodących lud na barykady.
   W lwiczkach lewiczki (bo przecież nie prawdziwej lewicy) takich jak Paulina Krystyna Piechna-Więckiewicz, Agnieszka Modliszka Dziemianowicz-Bąk, Katarzyna Maryna Pastorałka-Trzemeszno czy Ewelina Celina Spodszczebrzeszyńska-Glut.  Takie to właśnie obdarzone prawdziwą charyzmą i szczerze oddane sprawie wirtuozki intelektu (zwłaszcza dwie wymienione jako ostatnie) z pewnością mają szansę spełnić pokładane w tym środowisku nadzieje.
   Prócz tego niewątpliwie z całą mocą będzie je w tej ciężkiej partyjnej robocie wspierał równie dzielny i ambitny Adam Jakub Saddam (uchodźczy ślad) Wiesław Czesław. Ale to już raczej zupełnie inna historia.
 

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika xena2012

24-01-2018 [18:40] - xena2012 | Link:

A nie sadzi Pan,że jelity a opiniotwórczość wzajemnie sie wykluczają?