Irytująca diagnoza polskich pacjentów

Publicyści, dziennikarze, blogerzy, politycy - często, bez refleksji i zastanowienia jak mantrę powtarzają słowa o katastrofalnej sytuacji w polskiej służbie zdrowia. Sam należę do tej grupy, pamiętając bardzo dobrze zmagania moich rodziców, osobiste wycieczki i użeranie się z kolejkami, brakiem profesjonalizmu, kultury osobistej. Rozgorzała dziś ciekawa dyskusja, którą rozpoczął intrygującym i sprawnym wpisem lekarz chirurg (tak się przedstawia, nie mam zamiaru weryfikować, nie o to tu chodzi wszak), który zwrócił uwagę na inny aspekt sprawy - nieodpowiedzialnych, leniwych pacjentów, szafujących swoim zdrowiem. Tekst można znaleźć tutaj http://naszeblogi.pl/45406-obcinalem-ludziom-nogi, ja zwróciłem uwagę na jeden z komentarzy autora, w którym wprost potwierdza moje zastrzeżenia - "Ja wcale nie sugeruję, że część winy za zaistniałą sytuację ponoszą pacjenci. Ja tak wprost twierdzę! Tak z całą pewnością jest!".

System zdrowia w Polsce jest wg lekarza niedoskonały, ale za te pieniądze które mamy, jest nieźle. Lekarze są wyrozumiali, empatyczni, profesjonalni. Właściwie można rzec, że pacjenci zamieszkujący w innych krajach (jak UK, Włochy, Irlandia) często z okrzykiem przerażenia wracają do kraju prosząc o opiekę stomatologiczną czy ginekologiczną. Więc chciałem się grzecznie zapytać, czy ja naprawdę miałem tak wyjątkowego pecha w moim polskim miejscu zamieszkania, moi najbliżsi, przyjaciele, znajomi - mają go nadal, czy faktycznie mimo powierzchownych błędów, polskie placówki medyczne to Leśna Góra, a krytyka polskich lekarzy, służby zdrowia, jest po prostu wdzięcznym, podtrzymywanym przez dziennikarzy tematem? Jakie są wasze doświadczenia, opinie?

Nie twierdzę, że nie ma pacjentów nieodpowiedzialnych, igrających własnym zdrowiem, szafujących życiem. Radzę się jednak zastanowić, na ile zjawisko to jest bezpośrednim przełożeniem pracy polskich lekarzy oraz funkcjonowania systemu opieki zdrowotnej, na ile wynika z lenistwa i głupoty. W Polsce bałem się szpitali jak diabeł święconej wody a lekarza unikałem jak Kamiński politycznej lojalności. Każda wizyta to batalia wymagająca wiedzy, przygotowania, cierpliwości, czasu. Drobny zabieg wykonany przy miejscowym znieczuleniu podczas wizyty prywatnej, przez lekarza w publicznej placówce został uznany jako klasyfikujący się do interwencji chirurgicznej przy pełnej narkozie. Postawiła się moja dzielna Mama, rodzice - którzy całe moje i siostry dzieciństwo toczyli nieustającą walkę, o dostęp, zrozumienie, wyjaśnienie, pomoc. 

Leczę się tu, w UK, z tej nieufności. O, nie jest wcale idealnie, takie rzeczy tylko w bajkach. Gdzie w grę wchodzi czynnik ludzki, jest zawsze miejsce na niekompetencję, błędy, strach. Zwłaszcza, gdy chodzi o zdrowie i ludzkie życie. Ale albo życie rekompensuje mi ten pech, o którym wspomniałem wcześniej, albo jest tu mimo wszystko troszkę... inaczej. Przychodnia, w pełni wyposażona, z rzetelną, sprawną pomocą. Wizyty poranne tylko dla potrzebujących szybkiej pomocy, szansa na dłuższą rozmowę przy umówionych wcześniej wizytach popołudniowych. Udostępniany za darmo sprzęt do monitorowania zdrowia (wyleczono mnie w końcu z nadciśnienia, klasyczny przykład kompleksu białego fartucha), elektroniczna rejestracja (jak ktoś chce, może dalej osobiście). Dochodzi do sytuacji groteskowych, w których moja znajoma rozważa zmianę przychodni, ponieważ z chorym dzieckiem wybrała się rano do lekarza, wcześniej 15 minut specjalnie, żeby było szybko, a tu już ludzie czekali i była dopiero 4 w kolejce! Musiała czekać tak długo! Skandal...

