5 proc. gmin nie wdrożyło ustawy śmieciowej

To miał być nowy, wspaniały świat bez śmieci walających się na śmierdzących składowiskach czy upychanych nielegalnie po lasach. Za to poddanych tzw. selektywnej zbiórce i utylizacji. Po roku obowiązywania znowelizowanej ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach widać, że kiepskie prawo, wprowadzone przez obecny rząd pod naciskiem Unii Europejskiej, nie jest przestrzegane. A w niektórych przypadkach jego skutki spowodowały pogorszenie sytuacji.

Obraz polskiej gospodarki odpadami „rok po rewolucji”, jaki wyłonił się z debaty zorganizowanej ostatnio przez przedsiębiorców z Krajowej Izby Gospodarczej nie pozostawia złudzeń, co do wielu poważnych problemów i barier nowego systemu przy niewielkiej skali sukcesów i zysków. Jego pełne wdrożenie potrwa za to jeszcze całe lata, ale tym martwić się będą kolejne rządy - zdaje się rozumować obecna ekipa Tuska.
Dyskutanci stwierdzali m.in., że zapóźnienie naszego kraju w zakresie gospodarki odpadami komunalnymi sięga obecnie 10-15 lat w stosunku do średniej Unii Europejskiej. W dodatku Polska nadal składuje ok. 70% odpadów na składowiskach, które w znacznej części winny zostać zamknięte. Zaś selektywna zbiórka i faktyczny recykling odpadów nie przekracza 12% odpadów komunalnych. Brakuje zbiórki selektywnej odpadów biodegradowalnych, a większość z nich jest składowana razem z pozostałymi odpadami po mechaniczno-biologicznym przerobie.
Z danych przedstawionych podczas debaty wynika także, iż jedyna w kraju spalarnia odpadów komunalnych spala zaledwie 50 tys. t odpadów rocznie, z ponad 12 mln t wykazywanych jako wytworzone. Po roku od ustawowego terminu w kraju nadal istnieją gminy (5 proc. istniejących), w których obsługa mieszkańców de facto nie została wdrożona. Równocześnie nie jest ewidencjonowana i przekazywana do RIPOK (regionalnych instalacji przetwarzania odpadów komunalnych) znaczna część odpadów powstających w nieruchomościach lub odbieranych z nieruchomości.
Przedsiębiorcy równocześnie alarmują, że szara strefa na rynku odpadów nie tylko się nie zmniejszyła, ale rośnie w siłę, przy stosunkowo biernej roli odpowiedzialnych organów państwa polskiego. Z rynku wyrugowana została znaczna część mniejszych firm, a zlecenia przetargowe otrzymało tylko 750 firm z ponad 3000 obecnych na tym rynku w roku 2012.
Z innych danych ujawnionych podczas debaty wynika, że ponad 90% gmin ogłosiło przetargi na odbiór i zagospodarowanie z jedynym kryterium najniższej ceny. A to w sposób szczególny przyczyniło się do rozwoju szeregu zjawisk patologicznych i nieprawidłowości w gospodarowaniu odpadami.
Wycinkowe dane za ub. rok z różnych regionów potwierdzają także spadek wykazywanych oficjalnie ilości odpadów. W niektórych gminach zjawisko to osiąga niewiarygodne wręcz ilości, np. 70 kg odpadów na mieszkańca na rok, przy średniej krajowej rzędu 300 kg.
Uczestnicy debaty stawiali pytanie: co się dzieje z naszymi odpadami i za co płacą mieszkańcy? - To na pewno nie jest oczekiwany przez autorów reformy cel „rewolucji śmieciowej”. Dalsze utrzymywanie takiego stanu może grozić poważnymi sankcjami ze strony Unii Europejskiej - ocenił Krzysztof Kawczyński, przewodniczący Komitetu Ochrony Środowiska KIG.