Żona mojego szefa dostrzegła u siebie podejrzanie wyglądający pieprzyk. Lekarz rodzinny namówił ją (a jest uparta jak osioł i bardzo mało odpowiedzialna w kwestii dbania o własne zdrowie) na szybką wizytę u specjalisty. Miał rację, zmiana nowotworowa. Sprawę załatwiono w dwa tygodnie, dostosowano się ponadto na jej prośbę do grafiku jej pracy. Wszystko w ramach publicznej opieki zdrowotnej.

Opieka kobiet w ciąży... No cóż, tu sprawa jest dwuznaczna. Autor tekstu, który stał się inspiracją do moich wypocin, zaznacza wyraźnie w próbie polemiki - jego żona jest ginekologiem, w Polsce opieka nad ciężarnymi jest o niebo lepsza. Nie znam statystyk, wiem, że na forach pojawiają się głosy krytyczne. Wiem, ponieważ bałem się tego ogromnie, sprawdzałem zatem, szukałem, pytałem. Tak, moja żona jest w 28 tygodniu ciąży. Nie wiem, może znowu mamy farta - ale nie mamy najmniejszych powodów do jakichkolwiek zastrzeżeń. Sprawna, profesjonalna opieka. Rozmowa o wszelkich wątpliwościach. Regularny kontakt dostosowany do naszych potrzeb (jeśli wszystko jest pod kontrolą wizyty nie są częste, gdy uznamy inaczej lub dostrzeżemy przesłanki do obaw - natychmiastowa pomoc). Badania, USG, wstępne ustalenia dotyczące samego porodu (moja żona ma zdecydować, gdzie, jak go sobie wyobraża, mamy zagwarantowany indywidualny pokój w szpitalu). Jeśli kobieta zechce, może decydować się na poród domowy, w basenie itp. Cała gama środków przeciwbólowych. Darmowa opieka stomatologiczna, darmowe leki (tak a propos, leki na receptę mają w UK stałą cenę, można także ustalić sobie abonament, przysługuje oczywiście szereg zniżek).

Ogromnym minusem jest bardzo późny start w opiece nad ciężarną, co wiele z kobiet może faktycznie przerażać i jest uzasadnionym powodem do obaw. No cóż, cywilizacja zachodnia widocznie uznaje, że do 12 tygodnia ciąży nie ma się co wcale za bardzo starać... Jak napisałem, nie zamierzam gloryfikować rzeczywistości, w której funkcjonuję, to nie bajka. To ciężka praca z rzeczywistymi problemami, z którymi ja i moja żona musimy się codziennie zmagać. Ale państwo wychodzi mi naprzeciw, pomaga, lekarze, z którymi się kontaktuję traktują mnie profesjonalnie i uprzejmie. Wszystko w ramach obowiązkowego ubezpieczenia zdrowotnego.

W Polsce jest lepiej, powiada lekarz. Ciężarnym udziela pomocy jego żona, ginekolog. Za darmo, że się tak nieuprzejmie zapytam? Chciałem się dowiedzieć, nie znam wszak statystyk - czy wśród czytelników znajdzie się jedna pani (lub jej małżonek), która podczas ciąży nie musiała choć raz skorzystać z prywatnej wizyty ginekologicznej. Za lekko licząc stówkę, od tego się chyba teraz taryfa u polskich specjalistów zaczyna?

Nie wyliczam, nie potępiam lekarzy, zasłużyli na to swoją ciężką pracą, wykształceniem zdobytym w trudzie, co więcej, pewnie wielu z nich z pocałowaniem ręki znalazłoby pracę w zachodnich szpitalach (wielu znajduje). Krew się jednak we mnie burzy, jak ktoś próbuje mi wmówić, że za te pieniądze - to empatia jest super, profesjonalizm jeszcze lepiej, a prywatne wizyty za żywą gotówkę są przejawem współczucia i rzetelności. A winę często ponoszą sami pacjenci - leniwi, biedni, brudni, głupi. Jaja ktoś sobie ze mnie robi, czy ja tak bardzo oderwany od cudnej, polskiej rzeczywistości jestem?

Raport Europejskiego Komitetu Praw Społecznych o polskiej służbie zdrowia jest miażdżący. Okres oczekiwania na wizytę u specjalisty, badania, tragikomicznie długie. Przyjmowanie pacjentów państwowo - a leczenie prywatnie staje się zjawiskiem powszechnym. Mnożą się przykłady o braku uczciwości, rzetelności, empatii.

Polską służbą zdrowia targa ciężki nowotwór, a niektórzy próbują udowadniać, że nie jest wcale tak źle, a zająć się trzeba przeziębieniem - mało odpowiedzialnymi pacjentami. Nie przysparza to mojej sympatii, zrozumienia - liczyłem w swej naiwności, nigdy publicznie nie krytykowałem lekarzy, że musi powstać wspólny front ich działania w poparciu i współudziałem pacjentów. Widzę jednak, że często to gra w której liczy się tylko pojedynczy, osobisty punkt odniesienia.

Okazuje się, że w Polsce, by móc chorować, potrzebna jest wiedza, cierpliwość, waleczność i pieniążki. A, i solidna porcja końskiego zdrowia, rzecz jasna.

 

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika cryo

29-03-2014 [20:04] - cryo | Link:

@autor

Lekarz, o którym Pan wspomina pewnie niedługo wrzuci tu swoją odpowiedź. Dowie się Pan, że te pańskie 'wypociny' to po prostu 'wylewanie żalów', a nie żadna dyskusja. I tyle.

Wszyscy naokoło są winni tylko nie lekarze. Miałem tę okazję kilkakrotnie polemizować z tym panem pod jego wpisami na NB. Naczytałem się, że lobby lekarskie jest słabe i nie może wywalczyć tych wszystkich postulowanych zmian itd. Ciekawe, że podwyżki pensji jakoś im się udało wywalczyć, przy okazji doprowadzając nawet do ewakuacji szpitali. A bandziorami nazywa się tylko tych, którzy dzwonią z informacją o podłożonej bombie. Widać są ewakuacje słuszne i niesłuszne...

Radziłem panu doktorowi, aby przeniósł swą walkę (czasem słuszną: np. kwestia ubezpieczeń) z NB do pokoju lekarskiego i tam próbował uświadamiania. Nie wiem czy starczyło mu odwagi. Już koledzy z branży wytłumaczyliby mu co oni sądzą o 'chodzeniu pieniędzy za pacjentem'... :)

Gwoli uzupełnienia tekstu. Gdzieś przemknęła mi przed oczami statystyka: w 2007r ponad 50% respondentów uważało, że lekarze za mało zarabiają, dziś już tylko 10% tak uważa.

Na koniec napiszę to, co wciąż powtarzam: strajki płacowe lekarzy rozpoczną się NATYCHMIAST po ewentualnym zwycięstwie PiS w wyborach parlamentarnych i utworzeniu rządu.

Pozdrawiam.

Obrazek użytkownika Marcin Tomala

29-03-2014 [21:03] - Marcin Tomala | Link:

Lobby lekarskie jest słabe? Faktycznie, dość karkołomna teza biorąc pod uwagę to, o czym rozmawiamy. Zarobki teoretycznie są sprawą drugorzędną, ale proszę zauważyć, że to własnie lekarze często poruszają ten argument: "a za te grosze to przecież i tak jesteśmy profesjonalni i empatyczni", a jak ktoś odbije piłeczkę, to zaczyna się larum, że jak ktoś śmie się bezczelnie pytać, trzeba się było samemu uczyć itp.

Cóż, dwoistość intrygująca, to pewne. Dzięki za komentarz, pozdrawiam!

Obrazek użytkownika Sir Winston

29-03-2014 [20:41] - Sir Winston | Link:

Sytuacja nie pozostawia ŻADNYCH wątpliwości u nikogo, kto korzystał z opieki medycznej poza Polską.
To Pan jest w swoim opisie bliski prawdzie, nie szanowny doktorek.

Zastanawia mnie od dawna to dobre samopoczucie lekarzy, to ich przekonanie, że są tak dobrymi specjalstami, a ich usługa tak cenna i bez skazy. To przekonanie istnieje naprawdę(!),  lecz jedynie ich samopoczucie zasługuje na ocenę 10/10. Wiem o nim z całą pewnością, znam prywatnie całe tabuny lekarzy.
Sądzę, skracając moją diagnozę do niezbędnego minimum, że ich wątpliwości wynikają również z braku tła. Oni nie wiedzą, jak to powinno wyglądać i z czym ma do czynienia pacjent poza krajem.
Nie mają też pojęcia, ile to kosztuje (rówież - poza krajem). Powiem jedynie, że lekarz niefunkcyjny (nie będący np. ordynatorem), zatrudniony na szpitalnym etacie w - na przykład Niemczech - zarabia nieźle, lecz z zasady znacząco mniej(!) niż dwukrotność dochodów swoich ubezpieczonych. Podkreślę: rzeczywistych dochodów, nie tych, którymi epatuje GUS jako tzw. średnią krajową (polecam moją notkę na ten temat); faktyczne zarobki w POlsce powiatowej to dziś ok. 1.600 złotych.

Dodajmy jeszcze, że poza POlską lekarz odpowiada za swoje działania. W POlsce natomiast okazuje się, że zaszycie pacjentowi chusty w komorze serca nie wpływa negatywnie na jego zdrowie! A w każdym razie nie ma lekarza odważnego zeznać prawdziwie przed sądem przeciw innemu lekarzowi. Temat sądów dziś pominę.

Krótko i węzłowato: Zorganizowana grupa tzw. lekarzy uprawia przy użyciu organów państwa (ZUS) proceder kwalifikowanych wymuszeń, markując w szerokiej skali wykonywanie jakichś świadczeń wzajemnych, które de facto stanowią iluzję.
Są wyjątki? Są.
Wyjątki.

Pozdrawiam

Obrazek użytkownika Marcin Tomala

29-03-2014 [20:59] - Marcin Tomala | Link:

Poruszył Pan szalenie istotne kwestie, których nie chciałem umieszczać w notce z racji ich dość ostrej wymowy. Co wcale nie oznacza, że nie są one słuszne. Po pierwsze - kwestia wynagrodzenia, jeszcze raz usłyszę, że zarabiają mało w porównaniu do ich zachodnich kolegów... A może faktycznie porównaniem niech będzie polski rynek pracy, polskie realia?

Kto zarabia w Polsce więcej niż ich zachodni odpowiednicy, hmm? Do tego kwestia odpowiedzialności zawodowej... Co chwila docierają do nas głosy o całkowitym lekceważeniu obowiązków oraz zerowa z tego tytułu odpowiedzialność... Cóż, głosów tych jest na tyle dużo, że trudno chyba wszystko zrzucić na czarny pijar i dziwnych pacjentów, prawda?

Dziękuje za komentarz, pozdrawiam serdecznie!

Obrazek użytkownika siermięga

29-03-2014 [21:53] - siermięga | Link:

Szanowny Panie,kiedyś poruszyłem z doktorem sprawę lekarzy w Niemczech i jaka jest tam długa droga do uzyskania samodzielności ,ile lat trzeba , ile egzaminów i pozytywnych opinii zaliczyć,wiedzą doskonale i wcale im nie na rękę byłby tamtejszy system.Pan zna to środowisko i ja też proszę zauważyć jak malutko jest lekarzy z tytułem dr.przed nazwiskiem poza szpitalami klinicznymi.Wchodząc do fryzjera to wszędzie widać porozwieszane dyplomy z ukończonych kursów ,szkoleń a nawet w prywatnym gabinecie lekarza Pan to znajdzie,wyjątki!?

Obrazek użytkownika siermięga

29-03-2014 [21:24] - siermięga | Link:

Szanowny Panie ,przez całe swoje dość długie życie nie miałem kontaktu tyle razy co w ciągu ostatnich kilku lat,Mogę powiedzieć tak na całe nasze szczęście lekarzy z takim poglądami i podejściem jest jednak chyba mniejszość ale to ta mniejszość ciągnie w dół.Pacjent jest do jednego ,do maksymalnego wydojenia nie idą na całość bo jednak można póki co beknąć i to zdrowo a to już nie żarty.To ta mniejszość domaga się zmiany składanej przysięgi bo chcą uwolnić się z pewnych nakazów jakie jednak ta przysięga nakłada.Pacjent dla nich jest przedmiotem a nie podmiotem ,niestety.

Obrazek użytkownika Magdalena

29-03-2014 [22:10] - Magdalena | Link:

Ryba psuje się od głowy i głównym winnym jest Donald Pierwszy Tusk i jego ferajna.
Z tego co Pan pisze o dyskusji, wyłania się obraz poszczucia na siebie kolejnych grup społecznych- typowa taktyka rudego gnojka.
Co do służby zdrowia w UK, może to kwestia regionu ale ciągle wielu znajomych przyjeżdża do Polski na kompleksowe badania, narzekając na zażółcenie tamtejszej służby zdrowia.
Rzecz oczywista, że na prywatne.
Na pewno tam jednak obsługa przyjaźniejsza, podobnie jak w urzędach ... Tam obywatel, tutaj poddany.
Będąc ciężarną wysokiego ryzyka kilkakrotnie, zawsze musiałam dbać o wizyty w prywatnym gabinecie, inaczej opieka byłaby może i nie gorsza ale szpital na pewno nie obstalowany. Znam jednak z porodówki niemało przypadków przywiezionych losowo i zostały one obsłużone nad wyraz dobrze. Sama trafiłam z zagrożoną ciążą w 5. tygodniu, zajęto się mną troskliwie i niepokojące objawy po kilku dniach zostały uciszone. Znam przypadki podobne i ustalenia granic 12 tygodnia ciąży uważam za niesłuszne. Pewnie nie byłoby Michała, obecnie 22 miesiące :)
Reasumując, trzeba mieć tutaj szczęście albo opiekę Boską, jak kto woli. Przy czym z tej ostatniej nie zrezygnowałabym w najbardziej ekskluzywnych warunkach tam, bo są, jak sama się przekonałam, rzeczy na tym świecie, o których nie śniło się waszym USG :) http://www.grodek.mniszki.domi...
PS. Maj/czerwiec to piękny czas na dziecko. Powodzenia! :)

Obrazek użytkownika Marcin Tomala

30-03-2014 [12:46] - Marcin Tomala | Link:

Dziękuję za osobisty komentarz pani Magdaleno :) 

Pozdrawiam!

Obrazek użytkownika Marek1taki

30-03-2014 [12:17] - Marek1taki | Link:

@autor
Kłamie Pan gdy przypisuje stwierdzenie: "A winę często ponoszą sami pacjenci - leniwi, biedni, brudni, głupi." komuś innemu niż Pan sam. Nie zmienia to faktu, że pacjenci bywają nieodpowiedzialni w kwestii swojego zdrowia. Pan nie polemizuje jednak z tym stwierdzeniem tylko pisze o zaletach opieki zdrowotnej w UK na 2 przypadkach i o niewydolności państwowej opieki zdrowotnej w Polsce. Z 2 przypadków leczenia w UK wyciąga Pan wnioski, którym kłam zadają Polacy, którzy przyjeżdżają się leczyć w Polsce bo zachorowali na robotach w Anglii. Z faktu niewydolności NFZ wyciąga Pan wniosek o złej pracy polskich lekarzy. Życzę zdrowia.

Obrazek użytkownika Marcin Tomala

30-03-2014 [12:45] - Marcin Tomala | Link:

Faktycznie, przypisanie zjawiska nieodpowiedzialności pacjenta jako bezpośredniego rezultatu fatalnego systemu polskiej opieki zdrowotnej oraz postawy lekarzy, z jednoczesnym tłumaczeniem marginalności tego zjawiska w kontekście rzeczywistych problemów służby zdrowia w kraju, a także przykład osobistej przemiany oraz własne doświadczenia nie są dla Pana polemiką... Cóż, gratuluję umiejętności czytania ze zrozumieniem, dokładnie taka sama jak umiejętność stawiania diagnoz społecznych pana doktora...

No tak, kurczę, jakie te zachodnie kraje ubogie i okropne, że normalnie trzeba się leczyć w Polsce... Żart? Czy Pan tak serio? 

Życzę zdrówka również, szczerze

Obrazek użytkownika Marek1taki

30-03-2014 [18:46] - Marek1taki | Link:

To nie żart, że wielu Polaków przyjeżdża leczyć się do kraju z zagranicy mimo posiadanych tam ubezpieczeń zdrowotnych, w których przeciętny wydatek na pacjenta rocznie jest kilkakrotnie wyższy niż w Polsce. Być może po części z tych samych względów, dla których polscy lekarze znajdują zatrudnienie za granicą. Przede wszystkim dlatego, bo systemy ochrony zdrowia są optymalizowane pod kątem leczenia standardowego pacjenta. Tym czasem pacjenci nie zawsze mieszczą się w standardzie. Może są i inne przyczyny. Fakt, że przyjeżdżają.
Co do zrozumienia, to Pański sposób rozumienia mojego komentarza jest podobny do zrozumienia tekstu, który napisał Losek. Nieodpowiedzialność pacjentów istnieje w każdym systemie opieki zdrowotnej (to po prostu ludzka cecha). System, w którym składka jest podatkiem związanym z pracą a nie indywidualną składką zależną od czynników ryzyka musi generować większą nieodpowiedzialność. Oba te czynniki powodują, że Dr Losek amputuje nogi często dlatego bo palacze dalej palą, a cukrzycy nie trzymają diety.